piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 44


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Ahsoka po pewnym czasie dostała polecenie by razem z Wysy(CZYTAJ WEJSI!) by polecieć na północne stepy gdzie było siedem oddziałów, które liczyło po dwadzieścia droidów. Może i sto czterdzieści to za dużo, ale liczba tu nie ma znaczenia. I tak były bezużyteczne. Jak zwykle pójdą na złom podobnie jak ich dowódca, z którym Obi-Wan powinien już dawno skończyć walczyć. Potrafili długo ze sobą walczyć. Ich wzajemna nie-adoracja była całkiem zabawna, ale żartować z tego zbytnio można. Walczyli na śmierć i życie. Ahsoka nie ręczyła by za siebie gdyby Obi-Wan zginął z rąk tego przebrzydłego łowcy Jedi.
 Ponownie odbijała strzały droidów bojowych typu B2. Miały w zapasie droideki, które miały charakterystyczne pole osłonne. Na jednej z droidek wskoczyła togrutanka przebijając jej pole wbijając tym samym miecz w nią miecz. Wysy zrobiła to samo. Zajęły się resztą rozwalając przy tym tamte droidy zapobiegając tym, większą ilość zabitych klonów po czym Anakin i Ahsoka mieli żal. Oboje przyjmowali śmierć żołnierzy jak własną porażkę.
 Wysy i jej kompanka stały tyłami do siebie opierając się plecami nawzajem, odbijając strzały blaszaków. Niestety niecałe cztery metry od nich wybuchła bomba. Obie poleciały na bok turlając się na ziemi, co powodowało lekki ból. Padawanka Pablo Jilla zahaczyła o bardzo ostry kamień, który wyglądał; jakby go dobrze, a zarazem starannie wyszlifowali, co powodowało bardzo bolącą ranę, po której prawdopodobnie zostanie blizna, którą w tym momencie na swoim lewym ramieniu różowo-włosa sobie go nią "udekorowała".
Wybuch miał swoje dobre strony bo pochłonął on połowę tej połowy, którą Wojska Republiki wybiła. Resztą zajął się Fives rzucając cztery granaty jonowe rozwalił resztę, co umożliwiało Ahsoce szybką pomoc Wysy. Podbiegła do niej chwytając jednocześnie mocą dwa cylindry jej mieczy świetlnych. Przykucnęła obok jej ciała, lecz to co ujrzała przed oczyma zdziwiło ją tak, że wyglądała jakby walnęła w mur. To co zobaczyła było niewiarygodne. Blizna, która utworzyła się przy starciu starciu z kamieniem zaczęła się zrastać. Nie wiadomo jakim cudem. Wyglądało na to, że ta młoda, zdolna padawanka ma w sobie coś co sprawia, że może uzdrawiać nie będąc uzdrowicielką tak jak Barriss. W głowie Ahsoki pojawiło się jedno pytanie. Czy Rada wie?. Gdyby ktoś powiedział Tano, że jest coś takiego to by nigdy nie uwierzyła temu komuś. To trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć.
  Wysy otworzyła oczy gdy rana się zagoiła do końca. Popatrzyła się na miejsce gdzie czuła lekki ból po ranie.
-Dziwne. Nie?-spytała z uśmiechem Ahsokę.
-Bardzo!-odpowiedziała jej togrutanka.
-Poprzez dotknięcie mogę nawet kogoś innego uzdrowić.
-Rada wie.
-Nie.-padawankę jednego z bohaterów Republiki to zdziwiło.

                                                           ~~Ahsla i Katooni~~

 Jak zwykle spędzały razem dzień. Ale mimo dobrej zabawy nie zapominały o swoich starszych przyjaciółkach, które się nimi opiekowały. Katooni zakłada, że Ashla będzie padawanką Ahsoki. Mogło się tak stać, ale za co najmniej trzy lata jak Ahsoka została by pasowana w wieku dziewiętnastu lat, tak samo jak Anakin i Barriss. Na pewno dużo by się nauczyła.
Za to z Ashla wierzyła, że Katooni będzie padawanką Stass Allie. Były rodaczkami i tak Stass Allie mówiły, że Adeptka zajmie kiedyś jej miejsce w radzie. Katooni jest bardzo uzdolniona w pojedynkach, ale także podobno kryły się w niej zdolności wojownicze tak samo jak u Stass Allie, lecz tholthiańska mistrzyni preferowała poświęcenie się uzdrowicielstwu. Według niej ośmiolatka nie może zmarnować swojego talentu. Te dwie dziewczynki miały w sobie niezwykłe talenty, których nie powinno się się nigdy zmarnować.

                                                                   ~~Anakin~~

 Chciałby się znajdować w zupełnie innym miejscu, a mianowicie w apartamencie swojej żony Padme. Tęsknił za nią bardzo. Oddałby wszystko by znaleźć się tera na Coruscant. By przytulić się do niej. Poczuć jej ciepło. Miłość. Zapach jej pięknych włosów. Widzieć błysk w jej cudnych czekoladowych oczach. Powiedzieć jak bardzo ją kocha pa raz setny lub tysięczny, a nawet może i większa liczba, lecz jego to nie obchodziło. Chciał jej to powiedzieć. W każdej chwili czuje jej miłość i czuje gdy o nim myśli mimo tych wielu parseków, które ich dzielą. Nie kiedy wydawało mu się to wszystko dziwne. Dlaczego Ki-Adi-Mundi może mieć te pięć żon, a On nawet jednej. Przecież cereańskie zwyczaje nie powinny mieć wpływu na zasady Jedi, których złamać nie można. Przecież Ki-Adi się przywiązał. Ma mnóstwo córek. Cereanie mają nie przyrost osobników męskich. Nic go nie psuło mimo przywiązania. Dlaczego Jedi nie mogą się żenić tak jak kiedyś? To nie jest fair. Muszą się kryć z ich miłością, a Anakin najchętniej wykrzyczał by to z największej wieży świątynnej. Jak tylko wojna się skończy to zrobi to co obiecał sobie i Padme. Odejdzie z Zakonu i będzie żyć z Padme do końca życia. Lecz jest jedno "ale". Ahsoka...
___________________________________________________________
Zrezygnowałam z Andrzejek bo weny na nie, nie miałam. Ale obiecuję, że Boże Narodzenie będzie =)
Ostatnio zaczęłam pisać rozdział, który ma jest 200coś, albo 300coś, a nawet i może 400... *marzyciel* xD 
Dedyk dla:
Maliny
Ashy
Haniack
Idki
NMBZW!    

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 43


                                                               ~~Ahsoka i Wysy~~

 -Ahsoka poczekaj!-krzyknęła biegnąc za nią Wysy.
-Nie mam czasu Wysy, podobnie jak ty, więc nie powinnaś mnie zatrzymywać, ani siebie.-zganiła Tano o rok młodszą od siebie padawankę.
-Ale ja muszę teraz wiedzieć.-różowo-włosa argumentowała cały czas. Musiała wiedzieć. To była jej natura. Była ciekawa, a najbardziej tego co dotyczyło jej samej.
-Co chcesz wiedzieć?
-Co ja Ci takiego zrobiłam? Nawet się nie odezwałam, a ty się na mnie tak popatrzyłaś i gwałtownie odeszłaś. Nie mam pojęcia o Ci chodzi więc proszę wytłumacz mi.-togrutanka zamyśliła się trochę, ale trwało to tylko sekundę.
-Znasz mnie.-odpowiedziała w końcu.
-Każdy Cię zna. Przecież jesteś uczennicą Wybrańca...-zaczęła piętnastolatka, lecz Ahsoka jej przerwała.
-Nie w ten sposób!-zamknęła oczy by się zastanowić i odpowiedziała dziewczynie, o co jej tak na prawdę chodzi.-Jedi znają mnie właśnie dlatego. Bo jestem padawanką Wybrańca, ale odkąd nastąpił zamach wszystko się zmieniło. Gdy wróciłam chciałam kontynuować to życie tyle, że od nowa. Nie chce mieć wspólnego z jakimiś padawanami, Ufam tylko tym, którzy mnie znali przed zamachem bo wiem, że mogę im ufać. Niektórzy uważają Barriss za opętańca i tak ją nazywają mimo to, że jej nie znają! Jest moją najlepszą przyjaciółką i to nie jest jej wina. Ja po prostu nie chce wysłuchiwać obelg, które są właśnie o niej. Krzywdząc ją krzywdzicie i mnie.Wybacz mi, ale teraz nie jestem skłonna do nowych przyjaźni. Zwłaszcza z Jedi. -po tych słowach Tano odeszła, a Wysy zaczęła się zastanawiać nad tym co powiedziała. Ja tak wcale o was nie myślę. pomyślała piętnastolatka i pobiegła do unoszącej się już kanonierki gdzie był jej mistrz oraz ich legion, by polecieć do umówionego punktu złomować seperańskie blaszaki.

