środa, 3 kwietnia 2019

Epilog ostateczny [Rozdział 250]

Tak, wiem, szok. Jeżeli nie chcecie wiedzieć, co mam do powiedzenia, to do nowego bloga link daję tutaj:


____________________________________

 

       Leia siedziała pod ścianą obejmując ramionami ugięte kolana, głowę oparła o głowę brata siedzącego w tej samej pozie. Oboje przeżyli ogromny szok, bardzo wielki wstrząs i nie potrafili sobie z tym poradzić. Mieli wrażenie jakby dotknęli przez chwilę otchłani zwanej śmiercią. Złe przeczucia wypełniły ich doszczętnie, ale żadne się nie odezwało. Czekali.
       Na co?
       Na kogo?
       Po paru minutach przybyła Ahsoka.
      - Jak się czujecie? - spytała przerażona.
      Bliźnięta podniosły wzrok. Jakby czerń wypełniła ich tęczówki, w oczach panowała pustka - coś wyssało z nich życie. Zbyt straszne doświadczenie w wieku pięciu lat.
      - C-co to było? - odważył zapytać Luke.
    Tano opuściła głowę. Gdyby to była zwyczajna sytuacja, to mogliby powiedzieć, że udaje zainteresowanie swoimi butami. Ale to nie ten moment. Szukała gdziekolwiek odpowiedzi. Czy to możliwe, że nie znała odpowiedzi? Musiała wiedzieć! Stało się coś strasznego - raniącego tak strasznie.
      - Rada sama nie wie. Coś w Mocy... zachwianie.
      - Czy to ma coś wspólnego z tatą? - zapytała zmartwiona Leia.
     - Jest Wybrańcem... nie potrafię ci odpowiedzieć. Musimy czekać na wiadomość. Jest w porządku. Zaczynają to badać. Może nowe zło się pojawiło. Zwalczymy je - obiecała Ahsoka.
      - Może być coś silniejszego od taty? - zdziwił się Luke.
    Togrutanka nie mogła odpowiedzieć, bo prawda zbyt bardzo by ich skrzywdziła, a była następująca: tak - on sam może stwarzać zagrożenie dla siebie, jeśli pójdzie nie tą ścieżką, co powinien.
*****
       Powrót do domu kojarzył się ze świętym spokojem. Po najlepszych wakacjach w życiu -  najlepszy odpoczynek to spędzenie czasu w domu. Choć wszystkim wydaje się to najgorsze wyjście, bo dusili się w swoich czterech ścianach, to jedyny ratunek. Wyciszenie, spędzenie czasu ze wszystkimi swoimi bliskimi.
       Ale co jeśli ci bliscy wybierają złą decyzję i potem wszyscy inni cierpią?
       Najgorsze są złe wiadomości.
      Nie mamy pojęcia jak je wyrazić. Szukamy sposobów na to, jakimi słowami mamy to powiedzieć, choć dokładnie wiemy jak to się skończy: informację przekażemy po prostu, bez żadnych ogródek - to najlepsze wyjście. Więc czemu się łudzimy się, że jakaś historyjka może okazać się lepsza?
     Nie powinniśmy bać się prawdy. To najgorszy strach, jaki może nas wypełnić. Obi-Wan do tej pory nie dowierzał, dlatego wydawało mu się, że okłamywanie samego siebie w końcu go zgubi. Chciałby aby wypowiedzenie Radzie odpowiednich słów go uratowało. Skoro inni mu uwierzą, to sam to zrobi. Nie mógł pogodzić się ze stratą. Uważał to za własną porażkę, jak mógł na to pozwolić?
      Kanonierka wylądowała na platformie lądowniczej wychodzącej z hangaru. Czekali już na nich Windu, Yoda i Ahsoka. Kenobi wyszedł im na spotkanie. Appo i Cody nadal stali w środku czekając na znak.
       - Obi-Wanie, wszystko w porządku? Gdzie Anakin? - zdziwił się Mace Windu.
      - Uczucie, które nie tylko mnie wypełniło... - stwierdził ze smutkiem. - Anakin i senator Amidala... nie żyją - wydusił z siebie w końcu.
       Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwała Ahsoka
       - NIEEEE! - wrzasnęła.
       Mistrz Yoda nagle osłabł i laska przydała mu się bardziej niż zwykle.
     - Zygerria zastawiła pułapkę. Granaty jonowe. Były ukryte w ziemi. Zdetonowanie ich nie powodowało zwarcia. W bombach aktywowało detonacje. Ciała są... w jednym kawałku, ale rany są śmiertelne. Myślałem, że Anakin dotknął ciemnej strony Mocy, na chwilę nie mógł się zdecydować, ale to nie to... on nie żyje.
       - Powiedz to bliźniętom - łkała padawanka.
       - Pochowamy ich na Naboo. Skontaktujemy się z Kanclerzem i królową Apailaną. Ona przekaże wiadomość rodzinie - postanowił Windu.
     - Informacja... bardzo zła - odezwał się w końcu Yoda. - Zmierzyć się z nią musimy. Straty współczujemy wam. Z dziećmi porozmawiajcie - nakazał. - Straszny los... 
       Mimo wszystko, biorąc pod uwagę Qui-Gona, zamieszanie z trójcą Mocy, z tą dwójką będzie dało się skontaktować. A nawet jeśli nie, to cały czas na pewno gdzieś tam są.
       ICH MOC BYŁA Z NIMI.
______________________________________________
Rozdział napisałam w 2014 roku. Drugą wersję napisałam pod koniec 2018 roku.
Także no... Przechodząc... do rzeczy...
Pewnie jesteście w ogromnym szoku, ja też. Wyłam pisząc pierwszą wersję, wyłam pisząc drugą, wyłam robiąc korektę i wyję właśnie teraz. Pytacie - czemu płaczesz?
Dziś, 3 kwietnia 2019 roku, kończę osiemnaście lat.
Do 10 roku życia jesteśmy dziećmi. Od 10 do 11 przygotowujemy się do nastoletniego życia, od 12 zaczyna jazda. Ja swoją jazdę zaczęłam blogiem, w wieku 12 lat. 6 lat mojego życia poświęciłam na tego bloga. Nie mam pojęcia, co by się ze mną stało, gdyby nie ten blog, jaką byłabym osobą, jak towarzystwo by mnie zmieniło. Wyję jak bóbr. Zostawiłam tu całe swoje dojrzewanie. Pytanie: po co kończę? Bo formalnie kończę dzieciństwo. Coś muszę skończyć, coś muszę zmienić. Niektórzy idą kupić alkohol na dowód, ja publikuję epilog. Muszę jakoś zerwać, to, co mnie spotkało.
Nie jestem artystą, ale wyraziłam tym siebie. Nie jestem idealna, ale to hobby idealne. To idealny sukces. Moje własne dzieło, coś czego nikt mi nie jest w stanie odebrać, coś czego nic nie będzie w stanie przebyć przez najbliższy czas. "To tylko blog, w internecie". To coś znaczy dla mnie więcej niż jakikolwiek sukces szkolny. To jest coś, co zmieniło moje życie i aktualnie rozrywa mi serce.
Dziękuję:
Idzie - nie wiem, czy ktoś ma pojęcie, jak to ogromne szczęście jest mieć najlepszą przyjaciółkę, którą dało mi coś, co zrobiłam sama. Moje hobby, moje dzieło. Dziękuję Ci za całe 6 lat przyjaźni, za to, że zawsze przy mnie jesteś. Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam, skoro nigdy wcześniej nic nie zrobiłam dobrego.
Wiktorii - za każdy szablon, zwłaszcza ten ostatni, kiedy robiłaś w pocie czoła przygotowując się do matury. Dziękuję ci za opiekę, pewne wychowanie i obiektywność.
Soni - wbrew pozorom, to ty mnie nauczyłaś wrażliwości do świata, kiedy to ja chciałam być chamska dla wszystkich. Dziękuję Ci za bycie przyjaciółką. Choć nasz kontakt jest nikły, to zawsze mogę na Ciebie liczyć
Dziecińce - nigdy w życiu nie sądziłam, że ktoś, po 3 latach znajomości, podziękuje mi za to, że nauczyłam go jakiś wartości. Sama się doskonalę nadal, więc nie potrafię pojąć co ja takiego cudownego zrobiłam, że jesteś mi wdzięczna. Ale wiem jedno, to dzięki tobie spojrzałam w głąb siebie.
Dziękuję wam wszystkim, którzy przy mnie byli, poświęcili swój cenny czas na bycie ze mną, na czytanie moich rozdziałów, cenne opinie. Wszystkim, nieważne, czy miałam z wami kontakt, czy w ogóle się ujawniliście. Macie w moim sercu pewne miejsce.

