poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 140 (Pa!)


                                                          ~~Obi-Wan Kenobi~~

    - O nie - wypowiedział, kiedy w sercu poczuł ukłucie bólu, a fakt, że na własne oczy widział, co go wywołało, nie polepszał jego stanu duchowego. Plo Koon mimo wszystko był dobrym przyjacielem, a fakt, że Kel Dorianin opiekował się jego niedoszłą padawanką, jak córką, co wywarło na Kenobim duże wrażenie i wyrobiło lepsze zdanie o byłym mistrzu Bultar Swan.
   Przecinając droidy na pół próbował dotrzeć do ciała swojego przyjaciela, ale coraz więcej blaszaków brnęło w jego stronę. Okazało się również, iż Obi-Wan Kenobi jest na tyle sławny, że nawet nowe modele do niego biegły po autograf w postaci narażenia się na zniszczenie. Inteligentnie!
    - Kenobi! - krzyknął ochrypły głos. Bultar Swan, na którą patrzył Kenobi, otworzyła szeroko oczy. Mistrz Jedi wiedział, że jest źle. Bardzo źle. Ale nie bał się odwrócić i stanąć przed tym, którego zemstę czuć na masę klików.
    Obi-Wan obrócił się na pięcie i popatrzył w złote oczy czerwonoskórego Zabraka. Jego postura przerażała nie jedną osobę, jak i droida. Nogi Sitha zdawały się być wielką przeszkodą dla tego, który nie potrafił i nie chciał znaleźć wyjścia. Jedi zdecydował się walczyć z Maulem. Podjął tę decyzję trzynaście lat wcześniej i mimo wieku, jego zamiary się nie zmieniły. Co najlepsze, mierząc się z tym Sithem, czuł się, jakby cofnął czas do młodości, ale dzięki doświadczeniu jest bardziej rozważny.
    - Zostawcie go mnie! - rozkazał droidom, zapewne, nowy uczeń Palpatine'a.
   Obi-Wan automatycznie przypomniał sobie swój wrzask słowa "Nie", po tym, jak jego mentor, Qui-Gon Jinn, został przebity przez miecz sithańskiego Zabraka. Najbardziej dobijające było w tym to, że młody Kenobi znalazł się między laserowymi przegrodami i w chwili triumfu Dartha Maula, nie mógł nic zrobić prócz wpatrywania się w opadające na podłogę bezwładne ciało Jinna. I ten okropny uśmiech wroga...
    To już za wiele!
    Nie zamierzał się poddać, będzie walczył do samego końca. Tak, jak ostatnio, ale tym razem... tym razem Maulowi nie uda się wyjść z tego cało...
   - Tak dawno się nie widzieliśmy, przyjacielu... - powiedział Kenobi zachowując zimną krew. Kątem oka zauważył, jak droidy odsuwają się od niego i nacierają na Bultar Swan.
    - Spokojnie, dam sobie radę! - krzyknęła do Obi-Wana.
    Nie pozwolę ci zginąć, obiecał w myślach.
    - Ona będzie następna - odezwał się Maul.
    - Nie pozwolę ci na to - odpowiedział Stewjonczyk.
    Maul odpalił miecz świetlny i uśmiechnął się złowieszczo czekając na ruch Kenobiego.
    Jedi przymknął na chwilę oczy. W jednej chwili zdolał się wyciszyć i uspokoić. Dla Qui-Gona, bo przecież na pewno przy nim jest. Przy Anakinie. Prawda? Obsewował ich przez te wszystkie lata. Czy jest dumny ze swojego byłego ucznia. Tak starał się przez te wszystkie lata nie zawieść dawnego mentora, wypełniał jego wolę najlepiej, jak potrafił. Dla niego po raz kolejny zamierzał się zmierzyć z Darthem Maulem i raz na zawsze zakończyć jego żywot. Obi-Wanowi trudno było przeważyć wypełnienie misji nad zemstą, ale udało mu się. Poza tym, Qui-Gon by tego chciał.
    Rycerz Jedi chwycił spokojnie za cylinder miecza świetlnego, wyjął zza pasa i przycisnął guzik aktywujący niebieski słup światła. Obi-Wan zrobił swój sławny ruch, a następnie wróg ruszył na niego, a ten szybko odparł atak i poszli w balet.
    Prócz siłowania się na miecze świetlne, Obi-Wan miał za zadanie złomować droidy, ale o dziwo Maul nie odwdzięczał się zabijaniem żołnierzy-klonów, ale jak wiadomo - nic nie trwa wiecznie i nie wiadomo czego się spodziewać po tym czło... istocie.
  Krzyżowali w napięciu miecze świetlne, atakowali, blokowali ataki, a niektóre droidy przypatrywały im się, jakby nie wiadomo czemu, jakiemuś okazowi, bóstwu... a kończyły jako złom, bo klony to wykorzystały. Z jednej strony - fajnie, Republika szybko wygra, ale z perspektywy droidów, to perfidne. Idiotyczna logika.
    - To twoje ostatnie chwile, Kenobi - wycedził Maul przez zęby nachylając się nad Kenobim. Między nimi znajdowały się ostrza mieczy świetlnych, a punkt ich przyłożenia znajdował się bliżej klatki piersiowej Obi-Wana. Legendarny Obi-Wan Kenobi, bohater Republiki i przyjaciel Anakina Skywalkera zdał sobie sprawę, że powinno być na odwrót.

