niedziela, 27 maja 2018

Rozdział 203


~~Obi-Wan~~

       Praktycznie wszystko wróciło do normy, jeśli można to tak nazwać. Pomijając fakt, że Kenobiemu utkwił obraz narwanego Anakina przyjmującego z wielką chęcią każdą wyprawę na front podczas wojen klonów. Te parę miesięcy, zanim wyruszyli na ostatnią wspólną misję, były po prostu blade. Za spokojne jak na jego przyjaciela. Obi-Wan nie ukrywał przed sobą smutku dotyczącego niepewnego konfliktu. Jak Skywalker to przyjmie? Przecież już po pierwszej wyprawie stracił na swojej psychice poprzez wpakowanie się do niewoli. W Mocy rękach to, aby wszystko potoczyło się dobrze.
       Kenobi nie potrafił powstrzymać smutku. Bał się. Po prostu się obawiał reakcji jego dawnego padawana, na to, co chciał mu wyznać. Zanim chciał przejść do przedstawienia Anakinowi planów, musiał wyjawić propozycję Mistrzowi Yodzie, a potem przed Radą podczas nieobecności Skywalkera. Wszyscy jednogłośnie go poparli. Ale, jak stwierdził Mistrz Yoda i Obi-Wan sam był tego świadom, najtrudniejsze dopiero przed nim - rozmowa z Anakinem. Zbyt krótko przebywał na Coruscant od swojego powrotu i może przeżyć szok, zwłaszcza, że ma trzyletnią dziurę we własnym życiu, jak i we wszystkich relacjach.
       - Chciałeś mnie widzieć, Mistrzu - wyrwał go z zamyśleń Anakin. Obi-Wan stał przy jednym z wielkich okien obserwując panoramę. Odkąd tylko zapuścił swoją brodę, lubił ją głaskać podczas głębszych przemyśleń. To mu pomagało. Każdy ma swoje dziwactwa, nikt go nie oceniał.
       - Taak - przyznał.
      - Coś jest nie tak - stwierdził młodszy Jedi. Pomimo tak długiej rozłąki, Anakin bez problemu potrafił odczytać emocje z twarzy byłego mentora. Nawet nowe zmarszczki, które przybyły wraz z czterdziestym pierwszym rokiem życia, nie potrafiły tego zmienić.
       - Martwię się o ciebie - zaczął Kenobi.
       - Co masz dokładnie na myśli? - zainteresował się Skywalker.
       - Ciebie i Ahsokę.
       Anakin uniósł brwi.
       - Kiedy do ciebie trafiła - kontynuował Obi-Wan. - była skazana na wieczną walkę na froncie. Aż do zakończenia wojny. Przez trzy lata dzielnie walczyła, wchłaniała wiedzę. Mortis, zdrada Barriss, miesiąc na dobrowolnym wygnaniu, wybaczenie nam wszystkim, kolejna walka. Nauka na Yavinie, jej poczynania na Naboo. To, co przeżyła przez te trzy lata, pustkę. Pogodzenie się ze śmiercią Mistrza Plo, Rexem, Barriss... Ventress. Pojmaniem Ciebie. W końcu przyszedł czas na teoretyczną naukę, której brakowało na wojnie. Przyjmowała polecenia bez szemrania. Nawet brnęła się do książek, jak dawniej. Jej największym testem, jak i każdego padawana, jest pójście pod opiekę danego Rycerza Jedi. Następnie odnaleźć się w jego rzeczywistości, a ostatecznie połączyć swoje dawne życie z tym co się dzieje teraz. Ahsoka zdała ten test. Cała Rada... Ahsoka zasłużyła na samodzielność. Zasłużyła na miano pełnoprawnego Rycerza Jedi.
