niedziela, 18 listopada 2018

Rozdział 224


~~Obi-Wan Kenobi~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Świątynia Jedi]
       Często zaczął się zastanawiać nad rolą Mistrza Jedi, jako mentorem dla danego padawana. Nigdy wcześniej nie miał jakiś większych refleksji, a teraz doszedł do wniosku, że to po prostu kwestia ilości i charakteru szkolenia. Kiedy miał pod swoją opieką Anakina, dążył tylko do tego, by jak najlepiej spełnić życzenie Qui-Gona i robić wszystko, co by tylko nie wyprowadziło Skywalkera z równowagi. Oraz wiecznie hamowanie młodzieńca.
       Jako jego drugiego padawana można śmiało uznać Ahsokę od pierwszej chwili, kiedy tylko pojawiła się przy boku Anakina. Mieli tak wiele misji ze sobą, że traktował ją jak swojego ucznia, zwłaszcza, że miała podobny charakter do Skywalkera. Potem, gdy Anakin trafił do niewoli, trening Ahsoki polegał na próby mieczem świetlnym oraz większość czasu spędzała przy Padme i jej dzieciach albo w bibliotece.
       Kiedy trafił mu się Luke... to był prawdziwy padawan, taki, jakich mieli inni Jedi. Fakt, został spłodzony przez wybrańca, ale nie wykazywał się szczególnymi zdolnościami, jak jego ojciec. Zdarzały się momenty porywczości, ale Luke miał w sobie dużo więcej powściągliwości od Anakina. Obi-Wan czuł, że wreszcie mógł naprawdę wyszkolić kogoś tak, jak powinien. Bez większych zobowiązań, po prostu musiał się o niego troszczyć i go uczyć, to wszystko, bez dodatkowych zobowiązań, zastępstw, pójścia na ugodę ze względu na sytuację. Nie widział również potrzeby martwienia się o swojego ucznia, kiedy miał wyruszać na Endor.
       Zaniepokoił go fakt, który przedstawił im późnym popołudniem Anakin wraz z Yodą. Nie ukrywał przykrości, którą wyrządził mu przyjaciel - miał prawo zachować dla siebie kwestie swojej rodziny, nie zamierzał się mieszać ani domagać więcej informacji ze względu na pieczę jaką sprawuje nad jego synem. Zanim nadszedł zachód słońca, czyli pora odlotu z Coruscant, wyruszył z Anakinem, Padme i Yodą na przechadzkę po Świątyni Jedi. Ta misja wymagała większej uwagi i dłuższego czasu na rozwiązanie sprawy.
       - Wszystko gotowe, należy tylko wygrać - potwierdził Anakin.
       - Zastanawia mnie tylko czy to nie żadna pułapka biorąc również śmierć naszych zwiadowców - oznajmiła Amidala.
       - To nie pułapka - odparł pewnie jej mąż.
       - Pewni być niczego nie możemy - zauważył Yoda.
     - No tak, ale to przesadne podejrzenia. Nie wpadniemy w pułapkę. Wygramy dla moich zwiadowców. Ich poświęcenie nie mogło pójść na marne.
       O umówionej porze zjawili się w hangarze Świątyni Jedi, aby wyruszyć na krążownik Republiki znajdującego się już w przestworzach. Bliźnięta pod opieką Ahsoki pożegnały się z rodzicami.
       - Niech Moc będzie z wami - życzyła im togrutanka.
       - Z tobą również - odpowiedział Anakin. - Opiekuj się nimi. Jeszcze się zobaczymy - obiecał.
       Wycofali się pospiesznie aby nie przedłużać. To nie był czas na rozczulanie - przede wszystkim dlatego, że się im spieszyło.
        Obi-Wan czuł, że ta misja zmieni losy każdego z nich. Miał wrażenie, jakby Ahsoka nie zasługiwała na miano padawana, bo zmieniła się jej psychika i zmieni się jeszcze bardziej kiedy tu zostanie. Chciał się odwrócić i prosić o to, aby leciała z nimi, aby była przy Anakinie i Padme, ale z drugiej strony powinna zostać i zająć się bliźniętami.
       - Oglądać się nie możesz, Obi-Wanie - pouczył go Yoda gdzieś z tyłu.
       Nauki Yody od zawsze były cenne, a Kenobi starał się dostosować się do tego, czego zdążył wysłuchać, ale jak każdy - miał własną wolę i na to nikt nic nie mógł poradzić. Problem w tym, że nie chodzi o interpretacje czyich słów. Nawet jeśli dobrze się to zrobi, to nie zawsze czyny staną się adekwatne, to po prostu niemożliwe. Nieważne ile się nasłuchamy rad, przesądów, zawsze coś z góry daje nam wolną wolę, choć często łamie się zasady. Obi-Wanem kierowała Moc i wiara w nią, ale ufność w idee, które się wyznawały nie zawsze idą w parze z rozumem.
       Od zawsze pragnął jednego dla Anakina - aby słuchał go i nie popełniał jego błędów, bo Skywalkera nie dało się opanować.Właśnie dlatego Kenobi zawsze, ale to zawsze, starał się mu wbić do głowy, aby ten żył rozważnie. Potyczki mentora nie byłyby tak straszne w skutkach, jak te, które mógłby popełnić Anakin, wybraniec. Kolejnym problemem jest to, że nie da się żyć we wszystkich czasach naraz. To po prostu wprowadza chaos: przeszłość radzi, teraźniejszość komplikuje, przyszłość przeraża. Choćby cel został osiągnięty - teraźniejszość i przeszłość zbyt bardzo nas rozpraszają i zawodzą.
       Równowaga wszechświata to równowaga nas samych.
       Istoty rozumne budują równowagę.
       Wszystko co złe, jest w nas samych, choć nie wiadomo jak bardzo bylibyśmy święci.
       Czy się boimy?
       Tak.
       Obi-Wan był przerażony.
       - Mam jakieś złe przeczucia - podsumował.
___________________________________________
Jestem po zrobieniu zadania dla maturzysty i dwóch rozprawkach dla kogoś XD
Na razie tworzę i trochę mam pracy, ale wszystko idzie po mojej myśli.

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz