niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 121


                               ~~Naberrie~~

   Ile jeszcze w tej bitwie będzie musiała przeżyć? Co jeszcze ją zaskoczy? Ile nocy nie prześpi? Ilu jeszcze członków jej rodziny zaginie bądź zginie? Ile jeszcze czasu jej córki będą musiały patrzeć na jej smutną twarz? Można powiedzieć, że jej stan psychiczny nadał jej wygląd pięknego trupa, lecz nie zadowalało ją to w ogóle. Nikt do niej nie strzelił, a miała wrażenie, jakby śmierć zamierzała w najbliższej przyszłości po nią przyjść.
   Co z Padme? Gdzie jest jej młodsza siostra, odważna królowa, rozważna senator? Co z nią jest? Czy coś poczyna w senacie? Czy to jej sprawka, że przybyła tak duża pomoc? Co u niej w ogóle słychać? Jak się czuję? Kiedykolwiek się odezwie? A Ati? Co z Ati? W jakim miejscu przebywa? Opiekuje się kuzynką? Tak dawno nie dawały znaku życia...
   Obi-Wan Kenobi dość późnym wieczorem zabrał ich na główny plac, a tam, w pobliskich budynkach, załatwili im mieszkanie, gdzie zjedli kolacje i spędzili noc. Podobno mogli wychodzić na świeże powietrze, ale Sola ograniczyła swoje córki do wyjścia tylko na mniejszy tarasik. Zresztą, nie tylko ona tak poleciła swoim dzieciom - inne matki również tak ograniczały dzieci. To wyglądało smutnie. Jedynaki nie miały się z kim bawić.
    Darred.
    Darred.
    Imię jej męża obijało jej się o czaszkę cały czas. Nawet w nocy. Nie śniło jej się nic, w głowie słyszała tylko "Darred".
    Wstała ze swojego miejsca, a jej matka od razu chwyciła ją za rękę.
    - Gdzie idziesz? - zapytała.
    - Do królowej. - odparła córka.
    - Tata pójdzie. - uprzedziła Jobal.
    - Chcę sama. - postanowiła i tak zrobiła.

                                            ~~Padme~~

    Ekria sięgnęła szybko miecz, po czym wcisnęła odpowiedni guzik. Z cylindra wyskoczył niebieski promień, który mógł zniszczyć prawie wszystko, dlatego cięcie takiej blachy z jakiej są zbudowane droidy, w ogóle nie sprawiały jej problemu.
    Po raz kolejny nie zwracała uwagi na to, czy są jakieś dzieci, czy inni przerażeni patrząc na to takie rzeczy. W końcu dla niej to nic nadzwyczajnego, robiła swoje, a rozwalanie blachy nie jest niczym strasznym. No, ale cóż. Każdy miał nerwy i każdy posiadał ich koniec. Nie mogła stwierdzić kto w tym otoczeniu źle reaguje, więc możliwość na uszanowanie danych osób było niemożliwe.
    Padme czuła się bezradnie. No bo, co miała zrobić? Wysy jej zabroniła. To trochę dziwne pozwalać młodszej sobie rozkazywać, ale nie miała wyboru. Wiedziała, że najlepiej będzie jeśli je posłucha. Dzięki temu ani Atari, ani Anakina nie doprowadzi do tego, aby się zamartwiali.
    Kiedy było po wszystkim, dziewczyny rozkuły innych, a Amidala zaczęła do nich przemawiać. Widziała w ich oczach iskierkę nadziei na koniec walki, na koniec wojny. Wszyscy wiedzieli, że dla Naboo Padme jest gotowa zrobić wszystko, żeby tylko cywilom żyło się lepiej. To jej zawdzięczali najlepsze osiem lat rozwoju Naboo, do obowiązków innych królowych należało utrzymać ten piękny ład.
    - Przeprowadzimy was w bezpieczne miejsce, nakarmimy oraz napoimy, a następnie wskażemy drogę do miejsca dowodzenia. Warunek jest jeden, nie możecie nic nikomu mówić, jak dotarliście do naszej "bazy". - Choć sama nie wierzyła, że każdy ją posłucha, liczyła, że chociaż większość dochowa tajemnicy, no, ale cóż - każdy może się przeliczyć.
    - Czemu? - spytała się jakaś młoda dziewczyna. Wyglądała na czternaście lat.
    - Zobaczysz. - odparła Wysy z przyjaznym uśmiechem, po czym odwróciła się na pięcie, poszła w stronę dziury i wskoczyła do tunelu. Dziewczyna popatrzyła się dziwne w tamto miejsce.
    - Chodźcie. Póki mamy czas. Bezpieczeństwo najważniejsze.

