wtorek, 24 grudnia 2013

Galaktyczna Wigilia(Gwiazdka w Świątyni)

 Ahsoka w tym roku po raz kolejny nie będzie obchodzić świąt z Atari. Ale wie, że wróci więc w tym roku zostawi u niej w pokoju prezent. Rada pozwala dawać jakieś błyskotki i nosić je aż do rozpoczęcia roku i w tym święcie lecz nigdy więcej. Nie wolno im przywiązywać wagi do różnych bibelotów. Jedynie jeżeli mają one związek z ich rasą i tradycjami.
 Dużo Jedi miało nie być na Wigilii. Separańcy nawet w świętach sobie bitwy urządzają. Dla Soki najważniejsze, że będą jej najdroższe osoby w życiu prócz Ati. Ona była jedną z tych Jedi. A może uda jej się wrócić...ale to chyba zbyt duże marzenie...możliwe, że się spełni. Przecież dziś spełniają się największe marzenia. -pomyślała z nadzieją. Wyciągnęła papier pakunkowy. Były w różnych wzorach. Oczywiście na pół z Anakinem było. Wyciągnęła różowy papier w złote gwiazdki. Miały być w niej zapakowane prezenty dla Ashli i Katooni. Za pomocą Shaak Ti prezentem dla Ashli jest malutkie puchate zwierzątko bardzo rzadkie w galaktyce i żyło One tylko na Sihili i Kiros gdzie byli Togrutanie. Nie brudzi i śmiało można go przygarnąć. Jest okrągłe i pulchne no i bardzo słodziudkie. Zmienia kolory futerka na wszystkie kolory tęczy, a oczy zmieniają się na przeciwny kolor futerka. Rada wyraziła zgodę, lecz nie pewnie. Jeżeli zwierzątko nie będzie się nigdzie pałętało, to może go mieć.
 Dla Katooni miała nośnik pamięci, którzy Adepci mieli dostać w wieku dziesięciu lat. Tholthianka będzie mieć dwa. Swój i padawański. Oczywiście jeszcze jakieś słodycze.
 Za pomocą Stass Allie i Anakina zdobyła trzy holoksiążki uzdrowicielskie, ale to nie były takie zwykłe. O tych normalny uzdrowiciel mógł sobie pomarzyć. Nawet Vickara Che nie ma jeszcze na razie takich. Ale Barriss będzie mieć. Będzie mogła zostać jeszcze bardziej uzdolnioną uzdrowicielką.
 Dla Plo miała zdjęcie ich razem. Było one z przed trzech dni. Ahsoka była ubrana w czapkę mikołaja i przytulała Plo, a On ją niczym córkę. Na dolę napisane było w Aurebeshu "Dziękuję Ci za wszystko".
 Anakinowi było bardzo trudno znaleźć prezent. Odprężał się majstrując przy statkach, a sama wiedziała co trzeba zrobić i w jakiej sytuacji bo ją nauczył to kupiła mu dwa najnowsze specjalne klucze. Bardzo drogie, ale wiedziała, że się na pewno ucieszy. No i jeszcze jej zdjęcie z nim i Obi-Wanem. Chciała dać mu zdjęcie jej i Padme, ale to już mu podrzuci do pokoju.
 Obi-Wan. Dla jaj wymyśliła mu książkę z najlepszymi żartami. Ale dała mu zdjęcie jej i Anakina, Jego i Anakina i ich trójki w jednej ramce.
 Resztę papiery który jej został zawinęła z powrotem i związała.  Z pod łóżka wyciągnęła czerwone pudełko. Był to wisiorek dla Padme od Anakina. Zaproponowała swojemu mistrzowi, że przechowa to u siebie. Sama wybierała go gdyż On poprosił ją o to. Bohater kupujący taką rzecz? Od razu by się wydało.
 Wraz z prezentem dla Atari poszła do Anakina zanieść papier. Wsadziła do torebki z prezentem wisiorek do Padme by nikt nie zauważył. Potem pójdzie do Ati gdy odda Skywalkerowi jego własność. Szła przez korytarze Świątyni. Były oświecone lampkami. W niektórych miejscach stały gigantyczne choinki.Na ścianach wisiały skarpetki. Nadawało to świetny, świąteczny klimat.
 Doszła do drzwi pokoju Anakina. Wyczuwała potężną aurę mocy, która otaczała Wybrańca. Medytował.
-Wejdź.-powiedział wyczuwając swoją padawankę. Przekazała mu papier i wisiorek. Chętnie by mu pomogła, ale on też jej dawał prezent. Poszła zostawić prezent Atari w jej pokoju i poszła do swojego by czekać na godzinę kiedy będzie trzeba się schodzić do stołówki. W stołówce
były złączone stoły w jeden ogromny. Na końcu siedział Yoda i Rada Jedi więc Barriss i Ahsoka wraz z dziewczynkami siedziały obok nich. Nie mając nic już do roboty zamknęła oczy i zdrzemnęła się zanurzając się w głębokim śnie, która skróciła jej czekania kilka godzin.
