sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 49


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Biegła uliczkami i zaułkami wraz z małym odziałem klonów i Luksem, by dotrzeć na główny plac, gdzie znajdował się zamek króle Dendupa. Gdy dzielił ich jeden budynek od placu, togrutanka wskoczyła na dach. Na placu było z trzydzieści blaszaków rozglądających się niekiedy. W drzwiach zamku pojawiła się dość duża grupa. Byli to żołnierze planety, król i doradcy króla. Między nimi zobaczyła Steelę i Sawa Gerrere.
 Zeskoczyła z dachu lądując tuż przed klonami i Bonterim. Dała im znak, że czas atakować. Przebiegli przez małą uliczkę wbiegając na plac. Droidy zaczęły strzelać do Republikanów. Ahsoka sprawnie odbijała mieczem i shoto ich strzały posługując się stylem Shien i Niman. Była w obu dobra. Stylem Niman Formy IV dokładniej douczył ją Anakin. Był bardzo dobry w posługiwaniu się nią, ale to Djem So okazała się dla niego lepsza i ostatecznie był to jego podstawowy styl walki na miecze świetlne.
 Fives wraz z innymi żołnierzami stworzonych do Armii Republiki Galaktycznej strzelał do blaszaków doprowadzając je do stanu, który nadawał się tylko na złom.
 Do walki wkroczyli żołnierze planety, a na czele stanęło rodzeństwo Gerrera. Nikt na szczęście nie zginął, ale na pewno tam, gdzie walczył Anakin i Mistrz Plo było dużo rannych i martwych żołnierzy, którzy walczą o wolność planety jak i innych należących do Republiki.

                                                       ~~Ashla i Katooni~~

 Nie wiadomo dlaczego, ale od jakiegoś czasu często Ashla i jej klan mieli z klanem Katooni treningi. Raz w tygodniu. Przynajmniej było świetnie bo oba klany się dogadywały. A najbardziej cieszyły się z tych treningów te dwie przyjaciółki, między, którymi było trzy lata różnicy, lecz nie przeszkadzało im to, bo dla nich najważniejsze było to, że mogły sobie wzajemnie zaufać. Rozumiały się bez słów i często mówiły, że bardzo tęsknią za Ahsoką i Barriss. Torgutanki nie było już prawie dwa miesiące w świątyni, a Barriss widziały pół miesiąca temu.
 Teraz każdy miał ćwiczyć w parach nowo poznane ruchy miecza świetlnego. Jak zwykle ośmioletnia tholthianka i pięcioletnia togrutanka były razem. Najpierw zrobiły ćwiczenia inwidualne, a później zrobiły sobie sparing. Dużo się nauczyły od Ahsoki i Barriss, a nawet od samego Wybrańca. Ale to tylko dwa ruchy mieczem i tyle. I tak nikt nie wiedział, a one nie zamierzały się chwalić. Zupełnie jakby to młoda padawanka Tano im kazała tego nie robić. Ale to była ich wola i ich decyzja.