                                       ~~Anakin Skywalker~~

   Usilnie zastanawiał się nad rozmową z Barriss. Czemu był dla niej taki surowy? Przecież nie zasłużyła, ale nie mógł zdradzić Palpatinowi gdzie jest. Anakin wiedział, że stary dziad przeszukiwał jego umysł i to on działał na wszystkich i więzi. Dlatego Wybraniec nie miał połączenia w Mocy ze swoją padawanką, a jej milczenie było katorgą. Mogła go podnieść na duchu, pocieszyć i choć jej odpowiedzialność równa się z porywczością jej mentora, to potrafiła postawić Skywalkera do pionu lepiej niż Obi-Wan, a skoro Obi-Wan się obraził i z Padme nie mógł się kontaktować, to Tano jedyna mu została.
    O Anakinie Skywalkerze w galaktyce mówiono wiele rzeczy. A to, że jest nieustraszony, że jest najlepszy, niepokonany, sprawiedliwy, jest autorytetem, jest odważny. To w pewnym sensie było prawdą... nie, nie było. Jak ma o sobie mówić nieustraszony, skoro nie ma odwagi aby porozmawiać ze swoją załamaną padawanką? Nie potrafi jej spojrzeć w oczy? Bo nie dał jej dobrego przykładu, zwłaszcza, jak wyznał jej prawdę i opowiedział w skrócie o rzezi w wiosce Tuskenów? Wiedziała tylko Padme, a teraz... zdał sobie po raz kolejny, że milczenie jest złotem, a prawda nie popłaca. I cały misterny plan poszedł w piach... dobra, to zły przykład, zwłaszcza, jeśli mówi się o tej rzezi.
    Od tego czasu, Anakin Skywalker jest sobie winien niesienia na sumieniu poczucie winy, bo nie musiał, a jego "Powinna wiedzieć", to jakaś obłuda jego głupszej strony, którą śmiało można nazwać "Kretyn", co odpowiadało za jego śmieszne tekst, choć sam Anakin uważał to za wielką zaletę. Mógł się pobawić kobietami... nie, to również zły przykład, ale smutna prawda. Bawił go fakt, że jest nieosiągalny, bo a) Był Jedi, b) Miał żonę, co się wydało tylko w szeregach Rady Jedi. Na razie. Ale wracając do tematu, to w sumie śmieszne, że taki przystojny mężczyzna ma żonę, a oglądają się zanim prawdopodobnie bardziej atrakcyjne kobiety niż senator sektora Hommel, Padme Amidala. "Prawdopodobnie", ponieważ nie zwracał uwagi na inne kobiety.
    Czyżby Moc przestała się z nim bawić?
    Wyczuwał wibracje w Mocy, które nie zwiastowały nic dobrego, ale za nic nie mógł zgadnąć skąd pochodzi, więc jednak Moc nadal nie chciała współpracować i płatała im figle. No, na pewno jemu, bo nie miał pojęcia czy innym się poprawiło. A Moc ograniczyła się do takiego kontaktu, zwłaszcza, że parę godzin temu nawiedziła wszystkich tajemniczymi rymowankami, które były podobne do jego życiorysu. I co? Miał umrzeć?
    Mocno zacisnął powieki i dotknął palcami czoła, jakby bolała go głowa. Próbował się skupić, aby wyczuć kogo Moc chce wskazać, ponieważ sama nie powie. Bo po co?
    - Obi-Wan.
_________________________________________
Ahoj, moi drodzy czytelnicy!
W piątek skończył się rok szkolny, więc zaczynają się wakacje, tak więc dzisiaj wstawiam ostatni post przed wakacjami. Należy mi się odpoczynek, zwłaszcza, że ten rok nie należał do najlepszych ://
Cóż, to, że zaczynają się wakacje, nie oznacza, że w kwestii bloga spocznę na laurach. Zwłaszcza w tym roku. Dlaczego? Zaraz się dowiecie.
Z moją psychiką dobrze nie było, ale w pierwszej połowie 2016 roku wszystko zaczęło się poprawiać, jestem bardziej opanowana, czuję się lepiej, a co najlepsze - mam zastrzyk weny! Po całym zdychaniu psychicznie do grudnia, dostałam weny i chce mi się pisać. A co za tym idzie... 
OD TEGO ROZDZIAŁU zaczyna się punkt kulminacyjny FABUŁY TEJ CAŁEJ HISTORII UTWORZONEJ W MOJEJ GŁOWIE 3 I PÓŁ ROKU TEMU!
Z jednej strony żałowałam, że pewnym wątkiem nie powitam wakacji, ale sądzę, że:
1) Ten rozdział super się wpasował
2) 143, 144 i parę kolejnych rozdziałów wymagają niezwykle dokładnego dopracowania. Ma to wyjść tak, jak ja chcę, dobrane w odpowiednie słowa, ew. dodać do tego moje, z dnia na dzień, poszerzane słownictwo.
Prócz tego, wkopałam się w pewien projekt, więc to też będzie wymagać pracy.
NIE BĘDZIE ŻADNEGO ONA-SHOTA, mam się skupić na rozdziałach, na rozwijanie mojej pasji, na one-shoty przyjdzie czas.
Dedykacja dla:
WSZYSTKICH! ♥

NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI W TRAKCIE TEGOROCZNYCH WAKACJI! ♥
   

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 139


                                    ~~Ahsoka~~

    Ahsoka, z rozkazu królowej Apailany, została zaprowadzona do jednej z komnat w pałacu. Jedi przez cały czas płakała, w rozpaczy nie dała sobie wstrzyknąć bacty, a co dopiero spędzić w niej jakiś czas. Wśród łez udało wyjąknąć, że nie czuje bólu fizycznego, bo jej rozdarte serce przyćmiewa wszystkie dotychczasowe cierpienia. Mimo wszystko, Anakin na szybko poprosił Radę Jedi o rozkaz dla jego padawanki, aby poddano ją leczeniu. Niedługo potem, Barriss cały czas przy niej czuwała, leczyła Mocą, wstrzyknęła w parę miejsc bactę i przyłożyła do ran, aby chociaż lekko ustabilizować stan przyjaciółki do czasu, aż wróci Wysy.
    - Jak się czujesz? Ogólnie - zapytała starsza przykładając kryształ do jej brzucha.
    Co dostała w odpowiedzi?
   Kolejną falę łez, jęków i drgawek. Za żadne skarby nie udało jej się uspokoić Ahsoki. Zdecydowanie, nikt nie umiał na to zaradzić. Nikt prócz Plo Koona. Plo Koona, którego już w świecie żywych nie było, którego zabrała Moc, a Ahsoka uznała to za największą karę. Za co? Za nieposłuszeństwo. Dobra, faktycznie spodziewała się kary za te jej ostatnie wybryki, ale miała na myśli; zawieszenie w służbie WAR, czyszczenie szczoteczką latryny, mycie okien i inne bzdety bądź zawieszenie w treningu padawana, ewentualnie ponowne wywalenie z zakonu, lecz tym razem - zasłużone. Ale nie! Moc postanowiła ukarać ją w najgorszy, możliwy sposób!
    Offee pogłaskała ją po ramieniu. Taki odruchowy gest, choć wiadome było, że i tak nie pomoże, ale zawsze warto próbować. W końcu na tym polega przyjaźń. Wspierały się mimo wszystko, cały czas starały się poprawić drugiej samopoczucie niezależnie od wielkiej tragedii. Ahsoka nie zostawiła Barriss po powrocie, więc czemu teraz Barriss by miała zostawić Ahsokę?
    - Za niedługo wróci Wysy. Ona szybko zagoi rany. Odpoczywaj, ja muszę iść złożyć raporty. 
    Zaczęła się zastanawiać nad słowami Anakina. Jego wyznanie dopiero nabrało sensu, bo znalazła czas na coś więcej niż depresja, której nie chciałby Plo Koon. Na pewno miał świadomość, że jego mała Soka będzie rozpaczać, ale na pewno pragnąłby, aby bardziej zastanawiała się nad radami innych. Na start dostała ogromną radę, niestety - rozczarowanie też.
   Anakin wydawał się być bez wielkiej skazy, mimo że wielu na niego narzekało. A to, że nieodpowiedzialność, że nie umiał uczyć swojej uczennicy, sprowadzał ją na złą drogę, nie powinien być w radzie, to nie wybraniec... wielkie halo o nic. Ale... ale dopuścił się strasznej rzeczy. Ktoś o tym wiedział? Ktoś wiedział przed nią? Kto? Padme?
    Przewróciła się na drugi bok.
    Teraz jej cały świat się posypał, ale były tego mocne plusy. Czuła, że Moc do niej wraca, a dzięki temu, Ahsoka miała przykre wrażenie, że to nie koniec jej problemów. Jakby zemsta na Tarkinie - nie warto się oszukiwać, Tarkina ze świata żywych zabrała pomsta - naniosła na młodą padawankę klątwę.
    - Tęsknie za tobą, Mistrzu Plo - szepnęła. Z jej oczu ponownie popłynęła fala łez.