 Po trzech godzinach spania obudziła się. Została godzina do wigilii. Postanowiła się odświeżyć.
 Po wzięciu prysznicu po czym już była całkowicie wybudzona, wzięła prezenty i poszła w stronę stołówki. Zostało dwadzieścia minut do wigilii. Jakiś Jedi wybierał sobie grupy i mieli jedną choinkę. Im zaklepał Mistrz Plo, który już czekał i dał swoje prezenty pod ich choinkę.
-Hej.-przywitała go i przytuliła.
-Witaj Mała Ahsoko.-powitał ją przydomkiem, który jej dał. On tylko na nią tak mówił bo On tylko mógł.
 Pięć minut później przyszła Barriss ze swoimi prezentami. Usiadła obok przyjaciółki. Następny był Anakin z Obi-Wanem. Ahsoka usiadła obok nich. Katooni i Ashla usiadły obok Barriss, która siedziała obok Plo, a obok Ahsoki z następnej tak jakby grupki usiadła Luminara, która była w grupie z Aaylą, Ekrią i Wysy. Togrutanka dawno jej nie widziała. Wysy miała swoje różowe włosy spięte w bardzo luźny warkocz i miała biało-czerwone pasemka. Robiła sobie pasemka specjalnie pasujące do sytuacji. Drake Lo'gaam- przyjaciel z ich klanu- nałożył na jej głowę długą czapkę Mikołaja. Ekrii także podobną nałożył. Razem z nim przyszedł Zonder, który był w tamtej grupie. O punktualnej godzinie zeszli się wszyscy. W piętnaście minut mieli składać życzenia. Najpierw Soka złożyła życzenia mistrzowi Plo, później Obi-Wanowi, następnie Ashli i Katooni. Po nich nadeszła pora na Barriss. Ostatni był Anakin. Dziewczyna zaczęła składać mu życzenia.
-Chciałabym Ci życzyć bardzo dużo, ale ten czas jest zbyt mały, a mam jeszcze kilka osób. Najbardziej chciałabym Ci życzeń, żebyś się nigdy nie zmienił po charakterze, żebyś wygrał tą wojnę i żebyś zachował dużo cierpliwości przy moim nauczaniu bo to jeszcze dość długo potrwa.
-Nie zmienię się jeżeli ty się nie zmienisz. Wcale nie potrzebuję tej cierpliwości. Chciałbym Ci życzyć byś nadal przy moim boku walczyła na tej wojnie i żebyś ją wygrała. Żebyś zawsze była pogodna i podejmowała decyzję, które będą najsłuszniejsze tak jak to było do teraz i wszystkiego co sobie marzysz. Wiec, że ten prezent, który dostaniesz nie wyrazi moich uczuć co do ciebie...siostrzyczko.-przytulił ją. Ona czuła się szczęśliwa jak nigdy. Nigdy by nie podejrzewała, że spotka ją takie szczęście.
-Nie potrzebuję od ciebie prezentu Mistrzu.-powiedziała nie wypuszczając go z uścisku. -Dałeś mi prezent od razu jak Cię poznałam. Siebie i twoje pomoce i wszystko inne czym mnie obdarzasz.
 Później już składali życzenia innym i zdążyli. Przystali do stołów i czas było zaśpiewać jedną kolędę. Zaczęła śpiewać Wysy. Miała taki piękny i czysty głos, czego można było bardzo pozazdrościć. Gdy skończono śpiewać zaczęto jeść potrawy. Rozmawiano. Śmiano się. Było bardzo wesoło. Po pół godziny adepci rzucili się na prezenty. Tylko Ashla i Katooni szły spokojnie. Chciały się wyróżniać. Ashla miała dziurki z boku prezentu by zwierzątko się nie zadusiło. Pięciolatka otworzyła szeroko usta i popatrzyła na Sokę. Reszta już przeminęła spokojniej. Wszyscy dostali fajne prezenty. Gdzieś dopiero po dwudziestej się wszyscy rozeszli. Anakin poleciał swoim śmigaczem do apartamentu Padme. Na Naboo święto obchodzą dzień wcześniej. Amidala miała wrócić dziś od rodziny co pozwalało resztę tego dnia spędzić z Anakinem.
 Zastał ją siedzącej w odpoczynku na sofie. Otworzył po cichu pudełko i wyjął z niego naszyjnik z pięknym sercem. Nie wyrazi to jego uczuć do niej bo są o wiele większe niż ten drogi naszyjnik. Rozpiął go i założył jej od tyłu. Resztę wieczoru można sobie już dokończyć...;D
_________________________________________________________
No hej! Tak jest SW! Ehe-ehe...xD Sialalalalalalala...