                                                              ~~Barriss~~

  Stanęła na balkonie, na którym był widok na salę treningową, gdzie trenowały właśnie dwa znajome jej klany szkolone właśnie przez mistrzynię Stass Allie. Przyglądała się treningowi z uśmiechem. Jej bardzo młode przyjaciółki uczyły się szybko i były bardzo uzdolnione. Będą bardzo mądrymi Jedi, pomyślała Mirialanka. Dziewczynki są tak młode, a tak zdolne. Zawsze jak patrzy na Ashlę to jak by widziała młodą Ahsokę. Obie były uzdolnione ponad swojego wieku. W dodatku bardzo mądre. Szesnastoletnia Togrutanka może i była narwana i nieodpowiedzialna, tak samo jak jej o pięć lat starszy brat, ale byli bardzo mądrzy. A ich improwizowane plany powodują zwycięstwa Republiki nad separatystami.
 Allie zarządziła przerwę. Tholthianka obróciła się za siebie patrząc na balkon, na którym stała znana jej mirialańska Uzdrowicielka Jedi. Po chwili Barriss się obróciła i zeszła do sali. Do tej pory Katoonie poinformowała swoją o trzy lata młodszą przyjaciółkę o przybyciu dziewiętnastoletniej Jedi. 
-Barriss!-krzyknęły obie i pobiegły w jej stronę po czym ją przytuliły. Jedna chwila...jedna sekunda sprawiły, że bardzo poweselały.
-Dobrze was widzieć-powiedziała Offee odrywając się od nich.-Wszystkiego najlepszego z okazji dziewiątych urodzin Katooni.-życzyła jej Jedi. Dziś jej były urodziny, a Ashli wypadały za trzy tygodnie dwa dni przed urodzinami padawanki Tano.
-Dziękuje. Przyleciałaś specjalnie w dzień moich urodzin?-spytała adeptka.
-Nie. Ale gdy usłyszałam, że wracam dziś bardzo się ucieszyłam, bo pamiętam. Gdyby Jedi mogli dawać prezenty to pewnie bym Ci coś sprawiła-mówiła uzdrowicielka z uśmiechem na twarzy.
-Między nami-dałaś mi już prezent. Bardzo wspaniały. Jesteś tu.-po tych słowach Katooni przytuliła się do Barriss.
-A Ahsoka?
-Było by dobrze gdyby tu była, ale ważne, że chociaż jedna z was tu jest.-odezwała się pięciolatka i także, przytuliła Offee.

                                                                ~~Palpatine~~

 Kolejne zamachy na życie Amidali było dobrym pomysłem. Zabicie jej byłoby wielkim sukcesem dla Sidiousa. Wiedział, że młoda senator z Naboo jest dla Anakina jak życie. Jeżeliby doszło do jej śmierci i powiedziałby Skywalkerowi, że "odkrył" kto to zrobił, młodym Jedi zawładnęłaby zemsta przez co Sith mógło przeciągnąć na Ciemną Stronę Mocy.
 Nagle do głowy wpadł mu- jak zwykle w jego mniemaniu-genialny pomysł. Zaatakuje Coruscant. W odpowiednim momencie i w odpowiednim czasie i oczywiście; z dobrym planem jak zawsze. Ten plan już zaczął się rozwijać w jego głowie.
 Sith uśmiechnął się chytrze.
_________________________________________________
Welcome, Welcome, Welcome.../Effie
Shut up i spadaj! -.-*zrzuca ją ze sceny* No. Poszła won! Dziękuję za tą uwagę. I chyba Idka mnie nie zabije bo zmieniłam zdanie, ale do czerwca kupa czasu jeszcze.
Dedyk dla:
Tej Wiedźmy co chce mnie zabić i zostawić ręce, żeby pisały bloga <3
Dla młodszej siostry Anakina Wice :*
Igi, która pewnie też jest jego siostrą :)
No i dla mojej zdolnej brato-wnuczki Jainy (będę Cię teraz tak nazywać :* jak się oczywiście zgodzisz :D) 
NMBZW! 