                                   ~~Organa~~

    Na posiedzenie senatu przyszedł punktualnie, co nie zdarzało się często w czasie wojen klonów. Można by powiedzieć, że trochę się zawstydzał. Był ceniony, a przez sprawy z Jedi, o których nikt prócz Amidali nie wiedział, jego umysł został zapełniony różnymi rozmyśleniami, a przeto - nie myślał zbytnio o polityce, ale nadal zostawał w formie i ciągle go chwalili. Nawet zgłosili jego kandydaturę na nowego Kanclerza, lecz nie zgodził się. Jego przyszłość to objęcie tronu Alderaanu.
    Według niego Aang bardzo dobrze spisywał się na swoim stanowisku. Cały czas konsultował się z Radą Jedi. Większości się to nie podobało. Stracili szacunek dla Jedi przez tę wojnę, ale kiedy w życie ruszyły reformy - inaczej zareagowali. Wszystko co zrobił, przedstawiał na posiedzeniach. Dużo rzeczy odbywało się z pomocą Jedi lub ich decyzją, a że Republika zmieniała się na lepsze - wracało zaufanie.
    Właśnie toczyła się bitwa o Naboo i co każde zebranie senatu, poruszano ten temat.
    - Wiadomo nam, że cywile zostają uwalniani. Bitwa trwa. Jedi starają się wygrać, jak najszybciej. Podzielili swoje obowiązki, każdy dostał przydzieloną część. Największe walki są w Theed. Palpatine nadal jest poszukiwany, wiadome jest tylko, że tam się znajduje. Czekają aż sam się ujawni, co ponoć nie będzie trwać długo. Powody są częściowo znane, lecz nie możemy wszystkiego od razu zakładać. Myślę, że po wszystkim będziemy mogli mówić otwarcie o tym wszystkim. Dążę do odnowienia Republika, a przynajmniej tego, co Palpatine specjalnie zepsuł. Mam nadzieję, że ukończę wszystko przed koniec mojej kadencji. Jeśli nie - nowy Kanclerz otrzyma polecenie dokończenia mojego dzieła, które, obiecuję wam, jest bardzo dobre. Jeśli jednak zawiodę, proszę was abyście wyznaczyli kogoś, kto faktycznie coś z tym zrobi. Musimy wybierać mądrze. Postaram się was nie zawieść. Z tego co słyszałem, ocena moich rządów jest jak na razie dobra. To tyle na dzisiaj. Żegnam.
    Bail przyznał, że Aangowi nie można zarzucić błędu. Nie sądził, że go popełni. Wręcz przeciwnie - miał nadzieję, że teraźniejszy Kanclerz zostanie na dłużej, lecz musiał natychmiast przestać cokolwiek zakładać. Przy Palpatinie miał nadzieję na lepsze - pomylił się strasznie.
    Ruszył w stronę swojego apartamentu, aby skontaktować się z żoną. Prosiła go, aby przedstawił jej co się dzieje na Naboo. Martwiła się o Padme, bardzo dobrze się dogadywały. Mogły na siebie liczyć. Breha i Amidala postanowiły, że Naboo i Alderaan będą się wspierać, dlatego, jeśli Naboo po bitwie będzie czegokolwiek potrzebowała - rząd Alderaan'u pomoże najlepiej jak może.
_________________________________________ 
Dobry! Żegnam moje ferie mdłościami :v Kto wie czy czasem sobie nie przedłużę? :v
Cóż... co mogę powiedzieć? Nic... na razie nic nie mogę. Wracam do szkoły, do piekła, a w czwartek albo piątek siedzę tam do 22 :D
Dedyk dla:
Jawy, za te piękne dissy <3
Soni, na wenę :*
Pysiowatej :>
Ahsary ^^

NMBZW!    

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 120


                                   ~~~~

   Malutka kropla spadła na soczyście zielony liść, którego w następnych chwilach zaczęły dotykać kolejne, a po paru minutach wielka ulewa wraz z wichurą, strasznie go uginała, ponieważ nie potrafił przeciwstawić się tak wielkiemu ciężarowi. Postać zza pokrytego strugami wody okna, nie wyglądała jakby chciała mu pomóc. Twarz tej osoby wyrażała złość, oczy miała przymrużone, jakby planowała kogoś zabić wzrokiem, co na pewno by się jej udało.
   Mężczyzna odszedł od zalanej szyby, po czym obrócił się. Spojrzał na swojego zgarbionego przy biurku wspólnika korzystającego z różnych źródeł nadapadach i szukając innych dokumentów wśród stosu zapisanych flimsiplastów dotyczących jego zawodu. Facet miał ochotę się roześmiać, ale nie chciał przerywać spokoju swojego kolegi. Rozbawiło go, że opanowana i poukładana osoba, którą grał na co dzień, to tak naprawdę nikczemny osobnik potrafiący rozpocząć wielką rewolucję, jak i wojna, do czego właśnie bardzo skutecznie dążył.
   Pomieszczenie przeszywała taka cisza, że można było zwariować. Od ścian odbijały się echa cichutkich dotknięć ekranu urządzeń, obracania kartek oraz wciągania i wydychania. Za oknem cały czas pogoda szalała.
   Szczerze przyznał, że irytuje go ta cisza, a doskonale widział, że towarzysz też nie może usiedzieć na miejscu i bawić się głupimi dokumentami tylko działać jak najszybciej. To tylko maska. Tak naprawdę chciał osiągnąć najwyższą władzę, ale nie posiadał wspólników, nie zamierzał nikogo upokorzyć, zdjąć podstępem. Czekał cierpliwie, choć ten pierwszy nie uważał, że to dobry pomysł. Sądził, że za długo to potrwa, ale nie odezwał się ani słowem w tym temacie. Dobry kolega nie miał bladego pojęcia, że ktoś może znać jego plany.
   Lepiej żeby tak zostało.
   Westchnął i usiadł na kanapie patrząc z boku na pracującego.
   Cisza była mu znana, ale niekoniecznie ją lubił. Oznaczała nudę, a przez nudę strasznie się męczył, bolała go głowa. Zdecydowanie wolał, kiedy pękała mu od pomysłów, a tak to czuł się jak zwiędła roślina, jak gnijący ogórek.
   Wspaniały urzędnik podniósł głowę znad datapadu. Wpatrywał się w ścianę jakby doszukiwał w niej jakiegoś znaku, informacji, polecenia. Wyglądało to wręcz jakby doznał olśnienia, a raczej na pewno...
   - Co jest? - zapytał pierwszy.
   Drugi nie odpowiedział od razu. Oczy wbijał w ścianę jeszcze przez długi czas, ale odezwał się i raczył odpowiedzieć.
   - Mustafar.