                                                               ~~Yoda~~       

 Rada obawia się najgorszego cały czas. Sithowie. Ciemna strona otacza senat, a co najgorsze; samego Kanclerza Palpatina. On, senator Amidala i Organa wiedzieli o istnieniu kogoś takiego jak Sithowie, którzy są zagrożeniem dla Jedi. Lecz nie tylko to trapiło starego Yodę. Anakin Skywalker. Tak. To nazwisko budziło wielkie zainteresowanie w całym zakonie. Yoda i Windu wiedzieli, że jest dla Jedi pewnym "zagrożeniem". Był Wybrańcem i była w nim wielka moc, ale na pewno niedoświadczeni Jedi by w to nie uwierzyli. Dlaczego? Bo nie znali go tak dobrze. Właściwie Rada też go tak dobrze jak Obi-Wan czy Ahsoka nie znali. Ale w takim razie jakie jest zagrożenie z jego strony? Jego moc się waha cały czas. Waha pomiędzy ciemną, a dobrą stroną mocy po której powinien stać. Nie jest zapisane w przepowiedni jak przywróci równowagę mocy. Anakin nie jest też z powodu tego wyjątkowy. Wychowywał się w matczynej miłości przez dziewięć lat. Skywalker rozumie zakaz co do bliższej znajomości, ale jego uczucie do niej wciąż emanuje cały czas z siłą, która prawdopodobnie się powiększa czego nikt nie jest świadomy prócz tych dwoje mistrzów Jedi.
 Wiekowy mistrz wypuścił powietrze, które chwilę wcześniej nabrał. Wyczuwał niekiedy oburzenie młodego Jedi, a także myśl, że jest czczy. Nie jest. On może uratować wszystkich Jedi, oraz senat, a nawet galaktykę. Tylko pytanie; Czy zdoła się oprzeć tej bezpowrotnej, a zarazem straszliwej Ciemnej strony, o co boi się właśnie Yoda?

                                                               ~~Ekria~~

  Wysy. Imię jej najlepszej przyjaciółki chodziło jej po głowie cały czas. Przysłała jej wiadomość. Barolinka żałowała, że nie może się z nią spotkać na żywo. Ekria stała na mostku jednego z republikańskich krążowników typu Venator lecąc wraz ze swą nową mistrzynią-Aaylą Securą  na Venę, a Wysy była na Colla IV walcząc u boku mistrza Pablo Jilla i Wybrańca oraz jego padawanki. Colla IV i Vena są oddalone od siebie o kilkadziesiąt parseków.
 -Padawanie.-na łagodny głos swojej twi'leńskiej mistrzyni, dziewczyna odwróciła się gwałtownie zatrzymując wzrok na jej piwnych oczach.-Musimy przygotować wojsko w hangarze.-dokończyła Secura.
-Oczywiście pani.-odparła piętnastolatka kłaniając się lekko.
____________________________________________________
Dedyk dla tych, którzy czytają te wypociny ;**
NMBZW!

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 42


                                                                      ~~Ahsoka~~

 Jak zwykle sprawnie odbijała laserowe strzały droidów bojowych Separańców. To nie było wielkie wyzwanie. Zwłaszcza gdy walczy się z nimi non stop od dwóch lat. Gdyby się dowiedziała od razu, że będzie uczona przez najpotężniejszego Jedi i walczyła u jego boku w najokrutniejszej wojny w galaktyce, nigdy by nie uwierzyła. Pomyślałaby, że to jakiś żart.
Przyciągnęła do siebie droida bojowego typu B2 "nadziewając" go na swój miecz świetlny. Walczyli z Anakinem jeszcze z dwadzieścia minut. Gdy skończyli czekali, aż mistrz Pablo-Jill przybędzie z pomocą swojego legionu. Nie minęło dużo czasu, gdy przylecieli. Pablo-Jill nie był jednak sam. W raz z nim z kanonierki wyszła ludzka dziewczyna z dużymi oczami podobnych do oczów Ahsoki jakby miała togrutańskie korzenie. Oczy dziewczyny były różowe co było bardzo dziwne. Włosy także były tego samego koloru i były swobodnie rozpuszczone oraz dosięgały pasa. Pod lewym okiem miała wytatuowany symbol zakonu Jedi. Nosiła troszkę podobny strój, tyle, że miała białe getry, fioletową tunikę. Na dłoniach miała wytatuowane po jednej czarnej gwieździe.
 Mistrz i padawanka podeszli do Anakina i jego ucznnicy. Tano w oczach dziewczyny zobaczyła zaciekawienie i wiedzę o osobie, która stała przed nią.
-Witam.-przywitał się Skywalker.
-Miło Cię widzieć Skywalker. - przywitał się mistrz Jill.Po tych słowach spojrzał na swoją uczennice, a ta się ukłoniła.-O to Wysy(czyt. Wejsi).- Ahsoka obróciła się gwałtownie i odeszła. Jej mistrz popatrzył się na nią, ale nic nie powiedział.
-Proszę mi wybaczyć.-przeprosił Wybraniec i podbiegł do swojej uczennicy.-Ahsoka co się dzieje?
-Chce zapomnieć o tym co się stało, ale przez takie spojrzenia padawanów jak patrzyła na mnie Wysy to nie możliwe.-odpowiedziała mu smutnym głosem.
-Nie wiem jak się czujesz, lecz wiem, że to dla ciebie trudne. Nikt nie może im niestety tego zabronić.
-Wiem.
-Porozmawiaj z nią. Może nie będzie aż tak źle.-polecił jej i odszedł.