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 48


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Krążowniki Republiki zaatakowali separańskie statki na orbicie Onderon. Sama z Anakinem i dwoma szwadronami sabotowali ich okręty myśliwcami. Jako, że była padawanką Anakina Skywalkera "Najlepszego pilota galaktyki" bardzo dobrze pilotowała różne statki i je naprawiała. Rycerz Jedi nauczył ją dwóch niebezpiecznych manewrów, z których prawdopodobnie tylko on wychodził żywy. Tak samo jak na Praesitlyn.
 Poprowadziła eskadrę złotych wzdłuż jednego ze statków Konfederacji Niezależnych systemów niszcząc następne napotkane na drodze droidy-sępy. Co kilka minut tracili żołnierzy z 501 Legionu pilotujące myśliwce. Stworzono je by ginęły co bolało ją jak i Bohatera Republiki.
 W głośnikach usłyszała krzyk klona. Myśliwiec 7 został zestrzelony, lecz Ahsoka dalej prowadziła myśliwce strzelając w wszystko co było wrogiem Republiki. Prowadziła ją moc tak samo jak i jej Mistrza. Jej serce biło w spokojnym rytmie jakby moc nie pozwalała by przyśpieszyło. Więc na pół spokojna leciała przed siebie strzelając laserowymi pociskami w okręty i sępy Separańców.
 Działa krążowników Republiki jak i myśliwców strzelały celnie. Po kilku nastu minutach zniszczono blokadę Onderon. Zginęło siedmiu pilotów na szczęście krążowniki były całe...prawie. Jeden został uszkodzony, ale może lecieć spokojnie na Coruscant.
 Ahsoka wylądowała swobodnie w hangarze wraz z Anakinem i pilotami dwóch szwadronów. Gdy oboje Jedi wyszli z myśliwców skierowali się na mostek. W centrum łączności zastali Admirała Yularena, Luksa, Mistrza Plo oraz Rexa. Kel Dor omawiał już plan. Ahsoka wraz z Luksem i średnim oddziałem klonów pod dowództwem Five'sa.  Anakin i Mistrz Plo mieli zaatakować dwie bazy. Wybraniec i Rex poszli już do hangaru rozmawiając.
 Tano kazała Żołnierzowi ARC zebrać oddział. Sama też z Luksem poszła do hangaru. Wyczuła, że jej przyjaciel jest wściekły.
-Uspokój się. Odzyskamy Onderon.-zaczęła togrutanka.
-Wiem, ale po prostu...-zaczął, ale nie umiał skończyć swoją wypowiedź.
-Rozumiem Cię.-dokładnie wyczuwała co ma na myśli.

                                                     ~~Saw i Steela Garrera~~

 Ukrywanie się w zamku nie trwało długo. W końcu driody Konfederacji przebiły się i zabili piętnaścioro osób-obywateli Onderon. Zabito ich za nic. Zabito ich za to, że żyli spokojnie w szczęściu. Za to, że byli szczęśliwi. Nikogo i nic nigdy nie skrzywdzili, a zginęli.
 Z zemsty wroga tak się stało. Wojna ogarnęła całą galaktykę wraz z pokojowymi planetami jak Onderon i Naboo. Zamiast się kończyć to się nasila i zatacza swe sidła w okół kolejnych planet urządzając niekiedy na niewinnych światach jak ten, właśnie takie masakry. 
 Stolica została zajęta przez Separatystów. Wielu osób zostało skutych w kajdanki czyniąc z nich jeńców, których można było śmiało wykorzystać jako żywą tarczę. Jedi nigdy by nie zabili żywych istot co wiedzieli  wszyscy. Separańcy mieli tak jakby więcej przewagi. Wykorzystywanie rzeczy, których Jedi zniszczyć nie mogą było trochę niesprawiedliwe. Ale nic nie można zrobić. Taki urok tych złych przeciw dobrym.

                                                            ~~Anakin~~

 Dwanaście lat. Tyle lat minęło odkąd Qui-Gon - człowiek, który go uwolnił umarł na Naboo. Dwanaście lat. Tyle lat znał Obi-Wana, lecz znajomość przeobraziła się w przyjaźń, a nawet w to, że młody Jedi zaczął go traktować go niemalże Ojca. Tyle też lat znał Padme, ale przed ślubem spędził z nią łącznie przez te wszystkie lata około dwóch tygodni. Tyle lat spędził na treningach w świątyni i kształcenia się na rycerza Jedi i Mistrza oraz po to by zmierzyć się z takim okropieństwem jak Wojny Klonów. Mimo, że był narwany i było w nim wiele gniewu, był dobry i umiał kochać.
 Teraz walczy na Onderon przeciwstawiając się Separatystom i ich droidom bojowych, które zazwyczaj idą na złom. Nie wiadomo dlaczego, ale były strasznie głupie.
 Odbijał sprawnie ich strzały mieczem świetlnym. Wraz ze swoim legionem złomował blaszaki dzięki czemu było ich co raz mniej. Lubił wojnę wraz z Ahsoką, co było dziwne. I jeszcze te zawody z nią. Sam chciał teraz z nią rywalizować o to, ile kto zniszczy separańskich droidów.

                                                           ~~Yoda~~

  Siedział w swojej małej komnacie myśląc i zanurzając się w mocy.  Wciąż szukał odpowiedzi na to co się zmieni w przyszłości.Ale nie tylko to go martwiło. Kanclerz nadal był na swoim stanowisku i dostał nadzwyczajną władzę. Ale problem był o wiele większy. Zaczął podejmować decyzje, które nie bardzo podobały się Radzie. Jedi to było obrona Republiki. Istoty wrażliwe na moc zostały wyszkolone by się nimi posługiwać rozsądnie, ale i też bronić ich Ojczyzny. Losy Republiki były w rękach jak i kanclerza, tak i w rękach Rady. Zwłaszcza, że teraz była wojna. Wojna, której nie dorównają żadne z czasów Starej Republiki. Wiele Jedi na niej zginęło nie mówiąc już o tym, że z dwustu Jedi, którzy polecieli na Geonosis, wróciło około pięćdziesięciu. I jeszcze giną na tej wojnie. 
 Według rozumowania starego mistrza nastaną mroczne czasy...
___________________________________________________
...Dancing in your eyes...;3 Cały czas to śpiewam xD
To ostatnie zdanie jest do kitu .__.
Prawdopodobnie w ferie, które zaczynają się od 3 lutego będę dodawać co dwa dni notki. Ale chyba (;
DEDYK DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY MI DALI! A szczególnie dla Idki <3
I dedyk dla Jainy Solo! Jej blog jest boski! Ja mogę sobie tylko pomarzyć o takim talencie. Nic tylko zazdrościć...
NMBZW!

sobota, 11 stycznia 2014

One-shot "Padawanka Wybrańca"


 Jak narodziło się imperium? Mogłabym opowiedzieć z najdrobniejszymi szczegółami całej galaktyce, ale nie mogę. Na każde zadane kiedykolwiek, pytanie nie mogę odpowiedzieć nawet w skrócie. Nikt mnie nigdy o to nie pytał. Nigdy. Mieszkam na Dathomirze odkąd Republika zamieniła się w Imperium galaktyczne za pomocą Palpatina i mojego byłego mistrza - Anakina Skywalkera. Po zamachu terrorystycznym na Świątynie Jedi, który spowodowała moja była przyjaciółka Barriss Offee odeszłam z Zakonu mimo, że Anakin mówił prawdę o tym, że Zakon to moje życia. Miał rację, ale ja podjęłam już decyzję. Odeszłam i na nowo przyłączyłam się do Ventress.
 Podczas rzezi w świątyni Yoda skontaktował się ze mną na niższych poziomach. Jeszcze wcześniej skontaktował się z Matką Talzin. Ja i Ventress dostałyśmy rozkaz uciekać na Dathomirę. Ventress mnie tak jakby chroniła przed Anakinem. Według Yody nie mogłam się z nim spotkać. Ostatni raz przed Czystką Jedi widziałam jego hologram. Powiedział, że wraz z Obi-Wanem będą się ukrywać. Ja miałam być bezpieczna na planecie wiedźm. I tak jest do teraz. Nikt mnie znalazł, ale czułam śmierć każdego Jedi, który zginął w Świątyni i w galaktyce z Rozkazu 66 oraz podczas czystki. Najbardziej poczułam śmierć Plo Koona na Cato Nemodi; Ashli, która-choć nadal nie mieści mi się to w głowie-zginęła z ręki mojego Mistrza. Jeszcze Barriss na Felucii. Yoda powiedział, że wróciła. To, że bardzo poczułam jej śmierć oznaczało, że wybaczyłam jej choć sama o tym nie wiedziałam.
 Na Dathomirze mieszkała Atari, która odeszła rok przed zakończeniem. Powiedziała mi, że dostała wizję przez, którą nie może zostać dłużej w zakonie i musi nauczyć się magii wiedźm. Gdy przyleciałam i opowiedziałam jej wszystko wtedy Ona opowiedziała mi o wizji. Widziała wszystko co będzie się dziać i że przylecę na jej rodzinną planetę. Widziała nawet swoją śmierć na Kessel wraz z Bultar Swan, ale chciała przeżyć. Jest dla mnie jak siostra.
 Jakiś głos mnie obudził. Obudziłam się i szybko usiadłam. W moim pokoju jak zwykle w nocy było ciemno lecz nie dla mnie. Widziałam wszystkie swoje rzeczy. Nagle coś zaświeciło. Przede mną stał...stał Yoda. Jako duch. Nie widziałam go od dwudziestu dziewięciu lat. Teraz mam czterdzieści sześć lata.
-Mistrzu.-odezwałam się. Byłam bardzo szczęśliwa, że go widzę po tak długich latach.
-Witaj Padawanie.-przywitał się. Nadal miałam rangę Padawana Jedi mimo tak starego wieku. Ale wyglądałam na maximum trzydzieści lat. Nie wiem dlaczego.-Troje ludzi na Dathomirę przyleci.
-Po co?-spytałam.- I kto?
-Kim są Oni, jutro dowiesz się. Z niedoszłego twego Mistrza duchem rozmawiać będziesz.-Obi-Wan Kenobi faktycznie był moim niedoszłym mistrzem. To przez to, że Anakin zdecydował się mnie wziąć jednak na Padawana.
 Cieszę się, że go zobaczę, ale czuje, że ta radość jutro upłynie, nie wiadomo dlaczego.
-Spać spokojnie możesz. Niech moc będzie z Tobą.-po starych i ważnych słowach wiekowy Mistrz zniknął.
-Niech moc będzie z tobą.-powiedziałam do głuchej ciszy, ale wiem, że doszły do niego te słowa.
                                                      *****************

 Na drugi dzień ćwiczyłam z Atari i Ventress. Zrobiłyśmy sobie sparing na trzy i żadna nie była po niczyjej stronie. Choć było to trochę trudne, to świetnie się bawiłyśmy jak zwykle. Wiedźmy przyglądały się nam siedząc na ziemi, rozmawiając i coś przegryzając oraz pijąc.
 Gdy skończyłyśmy poczułam silne zaburzenie w mocy. Było one trochę mniejsze od tego, które mi znajome i było podwójnie. Ati i Asajj też to poczuły.
 Jedna ze strażniczek Matki Talzin mnie zawołała. Ventress i Orgeen poszły ze mną. By mnie tak jakby "chronić".
 Weszłam do środka z dziewczynami. Siedziało tam troje ludzi. Dwoje mężczyzn i jedna kobieta, a za nimi stał Wookie. Ale to na ducha Obi-Wana zwróciłam największą uwagę. Wkurzyłam się na niego. Mimo, że był dla niego jak brat to nigdy nie wybaczę mu za Anakina i za to, że nie próbował go sprowadzić na dobrą stronę.
-Po co tu jesteś?!-wydarłam się.
-Bo muszę z tobą porozmawiać.-oświadczył zdziwiony moją reakcją.
-Nie ma o czym! I tak już wszyscy wiedzą, że jesteś hipokrytą!-złość we mnie rosła.
-Chcę porozmawiać spokojnie, a ty się na mnie drzesz nie wiadomo o co.-nadal mówił spokojnie i bardziej się denerwowałam tak jak kiedyś, ale nie wewnętrznie.
-Wydzieram się na Ciebie za to co zrobiłeś z Anakinem!
-Wiesz, że to było konieczne!-uniósł trochę głos.
-A nie przyszło Ci do głowy żeby go ponownie na Jasną stronę sprowadzić?!
-Wiesz, że to nie miało sensu!
-Właśnie, że miało! Gdybyś spróbował to Padme nie popełniłaby samobójstwa!
-Może już czas powiedzieć jej prawdę.-zasugerowała Ventress. O czym Ona mówiła? Co ta trójka albo i nawet czwórka przede mną ukrywała.
-Jaką prawdę. Ventress co ty przede mną ukrywasz?-spytałam się jej. Po tylu latach?
-Ja nic. Ale wyczuwam, że oni tak.-ulżyło mi, że była Sithanka nie miała z tym nic wspólnego.
Matka Talzin uniosła dłonie nad kulą. W kuli zobaczyłam Skiff Padme na Mustafar. W opowieści Yody nie było nic wspomniane o Padme, ale oglądałam dalej. Zobaczyłam Anakina. Mój Mistrz mówił o obaleniu Kanclerza. Wtedy moja przyjaciółka zaczęła się od niego odsuwać i mówić, że mój "drugi starszy brat" mówił prawdę. Kenobi pojawił się na rampie statku. Wybraniec zaczął ją dusić bo sądził, że przywiozła ze sobą jego byłego przyjaciela by go zabić. Po tym skończyło się.
-Nie możesz zwalić na mnie jej śmierć-odezwał się duch Mistrza.
-A właśnie, że mogę. Gdybyś tam się nie wkradł nie umarłaby.-patrzyłam na niego z pogardą. Czułam w sercu ból. Poznałam prawdę po tylu latach...
-Padme i tak by umarła. Dalej by żyła gdyby nie to, że straciła wolę życia przez to wszystko.
-Ja...ja uważam, że Anakin miał powód żeby stać się sługusem ciemnej strony.
-Masz rację.-przyznała Talzin.
-Wiesz?-spytała Ati.
-Tak. Nawet Yoda nie wie.-znowu uniosła dłonie nad kulą i pokazała się następna scena. Teraz pokazała się Padme. Krzyczała"Anakin pomóż mi" i płakała. Usłyszałam płacz dziecka. Obraz Padme się zamazał i pojawił się Skywalker, która obudził się zdyszany. Wyszedł na werandę, która łączyła się z prywatnym lądowiskiem Amidali. Senator przyszła do niego, a ten opowiedział jej swój sen. Pod koniec obiecał, że nie pozwoli by ten sen się sprawdził.-Teraz już wiecie dlaczego to zrobił. Palpatine obiecał mu, że nie pozwoli na śmierć tej, którą kocha.
-Po to to wszystko? Bo Padme by umarła?-spytałam.
-Sam w to nie wierzę.-odpowiedział Kenobi.
 Talzin ponownie uniosła dłonie nad kulą. Teraz pokazał się Mistrz Windu z mieczem przy...Palpatinie, który leżał i był oszpecony masą zmarszczek. Obok stał Anakin. Krzyczał, że potrzebuje Palpatina. Mace zamachnął się by zabić Kanclerza. Mój mistrz szybko włączył miecz i uciął Korunowi rękę. Sith zaczął razić Mistrza błyskawicami mocy przez co wypchnął członka Rady Jedi przez duże okno, które nie miało już szyby. Skywalker opadł mówiąc"Co ja zrobiłem?". Widziałam w jego oczach poczucie winy. Żałował tego. Na tym się urwało
 W tej chwili też chciałam krzyknąć "Co ja zrobiłam?". To nie jest wina nikogo, że mój "brat"przeszedł na ciemną stronę. Zapomniałam, że cały czas były obawy i ja też je miałam. Oskarżałam bezpodstawnie Obi-Wana, mimo, że nic nie zrobił.
 Wybiegłam na zewnątrz. Sama chciałam się zabić. Jestem głupia. Zapomniałam myśleć rozsądnie. A nadal jestem Jedi choć z tego zrezygnowałam.
-Ahsoka.-ktoś wypowiedział moje imię. Kojarzyłam go skądś. Odwróciłam się. Moje oczy zalśniły łzami. Przede mną stał duch Anakina.
-Mistrzu.-powiedziałam. Słone łzy poleciały mi po policzkach. Uśmiechnął się do mnie.
-Nawet jeżeli jesteś na mnie zła...-odezwał się, lecz ja mu przerwałam.
-Wcale nie jestem.-zaprzeczyłam.
-Mam do ciebie prośbę.-rzekł. Miał łagodny wyraz twarzy. Pokiwałam głową, na znak, że chcę go wysłuchać i ją spełnię.- Proszę Cię byś nikogo nie oskarżała za moją porażkę. Wypełniłem proroctwo wracając się na jasną stronę, ale nikogo nie oskarżaj za to, że przeszedłem na ciemną. Nikogo to nie jest wina. Padme i tak już umarła. Twoja logika i Mistrza Plo mówi prawdę. Proszę Cię nikogo nie oskarżaj.
-Obiecuję.
-Ty dotrzymiesz tej obietnicy, ja dotrzymię tej, że będę Ci dawać rady i zjawię się kiedy będziesz mnie potrzebować. Zrobię dla Ciebie to samo co Obi-Wan robi dla Luke'a.
-Dla kogo?- Duch Anakina uśmiechnął się odkrywając swoje białe zęby
-Masz czterdzieści sześć lat, wyglądasz na trzydzieści, a zachowujesz się jak byś nadal miała szesnaście lat. Przez twoje dawne zachowanie nie dałaś sobie wytłumaczyć dlaczego są tu te osoby. Luke to ten, który siedział obok ducha Obi-Wana, a dziewczyna obok Luke'a to Leia. To są moje i Padme dzieci.
-To dlatego wyczułam podobne zaburzenie mocy do twojego?-spytałam.
-Tak. Gdybyś spojrzała dalej to stał tam Wookie, którego poznałaś na Wakash.
-Chewbacca.-powiedziałam uśmiechając się.
-Tak. I jeszcze R2 z 3PO.-powiedział. Ja się uśmiechnęła. R2 nigdy nie zapomniałam.
-Proszę Cię idź przeprosić Obi-Wana i porozmawiajcie wszyscy o tym po co tu przylecieli.
-Dobrze.
-Niech Moc będzie z Tobą...Smarku.-powiedział nazywając mnie przydomkiem, który dostałam na Christophsis. Ja się uśmiechnęłam, a duch zniknął.
________________________________________________
Nie wszystko poszło tak jak chciałam, ale ok. 
Chcę ogłosić iż sezon na "Tortury Kiwi z szarlotką"uważam za otwarty! xD *złowieszczy śmiech*
Powodzenia The Waflowi na zbiórce WOŚP-u! Żebyście zebrali dużo pieniędzy!

NMBZW! I WOŚP-EM!

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 47


                                                                    ~~Lux Bonteri~~

 -Separatyści zaatakowali.-oznajmił mu Król Onderonu- Ramsis Dendup. Separańcy w zemście zaatakowali planetę, którą im zabrano spod władzy. To było pewne, dlatego Lux poprosił o ochronę klonów dla planety, którą reprezentował w Senacie Galaktycznym. Ale to nie wystarczyło. Klony zginęły.
-Poproszę natychmiast Kanclerza, a na razie niech Steela i Saw zbiorą odziały i bronią Onderon najlepiej jak umieją.-po tych słowach szybko poleciał śmigaczem do Senatu. Biegł szybkim truchtem korytarzami budynku, aż wreszcie dotarł do gabinetu. Martwił się bardzo. Dostał pozwolenie na wejście. W biurze był mistrz Yoda i jeszcze trzech członków Rady.
-Dzień dobry.-przywitał się uprzejmie.
-Witaj Senatorze Bonteri. -przywitał go Palpatine.-Stało się coś?
-Separatyści zaatakowali Onderon.-odpowiedział Lux.
-Hmm...nieunikniona zemsta była.-młody Senator się zdziwił. Nie powiedział nic o zemście, a mimo to Yoda o tym wiedział.
-Proponuję by wysłać tam Anakina i jego padawankę.-zasugerował Kanclerz.
-To nie możliwe. Skywalker jest w drodze na Makem Te.-powiedział Mace.
-Makem Te? Przecież tam nie ma żadnej bitwy.-Palpatine był bardzo zdziwiony, lecz pod maską wiedział co jest grane. W końcu sam to zorganizował to wszystko.
-Jak nie ma. Dostaliśmy wiadomość o tym.-odezwał się równie zdziwiony Ki-Adi Mundi.
-Widocznie odwrócili tym naszą uwagę na Onderon.-stwierdził Kit Fisto.
-Trzeba jak najszybciej skontaktować się ze Skywalkerem i kazać mu lecieć na Onderon.-postanowił Windu.

                                                          ~~Saw i Steela Garrera~~

 Nie minęło dużo czasu odkąd jako Rebelianci odzyskali Onderon. Wybuchła bitwa. U boku dwóch oddziałów klonów próbują odeprzeć droidy separatystów. Do póki nie zjawią się Jedi muszą bronić stolicy. Mieszkańcy ukryli się w pałacu. Niestety droidy zabili małą rodiankę. Blaszaki są bezlitosne. Matka dziewczynki krzyczała płacząc, ale niestety nic nie można było już zrobić. Niedawno skończyła cztery lata. Dużo miała przed sobą szczęśliwego życia.
 Jak na złość droidów było co raz więcej. Oddział dawnych rebeliantów i klonów zaczęli się wycofywać do pałacu. Nic nie mogą zrobić bez Armii Republiki i generała Jedi. Muszą się poddać. Na razie przegrali.

                                                                    ~~Yoda~~
  
 Na Onderon sytuacja była na prawdę niebywała. Stary Mistrz do tej pory pamięta jak Lux prosił go oddział klonów do obrony planety, którą reprezentował w senacie. Prośba nastąpiła tuż przed powrotem Ahsoki. Ta dwójka była przyjaciółmi. Oboje pomagają sobie. Yoda wyczuł, że młody Senator nigdy nie odwdzięczył się za pomoc Togrutanki. I tu się mylił. Gdyby nie pomógł Senator Amidali i Senatorowi Organie w zwolnieniu Barriss z aresztu nigdy z się z młodą Tano nie pogodziła i nie byłoby jak dawniej. Choć o tym nie wiedział to pomógł. Młoda Padawanka o tym wie, ale On nie. 
 Starego Yodę niepokoili nadal Sthowie. Są wielkim zagrożeniem. Zwłaszcza dla Anakina. Młody Skywalker może i jest wybrańcem, ale każdy wie, że często ulega emocjom i gniewu. To niebezpieczne dla zakonu. Dlatego ma nadzieję, że Ahsoka nadal będzie na niego uważać. Między innymi dlatego została przydzielona do Skywalkera. I też dla tego by nauczyć go odpowiedzialności poprzez pokazanie mu kogoś takiego jak On.
 Dla Anakina niebezpieczna jest także przyjaźń z Padme Amidalą. Dostali zakaz, ale i tak nie zmienili do siebie swoich uczuć. Miłość jest zakazana Jedi bez wyjątku. Już i tak się przywiązał do swojej matki, która go wychowała dziewięć lat w swojej miłości. Wybraniec przywiązał się do dwóch osób. Obi-Wana, który go uczył przez dziesięć lat spełniając ostatnią wolę, ostatnią prośbę do Obi-Wana, ostatnie słowa przed śmiercią, by młody chłopiec Anakin Skywalker został Jedi za sprawą Kenobiego. 
 Drugą jest Ahsoka. Mimo tego, że było im trudno na początku, to z czasem było co raz lepiej. Co raz lepiej się dogadywali. Dwa lata i dwa miesiące temu na Christophsis ta dwójka się poznała i przez ten czas się przywiązała. Zaczęli się darzyć miłością brata i siostry. Wszyscy Jedi to była wielka duża rodzina, ale Oni traktują się z Obi-Wanem jak najprawdziwsze rodzeństwo. 
 Yoda dość długo rozmyślał, aż wreszcie udał się do Komnaty Najwyższej Rady Jedi na posiedzenie.

                                                                    ~~Atari~~

 Nastoletnia Padawanka dostała kolejną misję. Kolejna bitwa do wygrania w tej wojnie. Nie walczyła w niej jak Soka tak długo, ale wie, że jest okropna. Straciła na niej swojego mistrza, który był jej mentorem od dwunastego roku życia czyli przez cztery lata. Jak inni mistrzowie ze swoimi padawanami byli połączeni węzłem ucznia i mentora więc, po stracie mistrza Ati rozpaczała. Mistrzyni Bultar wzięła ją na swojego padawana. Bardzo się polubiły. Młoda Orgeen wie, że może zaufać swojej mistrzyni, a Swan jej.
____________________________________________________________
Wróciłam! Sylwka nie było bo miałam masę pracę, gdyż była impreza u mnie z Fari z takim jednym kolegą (; 
Nabrała mnie ochota na by napisać One-Shota O.o 
Dobra. Macie rozdział. Ja spadam.
Dedyk dla:
Haniack i Piotrka

NMBZW! 

Ps. Jak piszę ten skrót to jest zwrot do wszystkich jakby co. Nie do tych z dedydków ;D