                                             ~~Atari~~

   [Ranek, następny dzień]
   W drodze do następnego punktu dostała wyraźny rozkaz stawienia się do "bazy", aby odpocząć. Zdała raport przez komunikat i skierowała pilota kanonierki do wyznaczonego miejsca obok zamku. Tam ukryła się z żołnierzami w jednej z komnat, żeby nikt ich nie wypytywał o Ahsokę. Niepostrzeżenie wzięła z Fives'em parę talerzy z potrawką i wyniosła do pokoju. Kiedy wszyscy zjedli, położyli się na materacach, które ona również przemyciła, po czym wszyscy poszli spać.
   Nad ranem wybudziła wszystkich, zorganizowała śniadanie, przygotowali się, wezwała kanonierkę i udali się do ustanowionego miejsca dzień wcześniej.
   Nie śpieszyło jej się zanadto. Jakoś nie miała ochoty spotkać Anakina i się mu tłumaczyć, gdzie jest Ahsoka, zwłaszcza, że poprzedniego dnia zwiała mu sprzed nosa jak najszybciej się dało, co raczej nie uszło jego uwadze. Drugim argumentem, przez który nie chciało się jej patrzeć na jakże uroczą, przystojną i oszpeconą jedną blizną, co dodawało mu większego uroku, twarz, to to, że strasznie się oburzyła kiedy rozkazywał jej tonem, jak do psa. A faktycznie, w tamtym momencie w jego głosie brzmiała jakaś wrogość, ale przecież nic mu nie zrobiła.
   Skąd to się wzięło?
   - Pani komandor. - zwrócił się do niej jeden z klonów, kiedy lecieli kanonierką. Przed chwilą go widziała jak ruszał głową, ale zbytnio się mu nie przyglądała, co nie oznaczało, że nie była pewna tego, iż dostał jakiś rozkaz.

   Miała rację.
   - Generał Skywalker prosi aby spotkać się w punkcie szesnastym. - poinformował.
   Może sałatkę do tego? (Frytek tam nie ma, ale sałatki są. "Poza galaktykę" potwierdza info)*
   - Jasne. - odparła. Nawet nie musiała mówić pilotowi, żeby skierował się w wyznaczone miejsce. Słyszał.
   Wyczekiwała ze spokojem na tę chwilę, choć to nie była jakaś sytuacja, przez którą nie mogła usiedzieć z podniecenia.
    Kanonierka wylądowała w wyznaczonym punkcie, gdzie Anakin czekał na nich z założonymi rękoma.
    - Gdzie Ahsoka? - zapytał na powitanie.
    - Własnej padawanki nie umiesz upilnować? - odparła Atari.
    - Atari, nie drocz się ze mną z łaski swojej, dobra? Pytam się Ciebie poważnie: Gdzie jest Ahsoka. Nie obchodzą mnie w tym momencie Twoje fochy.
    - Może gdybyś słuchał nie tylko swoich rozkazów, wiedziałbyś gdzie jest.
    - Możesz odpowiadać normalnie, z łaski swojej. Gdzie jest? - ponowił próbę spokojnym tonem.
    Utworzyła w swojej głowie wiarygodny obraz, który miał być wspomnieniem.
    - Została na placu, przynajmniej tak mówiła. Dostała ponoć jakiś rozkaz, żeby coś posprawdzać, przygotować żołnierzy...
    - Tak w nieoczekiwanym momencie zmienili jej obowiązki.
    - A ty niby tego nie robisz? Przykładem jestem ja.
    - Nie wyczułem jej na placu.
    - Też jej nie wyczułam, widocznie gdzieś została wysłana.
    - A...
  - Panie Generale - zaczął Rex. - Musimy się spieszyć. Droidy coś planują i nie umiemy rozszyfrować co.
    - Lecimy. - polecił.