                                                                     ~~Atari~~

 Na Coruscant zachodziło już słońce. Przez niebo tej planety przelatywały różne pojazdy. W tłum latających maszyn wtopiła się kanonierka WAR. W kanonierce leciała ludzka mistrzyni Bultar Swan, która pełniła role generała w wojsku republiki i jej dathomiriańska padawanka Atari Orgeen, która pełniła role komandora. Od śmierci jej mistrza minęły trzy tygodnie w ciągu, których dziewczyna była na pięciu bitwach.
Blask zachodzącego słońca raził ją w oczy. Zaczęli zbliżać się do świątyni. Kanonierka opadła powoli na londowisku. Razem ze swoją mentorką wyszła, a pojazd odleciał. Wchodząc do hangaru ujrzała znajomą twarz. To była Deturi. Piękna blondynka o zielono-niebieskich oczach i piaskowych włosach. Zawsze była przeciwko Ati i Ahsoki. Dlaczego? Tego nikt zbytnio nie wie. Podobno nie lubiła obcych co było bardzo dziwne. Najpierw ona była w świątyni, następny Wido Niro, a trzeci Chazer. Lubila ich to dlaczego nie lubiła jej i Ahsoki? Było to bardzo dziwne.
Deturi poczuła wzrok dathomirianki na sobie i popatrzyła na nią złowrogo po czym wyszła z hangaru. Bultar podeszła do Orgeen i poszła z nią do komnaty Najwyższej Rady Jedi.

                                                                     ~~Wysy~~

 Zdezorientowana była całą tą sytuacją. Nigdy by nie pomyślała, że tak będzie wyglądać to spotkanie. Co takiego zrobiła? Nawet się nie odezwała. Co mogło spowodować takie zachowanie padawanki Wybrańca?  Naprawdę nie wiedziała. Pomyslała o swojej przyjaciółce Ekriże. Ekria była i nadal jest jej przyjaciółką. Były razem w klanie. Odkąd zaczęła się wojna rzadko się widywały, ale wysyłały sobie wiadomości.
Wysy popatrzyła się na swojego mistrza, który gdzieś nagle znikł. Zauważyła go jak rozmawia z komandorem ich legionu. Jak zwykle bitwa. Coraz więcej żołnierzy-klonów ginie i nikt i nic nie może temu zarazić, ale właśnie po to się żyje. Rodzisz się po to by umrzeć.
______________________________________________________
No witajcie, witajcie. Już tłumaczę kim Wysy. Jest to postać stworzona przez The Wafla. Dowiecie się za niedługo więcej informacji o niej.  Dedyk jest dla The Wafla, Fari, Idki i takiej jednej Soki, która wie, że to o niej mowa ;)
NMBZW!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 41


                                                                ~~Obi-Wan~~

 Walka na Colla IV trwała już dość długo. Grievous zaszalał jak zwykle. Mistrz Kenobi jak zawsze wziął go na siebie i postanowił go odszukać, by po raz kolejny się z nim zmierzyć. Biegł już wystarczająco za długo. Wreszcie go odszukał. Blaszany generał już na niego czekał ze swoimi dwoma włączonymi mieczami świetlnymi..
-Generale Kenobi jak miło Cię ponownie widzieć-powitał go z ironią w głosie Grievous.
-Witam. Jak podejrzewam już na mnie dość długo czekasz.-stwierdził Jedi. Cyborg zaśmiał się i zaatakował oponenta. Obi-Wan sprawnie blokował jego ataki, a następnie sam go zaczął atakować. Ich taniec zaczął się na dobre.