"Dużo szczęścia, eee... to banalne.
Dużo radości, aaa... to normalne.
Dużo weny, yyy... nie wiem skąd.
Oj, po prostu wesołych świąt!" 


NMBZW!

sobota, 21 grudnia 2013

Nietypowa gwiazdka w SW

To tak. Napiszę z narracją moją. Des dała mi wenę. Trochę się zgapię gdyż napiszę o tym, że w Świątyni się znalazły wszystkie te blogerki SW i ze mną. To nie będą wszystkie tak ogólnie tylko te, które mam na gadu no i je dość dobrze znam.
Będę narratorem :P+ Nie wnosi to nic do bloga ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Razem z Idką i Maliną rozpakowywałyśmy prezenty Ahsoki i wrzucałyśmy je do wózków z Biedronki, które były podpisane naszymi imionami. Wcale nie musiałyśmy się martwić o to czy nas nakryje bo Des się z nią zakumplowała i poszły do knajpy Dex'a . Wika z Igą gdzieś zginęły. Założę się że poszły szantażować Anakina, albo poszły błagać go o trening. Cieszę się, ze mogłam się z nimi spotkać. A no i jeszcze Mati. Z tego co dobrze pamiętam to mruczała coś o żonglowaniu holokronami. Możliwe, że jest skarbcu. No, ale...HYY! ŻELKI! Jestem w raju!...
-IDKA!-krzyknęłam wnerwiona gdy mi zabrała paczkę żelek. Ta cwaniara myśli, że może je dać niby Deturi znowu hmm? O nie! Nie pozwolę na to mimo, że ją bardzo lubię. Odbiera mi jedyny w tym momencie dobytek mej boskiej głupawki! To po prostu skandal!
-Ej! Kiwi! Nie wydzieraj się bo jeszcze nas Winda nakryje!-zbeształa mnie Malina.
-To niech mi odda żelki.-powiedziałam jak małe dziecko z naburmuszoną miną.
-Później. A teraz rozpakuj te prezenty.-po tych słowach nadal rozpakowywałyśmy prezenty. Soka miała dość dużo tych prezentów. W każdym z tych siedmiu wózków było już kilka prezentów. Był duży prezent. Gdy go odpakowałam okazało się, że to gitara! Mati chcę gitarę więc dałam to do jej wózka. Postanowiłyśmy się wkraść do Obi-Wana, Barriss, Anakina(Wika i Iga nas zabiją, ale ok.) i Atari. Przeszłyśmy przez wentylację. Napotkałyśmy Ashlę i Katooni. Kurde no! Uwielbiałam te dwie, ale będziemy mieć kłopoty. No bo co w wentylacji mogą robić trzy dziewczyny...chwila. A one co tu niby robiły? Przecież w scenariuszu mojej historii, ani w Maliny nie było szlajanie się ich po wentylacji. Po co niby miałyby to robić? Przecież my mamy powody. A one? Żadnych pewnie. Mam nadzieje, że nie nakablują na nas. Są zbyt słodkie.
-Widziałyście tutaj pewnego osmioletniego wookiego?-spytała Katooni. Mało brakowało i by mi oczy wyskoczyły. Żeby spytać się Gungiego nie zwracając na wózki z biedronki nazwane nazwą owada, którego w tamtej galaktyce nie ma.
-Nie.-odpowiedziała im grzecznie Idka.
-Dzięki.-odpowiedziała Ashla i nas ominęły. Zdziwione poszłyśmy dalej aż doszłyśmy do pokoju Obi-Wana. Nie było go. Obi-Wan dostał o wiele mniej prezentów niż Ahsoka. Nic dziwnego. I tak zabierzmy mu wszystko...no prawie. A rózgi to na pewno już nie wezmę! O nie! No chyba was pogrzało! Nie! Nie zgadzam się. Skończyłyśmy u Obi-Wana poszłyśmy do Anakina, ale tam była Wika i Iga z nim. GRR! Teraz?! Musiałyście teraz? Serio?
 Poszłyśmy do Barriss. Były tam tak samo fajne prezenty jak u Soki. Oczywiście ona także miała słodycze dla Katooni i Ashli w tym żelki...które Idka też mi wzięła. Ale odda mi. Jak skończymy wszystko.
-A teraz gdzie?-spytała Idka.
-Do stołówki.-odpowiedziałam. W czasie drogi spotkałyśmy Mati. Miała ze sobą kilka holokronów. Oznajmiła nam, że w skarbcu zastąpiła je kostkami rubika. Razem z nami poszła do stołówki. Ja i Melonik rozpakowywałyśmy prezenty, a Malina i Mati do 9 innych wózków wrzucały karpie. Mimo tego to była tylko połowa karpi. Wszystko w stołówce już załatwiłyśmy więc poszłyśmy przez świątynie. Wszyscy mieli zakaz na 2 godziny wychodzenia ze swoich pokoi. Tak więc spotkałyśmy się z Des, Igą i Wiką przy gigant choinie. Gdy Wika zobaczyła nas z karpiami to otwarła szeroko usta i się cofnęła z wrażenia. Cofając wpadła na choinkę. Niestety adepci tak po niej skakali, że powoli traciła równowagę więc się przewróciła. Bombki się rozbiły i podłoga była cała oświecona przez tonę brokatu, którym były udekorowane bombki.
-Eee...tam. Zwali się na Yodę.-powiedziała Lucy(Des). Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
****************(W innej części świątyni)
-Mace!-krzyknął biegnący Kit Fisto.
-Co się stało?-spytał.
-Ktoś ukradł połowę karpi ze stołówki.-odpowiedział.
-Słucham?!-chwile po tym jakiś adept przebiegł za nim i ściągną mu gacie. Kit przewrócił się na podłogę i zaczął się śmiać chóralnie.
__________________________________________
Ehehehehehehe...Okej. Skończyłam. Piszę już SW no. Nie krzyczcie xD Aha! Karpie zostały zwrócone do TESCO ;DDD
NMBZW! <3