                                              ~~Barriss~~

    Opadała z sił i świadczyło o tym wiele aspektów. Na przykład to, że z opowiadań Aaylii wynika, że Barriss zaczęła się oskarżać o całą tę bitwę i prawdopodobnie o wiele innych, bo nic nie sprecyzowała, tylko cały czas powtarzała "To moja wina". Wszystko to bardzo zaniepokoiło Barriss.
    Poczuła się... słaba, bezsilna, jak szara mysz, która sama sobie nie da rady i nikt nie zdoła jej pomóc. Co najgorsze - poczuła się samotna, a jeszcze gorszy był fakt, że ponownie stała się niewolnikiem.
    Zdecydowanie Palpatine znowu miał na nią silne działanie i to on doprowadza ją do takiego stanu i póki on będzie żyć - będzie trwać jej cierpienie. Liczyła na to, że ta bitwa skończy się jego przegraną, a jeżeli Anakin będzie musiał z nim walczyć - Barriss wierzyła w swojego przyjaciela.
    Wyszła na zewnątrz na główny plac chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza i zająć się uzdrawianiem żołnierzy oraz sprawdzić stan człowieka, z którym przybyła jej przyjaciółka. Mirialanka zauważyła, że ten mężczyzna jest powiązany z kobietą podobną do Padme - prawdopodobnie były siostrami.
    - O czym myślisz? - zapytała Anakina podchodząc do niego. Jej przyjaciel siedział na schodach i wpatrywał się w słońce, choć tak naprawdę nikt by się nie zorientował, jeśli obserwowałby Rycerza Jedi z pewnej odległości.
   - Chciałbym o Padme, ale myślę o Ahsoce. Za dużo przeszła. I nie rozumiem czemu Moc się z nami tak bawi. Najpierw Rozkaz 66 - przeżył. Jak na ironię losu przeżył, spadając z tak dużej odległości. Trafił go klon - nie żyje. Tak po prostu odszedł. Moc z nas z szydzi i założę się, że mi się oberwie za te oskarżenia. Albo już się obrywa - stwierdził.
    - Zamierzasz się z nim zmierzyć, prawda? - chciała się upewnić.
    - Zastanawiam się. Nie mogę odpowiedzieć, on to wyczuje, a sam szczerze nie wiem. Bardzo się cieszę, nie pozna moich uczuć - odpowiedział.
    - A czy to nie oznacza niepewności?
    - Nie jestem niepewny. Po prostu nie wiem. Czekam aż pokaże czas. On nas słyszy. On nas czuje.
    - I działa na nas. Na mnie najbardziej. To on robi ze mnie szaleńca.
    - Nie mogę nic na to poradzić.
    - Możesz go zabić.
    - I?
    - Musisz go zabić.
    - Nie mów tak. Nie możesz teraz tak mówić. Zdradzasz nas. Myśl.
    - Przepraszam.
    Miała wrażenie, że wszystko psuje, wszystko jest do kitu, że coś ją zżera od środka... sumienie, za własne błędy, bo zawsze musi coś spartolić. Odkąd wyszła z więzienia, po czym "ją wyleczono", czuła się, jak najgorszy gniot. Ale czy faktycznie od razu można stwierdzić, że ją wyleczono? Przecież dostawała jakiś głupich paranoi, znowu.
    Jedynym wyjściem, zostało jej czekanie.

                                              ~~Yoda~~

   - Przepowiednią, słowa te mogą być - stwierdził Yoda, mówiąc do Luminary i hologramowych członków  rady Jedi. Postanowiono zwołać natychmiastowe zebranie, choć brakowało Stass Allie; Ki-Adi-Mundiego; Obi-Wana Kenobiego; obiektu zainteresowań, czyli Wybrańca Anakina Skywalkera i Plo Koona, którego śmierć nastąpiła chwilę po zakończeniu słów z kobiety o mrocznym głosie.
    - Nie powinniśmy zwoływać posiedzenia bez Anakina. Przepowiednia do niego pasuje - zaznaczył Mace Windu.
    - Qui-Gon Jinn miał rację - podsumował Saesse Tiin.
    - Najwyraźniej - odpowiedziała Shaak Ti. - Musimy z nim porozmawiać, natychmiast.
   - Mają trudną sytuację na Naboo, nie oczekujmy od nich szybkiego kontaktu. Myślę, że Skywalker, mimo wszystko wie, co robić - wtrącił Kit Fisto.
    - A co ze śmiercią Plo Koona? - zapytała Shaak Ti.
    - Musimy zaczynać ten temat bez końca poprzedniego? Mistrzyni Ti - zwrócił się do niej Windu.
    - Tak. Tu chodzi o Ahsokę, a jeśli chodzi o Ahsokę, to chodzi o Anakina. Są zżyci, Ahsoka była przywiązana do Plo. Nie oszukujmy się, nigdy tego nie powstrzymamy. Ty, Mace, nie możesz okłamywać siebie cały czas. Przywiązałeś się do Depy, ale łudzisz wszystkich, tak, jak nasze zasady. Jeżeli Ahsoka się załamie, to Anakin przez empatię popadnie w podobny dołek. To nieuniknione. Dostaliśmy raporty od Aayli. Ahsoka zabiła Tarkina. Walka się dopiero rozpoczęła. Czas dokończyć to, co padawanka Tano zaczęła.
____________________________________________
Dobrze, 3 lata za nami, 100 000 wyświetleń też (to rośnie O.o) i... weekend w Zakopanem! :D Wróciłam, więc wstawiam ;)
Dedykacja for:
Sonia ♥
Madzia :*

NMBZW!

niedziela, 12 czerwca 2016

3 Urodziny Bloga

Moje maleństwo, dziecko (hehe) kończy dziś 3 lata!
W sumie fajnie, równo w niedzielę. Lepiej być nie mogło!
Stwierdzam, że ten blog, mimo błędów i dennego początku, jest moim życiowym sukcesem!
*wzruszyła się*
Tak wielu was tu było i odchodziło, najlepsi zostali :D
Z czasem zaczęłam się przed wami otwierać, co potwierdza teraźniejsza zakładka "Kiwi"
Był czas, kiedy tej weny nie było
Nie pojawił się rozdział
Ale.. ale może przejdźmy do statystyk na tę chwilę, co?
        Łączna ilość postów: 170
Ilość opublikowanych postów: 155 (łącznie z tym)
Łączna liczba rozdziałów: 143
Liczba opublikowanych rozdziałów: 138
Łączna liczba one-shotów: 15
Liczba opublikowanych one-shotów: 12
Wyświetlenia: 99861 (Na tę chwilę)
Obserwatorzy: 39
Ilość Komentarzy: 1129
Łączna ilość zmian wyglądu: 7 (łącznie z pierwszym)
Ilość błędów: Nieskończenie wiele :v
Ilość hejtów: 1, bo kogoś dedykacje wnerwiają xD
(ubdate posta o 20:53) Liczba wyświetleń: Równo po 3 latach, wybiło mi 100 000
Podziękowania:

Są osoby, które zostały, z którymi się zakolegowałam, więc wymienię ich na początku:
Jawa/Melonik/Ida - za 13 dni minie trzy lata jak się znamy. Ok, poznałam ją w necie, ale już dość przejechałam się na osobach z mojego otoczenia. Poza tym, nikt nie wie, co nam zgotuje los. W moim życiu pojawiła się Jawa i do tej pory jest, zna mnie najlepiej, spotkałyśmy się na żywo i twierdzę, że przyjaźń z internetu, pod względem przywiązania, jest lepsza. Jej obecność wiele pomaga, zwłaszcza pod koniec tamtego roku <3 I... wiem, że zostanie ze mną jeszcze długo. Muszę mieć świadka na ślub, nie? :D Dziękuję po raz... kto by to zliczał? <3
Sonia/Oswin Oswald - osoba... osoba dość dziwna, zakręcona, blond, kiedyś też ruda xD Poznałam ją we wrześniu 2013 roku i nadal jest, mimo że dwa razy straciłyśmy na jakiś czas kontakt, to możemy na siebie liczyć. Zwłaszcza w hejtowaniu Marlene King, która rozdupiła nam parring! xD Tobie też dziękuję... nie wiadomo który raz <3
Wika/Annie - mój komputerowy Picasso, kiedyś zwykła znajoma, od sierpnia 2014 roku bardziej się kolegowałyśmy, a od października już bardziej sobie ufamy. Bardzo mi kiedyś pomogła i nadal pomaga, wyleczyła mnie z dysortografii wraz z Jawą... i uczy mnie nadal :D Dzięki Ci... po raz... co ja kalkulator? xD Dzięki, znowu <3
Iga - nie mam z nią takich kontaktów jak z dziewczynami wyżej wymienionymi, ale jest świetna, lubię ją, uwielbiam jej styl pisania i dziękuję za każdą opinię i pomoc <3
Martyna, Margaret, Ala... z Martynką mijamy się na FB, Margaret wróciła, a Ala gdzieś przepadła :(, Magdę ostatnio poznałam i twierdzę, że będzie dobrą koleżanką :D
Dziękuję bardzo każdemu kto tu był, stracił poświęcił swój czas na czytanie tego xD I za każdą opinię, wytykany błąd :D
Do końca życia, 12 czerwca będę obchodzić hucznie. To nie jest tylko hobby, które stało się częścią mego życia, choć czasem je utrudnia. To jest również dar. To zmieniło moje życie na lepsze. Tak, blog, zwykła strona internetowa, ale uwierzcie - potrafi zmienić dużo. Nie żałuję żadnej spędzonej chwili na udzielaniu się na pisaniu.
TY! Tak, TY! Nawet jeśli się nie znamy i bywasz tu anonimowo, to wiedz, że w moim życiu Twoja obecność nie jest mi obojętna. Dziękuję Ci. I Tobie, i jeszcze Tobie. O! Tobie, ty przed monitorem, też! Tak, temu człowiekowi przed telefonem, również :D ♥
NIECH MOC ZAWSZE BĘDZIE Z WAMI!
DZIĘKUJĘ ♥ 

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 138


                                          ~~Plo Koon~~

    W niespodziewanym momencie, zaczął się nalot kolejnych droidów. Czuł się, jakby wielka fala zaczęła go okrywać, a on miał za zadanie stanąć przeciwko niej, walczyć o siebie i o innych. Bo tak to wyglądało - kiedy walczysz i żyjesz, chronisz innych. Jeśli umrzesz, to ich zawiedziesz. Jedna całość. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
    Nie poddawał się, choć żołnierzy do walki miał naprawdę mało i coraz więcej ich ginęło. Po raz kolejny, podczas walki, pomyślał, jak te żywe istoty zostały źle potraktowane przez los, a przecież mogli być zwyczajnymi cywilami z żonami i gromadką dzieci... na które w tamtych czasach trudno było zarobić na godne wyżywienie oraz dobre warunki do życia.  Ale to tylko kwestia czasu. Republika naprawia się szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał. Owszem, przez jakiś czas nastanie jeszcze gorszy jeśli chodzi o temat kredytek, ale wszystko się unormuje.
    Moc tak podpowiadała.
    No właśnie, skoro Moc tak ochoczo radziła Jedi w wielu poważnych sprawach i podpowiadała im różne wyjścia z każdej sytuacji, to dlaczego nie pomogła mistrzowi Plo przewidzieć groźnego strzału w jego stronę? Ba, nie tylko jemu, ale i wielu innymi rycerzom Jedi i padawanom?
    Ale Moc tak nie działała. Niestety.
    Zdawało się, że Moc ich opuściła, jakby chciała zobaczyć, jak radzą sobie bez niej, czy w ogóle coś potrafią bez jej obecności. Ale czy aby na pewno? A może to Palpatine staje się coraz silniejszy, wysysa z nich całą energię, a oni nic nie czują, bo zwyczajnie stają się słabi. Republika nie chce słabych, taka prawda. Kiedy w pewnych momentach wszystkim wydawało się, że Jedi przegrają, a wtedy każdy wyrażał swoje uprzedzenia. Dlatego teraz, Plo Koon, ale zapewne nie tylko on, porównywał Jedi do kurzu - znajdą się wszędzie, ale są niepotrzebni. Tak, tak właśnie się czuł w chwili, kiedy nie czuł żadnego kontaktu z Mocą, a spodobał się pociskom.
    Wszystko zaczęło się dziać tak niespodziewane! Co najlepsze, nikt z znajdujących się tam nie obchodził urodzin, więc niespodzianka była do kitu... a impreza nadal trwała! Czym sobie zasłużyli? Moc wie! O, nie, przepraszam - Moc ich przecież opuściła albo bawi się w chowanego... lub Palpatine bawił się w bezdomnego, bo w sumie nikt nie ma pojęcia, gdzie ten skurkozjad teraz mieszka.
    Całe to zamieszanie zaczęło się od przylotu kanonierek, z której wyskoczył sławny Obi-Wan Kenobi wraz ze swoim 212 Batalionem Szturmowym.
    - Mistrzu Plo! - krzyknęła Bultar Swa.
    - Wolffe, nie! - wrzasnął jeden z klonów. Kątem oka, Koon zauważył, że to komandor Cody. Kto by pomyślał, że ten lojalny żołnierz, to będzie ostatnia osoba, którą wtedy zobaczy.
    - NIEEEE! - usłyszał głos Obi-Wana. Głos przyjaciela, to dźwięk, który ukoi każdy ból. Nawet ten spowodowany śmiercią.
    Przed oczami stanęły mu sceny wyróżnione przez Moc. Bo to ona, prawda? To ona chce go mile pożegnać?
    Zobaczył moment poznania małej, togrutańskiej istotki - Ahsoki Tano. Jej każdy uśmiech w jego kierunku przewijał się niczym slajdy, którym nikt nie ustawił czasu w odstępach.
    Moc sobie z niego zakpiła. Czemu nie zabiła go od razu na Cato Neimodii? Po raz kolejny został trafiony przez klona, po raz kolejny nie zdążył się pożegnać z Ahsoką i innymi swoimi przyjaciółmi, po raz kolejny czuł, że zawiódł, po raz kolejny przegrał.
    Czy Moc tak samo zabawi się z innymi Jedi, którzy wyszli cało z ataku wirusa?
    Czy na chwilę pozbawi ich wiary i zechce pokazać im drugą stronę? Odważy się?
    Czy zabierze mu Ahsokę?

                                                   ~~Ahsoka~~

   W natychmiastowym tempie została przetransportowana z Darredem na główny plac, w celu uzdrowienie ich ran. Tak naprawdę, to ona oberwała najmocniej z ich dwójki. I psychicznie i fizycznie, a zachowywała się, jakby jej towarzysz był umierający. On też się tak zachowywał, ale Fives widział w tym wielką niesprawiedliwość.
    Ahsoka jęknęła, zamknęła mocno oczy i dotknęła ręką swojej lewej piersi.
    Czuła, jakby ktoś boleśnie odrywa jej sporą część serca, a reszta chce ją z powrotem. Wyczuwała pustkę wokół siebie i w Mocy. Miała świadomość, że kogoś lub czegoś brak... jej serce cierpiało, a fizyczne rany przestały być dla niej największym utrapieniem. Każdy jej skrawek reagował na to zbyt wrażliwie.
    - Ahsoka, co się dzieje? - zapytał Fives. Nie wiedzieć czemu, zwrócił się do niej imieniem, a nie "Komandorze", ale miał usprawiedliwienie - po prostu się martwił, a chęć uzyskania szybkiej odpowiedzi wolała iść na skróty i ominąć jej status.
    - Moc... muszę porozmawiać z innymi. Muszę porozmawiać z Anakinem albo z mistrzem Yodą. Kiedy będziemy na miejscu? - dopytywała się.
    - Już się zbliżamy, pani komandor - odezwał się pilot.
    Tano próbowała się podnieść do pozycji pionowej. Fives ochoczo podtrzymał jej ramię, mimo jej protestów.
    - Nie trzeba, dam radę - upierała się. Zaraz po tym kanonierką zachwiało i o mało nie upadła.
    Kiedy wylądowali, sama wyszła i szła przed siebie nie prosząc nikogo o pomoc. Za to wzięła pod ramię Darreda i ciągnęła go, jak szmacianą lalkę. Instynkt jej podpowiadał, że zostanie za to ochrzan, ale obiecała, że doprowadzi go do końca, bez względu na jej rany.
    - Darred! - krzyknęła pewna brunetka. Ahsoka zauważyła dużą podobiznę do Padme i do Atari z dawnych lat.
    - Sola! - ucieszył się towarzysz padawanki. Przeprosił ją i chwiejnym krokiem podszedł do kobiety, uściskał i zaczął całować, a Ahsoka po prostu szła dalej.
    - Przeżyłeś! - powiedziała "Sola"
   - To dzięki tej padawance Jedi. To niezwykle odważna osoba, uratowała mnie. Ostatniego, ale uratowała.
    - Dziękuję - zwróciła się do Ahsoki kobieta, a dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
    - Smarku! - usłyszała padawanka i gwałtownie się odwróciła.
    Jak ma się zachować? Była strasznie nieposłuszna, doprowadziła do śmierci niewinne osoby... Czy zasłużyła na tak dużą rzecz, jak odzywanie się?
    - Mistrzu! - z trudem poczłapała do niego i wreszcie mógł wziąć ją w ramiona. Swoją padawankę. Swoją wymarzoną, młodszą siostrzyczkę. Trzecią, najważniejszą kobietę w jego życiu. Nikt chyba nie mógł pojąć, jak wielka była jego ulga, kiedy ją zobaczył. Poturbowaną, ale żywą. Nikt nie mógł pojąć, jak wielkie było jego zmieszanie, kiedy zauważył wściekły wzrok Soli, Moc wie dlaczego... a no tak, ten facet równie poturbowany, jak uczennica Skywalkera. Tak wielkie szczęście go spotkało! Przypomniał sobie spędzone chwile nad jeziorem. Chciał skakać, a teraz miał podobne chęci, ale wręcz przeciwne do pozytywnych.
   - Przepraszam. Zabiłam Tarkina, zabiłam masę osób w fabryce, to ja ją wysadziłam, ale nie zrobiłam tego celowo, to był wypadek! Przyznaję się, nie powinnam iść na Tarkina, powinnam zostać z Atari...  - tłumaczyła.
    - Ciii... - uspokajał ją. - Jest dobrze, Ahsoko.
    - Soka! - W ich stronę biegła Atari wraz z Barriss. Bez skrupułów rzuciły się jej w ramiona i choć Barriss jest uzdrowicielką, na chwile nie miała pojęcia, że może to sprawić ból jej przyjaciółce.
    - Au, au, au... - jęczała Tano.
    - Dziewczyny, wystarczy. Barriss, zajmij się nią - polecił Anakin.
    - A co z raportem? - zapytała togrutanka.
    - Potem go złożysz - odparł.
    - Nie! - Z niewielkiej odległości doszło do nich rozpaczliwe zaprzeczenie Aayli Secury.
    - Co jest? - zmartwił się Anakin.
   Kobieta popatrzyła na mężczyznę zaszklonymi oczami. Nogi prawie się pod nią uginały, jakby od zaraz miała być niepełnosprawna do końca życia.
   - Mistrz Plo... on nie żyje - powiedziała załamana. Widać, że nie miała odwagi popatrzeć na Ahsokę.
   - Nie... nie... nie... - powtarzała w nieskończoność siedemnastolatka. Stwierdziła, że świat jej się zawalił, a to co ostatnio przeżywała na Coruscant, to nie to, mimo że wiedziała od zawsze. Zawsze miała świadomość, że poczuje, kiedy Mistrz Plo odejdzie, że to poczuje - największy ból. Co miała zrobić, kiedy ktoś, kogo traktowała jak ojca, ktoś kto poświęcał jej uwagę i wolny czas niemalże przez całe życie. Osoba, od której wyciągnęła najwięcej nauki, która ją wychowała i opiekowała się, jak skarbem. Osoba, która jako jedyna wypowiadała zdrobnienie "Soka" z takim uczuciem. Osoba, której nie zdążyła zbyt wiele razy okazać, jak bardzo była dla niego ważna, ale on zawsze był tego świadomy.
    Dziewczyna upadła na kolana. Anakin próbował ją tknąć, ale odtrąciła jego rękę. Dziękowała w Mocy, że dziewczyny nie próbowały się ruszyć, to pomagało, choć były dla niej bardzo ważne. Sama ich obecność dużo zdziałała, ale nie chciała pozwolić się dotknąć. To pogorszyłoby sprawę... pocieszenia... słowa bez sensu, bo nie ukoją takiego bólu, a przynajmniej nie w tak świeżej sytuacji.
    Czuła na sobie wiele spojrzeń i miała świadomość, że każdy słyszy jej głośne szlochanie, choć to nie dawało upust jej emocjom. Sama nie potrafiła ogarnąć, co mogłoby teraz opisać jej... wprawdzie nie do opisania ból.
    Anakin przyklęknął przy niej. Starał się jej nie dotknąć, choć był jedną z trzech osób, która najchętniej by ją przytuliła i nie wypuściła póki by się nie uspokoiła.
    - Ahsoka - zwrócił się do niej tak cicho, że nawet Atari i Barriss nie słyszały. - Musisz być silna, rozumiesz? Wiem, jak się czujesz i wiem, że nie powinnaś dać upust swoim emocjom w złości. Nie popełniaj mojego błędu. Bądź cierpliwa i korzystaj z rad póki nie będzie za późno. Zemsta nikogo wielkim nie czyni. Przez nią się tylko stoczysz, a potem będziesz żałować i czuć ulgą, a nie powinnaś. Zwłaszcza za śmierć niewinnych osób. Jak matki i dzieci. Po latach stwierdzić, że zobaczenie ich martwych ciał wcale nie było dobrym pomysłem, a ty masz jeszcze więcej błędów na sumieniu. Nigdy ich z siebie nie zdejmiesz, bo nie da się cofnąć przeszłości. Mistrz Plo nie chciałby, abyś popełniała wielkie błędy.
______________________________________________WAŻNE!
W tym rozdziale Atari pojawiła się po raz OSTATNI. Czemu? Powtórzę, to był błąd pożyczanie jej, źle ją odwzorowałam. Była i się zmyła. Ok? Po prostu. 
Nie wiem, jak to się stało, że 5 rozdziałów w przód mam ich nagle 4... wat? O.o To ja nieźle się obijam...
Jest ciepło, mi dopierdzielili trzy sprawdziany na koniec :))) Wcale nie mam ochoty ich udusić. WCALE. I jeszcze lektura na koniec! Tego mi brakowało! Ale akurat fajna jest, luźno się czyta, szybko :D
Dedykacja dla:
Patataj ♥ - trzeba wreszcie wygrać te bluzy XDD
Soni ♥ - patelnio i ćwiczenia z EDB XD
Magdy - ludzie, moje odblokowywanie jej musku działa!
Olgi - bo nigdy tu nie miała xD

NMBZW!