                                                                  ~~Petro~~

 Petro był bardzo upartym chłopcem, który chce być najlepszy, więc nic dziwnego, że chciał się pojedynkować z Zattem, który także był uzdolniony na tym samym poziomie. Dla Petro to się nie liczyło. Uważał, ze jest o wiele lepszy niż jego nautolański rówieśnik.
Stanęli na przeciwko siebie. Odległość między nimi wynosiła trzy i pół metra. Na znak mistrza Sinube zaczeli atakować siebie nawzajem i blokować uderzenie przeciwnika. Posługiwali się: Lus Ma, Shi Cho, Soresu, Sokan. Zatt często zmieniał style, że połapać się nie można było, jak stwierdziła w myślach Ganodi. Gungi widział dokładnie, że Zatt cały czas zmyla oponenta. Katooni przypomniała sobie swój sparing z Ashlą.
-Ganodi?-spytała tholthianka koleżankę.
-Tak?-spytała rodianka. Katooni posłała jej spojrzenie. Ganodi uśmiechnęła się co oznaczało, że będą walczyć.
 Sparing chłopców rozkręcił się na dobre. Ludzki adept wcale już nie pozostawał dłużny nautolanowi. Walczyli równo i zacięcie. Tak jak stwierdził Kit Fisto: Oba te klany są bardzo uzdolnione. Mają prawie dziewięć lat, a tak samo zdolne jak Zett Jukassa. Szybko zostaną padawanami. To tylko czasu.

                                                            ~~Padme~~

 Obserwowała wystąpienie Kanclerza Palpatina. Colla IV została zaatakowana przez Separatystów. W pewnym momencie usłyszała nazwisko jej męża. On tam jest, pomyślała z bólem. Chciała by był tu na Coruscant. By ją przytulił. Chciała mu powiedzieć to czego dowiedziała się dwa dni temu. Nawet to, lecz nie mogła. Tęskniła za nim bardzo, czyli jak zwykle.
Z zamyśleń wyrwała ją Chi Ekeway Papanoida.
-Wojna się dłuży i nie widać jej końca, a coraz więcej systemów jest atakowane.-zaczęła pantorianka.
-Nic nie możemy na to niestety poradzić.-odpowiedziała Amidala.
-Stało się coś? Od dwóch dni jakoś dziwnie wyglądasz. Może jesteś chora.-stwierdziła Papanoida.
-Nie nic mi nie jest. Po prostu mnie ciąży trochę ta wojna. Tak jak powiedziałaś. Dłuży się i nie widać jej końca.-skłamała Padme, ale od razu dodała.-Jeżeli tak to będzie wyglądać to będzie ona trwać jeszcze bardzo długo.

                                                            ~~Barriss~~

 W pewnym momencie pojawił się także wizerunek jej byłej mistrzyni Luminary. Odprawa trwała jeszcze z dwadzieścia minut. Mirialance zostało tylko pół godziny na przygotowanie swojego legionu. Zeszła do hangaru gdzie Zonder rozmawiał z komandorem legionu 137-Judavem.
-Komandorze musimy przygotować  żołnierzy.-poleciła mu Barriss.
-Tak jest.-przyjął  i odszedł. Zonder zawył.
-Możesz.-zgodziła się na to by jej padawan mógł pomóc klonowi. Sama nie miała co robić. Postanowiła iść do kajuty wysłać wiadomość Ashli i Katooni. Gdy już to zrobiła, położyła się na swojej pryczy. Przypomniała jej się Geonosis jak leciała z Ahsoką na Ord Cestus. Przypomniała sobie serie pytań, które zadawała podczas wspólnego posiłku w messie. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Wydawało się jakby obgadywały Anakina. Może i Barriss się z nim kłoci, ale to na żarty, lecz chyba wszyscy biorą to na poważnie co prawdą wcale nie jest.
________________________________________________
Jestem z siebie dumna. Z soboty na niedziele napisałam nn, które ma być na 100 któryś =D
Imię klona bierze się od 3 osób:

Ju=Fari
Da=Idka

V= Od Victoria czyli naszej Ghost.
Dedyk dla następujących osób:
Fari- Merci, że jesteś tu...<3
Idka-żeby sie jej wena znalazła :*
Mati-wymusiła na mnie ten rozdział!
Piotrka- za nowy blog o SW. 
Dawno już powinnam Ci dać ten dedyk, ale miałam tyle rezerw, że cho cho... :)
NMBZW!    