                                         ~~Ahsoka~~ 

   Spędziła noc w trawach obserwując budynek, gdzie znajdowali się normalni cywile. Próbowała rozgryźć jak wejść tak, aby wyjść z efektem i pokazać, że Republika nie da sobą tak manipulować.
   Ale co jeśli znowu popełni błąd?
   Skąd miała wiedzieć, czy tak długie trzymanie tych osób nie jest kolejnym planem? Stwierdziła, że mimo wszystko zrobi to, co według niej jest dobre. Najwyżej wyrzucą ją z Zakonu. Zastanawiała się skąd nagle wzięła jej się tak duża obojętność w podejściu w wielu sprawach. Czemu nagle stała się tak obojętna względem swojego życia? Co to ma oznaczać?
   Po jakimś czasie zrobiła śpiąca, ale nie zamierzała poddawać się snu, lecz nawet nie wiedziała kiedy zamknęła oczy na resztę godzin. Spanie w trawach na terenie zajętym przez wroga nie było rozsądne i niebezpieczne, zwłaszcza dla Jedi, którzy na tej wojnie to najwięksi wrogowie Spearańców.
    Kiedy się obudziła, była bardzo zdziwiona, że jeszcze jest w jednym kawałku.
   Wschodzące słońce poraziło ją w oczy. Jej skórę dotykał miły, ranny wiatr, a do jej nozdrzy dobiegał ulubiony zapach - rosy. Lubiła poranki, to fakt. Jakoś nigdy nie miała problemów ze wstawaniem o wczesnej porze, ale to nie oznaczało, że raz na jakiś czas, nie może pospać dłużej, lecz takie sytuacje zdarzały się bardzo rzadko. Im wcześniej się budziła, tym więcej miała czasu i możliwości.
    Skontaktowała się z Atari, ale ta nie odbierała. Co miała robić? Nie była pewna czy może zacząć sama. Wolałaby z żołnierzami.
    Postanowiła jeszcze poczekać.
   Położyła się ponownie na brzuchu, a twarz schowała w ramionach. Rozmyślała nad wszystkim, póki nie usłyszała znajomych dźwięków, ale mimo to, podnosiła się powoli.
___________________________________________
*Zamykamy stołówki i knajpy przed Sonią! Ban za nielubienie sałatek! xD <3
Witam z mojego cieplutkiego łóżka. Porozmawiajmy o mojej wenie, co? 125 rozdział napisałam do końca w piątek, mam wenę na 3 one-shoty z czego dwa muszę napisać od nowa (jeden nowy, drugi słaby) lub dwa poprawić. Może jeszcze uda mi się w tym roku je opublikować, bo czekają od 2014, hehe :v
Mogę was z kimś, a raczej z czymś, zapoznać? O to mój Zeszyt!

Pewnie się zastanawiacie się, po co wam głupia pokazuję zeszyt, nie? Cóż, mogę stwierdzić, że jest on magiczny! Czemu? Cóż... to jedyna rzecz, która w tym momencie podtrzymuje moją wenę i mojego bloga? Łaj? Pojechałam na wakacje - zajęłam się one-shotem, co było błędem, chyba o tym już wiecie. Potem na wrzesień w miarę ogarniałam, potem przyszedł październik i gówno z tego było, a w grudniu byłoby bo ptokach, jakbym nie założyła mojego zeszytu A4. Cóż "tradycją jest" po lekarzu iść do sklepu... w poniedziałek, przed świętami, byłam na kontroli u lekarza, a potem w sklepie i poczułam wielką chęć kupienia zeszytu A4 w kratkę. Nie miałam pojęcia do czego go użyję, ale go chciałam. Wybrałam ładny i 24 grudnia zeszyt się przydaje! Od 110 przejrzałam rozdziały, a potem od 118 zaczęłam je spisywać. Jak widać mniej więcej zdjęciu. Do każdego wątku wybierałam główną akcję i ją zapisywałam. I robię to do teraz, nie gubię się, sprawnie się odnajduję, mogę ogarnąć co i jak, przez to, że dopisuję czasami więcej informacji, która pozwala mi kontynuować pewną sprawę. Jeśli piszecie "wielowątkowo", to myślę, że przyda wam się zeszyt i 3 lub, jeśli czujecie taką potrzebę, więcej zakreślaczy. Jakiś zeszyt, niekoniecznie A4 i w kratkę. Myślę, że A5 60kartkowy wystarczy, ale to zależy od własnej wygody. Mój zeszyt dla mnie odzwierciedla jakie mam duże pole do popisu :P
Dedykacja for al.

NMBZW!

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 119


                                                 ~~Padme~~

  [Kolejny dzień bitwy]
   Po raz pierwszy od wielu lat obudziła się z myślą "Co się działo gdy spałam?". Jak na ironię, po raz kolejny zdarzyło się to przez tragiczne wydarzenia na Naboo.
   Podniosła się i usiadła. Popatrzyła na padawanki, które jeszcze smacznie spały. Nie widziało jej się je budzić, ale po prostu musiała. Nie wiedziała jaka jest pora dnia, nie umiała określić, a one potrafiły to stwierdzić.
   - Wysy. - szepnęła. - Wysy. - powiedziała głośniej. Na dźwięk imienia, podniosła się Ekria.
   Padme parsknęła śmiechem.
   - Wysy. - skarciła przyjaciółkę Barolianka. Różowo-włosa od razu się podniosła z szybkim jękiem, następnie przeciągnęła się po czym ziewnęła.
   - Tak? Nie wydzieraj się. - poprosiła padawankę Aayly Secury.
   - Chodzi o porę. Co teraz jest? Noc? Ranek?
   - Czwarta rano. - odparła niepewnie Ekria.
   - To jeszcze dwie godziny spania. - zarządziła najniższa i padła próbując ponownie zasnąć
   - Wysy, ty leniu śmierdzący. - fuknęła biało-włosa.
   - No co? - roześmiała się Wysy.
   - Prześpijcie się jeszcze. - poleciła Amidala.
   - Ty lepiej też. - poradziły jej.
   Ekria zgłosiła się na pilnowanie czasu, bo ponoć była w tym dobra. Wspomniała coś o latach praktyki gdy nie chciało jej się wcześniej wstawać i miała ochotę dłużej pospać.
   Wybudziły się po godzinie i pięćdziesięciu minutach. Mimo niewygodnego posłania czuły się pełne energii. Wysy dla pewności chwyciła dłoń pani Senator i pozytywnie wpłynęła na jej zdrowie, co dodało kobiecie jeszcze więcej chęci do kolejnego dnia wykonywania swojego zadania, o którym nikt nie wiedział.
   Padme ponownie zaczęła prowadzić ich w odpowiednie miejsce. Szły w ciszy i o dziwo: czas w ogóle się nie dłużył, a wręcz przeciwnie. Szybko im to zeszło, nie zorientowały się, że minęło czterdzieści minut. Ekria i Wysy wyczuły drgania w Mocy.
   - Są niedaleko. - odezwała się ta pierwsza.
   - Ilu droidów? - zapytała Naberrie.
   - Trochę więcej niż wcześniej. Możliwe, że się dowiedzieli.
   - Tak czy siak, to nie ma znaczenia. Na każdego Jedi przypada... - zaczęła Wysy, ale Ekria nie dała jej skończyć.
   - Pamiętaj, że jesteśmy padawankami, nie Rycerzami lub Mistrzami Jedi. To są dość przybliżone dane. Pamiętaj, że na Geonosis i w czasie całego kongliktu zginęli Padawani, którzy zostali zabici przez jednego. Nasza ranga...
   - Nie powinnam was o to prosić. - przerwała Padme.
   - Nie o to chodzi, chciałam tylko jej wyjaśnić, że nie możemy podchodzić do tego optymistycznie.
   - Ale masz rację. Każdy Padawan jest narażony na większe niebezpieczeństwo. Nawet Atari i Ahsoka, które są uważane za lepsze, a tak nie jest.
   - Senatorze, same się zgodziłyśmy. Wiesz o tym, że Jedi ma swoje życie, gdzie też ma podkładanie kłody pod nogi. Zawsze są jakieś złe przeczucia, ale nie powstrzymuje to nas od dobra innych. Uda się.
   Przeszły jeszcze odcinek, którego koniec był przy ukrytym wraku najbliżej znajdującego się miejsca pobytu mieszkańców.
   Ekria wspięła się na metalowych belkach, uniosła dłoń i odchyliła Mocą dużą kostkę brukową służącą im za wyjście. Następnie wzbiła się w powietrze i pobiegła w stronę ulicy. Za nią podążyła przyjaciółka.

                                              ~~Obi-Wan~~

    [Poprzedni dzień]
   Obi-Wan, jak zwykle, złomował droidy, odbijał ich strzały, chronił cywilów i żołnierzy oraz wydawał odpowiedzialne i skuteczne rozkazy. Nie robił nic nadzwyczajnego, tylko to, co każdy Jedi na Wojnach Klonów, a jednak... było w nim i Anakinie coś innego, lepszego, skuteczniejszego. Nie bez powodu zostali nazwani bohaterem Republiki. Najbardziej podziwiały ich małe dzieci, dokładniej chłopcy. Dla takiego chłopczyka zobaczenie jakiegokolwiek Jedi to spełnienie najskrytszych marzeń, ale spotkanie się z obrazem Obi-Wan Kenobi/Anakin Skywalker przeciwko zgraii droidów... uczucie nie do opisania.
   Na Naboo znajdowały się takie dzieci. Wręcz masę i również byli w tej grupie, którą dawny Mistrz Anakina Skywalkera miał uratować i przetransportować w bezpieczne miejsce. Co najlepsze, dzieci po prostu podziwiały, nie przeraziły się okropnym widokiem zabijanych żołnierzy. Ich twarze oblewało zachwycenie... Kenobiego to... odrzucało...
  Kiedy żołnierze Republiki z trudem uporali się z batalionem droidów, zaczęli rozkuwać mieszkańców Naboo. Słońce już prawie schowało się za horyzont. Uwagę Obi-Wana przykuła pewna rodzina. Dwie kobiety były bardzo podobne do Amidali... domyślił się, że to jej rodzina, lecz jego wzrok od razu powędrował w stronę o wiele bardziej przypominającą Padme - Sabe, jej dawną służkę, a obok niej inne, po czym zaczął zmierzać w ich stronę.
   - Witam. - powitał kobiety, kiedy znalazł się przy nich. - Obi-Wan Kenobi, do usług.
   - Nie poznałam Cię, Mistrzu Jedi. Dobrze Cię znów zobaczyć.
  - Mnie was również. Nie przybyłem tu tylko dla ratunku, ale też dla uzyskania pomocy od was. Jesteście proszone o to przez królową Apailanę. - poinformował.
   Wszystkie pięć popatrzyły na siebie.
   - Oczywiście. - zgodziła się Sabe.
   - Wejdźcie do któreś z kanonierek. Zaraz będziemy wyruszać.

                                                    ~~Ahsoka~~

    Nawet nie minęła sekunda, kiedy Tarkin wykonał niespodziewany ruch. Przestraszyła się, bo nie wiedziała co robić. Chwała Mocy, że jej wewnętrzne podjęcie działania nie trwało nawet jednej setnej sekundy. Szybko zrobiła unik kierując się w jego stronę. Kiedy do niego dotarła, zaczęła się z nim szarpać, mimo że ten miał broń w ręku i strzelał gdzie popadnie.
   Chwycił ją dziwnie za nadgarstek a potem odepchnął ją od siebie. Ona wyczuwając za sobą ścianę budynku, wystawiła nogę, odbiła się od budowli wspomagając się Mocą i wylądowała na jego barkach.
   Złapała odpowiednio za głowę, wykonała jeden ruch pozbawiając go życia... 
   Zeskoczyła z niego zanim jego ciało opadło na ziemię. Popatrzyła na trupa, który niedawno sam chciał ją zabić. Ponownie zaczęła myśleć nad tym co zrobi Anakin, jak się dowie. Możliwe, że Republika w ogóle nie chciała się go pozbyć tylko przesłuchać, a później zapewnić mu gnicie w więzieniu?
   Ahsoka, coś Ty zrobiła?! nawrzeszczała na siebie w myślach. Prawdopodobnie popełniła wielki błąd... skąd mogła być pewna, że ta wojna po tym się skończy? Przecież informacje, które posiadał miały wielką wartość! Chciała sama sobie skręcić kark, ale w ostateczności wybrała kontaktowanie się z Atari.
   - Soka! - Atari wykrzyczała jej zdrobnienie niczym "Wszystkiego najlepszego!" na imprezie niespodziance.
   - Żyję! - odparła krótko.
   - A Tarkin?
   - Nie i to był chyba błąd.

   - Dlaczego? Mamy go z głowy!
   - Jakie są wieści?

   - Pewna fabryka przetrzymuje normalnych cywilów, dokładniej do pracowników.
   - Lecisz tam?
   - Nie.
   - To ja tam pójdę. Wyślij mi na razie dwójkę żołnierzy.
   - Soka, Anakin do mnie dołącza. Co ja mam mu powiedzieć?
   - Zanim się zapyta zacznij go wyzywać i robić mu awanturę. Chyba tego chciałaś, prawda?
   - W sumie... uważaj na siebie.
   - Odpocznij, Ati. Niech Moc będzie z Tobą!
_________________________________________________
Dobry! Kto zaczął ferie tak jak ja? :D
Czemu nie było rozdziału?
Tak, to chyba pytanie, na które odpowiedź jest jedną z tych bardziej wyczekiwanych przez was rzeczy w tym tygodniu.
Jestem normalnym człowiekiem, zwykłą nastolatką, która ma swoje życie, w którym dzieją się różne rzeczy. W jej rodzinie także. 9 stycznia miałam okazję obchodzić jedną z bardzo rzadkich uroczystości - 50 rocznicę ślubu, dokładniej to moich dziadków. Nie mam ich na co dzień na miejscu, ponadto nie było czasu na nic, a nawet gdyby był, to wcześniej chciałam wypróbować na nowym telefonie aplikację blogger, bo komputera nie brałam (jak zwykle), ale był z nią problem. Wywalało mnie na początek rozdziału. Nie wiem czy to przez telefon, czy przez aktualizację aplikacji, co ostatnio nie jest zbyt dobrą stroną aplikacji. Potwierdza to mój messenger, który znormalniał dwa dni temu.
No, ale jest przeglądarka w telefonie, jaki problem?
Ho! Duży! Usuwa posty. Potwierdzam z Idą. Ida pary razy się przekonała, ja jeden. Całe szczęście, że chociaż połowę one-shota zapisałam... niestety - po półtora roku nadal nie doczekał się dokończenia i publikacji, meh :/
Co najlepsze, mam weny w kij, chce mi się pisać... ale lenistwo woli oglądać H2O... tak, wspominam H2O :D W każdym razie, nie jest to spowodowane feriami. Zauważyłam, że kiedy źle się dzieje - wena przychodzi :D
Chciałam podziękować Idzie i Soni.
Idzie, za wieczne wspieranie mnie i towarzyszenie przez ten krótki, ale jakże ważny dla mnie, czas ♥
Soni, za wznowienie kontaktów, bo jej obecność też coś dała <3
Na razie żegnam, bez dedykacji, bo muszę zmykać i kupić na ostatnią chwilę prezent dla mamy >.>

NMBZW!  

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 118


                                      ~~Atari~~

   - Pani komandor. - podszedł do niej Fives. - Generał Skywalker przesłał nam informację, że za niedługo tu będzie.
   - Stang! - zaklęła Atari. Zapewne gdyby usłyszała ją ciotka, a może nawet Padme, to by jej się dostało za takie wyrażanie się, lecz akurat  w tym momencie mało ją to interesowało. Ahsoki nie było, bo gdzie się znajdowała? Oczywiście, że tam, gdzie Tarkin!
   - I co teraz?
   Atari jęknęła.
   - Mamy przechlapane. - mruknęła.
   - My? - zdziwił się Fives. W sumie, to sam nie wiedział czemu i dlaczego. Raz, przecież on nic nie przeskrobał, dwa: wykonywał polecenia komandorów, więc jednak... to był tak zagmatwany tok myślenia, że każdy głupiec by zrobił z tego labirynt na dwie galaktyki.
   - Ja i Ahsoka. - oświeciła go dathomiarnka. - Przecież wy, żołnierze, nic nie zrobiliście.
   I nici z kariery architekta...
   - Co mu powiemy?
   - Nie wiem, dobrze by było gdyby zatrzymała go jakaś sprawa, ale nie życzę im źle. Po za tym, on nie ma co tu szukać zaraz musimy lecieć gdzie in... nie mów mu gdzie jesteśmy. Niech nas szuka. Im więcej mu to zajmie, tym Ahsoka będzie co raz dalej od ochrzanu...
   - Pani, nadchodzi zmierzch.
   - I w tym problem. Walki zapewne będą zatrzymane... a my... co z Ahsoką? Tak naprawdę się martwię, miała skończyć dawno temu. Nie czuję aby stała się jej jakaś krzywda, ale...
   - Myślisz, że tak długo się użerają ze sobą?
   - Aż za długo. - stwierdziła z obawą. - Pakujcie się do statków. - poleciła.
   Sama stanęła w miejscu, gdzie można bardzo dobrze obserwować poczynania żołnierzy-klonów. Czuła lekki strach - strach przed Anakinem. Kto by pomyślał, że bardziej będzie się tak obawiać w kryciu przyjaciółki wykonującej potajemnie zakazany plan od bitwy gdzie mogła prawdopodobnie zginąć? Może to po prostu mąż kuzynki tak na nią działał? Co z resztą było dziwnym przypadkiem, ponieważ od niedawna chciała wydrapać mu oczy za krzyczenie na nią.
   Jej myśli zostały zasłonięte zamazanymi obrazami, które wyglądały inaczej niż sceny wyjęte z przeszłości lub wyobrażenia planowanych wydarzeń. Miały w sobie... coś niezwykłego.
   W dziwnym świetle ujrzała Zabraka, którego skóra była koloru czarnego i czerwonego, jego zęby wyglądały jak oblane - jakimś cudem - przeterminowaną farbą, przez co jego uśmiech przyprawiał o mdłości. Jego wzrok przeszywała nienawiść i przekonanie, że jest najlepszy lub ktoś z jego otoczenia albo wszyscy naraz z jego grupy. Nie umiała określić tego w krótkiej chwili.
   Widok przeniósł się na Qui-Gonna Jinna, oraz młodszego od niego Jedi podobnego do Obi-Wana i prawdopodobnie to właśnie on. Trochę trudno było zgadnąć, bo jego twarz nie wyglądała, jakby miała kiedyś strzelać fochy o byle co.
    Potem... czerwona klinga przecięło ciało Jinna, a ten bezwładnie upadł. Parę chwil później, górna cześć tułowia spada w dół.
   I na tym "przedstawienie" się skończyło.
   Kiedy znalazła się w rzeczywistości poczuła jak coś ciągnie ją do tamtego miejsca. Chciała się znaleźć tam natychmiast. Miała świadomość, że im szybciej załatwi większość spraw, tym szybciej będzie mogła tam pójść... ale po co? Czy to miejsce ma naprawdę tak dużo w sobie, że musi tam iść? Co śmierć Qui-Gonna ma się do niej? Znała go tylko z paru treningów, szanowała go, lecz nie był dla niej kimś ważnym.
   Nasunęła jej się myśl, że może chodziło o Anakina i Obi-Wana? Ale zaś z nimi nie była dość związana. Łączyła ich tylko Ahsoka i Padme, samego Wybrańca znała od niedawna bez jakieś silnej sympatii. Owszem, lubiła go, popierała małżeństwo z Amidalą, ale jak na razie nie darzyła go zaufaniem jak przyjaciela. To wszystko.
   - Komandorze Orgeen. - przywołał ją Fives. - Wszystko w porządku? Odlatujemy.
   Na oko żołnierza, wyglądała jak żywy trup, który zdziwił się głupotą jakiejkolwiek osoby, sądząc, że pozbędzie się jej, gdy ją zabije...
   - Już idę. - odparła.
   Wykonała dyskretny ruch by "otrzepać się" z tego wszystkiego, po czym pognała w stronę kanonierki.

                                     ~~Aayla Secura/Główny plac~~

   Skywalker wyruszył, więc miała nadzieję, że choć chwile, psychicznie, odpocznie. Mówiąc szczerze: martwiła się o młodego Jedi. Miał przed sobą ciężkie zadanie, jak i bardzo trudne przeżycia za sobą. Więc, prawdę mówiąc, podziwiała go. Po za tym, nie każdy jest zdolny do tego, aby sam się przyznać. Ona i Kit Fisto nigdy nie odważyli się powiedzieć innym prawdę o ich tajemniczym związku, który nie trwał długo. Odeszli od siebie wiedząc, że zrobili źle, lecz nie oznaczało to, iż Aayla żałowała. Dobrze się czuła, cieszyła się, że po prostu mogła spróbować, nawet na taką skalę.
   Królowa bezpiecznie przybyła na plac, chciała walczyć, ale nikt nie chciał jej pozwolić. Argumentowała tym, że jako królowa nie może siedzieć bezczynnie, bo nie po to ją wybrano. Ogólnie to zaczęła się kłótnia, że Apailana ma poczekać aż to wszystko się uspokoi, a ta dalej chciała natychmiast rzucić się w wir walki bez dobrego planu, którego zresztą nie miała jak ustalić z innymi, bo wolała się wykłócać. Tak w ogóle, to przez nią się planu nie dało ustalić, bo byli nią zajęci. Aayla traciła do niej cierpliwość, lecz nie zamierzała krzyczeć, tylko przemówić do rozsądku.
   Wkrótce dziewczyna odpuściła i zgodziła się zostać do póki nie podejmą działań z nią związanych. Razem z nią stwierdzili, że najlepiej będzie poszukać dawnych służących dworu ponieważ mają do nich poważne plany.
    Później, nie wiadomo skąd, przyszła grupa mieszkańców Naboo. Powiedzieli tylko, w której dzielnicy byli. Nie wspomnieli jak tu się dostali. Nikt nic nie odezwał się na ten temat. Secura wskazała im miejsce, gdzie mają się ulokować, po czym poszła do Apailany. Mimo że młoda królowa naburmuszyła się z powodu nie poparcia jej pomysłu, od razu obie zaczęły wymieniać się swoimi sugestiami w temacie byłych więźniów tak, jakby nic się nie stało.
   Czyżby to była pułapka?

                                      ~~Obi-Wan~~ 

   Uwolnił się od byłego ucznia.
   Może to niezbyt miła i trafna opinia, ale jego serce czuło się wolne, choć prawda była zaskakująca. Tak bardzo dobiła Obi-Wana, że sumienie zaczęło go wyżerać. Czuł się, jakby miał w sobie potwora... a może on sam jest potworem? Zachował się strasznie, dlatego czuł się jak czuł. Nie musiał spychać go na dół, aby nikt nie zobaczył. Jak długo jeszcze pociągnie?
    Cody zdołał bardzo szybko odnaleźć miejsca pobytu dawnych sług. O dziwo zostali wysłani do największej grupy jeńców i znajdowały się tam wszystkie służki Jamillii i Amidali w tym sobowtór młodszej - Sabe. Podobizna była tak wielka, że nikt nie potrafił zgadnąć która jest prawdziwa. Kenobi podejrzewał, że to Sabe Republika potrzebowała najbardziej. Anakin dałby sobie rękę uciąć (Trochę perfidne, wiem xD ), że na pewno po to chcą "bliźniaczkę" jego żony.
   Gdy byli nie daleko, Mistrz Jedi widział wiele głów, które, patrząc z jego perspektywy, nie ruszały się. Nie mieli wiele czasu - słońce znajdowało się już prawie za horyzontem. Walka po ciemku w takiej sytuacji jest bez sensu, a jeńcy na pewno woleliby spokojnie śnić niż oglądać zabijanie żołnierzy, słyszeć strzały i zgrzyty rozwalonych maszyn.
   Kiedy znajdowali się pięć budynków od grupy, żołnierze wraz ze swoim generałem szykowali się do wyjścia z kanonierki i ataku na stróżujące droidy. Z tego co wiedzieli, to inne ukrywały się w zakamarkach, ale szybko obmyślili skuteczny plan jak się ich wszystkich pozbyć.
   Klony na czele Obi-Wana wybiegły z kanonierki w tym samym momencie, w którym jej podłoże spotkało się z brukiem. Droidy zaczęły do nich strzelać, ale ci nie byli dłużni. Na twarzach jeńców pojawiło się zdziwienie, a u niektórych zadowolenie.
   Ukryte automaty zaczęły się ujawniać z wielu stron.
_____________________________________________
O co chodzi z tym 123 rozdziałem? A no, przez przypadek w sylwestra zamiast zapisać, to opublikowałam. Ida potwierdzi, bo ze mną była :D
Cóż, rozdziału 123 nadal nie skończyłam. Jestem w 1/3 od sylwestra. Cóż... staram się, jak mogę. Miejmy nadzieję, że uda się wszystko i ten rok, będzie lepszy pod względem pisania :D
Szczęśliwego nowego roku! :*

NMBZW!