niedziela, 30 września 2018

Rozdział 217

 
~~Anakin Skywalker~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, apartament senator Amidali, Coruscant]
       No cóż, nie ukrywał, że dwudziesty ósmy rok życia przyprawiał go o dreszcze. Za dwa lata miał mieć na początku trójkę i obawiał się, że skończy, jak Obi-Wan - zbyt przesadnie przestrzegający zasad i utrudniający życie swoim padawanom... zwłaszcza, że miał drugiego... w prawdzie to trzeciego, licząc Ahsokę i to, iż chciał ją za padawana oraz była nim przez czas niewoli Anakina. W każdym razie, i uczeń Skywalkera i jego syn, cierpieli równie bardzo, jak on sam. A tak na poważnie: w nauce Obi-Wana albo nastąpiła zmiana, albo po prostu Anakin faktycznie był trudnym wyzwaniem, a jego potomek ma wiele więcej ogłady.
       Cóż można rzec? Wiele się pozmieniało.
      Jak zwykle - po dziecku idzie najbardziej poznać, jak czas szybko mija. Bliźnięta mówiły już płynnie i odnosiły swoje pierwsze sukcesy w szkoleniu Jedi. Oczywiście, według umowy - tylko jeden dzień i noc w domu przypadało im na tydzień. Ojca widzieli praktycznie codziennie w Świątyni, a Padme fatygowała się tam co drugi dzień. Nie dziwili się - od początku nastawili się na takie poświęcenie. Nie da sie ukryć, na pewno Padme znosiła to gorzej, bo od ośmiu lat musiała wysłuchiwać wyrzeczeń "Bo Zakon". Ale sama wybrała tę drogę, sama wiedziała w co się pakuje i... nie dała się złamać. Za to ją Anakin kochał. Zawsze odzwierciedlała siłę, nic nie potrafiło ją złamać i potrafiła dostosować się do wszystkiego, byleby potem zaznać większego szczęścia.
       Obserwował swoje dzieci w archiwum świątynnym, kiedy to studiowały kolejne zasady Jedi. Stał nie mówiąc nic, skupiając się bardziej na tym, co się dzieje w Senacie. Padme miała na zadanie wyjść z inicjatywą obrony Endoru i bezinteresownej pomocy, z której Republika nie zyskałaby żadnych korzyści pomimo wysłania na pewną śmierć żołnierzy, których produkcja już dawno została zatrzymana.
       - Udało się - przerwał cisze Obi-Wan.
       - Akurat o tym myślę - odpowiedział młodszy.
      - Czekamy na kolejną wiadomość od wywiadu. Wyruszamy przy najbliższej okazji wraz z Padme i naszymi legionami - poinstruował Kenobi.
       - Jak to z Padme? - zdziwił się jej małżonek.
       - Jestem wysłannikiem senatu - wtrąciła Amidala.
       - Martwię się o ciebie - przyznał Skywalker.
       - Będę w dobrych rękach. - Pogładziła go po ramieniu. Nagle w tali objęły ją cztery ramiona. Jej dzieci nie wydały z siebie okrzyku radości, ponieważ przestrzegali ciszy, której nakazano w archiwum. Wszyscy zaraz potem ulotnili się z ogromnego skrzydła i szli przez korytarze, gdzie nie trzeba było szeptać. - Co w tym tygodniu?
       - Bardzo dobrze posługujemy się mieczem świetlnym. Potrafimy bezbłędnie wyczuć strzał z kuli ćwiczebnej. Od następnego mają nam dać bardziej zaawansowane - pochwalił się Luke. Nie kierowała nimi pycha, po prostu odpowiedzieli na pytanie, lecz ich dziecięca natura i fakt, że mają rodziców sprawia, że zbyt ochoczo przedstawiają fakt. Ale kto by tego nie robił, gdyby znał swojego ojca i matkę, którzy naprawdę interesują się ich życiem i mają świadomość, jaką ogromną odpowiedzialność narzuciła na ich barki Moc.
       - Dziś wracacie na dwa dni do domu - oświadczyła senator. - Rada sama zaproponowała.
       - Idźcie się spakować - poleci Anakin, a dzieci od razu usłuchały i ruszyły szybkim krokiem do swoich komnat. Kiedy zniknęły za rogiem, a Skywalker upewnił się, że nie słyszą, zacytował swojego dawnego mistrza. - Mam jakieś złe przeczucia.
       - Z ust mi to wyjąłeś. - Kenobi zachichotał.
     - Skoro Rada oddaje nam dzieci na dwa dni, to znaczy, że za trzy wylatujemy - zauważył Skywalker. Skoro ciebie wybierają na wysłannika senatu, to co w takim razie z wyborami?
       - Ostatnie dwa były na szybko. To wymaga trochę więcej przygotowań, kiedy to można w miarę na spokojnie przeprowadzić. Zygerria nie atakuje wszystkiego na raz. Nie zmusza planety, ona nie daje im prawa głosu. Tu nie chodzi o samą walkę, tu chodzi o przywrócenie wolności. Kiedy wyzwoli się innych, automatycznie zygerrianie stacjonujący na planecie opadają z sił i się wręcz wycofują. Separatyści atakowali na wszystkie strony, wręcz na oślep - wytłumaczyła.
       - Są faworyci? - zaciekawił się Kenobi.
       - Aang. Ale z drugiej strony, dobry tylko do odbudowy Republiki, niekoniecznie by nią rządzić, a pomimo tak dobrej opinii i jakieś chęci do tego, aby go zostawić, senatorowie nie zgodzą się na kolejną kadencję. Nie po tym, jak wykorzystał to Palpatine. To może i jest brak zaufania, bo Palpatine to wszystko zaplanował, ale... boją się o to, że od nadmiaru władzy, Aangowi może się poprzestawiać w głowie i zacznie wykorzystywać swoją władzę do własnych celów.
       - Nadal mam swoje zdanie co do polityki - wtrącił Anakin. Padme dokładnie wiedziała o co mu chodzi i uśmiechnęła się na wspomnienie ich wspólnych chwil na Naboo, tuż przed wojnami klonów.
______________________________________ WAŻNE!
Proszę państwa! Blogger mi świruje, nie mogę zrobić ankiety, ups! Proszę was chociaż o anonimowe komentarze. Chodzi o kwestię snapa. Zagłosujcie anonimowo wpisując numer statusu:

1) Mam cię na snapie, czemu nie dodajesz?!
2) Nie mam, ale zaraz dodam
3) Nie mam i nie chcę dodawać.

Chodzi o dobry kontakt. Zaniedbałam go i nie wiem czy warto wracać. Nie mogę zrobić ankiety, a wiem, że jest spory odzew wtedy. Szkoda :/

NMBZW!

4 komentarze:

  1. Barzdo fajny rozdział. Wolałem czast gdy luke i leia byli mali. Prosze wrzuć one-shot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luke i Leia nadal są mali, mają 5 lat :P
      Jeśli chcesz one-shoty, to wejdź na mój profil i kliknij w ostatni mój blog, tam pojawiają sie one shoty :) Rzadko, ale doczekasz się ich prędzej niż tu. Dodatkowo, w zakładce „Centrum dowodzenia”, możesz zarzucić pomysł :)

      Usuń