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 40


                                                                  ~~Katooni~~

 Katooni trochę była przygnębiona, gdyż nie spędzi tego dnia z Ashlą. Przygnębienie zasłaniało ciekawość. Ona i jej klan mieli dziś różne zajęcia. Ci którzy chcieli mogli by wystąpić na arenie w pojedynku.Oczywiście zgłosił się Petro, bo jakby nie inaczej. Gungi, Ganodi i Zatt też. Katooni i Byph postanowili obserwować ich. Mimo, że była wojna znajdą się ta jacyś Jedi, ale Katooni nadal brakowało pewności siebie. Niekiedy nadal zdarzało jej się myśleć pesymistycznie w dodatku ją przytłaczał swoją obecnością. Umie bardzo dobrze prowadzić grupą.
Ciekawe co robi Ashla?-zastanawiała się tholthianka. Popatrzyła się na Ganodi, która szła obok niej. Rodianka obróciła się w jej stronę i uśmiechnęła.
Zbliżali się do areny. Było tam tylko trzech padawanówm którzy siedzieli ze skrzyżowanymi nogami i rozmawiali. Zapewne odpoczywali po sparingu. Uczniowie spojrzeli w stronę klanu i uśmiechnęli się do mistrza Sinube. Każdy go znał. Pomagał w bibliotece i jeszcze był bardzo wyrozumiały i pomagał jak tylko mógł, tak jak Ahsoce jak zagubiła miecz.
W trójce uczniów była ruda dziewczyna w krótkich włosach do ramion z zielonymi oczami. Była ładna, czego zaprzeczyć się nie da. Obok niej był zabrak, który był troszkę podobny do mistrza Kolara, no i ludzki chłopak o niebieskich oczach i kruczoczarnych włosach. W pewnym momencie dziewczyna obróciła głowę w prawą stronę. Po lewej stronie, która była obrócona w stronę klanu, obok włosów, oszpecała ją blizna, biegnąca wzdłuż od czoła, przez skroń kończąc na wysokości ust. Była ona bardzo widoczna.
-Witajcie uczniowie.-przywitał ich mistrz Sinube.
-Dzień dobry.-przywitali się padawani.
-Oto klan Jasztrzębionietoperzy.*-przedstawił im cosański mistrz klan Katooni.- Będą dziś się pojedynkować. Mam nadzieję, że poobserwujecie ich chociaż na kilka minut.
-Oczywiście. Fajnie będzie sobie przypomnieć dawne czasy.-stwierdził ludzki chłopak. Cosianin uśmiechnął się.
-Ja chcę  pierwszy!-wyrwał się Petro- Wybieram Zatta.-postanowił.
-Oczywiście.-skinął głową Tera.

                                                                  ~~Barriss~~     

 Gdy tylko Ahsoka wyszła ze zbiornika bacty poszła na mostek przyjąć nową misję. Rada postanowiła ją wysłać z pomocą do jej byłej mistrzyni Luminary na Velmor. Pożegnała się szybko wraz z Zonderem i poleciała do wskazanego przez radę systemu. Będzie podobnie jak za dawnych czasów.
Teraz stała na mostku swojego krążownika typu Venator. Patrzyła się w iluminator gdzie widziała tylko niebieskie tło nadprzestrzeni. Przypomniała sobie Ansion. Tam po raz pierwszy spotkała Obi-Wana i Anakina, z którym się zaprzyjaźniła, lecz zostało to zburzone dwa lata później. Chciała się dowiedzieć kto ją opętał. Mimo to, że jest miła i pilnie się uczyła i nadal uczy, jest wścibska. Życzyła śmierci Oggmorowi, oraz temu co ją opętał. Straciła tak wiele przyjaciół przez to. Tutso już nie żyje. Przez nią.
 Spuściła głowę. Nigdy sobie tego nie wybaczę!-pomyślała z goryczą. Nigdy. Właściwie dobrze mi tak. Muszę ponieść za to odpowiednią karę. Poczucie winy będzie mnie dręczyło do końca życia.
 Do Barriss podszedł Zonder. Przypatrzył się jej uważnie. Jego mistrzyni popatrzyła się na niego zdezorientowana. Wyczuła, że się o nią martwi, ale powinno być zupełnie na odwrót. To ona powinna się o niego martwić gdy coś się stanie. Jest jej padawanem.
 Solean odszedł dyskretnie wiedząc, że jego mistrzyni czuje się trochę niezręcznie. Był bardzo ciekawy. Tak ciekawy jak Tooqui. Tego gwurrana pamiętała bardzo dobrze. Opiekowała się nim razem z Anakinem podczas podróże przez stepy Ansionu.
-Generale.-wyrwał ją brutalnie z zamyśleń komandor jej legionu.
-Tak?-spytała.
-Rada nawiązała z nami kontakt.-poinformował ją.
-Oczywiście.-minęła go idąc do centrum komunikacyjnego. Stanęła przed konsoletą gdzie widniały holo wizerunki Yody, Windu i Shaak Ti.