Jakby ktoś się zastanawiał nad wyglądem blogów:

1. Był to normalny szablon blogspota; Rewelacja - odcień pomarańczowy ;)

2. Pierwszy nagłówek Wiktorii na moim blogu. Trwał na blogu od 08.09.2013 roku do 07.11.2013 roku:











3. Drugi jej nagłówek na moim blogu. Panował od 7.11.2013 roku do 20.12.2013 roku:










Tytuł: "Odpowiednią decyzję podejmujemy w ostatnich chwilach, gdy jest już na to za późno..."

4. Trzeci nagłówek, który ozdabiał bloga od 20.12.2013 roku do 9.02.2014 roku:











Tytuł: - || - / "Niekiedy rozłąką możemy odnieść duże zwycięstwo..." 

5. Pierwszy szablon na moim blogu także roboty Wiki był od 9.02.2014 roku do 20.05.2014 roku:














Tytuł: "Niekiedy rozłąką możemy odnieść duże zwycięstwo..."

6. Drugi  szablon Wiki trwał od 20.05.2014 do 20.03.2016 roku:
  













Tytuł: "Życie ma wiele ścieżek, ale tylko jedna prowadzi do pełni szczęścia..."

 7. Trzeci szablon Wiki trwał od 20.03.16 roku do teraz

NIECH MOC ZAWSZE BĘDZIE Z WAMI! ♥