       Anakinowi wyszły oczy z orbit. Oparł się o ścianę i wziął parę głębszych wdechów.
       - Przykro mi - przyznał jego Mistrz, ale ten szybko uciszył go gestem ręki.
      - Nie. Nic się nie stało. Masz w stu procentach rację - przemówił po dłuższej chwili. - Po prostu... dosadnie zdałem sobie sprawę, że Luminara mówiła prawdę. Zadała mi kiedyś pytanie, czy kiedy przyjdzie czas, dam radę wypuścić swojego padawana spod swoich skrzydeł. Nie chciałem nawet o tym myśleć. Cieszę się, że się nią zaopiekowałeś. Że zachęciłeś ją do koniecznej nauki teoretycznej. Na wojnie tego niezbyt potrzebowałem. Musiała się nauczyć nowych rzeczy, praktycznych, ale książki są ważne i jestem ci niezmiernie wdzięczny, że o to zadbałeś. Nikt inny lepiej by tego nie zrobił. Przyznaję. Przeszła test. Jest gotowa. Ma dwadzieścia lat, dokładnie tyle, ile ja miałem. Zasłużyła na miano Rycerza Jedi. Jak najszybciej.
       - Jestem z ciebie dumny, Anakinie - przyznał Kenobi. - Nie mogłeś jej lepiej wyszkolić. To, co najważniejsze, zdobyła od ciebie. Jestem dumny, że tak rzetelnie podszedłeś do nauki jej i nie zrezygnowałeś po Christophsis. Jestem dumny również z siebie, bo wyuczyłem cię tak, że jesteś zdolny do przekazania wiedzy. Qui-Gon też jest. Uwierz. Ahsoka nie mogła mieć lepszego mentora. Plo Koon zawsze był ci wdzięczny za opiekę nad nią.
       - Niech się dzieje wola Mocy. Powiedzcie tylko kiedy. Wezwijcie mnie parę godzin przed. Chce z nią porozmawiać przed tym. Oczywiście, nie powiem jej czemu. Zrobię jej niespodziankę. Jak ty mi.
       - Właśnie. Gdzie jest twój warkoczyk? Zastanawia mnie to, odkąd Ahsoka zdecydowała się na wygnanie i ci oddała swój. Podejrzewam, że teraz podobnie ci go odda. Zero pamiątki po tobie.
       - Od razu potem wylecieliśmy na misję. Nie miałem jak rozmawiać z Padme. Więc go jej oddałem. Jako wiadomość i jakąś cząstkę siebie. Poza tym, wiele razy miałeś w posiadaniu mój miecz.
       - Kiedy wybierasz się na Ilum? - zagadnął wskazując głową na miecz zastępczy Anakina.
       - W ogóle. Coś mi się wydaje, że odzyskam swój w najbliższym czasie.
_______________________________________
Cześć wszystkim! Zapytacie pewnie, czemu mnie nie było? Ano dlatego, że nauczycielom brakuje ocen. Ogarniacie, nie? Pierdyliard kartkóweczek, łaj not? Ale też dlatego, że w tamtym tygodniu miałam strasznie niskie ciśnienie. Codziennie poniżej 100/60. Raz nawet 70/60. Ledwo ogarniałam. Przychodziłam do domu, nauka, mierzenie ciśnienia, kawa, mierzenie ciśnienia (tak, dwa razy) i spanie. Także zrozumcie :)
KOMENTARZE, NAŁ! 4 CONAJMNIEJ