WESOŁYCH ŚWIĄT!;**

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 46


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Z Wysy jeszcze dość długo rozmawiała. Opowiedziały sobie parę historii. Niestety Wysy musiała lecieć do świątyni. Nie była tam od ponad miesiąca. Musiała odpocząć bardzo dobrze by lecieć na następną misję. Ahsoka została wysłana na inną bitwe. Na Makem Te. Pamiętała tą planetę. Zaciekawiła się nią, dwa dni po tym jak wybaczyła Barriss. Razem z nią i Anakinem miał lecieć Mistrz Plo, a Obi-Wan poleciał pomóc Mistrzyni Securze. Mistrza Plo nie widziała go dość długo. Tęskniła za nim. To On obserwował jej treningi gdy była Adeptką. On ją przywiózł do rodzinnej Świątyni.
 Przypomniała sobie jak ratowała Go w systemie Abregado. Wiedziała, że też by tak postąpił, gdyby jej by się coś takiego przytrafiło. Na pewno. Jest do teraz wdzięczna Skywalkerowi, że postanowił z nią tam polecieć mimo, że zataił to przed nią.
 Chciała zostać nareszcie rycerzem Jedi i być tak samo odważni jak Oni, ale z jednej strony nie. Nie wiedziała nawet dlaczego. Owszem traktowała Anakina i Obi-Wana jak brata, ale coś innego jej nie dało myśleć bardziej pozytywnie o pasowaniu. Sama nie wiedziała co. Po za tym martwiło ją też coś innego. Sen o jej Mistrzu i jego Matce. Dostała już dwa razy wizję przeszłości i przyszłości, lecz jeżeli to miała być wizja przeszłości to nie wyglądała tak samo jak ta na Shili. Tak samo jak sen co doznała kilka godzin temu. Zupełnie zwykle. Normalnie. Nie było Mistrza Yody. Z jednej strony chce walczyć bo jest porywcza, ale musi jak najszybciej porozmawiać z Yodą. On pewnie wie co zaradzić. Zawsze pomoże jeśli będzie umiała,pomyślała z nadzieją.
 Usiadła na zimnej, metalowej podłodze swojej kajuty, krzyżując nogi. Zamknęła oczy i zaczęła medytować. To jej ostoja. Ostoja każdej wrażliwej na moc żyjącej istoty. To odprężenie. Ucieczka od różnych przeszkód, dylematów. Wszystkiego co złe i nawet dobre. Togrutanka odłączyła się zupełnie od całej galaktyki. Była tylko Ona i Moc. Można dowiedzieć się odpowiedzi, ale nie zawsze pełnych. Tak jak teraz. Nie otrzymała pełnej odpowiedzi. Nadal nic nie wiedziała co do tego snu, ale wiedziała jedno. Jej bliscy nie zginą w najbliższym czasem. To jest dla niej o wiele ważniejsze niż otrzymać odpowiedzi na dręczące pytanie. Ahsoka jest empatyczną osobą. Dlatego dla niej są ważniejsze są dla niej przyjaciele.

                                                              ~~Anakin~~