                                                                  ~~Ahsoka~~    

 Rozmyślała o wielu rzeczach idąc do hangaru. Nie dała za wygraną i postanowiła walczyć. Dla niej było to tylko draśnięcie. Rana się goiła, lecz potrwało by to o wiele szybciej jakby jeszcze trochę przesiedziała w tym zbiorniku, ale tak czy siak musiała postawić na swoje.
W hangarze miała przygotować eskadrę złotych na abordaż floty separatystów w systemie Colla IV. Było to niedaleko Coruscant. Chciała by tam być. Poprosić o radę mistrza Yodę w sprawie snu, który kilka dni temu jej się śnił. Co miało dzieciństwo Anakina do niej? Czy ma to jakieś znaczenie? I co ma Tatooine do rzeczy? Była jeden jedyny raz. Nie zapomniała tej misji. Była to przecież pierwsza misja jej i "Rycerzyka" jak go kiedyś nazwała.
Chciała bardzo wiedzieć jakie znaczenie ma ten sen, ale będzie musiała jeszcze długo poczekać. Oby nie było to nic niepokojącego.-pomyślała.
__________________________________________________
No hej =) Jakoś weny nie mam ostatnio, za co przepraszam Mati, gdyż nie mogę napisać koma pod jej rozdziałem.
Rozdziały dodaję, że się tak wyrażę"na odwal się" jeżeli nie mam weny to co tydzień. Jeżeli jest to jest szybciej, ale nigdy nie będzie opóźnienia. 
*Zapomniałam, że klan Ashli nazywa sie klanem Niedźwiedzi więc jest zmiana ;) 
Dedyk dla Ghost, która znowu zrobiła mi wygląd bloga. Dziękuję <333 Jak ja Ci się odwdzięczę? :*
Ps. Przestań gadać w tym nienormalnym języku!
A o to Sotri:
 






   

NMBZW!:**

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 39


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Padawanka nie zgodziła się na bactę. Nie chciała dać za wygraną Barriss. Argumentowała na wszelkie sposoby by tylko nie być w zbiorniku bacty, a leczyć się na samych lekach. Chciała walczyć. Tak samo jak Anakin. Cały czas tylko walka, walka, walka. Nie potrzebowali leczenia. Skywalker to jeszcze pół biedy, ale Ahsoka miała szesnaście lat i jako padawan ma słuchać mistrzów i brać z nich przykład, a nie tylko ze swojego. Jemu się nawet spać nie chciało. Prawie nigdy nie przyznawał się do snu. To prawie było na Lanteeb, gdy się rozbili śmigaczem i postanowili go ukryć, lecz najpierw trzeba było go pokroić mieczami.

Wybraniec był już dorosły, ale Ahsoka miała szesnaście lat i była uczniem, któremu pozwalano na takie rzeczy. Tak przynajmniej myślał Obi-Wan.
Anakin wyczuwał co sobie myśli Kenobi. No na pewno! Zwal wszystko na mnie! Bo po co pomyśleć, że sam też zły przykład daje?!-Młodego mężczyznę irytowały takie przemyślenia swojego byłego mistrza.
-Nie chce!-powiedziała stanowczo Tano na kolejną namowę na leczenie w zbiorniku bacty wchodząc na mostek gdzie znajdowali się jej "bracia".-Leki mi wystarczą!
-Ahsoka...-zaczęła Barriss, ale Anakin jej przerwał.
-Barriss daj jej spokój. Jak nie chce, to nie.
-Następny.-powiedziała z pretensją.
-Jak mistrz, taki uczeń.-zacytował powiedzenie Jedi Obi-Wan.
-To się wszystkich nie tyczy.-po informował go były padawan.
-Taak?-spytał przeciągając.
-Tak.
-No proszę. Wytłumacz mi.-zachęcił go negocjator.
-Już Ci tłumaczę. Gdyby to się wszystkich tyczyło, to ja bym nie był taki jaki jestem, tylko taki jak ty, czyli poważny, przestrzegający zasad, zanudzałbym nimi...dużo tego jest, Mam wymieniać dalej?-Offee i Tano zaczęły się śmiać.
-Nie dziękuje. Tyle mi wystarczy.-powiedział z wrogością Kenobi w oczach i odszedł.
-A ty chociaż na pół godziny do zbiornika z bactą!-rozkazał jej młody Jedi.
-Że co?! Nie!-powiedziała stanowczo togrutanka.
-Ahsokaa...już! Nie ma cię tu! Jak usłyszę, że nie byłaś, to cię tam osobiście wrzucę.-zagroził jej.
-No dobra. Już idę.-spełniła życzenie swojego mistrza z zrezygnowaniem.