NMBZW!

niedziela, 13 maja 2018

Rozdział 202


~~Aayla Secura~~

[Coruscant, Świątynia Jedi]
       Wspomnienia zmywały sen z jej oczu. Od miesiąca chodziła niewyspana, jak jakiś trup. Codziennie uczestniczyła w sesjach Mistrza Yody. Wiele z nim rozmawiała, ale jeszcze nie odważyła się na pogadankę z Kitem Fisto. Wyznała Mistrzowi wszystko, nawet romans z nautolaninem. Yoda nie był zły, starał się jej pomóc. Mimo że to minęło, to utwierdzał, ją w przekonaniu, że ze względu na uciszone uczucia i na dalsza przyjaźń z Fisto, powinna z nim porozmawiać. Problem w tym, że nie potrafiła opowiadać o tym osobie, której na coś wobec swojego ciała pozwoliła.
       Tego dnia, Yoda zarządził jej trening. Ogółem, Ekria zostawała nadal pod opieką Ki-Adi-Mundiego, który uczuł na czas, kiedy to Secura była w niewoli, a teraz musiała wrócić do odpowiedniego stanu psychicznego. Tak zarządził Mistrz Yoda i sam zajął się Twi'lekanką i jej równowagą. Tego również miało ją nauczyć owe szkolenie. Medytacje ma już za sobą. Robiła  to w każdej wolnej chwili, byleby opanować swoją frustrację i wstyd. Teraz jej zadaniem było wziąć wszystkie uczucia w kupę i odpowiednio wykorzystać je w walce w siódmej formie walki mieczem świetlnym. Musiała się wyżyć po czym schodzić do uspokojenia. Jej obowiązkiem stało się trzymać nerwy na wodzy, bo mogłaby przepłacić ciemną stroną Mocy.
       Właśnie dlatego się na to wszystko zgadzała - żeby rozpacz nie zepchnęła ją w największe ciemności, gdzie wszystko zwalcza zemstą i agresją, która mogłaby opanować jej wnętrze w całości. Ból, strach, cierpienie - to wszystko katalizatory od ciemnej strony Mocy, które Jedi mogą odczuwać, ale nie zwracać na nie jakoś większej uwagi. Nie skupiać się, nie napawać się nimi, nie dolewać oliwy do ognia. Próbować się uspokoić, zanim przyjdą kolejne problemy.
       - To nie wszystko. Najgorsze przed tobą jest - powiedział Yoda po skończonym treningu. Ona, zalana potem, stwierdziła, że ma dość. Dość czajenia się, unikania tematu. Wszystko jej jedno.
       - Teraz do niego pójdę - postanowiła i ruszyła przed siebie.
       - Tak? - zaciekawił się.
       - Tak.
       - Nie sądzisz, że nie korzystnie wyglądasz?
       - W tym momencie mam odwagę mu to powiedzieć - wytłumaczyła.
       - Idąc na wojnę, od razu odwagi nabrałaś? Chwilowa odwaga, błędem jest. Błędem przez trening sprawionym. Zadaniem twoim, natychmiast wyciszyć jest się. Potem pójdziesz - nakazał i zostawił ją samą z sobą. W kolejnej bitwie, która dopiero co pokonała.
       Mistrz Yoda miał racje. Był też bardzo sprytny. Przewidział, że wyznaczone ćwiczenie tak na nią zadziała i od razu nabierze odwagi. Lecz nie w tym rzecz. Dała się rozkojarzyć i zapomniała, że to nie tędy droga dla Jedi - pod wpływem chwili. Mogła spowodować swój upadek, a chodzi o zrobienie wyjątku. Nabraniu odwagi do rzeczy, których się wstydzi. Tyle razy zbywała pomysł porozmawiania z dawnym kochankiem za każdym razem, kiedy się głęboko zastanowiła i widziała choć cień szansy na spokojną, poważną rozmowę. Problem w tym, że zawsze widziała siebie płaczącą, niemogącą wydusić z siebie słowa, bo łzy dławiły jej śmiałość.
       Miała wrażenie, jakby prysznic zmył całą jej nieśmiałość. Czuła się dziwnie... czysta. Jak nigdy. Bo to właśnie odczuwała - brud. Spędziła trzy lata w kurzu, piachu, ale to nie przeszkadzało jej oprawcą. Z każdym dniem czuła się bardziej brudna. Kiedy wróciła, wzięła pierwszy porządny prysznic - nadal wydawało jej się, że i tak był na niej osadzony pył. W końcu, kiedy przyznała się przed mistrzem Yodą, sama z siebie, co tak naprawdę się w niej dzieje, jaką walkę toczy, z dnia na dzień przechodziło.
       Obiecała sobie, że kiedy wyjdzie przez drzwi świątynnych łaźni - nie będzie odwrotu. Wyruszy do komnaty Kita Fisto. Dlatego minęło trochę czasu zanim wstała i ruszyła. Zanim to nastąpiło, siedziała ze spuszczoną głową na ławce na przeciw umywalek. Raz po raz spoglądała na swoje odbicie w lustrach, ale nie widziała w swoich oczach odwagi, tylko przestraszoną... niewolnicę. Cały czas ją to blokowało. Nie czuła się wolna - wręcz uwięziona w swoich własnych wspomnieniach dotyczącą niewolnictwa. Bo większość złych rzeczy nie umiera i powraca w przyszłości choć tak bardzo tego nie chcemy...
       Ruszyła przed siebie. Nie mogła już się cofnąć - obiecała sobie. To w końcu dla jej dobra, dla spokoju własnego sumienia i zamknięcia pewnego rozdziału swojego życia: Niepewności. Bo miłość, którą czuła do Fista, zmieniła się w zagubienie. Odkąd postanowili sobie, by do tego nie wracać, nie potrafiła określić, co może mu mówić. Nawet tak błahe sprawy, jak plany bitew, postępy wojny... zmieniły charakter na bardzo osobisty. Nie potrafiła się z nim obchodzić jak dawniej. Mówić mu wszystkiego. Ale to cały czas w niej tkwiło. Z dnia na dzień się pogłębiało wraz ze wstydem i tęsknotą. Wyznanie mu, co czuje, jest najważniejszym krokiem do jej psychicznej wolności. To jedyna osoba, która ją blokuje. Nie potrafiła tego wytłumaczyć. Jakby cały świat kręcił się w okół Kita Fista.
       Jej palec wskazujący zatrzymał się parę milimetrów przed panelem, gdzie znajdował się guzik służący za dzwonek. Odważyła się i nacisnęła go. Za drzwi wydobyło się łagodne "Proszę wejść". Aaylę przeszły dreszcze na dźwięk głosu dawnego kochanka, ale otworzyła wejście i zrobiła krok w przód.
       - Mistrzyni Secura - zauważył zdziwiony nautolanin.
       - Daj spokój z formalnościami - poprosiła. - Przyszłam porozmawiać.
       - O czym? - zaciekawił się.
       Zawahała się.
       - O tym co przeżyłam w niewoli - odpowiedziała w końcu.
       - Chodzi o... gwałt? - domyślił się.
       Zaczęła drżeć, a do oczu napłynęły łzy, ale nie pozwoliła im kontynuował swojej podróży na policzkach.
      - Spokojnie - poprosił. Chwycił ją za dłoń i poprowadził ją do łóżka, gdzie oboje usiedli.
________________________________________
Witam! ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI "KIWI"! Została zaktualizowana do 100 faktów. (Nowe zaczynają się od 49).

NMBZW!

niedziela, 6 maja 2018

Rozdział 201


~~Anakin~~

[Miesiąc później, Coruscant]
       Pozwolił sobie na dłuższy sen. Słyszał jakieś pomrukiwania dzieci, ale nie zwracał na to uwagi. Wyłączył swój bardzo wyczulony zmysł i odpłynął w kompletną czerń. Wrócił do normalności. Nie śniła mu się Padme, dzieci, Ahsoka, Obi-Wan, matka i wszyscy inni, którzy byli dla niego ważni i chciał ich zobaczyć, z każdym dniem coraz bardziej, kiedy to uwięziono go w celi. Niestety, nie bardzo udały się jego plany. Tak jak podejrzewał na początku - córka stała się jego oczkiem w głowie, a trzyletnia rozłąka niewiele zmieniła. Musiał ją poznawać na nowo, ale od razu ponownie połączyła ich więź. Było między nimi coś, przez co nie bała się kiedy świadomie zobaczyła go po raz pierwszy, mimo że widywała go tylko w tej dwudziestotrzyletniej wersji załączonej na holoobrazie, a on wrócił z pokaźnym zarostem.
       Dziewczynka wskoczyła na łóżko rodziców i wczołgała się pod ramię ojca, tak, jakby ją przytulił. Specjalnie go łaskotała, a on tylko ułożył swoje usta w podkówkę. Nie bardzo go to ruszyło, ale przewrócił swoją córeczkę, która leżała na jego piersi i mocno ściskała jego szyję. Zdrową ręką pogłaskał ją po główce, po czym pocałował.
       - Kocham cię, Malutka - powiedział i spojrzał na swojego syna, który przyszedł do pokoju z tostem w lewej dłoni i miśkiem w prawej. - Co mi przyniosłeś? - zapytał go ze śmiechem. Luke uśmiechnął się łobuzersko i nadal zajadał się swoim śniadaniem nie widząc możliwości dzielenia się  ze swoim ojcem. Praktycznie - z nikim.
       Anakin wstał z Leią i postawił ją na ziemi a sam poszedł w stronę salonu. Usiadł na przeciwko Padme, która sprawdzała dokumenty w datapadzie. Nie brała już na siebie tak wiele, jak wcześniej, ale wszystko miała na tip top, często przed czasem, nie odkładała nic na później, jeśli nie było to konieczne. Im szybciej załatwione sprawy - tym więcej czasu dla siebie. Zwłaszcza, że ten konflikt Republika znosiła... lżej. Wojny klonów były ogromne w straty życia jak i pieniędzy. Pochłonął obie strony tak bardzo, że wszyscy się pogubili. Na bieżąco oceniali stan polityczny i wielu, nawet sam Kanclerz stwierdził, że w porównaniu, teraz jest łatwiej. To co najgorsze - już przeżyli i niewiele ich już zdziwi, a niewolnictwo cały czas się rozwijało na światach, gdzie Republika nie miała wpływu.
       - Nic nie zjesz? - zapytała dalej wpatrzona w dokumenty.
       - W Świątyni zjem z Obi-Wanem i Ahsoką - odparł. - Młodej przyda się trening. Dość ciężki.
      - Mówisz tak trzy razy w tygodniu.* Czyli za każdym razem, kiedy idziesz do Świątyni na cały dzień - zauważyła Padme. Tym razem już patrzyła już na niego, a na jej twarzy malowało się rozbawienie.
       - Nie było mnie trzy lata, trzeba nadrobić. Trzy standardowe w jednym i idzie się uporać. Jeden z trzech jest aktualny, dwa pozostałe nadrabiające. Poza tym mi też jest ciężko - przyznał teatralnym tonem i z ręką na na piersi. - Muszę się przestawić na sale, a miałem otwartą przestrzeń na wojnach klonów. A zanim wrócę na front, to trochę minie.
       - Wiesz, że rutyna i tęsknota dłuży czas?
       Kiwnął głową.
      - Twój powrót ją przerwał. Niby trwamy w planie: dwa dni domu, trzy dni w Świątyni, dwa dni spośród tych trzech idą z tobą dzieci. Ale to i tak nic nie da. Te cztery miesiące miną tak szybko jak ten jeden.
       Usiadł obok niej.
       - Wrócę z każdej - obiecał i pocałował wierzch jej dłoni.
       Ich rozmowę przerwał dźwięk stłuczonego talerzyka. Luke i Leia stali nad częściami porcelany, popatrzyli na siebie, a potem odwrócili główki w stronę rodziców i na raz powiedzieli "Pseplasam". Anakin i Padme patrzyli na dzieci bez wyrazu. Nie widzieli w tym ani powodu do śmiechu, ani do złości. Nie żeby wychowywali ich bezstresowo. Po prostu Padme nauczyła ich słów "Proszę, przepraszam, dziękuję" w koniecznych sytuacji i byli świadomi swoich czynów. Za dyscyplinę był odpowiedzialny zakon. Posprzątanie zabawek, kubeczków po piciu, czy talerzyków; to zachowania, które każde dziecko ma wpajane przez rodziców. To, że raz im coś spadło przypadkiem, nie oznaczało kary czy złości, bo to bez sensu? Czy nauczy ich to czegoś? Jeszcze się zbuntują, sami zezłoszczą, a dzieci nie kontrolują emocji. W przypadku bliźniąt, wychowanie jakie zapewnili im rodzice jest po prostu najbezpieczniejsze.
      - Odejdźcie od tego, dobrze? - poprosił łagodnie. Uważajcie, żebyście nie nadepnęli na coś. Usiądźcie, a ja to porządnie posprzątam.
       - Chodźcie obok mnie - poleciła matka. Odłożyłą datapad na stolik i usadowiła ich na kanapie. - Jak to się stało, że talerzyk upadł? - zapytała.
       - Podbiegliśmy do niego - wytłumaczyła Leia.
       - Wzięliście szybko po toście, talerz uniósł pod ciężarem waszych rączek i upadł - dopowiedziała kobieta.
       Bliźnięta pokiwały głową, jak synchronizowane i dalej zajadały się śniadaniem.


       - Jeszcze raz - polecił Anakin. Oboje z Ahsoką byli zalani potem, a mimo to walczyli wręcz ze sobą. Anakin musiał rozdzielić swoje siły. Lewą ręką nokautował Ahsokę, a prawą po atakował, ale nie nie zamierzał bić swojej padawanki. Robił to tylko po to, żeby Ahsoka się wybroniła i nauczyła się walki z droidem. Oczywiście, nie wkładał w to jakoś dużo energii, bo mogłaby sobie rękę połamać lub wywołać taki ból, że kompletnie by się zdezorientowała. W wojnach klonów, kiedy żołnierz Republiki odważył się uderzyć pięścią droida Separańców, zawsze płacił za to życiem wyłącznie przez rozpraszający ból. Mimo że obecny konflikt nie zawierał droidów zaprogramowanych do walki, to Tano miała tym wzmocnić swoje siły. O, i jeszcze siłownia pod jego nieobecność. Wszystko bez użycia Mocy. Z bardzo prostego powodu - z Mocą wszystko stawało się silniejsze. Im sprawniejszy jesteś fizycznie - tym lepszy będziesz z pomocą Mocy.
       Ahsoka zaczynała opadać z sił, ale nie zamierzała się poddać. Pierwsze półtora godziny biegała. Trzy razy po dwadzieścia minut, dziesięć minut przerwy, po czym dwa razy to samo. Następnie zaczęły się ćwiczenia z mieczem. Po pięćdziesiąt na każdą rękę, z każdego stylu i każdej z siedmiu form. Ósmej nie. Zazwyczaj starano się jej nie uczyć padawanów. Z bardzo prostego powodu - była tak agresywna, że można łatwo stracić balans ze względu na czerpanie emocji w trakcie jej używania. Anakin bardzo rzadko jej używał, zwłaszcza, że znał po prostu podstawowe ruchy, a sam się potem dziwił, że jakoś wyszedł z tego cało. Obiecał sobie w trakcie wojny, że po zakończeniu jej, poprosi o naukę Windu. Jak widać - nie udało się. Przesiedział trzy lata w jakieś zatęchłej celi. Teraz stwierdził, że poczeka aż Ahsoka zostanie mianowana na Rycerza Jedi i razem wezmą nauki od Mistrza Windu.
       Ale czy faktycznie pozwoli jej odejść, Luminaro?**
________________________________________
*Według standardowego kalendarza galaktycznego - tydzień miał 5 dni, a rok 10 miesięcy + 3 dni świąteczne
**Jakby kto nie ogarnął, czemu pyta Luminary, to odsyłam do Serialu z 2008 roku, Wojny Klonów S2E06

NMBZW!