 Nie wiele wiedział o Makem Te, ale musiał ją obronić tak samo jak inne planety. To było jego obowiązkiem. Jako Jedi- obrońcy Republiki i bohatera. Przypomniał sobie o swoich marzeniach gdy był jeszcze dzieckiem. Marzył by zostać Jedi. By podróżować bo galaktyce. Dostał to co miał. Nie potrafił sobie wyobrażać innego życia. Bez Padme, bez Ahsoki, bez Obi-Wana. Tyle, że nie może zmienić tego co nastało. I tak jego matka nie żyje. Jego serce jest tak jakby podzielone na cztery części. Tracąc jedną osobę traci trochę sensu życia.
 Stał na mostku swojego Niszczyciela typu Venator obserwując prace żołnierzy. Każdego traktował jak równego sobie przyjaciele nawet gdy go nie znał. Niektórzy wymieniali między sobą parę zdań nie dotyczących wcale spraw wojskowych. Były jakieś krótkie żarty, po których pojawiał się krótki, cichy chichot. Każdy powinien choć na chwile zapomnieć o wojnie i porozmawiać. "Ale czy dla nich to takie proste?"takie i podobne myśli przechodziły przez umysł dużo Jedi. Klony zostały stworzone by walczyć i ginąć, ale znajdowali czas by pogadać i zapomnieć. Większość Rycerzy i Padawanów szanują klony i uważają tak samo jak Anakin i Ahsoka, że ich życie jest cenne. Większość z nich zastanawia się co stanie się z nimi jak wojna się skończy. Czy zostaną by i tak prędko umrzeć czy będą jednak pomagać. Ich pomoc zawsze się przyda. Nadal będą chronić senatu, a może i staną na straży kilkunastu planet jak półtora miesiąca temu na Onderon. To nie jest wiadome. Nawet dla Jedi.

                                                              ~~Barriss~~

 Bitwa na Velmor się skończyła. Wraz z Luminarą i Zonderem wraca do świątyni. Żołnierzom i nim przyda się mały odpoczynek. Barriss będzie mogła zrobić parę treningów Zonderowi, a nawet Ashli i Katooni.
 Tak jak każdy chciała by ta wojna się wreszcie skończyła. To przez tą właśnie wojnę najgorsze rzeczy się stały. Gdyby nie wojna; Klony nie zaraziłyby się tymi pasożytami na Geonosis, wraz z nimi Barriss. Nie dałaby się opętać i nie doprowadziłaby do tego zamachu. Jest świadoma swoich błędów nawet gdy to nie jej wina. Dała się zarazić. Dała się opętać. Rozumie. Gdyby kogoś innego mogła wplątać to wszystko. Byle jakich; rycerzy, padawanów, ale nie przyjaciół, a zwłaszcza najlepszej przyjaciółki. Jeszcze Tutso zginął. Tyle osób...a w nich jej przyjaciele. Dlaczego akurat Ona? Dlaczego nie inny? Nie umiała pojąć, co takiego złego zrobiła.

                                                            ~~Nute Gunray~~

 Jego chęć zabicia Amidali wcale nie znikła. Nadal chciał to zrobić, lecz był tchórzem. Tchórzem z wielką armią droidów, sprzeciwiających się Armii Republiki. Już mógł zabić Amidalę, ale mu się nie udało. Jego nienawiść do niej zaczęła się kilkanaście lat wcześniej. Gdyby nie jej pomysł pokojowa planeta byłaby jego. Zlekceważył czternastoletnią królową. Chciał się po prostu zemścić co mu się nie udaje.
_______________________________________________________
Wiem, że ostatni wątek jest do luftu, ale nie wiedziałam co napisać, a notki muszą być tej samej długości ;)
Dedyki dla:
Wafla, Hope Orang, Mati i Des.
Info dla Idy: Nie obrażaj się no! Jak tego nie zrobisz to ogłaszam, że ja na serio zawieszę mój! *tup*
NMBZW! 

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 45


                                                                   ~~Ahsoka~~

 Przed jej oczyma stał Kanclerz Palpatine- wierny przyjaciel Anakina. Po jej lewej stronie pojawił się Tarkin, a po prawej jej przyjaciółka Padme. Była padawanka Jedi stała tam ponad trzy godziny oskarżona o coś czego nie zrobiła, zzekając na wymierzoną karę, na którą nie zasłużyła. Nikt jej nie chciał wierzyć w jej nie winność. Nawet Rada. Wydali ją Republice jak niepotrzebnego śmiecia. Nic nie zrobiła. Zamach nie był jej sprawką. To, że znaleźli ją obok magazynu z nanodroidami jest tylko małym dowodem, który powinien był rozwiązany, a nie został. Jej ucieczka z więzienia, sprzymierzenie się z byłą zabujczynią Dooku- Assaj Ventress oraz magazyn to były ich argumenty. Była świadoma swojego błędu; ucieczka z więzienia mimo, że dokładnie wiedziała, że nie powinna. Możliwe, że nie stała by tam.
 Gdy minęły te trzymające w napięciu trzy godziny, kiedy mieli wymierzyć wyrok na salę wszedł Anakin. Jej Mistrz przyprowadził ze sobą Barriss Offee. Ich przyjaciółkę. Za jakie grzechy to wszystko? Dlaczego akurat Ona? Wrócili do Świątyni po tym jak aresztowali Barriss. Rada prosiła ją o wybaczenie i powrót. Skywalker wyciągnął do niej dłoń z jej mianem padawana. Po długim czasie wyciągnęła swoją dłoń i wydawało się, że po miano, lecz zamknęła dłoń swego mistrza ze słowami, że nie wraca.  Wyszła ze spuszczoną głową z Komnaty i wsiadła do windy. Wybraniec pobiegł za nią i dogonił ją dopiero przy wyjściu. Mimo wszystkiego odeszła zostawiając go samego...
                                                                ***********

 Obudziła się gwałtownie. To wspomnienie będzie ją prześladować całe życie. Choćby wszyscy Jedi próbowali sprawić, że o tym zapomni...że wszyscy o tym zapomną to nie uda im się za wszelką cenę. To wydarzenie doprowadziło do tego, że opuściła Zakon, który był jej całym życiem. Lecz nie całkiem. To jej życie gdy znajdują się w nim jej najważniejsze osoby w życiu; Anakin, Obi-Wan, Plo i Barriss.
 Spokojna siedziała na swojej pryczy oddychając głęboko. Do kajuty weszła Wysy. Bitwa na Colla VI skończyła się zwycięstwem Republiki, a Grievous jak zwykle zwiał.
-W porządku?-spytała togrutankę różowo włosa. Teraz włosy miała spięte w luźny warkocz i miała fioletowo-czerwone pasemka.
-Tak.-odpowiedziała.- Czy mogłabyś mi opowiedzieć trochę o swoim uzdrawianiu? Ja opowiem Ci coś o mnie, co tylko będziesz chciała.
-A co chcesz wiedzieć?-spytała uśmiechając się pokazując swoje; białe, proste zęby.
-Czy ty jesteś nieśmiertelna?- padawanka Wybrańca zadała pytanie, które ją najbardziej ją ciekawiło.
-Nie. Nie jestem nieśmiertelna. Mogę umrzeć ze starości, a także jak bym dostała w serce, skroń i krtań w czyli te punkty, które powodują natychmiastową śmierć. To tak jakbym była normalną uzdrowicielką, lecz jeżeli ktoś np. uciął mi rękę to się automatycznie zrasta jak sobie ją przyłożę na swoje miejsce.
-Teraz już rozumiem.-odpowiedziała szesnastolatka.-A ty co byś chciała wiedzieć? Możesz pytać nawet  zamach bo wiem że bardzo to cię interesuje, tak jak mnie to czy jesteś nieśmiertelna.-Wysy zamyśliła się nie będąc pewna czy może zadać akurat to pytanie.
-Jakie...-zawahała się na chwilę, ale dokończyła.-Jakie towarzyszyły Ci uczucia gdy odchodziłaś z Zakonu?
-Na pewno nikomu tego nie polecam. Odchodziłam z goryczą bo uważałam, że nikt mi już nie ufa, a zarazem z poczuciem winy tego, że zostawiam Anakina. Gdy pobiegł za mną by mnie zatrzymać...czułam ból. Kiedy z nim o tym rozmawiałam powiedział, że nie każdy może dostać takiego padawana jak ja. Tak mądrą uczennicę i inne podobne. Wtedy nie czułam, że zostawiam Wybrańca bo nigdy o tym nie myślę. Mnie nie obchodzi, że jest Wybrańcem, dla mnie stał się jak brat. Wiem, że popełniłam błąd odchodząc. Powiedziałam mu, ze nie mam już komu ufać, a On szukał prawdziwego zdrajcy i mi pomagał.-zamknęła oczy by powstrzymać łzy. Była na siebie zła. Sen był tak realistyczny, ale we śnie była obserwatorem.

                                                                ~~Lux~~

 Onderon była piękną planetą. Teraz Lux jest jej senatorem, a jeszcze nie dawno walczył o jej wolność z Separatystami. Gdyby nie Ahsoka na pewno nie żyłby tak jak teraz. To Ona powstrzymała go od popełnienia wielkiego błędu, do którego zaprowadziła go zemsta za zabicie jego matki. Nawet nie może podążyć do jej grobu bo go zabiją. Wiedział, że matka chciałaby dla niego zupełnie innego losu.
 Była jeszcze Ahsoka. Nie traktował jej jak przyjaciółkę zupełnie, ale był przyjacielem dla niej. Zastanawiał się nad tym co powiedziała co powiedziała w drodze na Brigie. Że pomógł jej pomagając Padme w uwolnieniu Barriss z powodu opętania. Ale czy na pewno? Dlaczego nie obronił ją w sądzie? Uratowała i pomogła mu, a On nawet nie czuł tego, że uwolnił Barriss. Uratowanie osoby, której jest dłużny, a uratowanie jej przyjaciela lub przyjaciółki to co innego. Nie widział jej trzy tygodnie. Nie miał z kim otwarcie porozmawiać. Z nikim. Zdał sobie z czasem sprawę, że to Ahsoce może prawdziwie zaufać. Nikomu innemu już nie. Była pierwszym Jedi, którego spotkał. Poszczęściło mu się. Spotkał padawankę, która umie bardzo dobrze zachować największe tajemnice.
_________________________________________________
Sialalalalalala...no witam. Nie wiem czy rozdział jest dobry. Jeżeli nie będzie to chyba zawieszę :/ Na krótko, ale obawiam się, że Wika i Idka mnie zabiją >.> Rezygnuję z emisji specjalnych gdyż nie mam na nie weny no i nie dorównam Des i Wice :(  Zapraszam do zakładki cytaty (:
Dobra kończę. Dedyk dla:
Mati- rozmawiałyśmy! YAY! Czekam na nr gg ;)
Idki- ja z dedykami nie wyrabiam! No i kon.... :D

The Wafel- we wtorek ma  być kaptur Yody w szatni! xD
NMBZW!