                                                                    ~~Dooku~~

 Sereno. Planeta, której Dooku jest Hrabią. Stąd Hrabia Dooku. Jest tak samo sławny jak Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi. Ileż to razy walczył z młodym Skywalkerem. Najlepiej wspominał pierwszy. Pozbawienie młodzieńca ręki. Pozbawienie koniczyny wybrańca było nawet satysfakcjonujące, ale zabicie go, byłoby jeszcze bardziej. Dzięki Ventress znał jego słabość. Młoda Senator Amidala. Żona o pięć lat starsza. Jak każdy Jedi powinien przestrzegać zasad. Bycie wybrańcem z niczego go nie zwalnia. Tyle , że to niestety nie jest zwykły Jedi. Wybraniec, który ma przywrócić równowagę mocy w galaktyce. Sidious ma rację. Potrzebny nam jest.-rozmyślał Hrabia. Nadeszło połączenie. Przed Sithem pojawił się jego mistrz-Darth Sidious.

-Mój mistrzu.-skłonił się z szacunkiem.
-Uczniu. Trzeba nasilić ataki na planety.-rozkazał Palpatine.
-Cały czas to robimy mistrzu.-przypomniał Dooku.
-Ale trzeba bardziej je nasilać. Jeżeli to zrobimy, wielu Jedi poleci na te planety, a Separatyści będę mogli swobodnie zaatakować Coruscant.
-Tak się stanie mój lordzie.-obiecał Dooku.

                                                                    ~~Ashla~~

 Jak każdy adept musiały się uczyć i mieć treningi na, których dawali z siebie wszystko. Każdy z nich chciałbyć bardzo dobrym padawanem i mieć bardzo dobrych mistrzów. Wszyscy, którzy byli już tu dość czasu-co najmniej od roku przed Skywalkerem lub rok po nim-, że nigdy nie dorównają wybrańcowi. Ahsoka dorównuje. Dorównuje mu gdyż się od niego uczy, ale dorównuje. Każdy padawan...no nie każdy. Jednym wyjątkiem jest Deturi i może kilka uczniów, lecz reszta uważali to też się liczy bycie pdawanem Anakina Skywalkera.
Ashla i Katooni nie były z tych, bo dobrze znały Ahsokę. Tano nigdy nie przechwała się bycie padawanką Skywalkera. Dla niej to nie było ważne. Wręcz przeciwne, ale wiedziała, że na początku trochę przesadziła z tym przezwiskiem.
Ashla leżała na swoim łóżku mając w głowie podobne myśli. Nudziła się. Katooni i jej klan mieli różne zajęcia do wieczora. Spać jej się nie chciało. Obiad za godzinę. Lend i Odik pewnie na arenie oglądali sobie pojedynki padawanów. Ymel i Sotri też razem spędzały czas. Luxowi podokuczać nie może.(Masz Wiki. Ale zabić go, nie zabiję!) Tęskniła za Ahsoką i Barriss. Przypomniała sobie Nespis VIII. Katooni opowiedziała jej o kłótni chociaż to togrutanka krzyczała na mirialnakę. Ten kto opętał Offee bardzo skrzywdził Tano jak i ją. Nikt ze świątyni prócz rady Jedi nie wiedział co Barriss powiedziała o Jedi.
 Do drzwi ktoś zapukał.
-Proszę,-odpowiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Hej.-powiedziała Sotri.
-Cześć-dparła Ashla.-O co chodzi?
-O nic. Zostałaś sama w pokoju, a nam się troszkę nudzi więc Ci potowarzyszymy.-poinformowała ją Ymel.
______________________________________________________________
Macie rozdział. Ashli dawno nie było więc wypadało zrobić, a sithańskie przemyślenia zaczynam tak więc krytykę przyjmę. 
Wika. Jeżeli chodzi o powtórzenia to chciałam prosić o pomoc ,ale cb. nie było =)
Dedyk dla: The Wafla :*


Tutaj Ymel: