niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 101


                                                ~~Przestrzeń Naboo~~

  - Taak! - głos wszystkich żołnierzy rozchodził się po głośnikach niemal wzajemnie się ogłuszając. Ich radość była cudowna. Patrząc jak większość z nich ginie na polu walki, to niezbyt fajny widok jak i uczucie w Mocy. A teraz widząc ich pełnych optymizmu z uśmiechem na twarzy... Padawanka stwierdziła, że inni, którzy tego nie mogą zobaczyć - niech żałują. Byli jeszcze dziećmi i w takich chwilach wyglądali na dzieci, a radość cudownego dziecka zarażała.
  - To dopiero początek. - zdał sobie sprawę Skywalker. Czekało ich jeszcze trochę przeszkód. Na tym się nie skończy, mimo że byli zmęczeni. Jedną chwilę będą mieli na odpoczynek, a później znowu w ruch. Od ich planu oraz poczynań zależała wolność Naboo i nie tylko.
  Skierowali myśliwce do hangaru. Jednak Anakin nie mógł zobaczyć żony i przeprowadzić kłótnie z dathomiriańską Padawanką, która obiecała, że "go zje".
  Spali mnie żywcem. A jak nie ona, to pewnie Obi-Wan, jak dojdzie co do czego. - zażartował w myślach nie mając wtedy choć trochę mądrych myśli niczym Yoda. Musiał odreagować od tego wszystkiego. Trochę się ustabilizowało, ale nadal wiele na niego czyha. Na jego padwankę, byłego mentora, przyjaciół... przyszłą rodzinę. Nie miał tak naprawdę nikogo po za nimi. Skompletuje ją jak urodzi się dziecko. Na razie pozostała rozpacz po matce. Żal i nienawiść do Tuskenów, których wyciął w pień.
  Udali się na mostek, gdzie "przebywali" wszyscy. Większość była jako hologramy. Podnosiło go to nawet na duchu. Nie będzie jeszcze musiał patrzeć prosto w żywe oczy Kenobiego, ale bał się tego spotkania. ,,Strach to Ciemna Strona Mocy. Strach prowadzi do gniewu", wspomniał słowa Mistrza Yody. Mistrz miał rację, a on nie mógł się teraz bać. Nie mógł doprowadzić do gniewu, który tylko usatysfakcjonuje Sitha. Nie da się.
  Obiecuję, przyrzekł w myślach.
  Tylko komu?
  Stanął w kręgu wraz z Ahsoką, Barriss i Mistrzem Plo. Spojrzał na Atari.
  - Spotkam Cię, a będzie jeszcze gorzej. - zapewniła zła.
  - Wiesz co? - zaczął, ale nie dano mu skończyć.
  - Czy wy zamierzacie się skupić? - wtrąciła Aayla.
  - Zaczynaj. - polecił Koon.
  - Tarkin i Maul też tu są - podjęła Twi'lekanka.
  - Biorę Tarkina na siebie. - zdecydowała Tano zginając prawą dłoń w pięść, a lewą sprawiła, że kości w strzeliły co spowodowało grymas na niektórych twarzach. Ten dźwięk był niekiedy bardzo drażniący. Wiele osób za nim nie przepadało.
  - Ahsoka, trzeba najpierw ustalić plan. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. - stwierdziła Atari.
  - On na mnie czyha. Na Barriss też coś jest przygotowane. Czuję to. Jeżeli on ma coś z tym wspólnego, to się nim zajmę. Mam do wyrównania rachunki i nie mam zamiaru pozwalać mu znowu, pod każdym względem, skrzywdzić Barriss.
  - Ahsoka, Jedi nie wyrównują rachunków. - przypomniał jej Plo.
  - To mam czekać, aż ucieknie by jeszcze kogoś tak załatwić? I to jeszcze osobę, która może być dla mnie ważna. - zapytała wytrącona z równowagi.
  - Nie, bo tak się nie stanie. Nie możesz się kierować takimi uczuciami. - pouczyła Bultar. - Na razie ustalmy. Obi-Wan dotrze do Maula przez walkę, Anakin będziesz czekać na ruch Palpatina. Ahsoka i Atari będą walczyć i wtedy jakoś dorwą Tarkina.
  - Moment! - przerwała mentorce Orgeen. - A co z Padme? Miałam się nią opiekować.
  - Padme zajmie się Ekria i Wysy. - odpowiedział Obi-Wan.
  - Wiesz, że się nią zaopiekuję. - odezwała się młodsza uczennica.
  - Tak, wiem, ale nadal się martwię.
  - Atari, nic mi nie będzie. - zapewniła Amidala.
  - Jestem za Ciebie odpowiedzialna. - odparła siedemnastolatka.
  - Będzie dobrze.
  - Wróćmy lepiej do planowania. - uspokoił wszystko Anakin

                                                          ~~Padme~~

  Miała się ukrywać i znowu prosić Sabe o zajęcie jej miejsca. bo niebezpieczeństwo ponownie czekało na panią Senator. Corde zginęła i Padme nie chciała znowu narażać innych służek, mimo że Sabe już dawno przestała być na tym stanowisku, ale nie zmieniło to jej podobnego wyglądu do Naberrie. Kobieta zastanawiała się czy Separatyści dadzą się nabrać. Droidy może i tak, ale Palpatine i Maul zdecydowanie nie. Tarkin... może. Ale on przecież nie będzie jej szukać. Zależy mu raczej na Ahsoce.
  Senator nie wspinała Geonosis z uśmiechem na twarzy i tej bitwy tym bardziej nie ma zamiar. Wszystko jest gorsze niż wygląda. Teraz dwie szesnastolatki, których zbytnio nie zna, będą się nią opiekować, lecz nie oznaczało to nieufności wobec nich. Tak naprawdę wolała walczyć.
  W jednym momencie zdała sobie sprawę z jednej rzeczy.
  Po co przyleciała na Naboo, skoro i tak nic nie będzie robić? Skapnęła się, że to Anakin to zrobił. To była jego zasługa.
  Miała ochotę krzyczeć. Oddalił ją od czegoś. Kiedyś mu się nie udało, teraz tak... on o tym myślał. Naprawdę nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Nie będzie się chować, tylko pomagać w ukryciu. W jakieś mierze się na nim zawiodła. Robił coś bez jej wiedzy i to jeszcze w jej sprawie. Traktował ją niczym małe dziecko, a tak naprawdę była w ciąży. Oczywiście, było to niebezpieczne, ale... nie mógł jej tego zrobić. Był zbyt nadopiekuńczy.
  - Gotowa? -zapytała Ekria.
  - Wiem, że chcecie brać w tym udział. - oświadczyła Amidala.
  - Trochę. - przyznała Wysy.
  - Mam plan. - orzekła Senator.
  - Pani, mamy Cię ukrywać. - odpowiedziała zdziwiona Bariolanka.
  - I będziecie. Przecież nie musi wiedzieć. - powiedziała była królowa.
  - Dobrze... a na czym będzie polegać nasz zadanie? - zaciekawiła się różowo-włosa.
  - Mam parę pomysłów, ale to dopiero okaże się jak wylądujemy. - odparła Naberrie.
  - Przepraszamy, idziemy jeszcze coś ustalić.
  Po tych słowach dziewczyny obróciły się i poszły stronę Aayly Secury, która miała jeszcze im coś przekazać.
  Padme popatrzyła się w lewo. Przy kanonierkach, które po chwili miały wylecieć z hangaru w stronę Naboo, stała jej kuzynka i omawiała coś z żołnierzem klonem. Kiedy młodsza skończyła, popatrzyła na starczą i uśmiechnęła się.
  - Niech Moc będzie z Tobą. - powiedziały jednocześnie, mimo że się nie słyszały.
____________________________________________
Słabe, łeeee... :c
Sto pierwszy rozdział taki słaby, przepraszam :( Następny będzie lepszy ^-^
Nie dedykuje nikomu tej słabizny, byście nie byli urażeni :* 

NMBZW! 

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 100


                                          ~~Atmosfera Naboo~~

  Pisk R2. Mały droid mówił szybko w swoim języku, a mały ekranik w kokpicie Anakina wszystko tłumaczył na aurebesh.
  - Wiem. Dzięki, R2. - odpowiedział mu Anakin z uśmiechem droidowi, który udzielił mu pomocy po raz... właściwie nie wiadomo. Pomógł bardzo wiele razy w tej wojnie. To był dar od Padme, więc się nim opiekował. Zaprzyjaźnił się z droidem... Nie. Nie chciał go stracić po raz kolejny. Wiele osób powiedziałoby, że to tylko blacha - jest ich wiele, więc można sobie sprawić nowy.
  Skywalker nie umiał.
  Raz; właśnie dlatego, że był dla niego więcej niż robotem, dwa; ponieważ droid zawiera bardzo dużo informacji, które są ważne dla Republiki. Nie może sobie od tak zaginąć. Informacje nie mogą się znaleźć w niepowołanych rękach. Jedi wiedział, że droid wcale nie jest głupi. Wręcz przeciwnie, jest bardzo inteligentny, dlatego Wybraniec nie sądził, że R2 D2 mógłby pokazać różne rzeczy niewłaściwej osobie.
  - Tak! - krzyknęła Ahsoka na widok wybuchu krążownika. Został im jeszcze ten po lewej, a później Anakina.
  Dobrze myślała sądząc, że dwa upadki krążowników osłabią główny. Sam wybuch sprawił, że została osłabiona ochrona sępów przez co klony mogły pomóc generałowi Skywalkerowi. Większość poleciała w stronę Wybrańca, a Plo postanowił ponownie wybić sępy. Ona wraz z Barriss miała kończyć wraz z pomocą statku, na którym przebywała Bultar.
  Nagle dostała olśnienia.
  - Barriss, poradź sobie jakoś. Wiem jak dolecieć do mostka. - poinformowała.
  - Mostek jest dobrze strzeżony, oszalałaś? - spytała zdruzgotana Offee.
  - Przecież wiesz, że się nie dam, tak? Będzie dobrze, uda się. - zapewniła Tano, po czym poleciała w stronę, która według niej była troszkę bezpieczniejsza.
  Przeleciała po prawej burcie, po czym od razu dziwnie zawróciła myląc droidy. Wahały się nad tym czy za nią lecieć, ale jednak podjęły tę decyzję, po czym zaczęły ją śledzić. Nie bała się. Skupiała się bardziej na dotarci do celu, niż na blaszakach, które niewiele mogły jej zrobić. Trzy lata praktyki wielu manewrów pozwoliły jej się tym nie przejmować.
  Gnała przed siebie w wirze walki. W totalnym piekle.
  - Co ona robi? - zdziwił się Obi-Wan zachowaniem niedoszłej Padawanki. To co robiła nie było dobrym pomysłem. Zdecydowanie nie. Na cokolwiek wpadła,  nie sądził, że to rozsądne, ale jego twierdzenia nie oznaczały, że jej nie ufał. - Ahsoka, słyszysz mnie? Co robisz? - zapytał ją wprost.
  - Mam plan. - uspokoiła go.
  - Wiem, że masz świadomość tego co robisz, ale nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedział.
  - Przecież nie wiesz co robię. - zauważyła Tano.
  - Po kierunku,  w którym lecisz, można się choć trochę domyślić. - odparł.
  - Trochę, Mistrzu, trochę. - zaznaczyła. - Spróbuję coś, ale nie mogę obiecać, że się uda. - dodała.
  - Właśnie dlatego nie powinnaś robić tego, co chcesz zrobić, Smarku. - wtrącił Skywalker niemiłym głosem.
  - Ale Ty możesz bezmyślnie ryzykować, tak? - zapytała wyzywająco.
  - Odciągnięcie Cię od decyzji, która jest niebezpieczna, to odzwierciedlenie mojej troski o swojego Padawana. Wracaj pomóc Barriss. - polecił.
  - Jestem w większej połowie mojej strategii, nie mogę się wycofać! - zaprzeczyła.
  - Musisz! Wracaj. - rozkazał groźniej Skywalker.
  - Nie! Nie ma mowy, Mistrzu. - odmówiła.
  - AHSOKA! - krzyknął.
  - Wiem, co robię, tak?! Bywałam w gorszych sytuacjach! - przypomniała.
  - Tak sobie wmawiaj. - zakpił Wybraniec. - Wracaj!
  - Niech Moc będzie z mną. - rzekła po czym urwała połączenie.
  Przechyliła się w lewą stronę lecąc do mostka. Zamierzała wpakować się w największe bagno w tej bitwie, choć jej mistrz miał trudniej nie podjął się tego, by wziąć na cel najbardziej strzeżonego miejsca okrętu Separatystów. A ona tak. Świadomość, że gdzie indziej jest gorzej znacznie podnosiła ją na duchu, ale jak przeżyje, to bardzo się jej dostanie. Zastanowiła się szybko nad tym, ile będzie kłótni. Spory były ostatnią rzeczą, którą chcieli w tym starciu. Jeżeli uda im się pokonać wrogów, to będą musieli jeszcze jakoś pokonać siebie wzajemnie albo pójść na kompromis. Była pewna, że z Atari na pewno będzie to drugie, a co do Obi-Wana... nie miała pojęcia. Kiedy jej mentor się wtrącił do rozmowy, ten nie zamierzał jej kontynuować. Powodów było wiele, nie tylko ta cała sytuacja z małżeństwem pani senator z Wybrańcem. Mógł też stwierdzić - było to przynajmniej w pięćdziesięciu procentach pewne -, że nie ma potrzeby się wtrącać i jego były uczeń sam sobie poradzi ze swoją padawanką (pomijając fakt iż mu się to nie udało) lub musiał się z kimś skontaktować albo komuś pomóc... Stwierdziła, że reszta powodów, które wymyśliła - nie mają sensu.
  Mogła powiedzieć, że to wina Obi-Wana.
 Zamyślała się nad jego powodami milczenia w jej wymianie zdań z Mistrzem, co prawie doprowadziło do czołowego zderzenia z sępem. W ostatniej chwili - dosłownie dzielił ich bardzo, ale to BARDZO mały odstęp - ominęła go i trafił w droida tuż za nią, co również mogło skończyć się źle bo strasznie blisko siedział jej na ogonie.
   Może Anakin miał rację, przemknęła myśl przez jej głowę. Nie, jednak nie, doszła do wniosku. Miała nadzieję, że tego nie widział. Jakie będzie jej wytłumaczenie? "Myślałam o Obi-Wanie. Zdarza się". Co wtedy wyniknie? Kto to wie? Po prostu myślała o swoim niedoszłym mistrzu, a to o jego winie przecież nie było na poważnie. Każdemu mogło się zdarzyć, a poza tym nie myślała tylko o nim. Był głównym "bohaterem" jej przemyśleń, ale w tle występowały również postacie mające wkład w przeszłość, teraźniejszość i oczywiście: przyszłość.
  Cały czas leciała w stronę mostka omijając lub strzelając w sępy albo unikając strzałów, które pochodziły od tyłu. Cały czas gromada droidów goniła ją w tym samym kierunku. Nie mogła liczyć na żadną pomoc. Znajdowała się w samym środku akcji a samo dojście do tego było strasznie trudne.
  - Barriss, co z Ahsoką? - zaciekawił się Anakin. Był zdenerwowany. To nie wróżyło dobrze. Nie mógł tego zwłaszcza teraz, kiedy na powierzchni świata, o który właśnie walczyli, znajduje się Lord Sithów.
  - Radzi sobie, spokojnie. Wierzysz w nią, prawda?
  - Ależ oczywiście, że tak. Po prostu się o nią martwię. - Ta odpowiedź była oczywista, ale Offee chciała by przyznał to na głos. Jej przyjaciółka na pewno to usłyszy.
  - Nic mi się nie stanie. Jesteś w większym bagnie. - Mirialanka miała rację. Dziewczyna słyszała.
  - Wiem, tyle że ty jesteś w prawie takim samy.
  - Prawie. - zaznaczyła padawanka. - Prawie, a to nie "tak samo", tylko w tym przypadku oznacza "znacznie mniej".
  - I nadal niebezpieczne. - przypomniał.
  - Moment! - przerwała Tano.
  Strzał ze statku Republiki sprawił, że większość sępów została zniszczona, dlatego dziewczyna miała wolną drogę. Przemknęła szybciej. Będąc już przy mostku, oddała salwę, zaczynając niszczenie wszystkiego po kolei. Sama szybko się wycofała. Skręciła w lewo robiąc łuk i wróciła na swoje dawne miejsce pomagając Barriss rozwalić resztę. Do końcowej akcji przyłączył się również krążowniki Aayli Secury, a po jakimś czasie wielki okręt wybuchł, a jego ogień pochłonął większość droidów przeszkadzających Skywalkerowi. Jeszcze zanim nastąpiło wielkie "BUM" myśliwce Republiki odleciały jak najszybciej w stronę głównego okrętu Separńców, lecz okrężną drogę by ominąć wielki wybuch.
  - Wszystkie działa w stronę ostatniego krążownika! - rozkazał Yularen.
  Polecenie zostało wykonane. Okręty oraz myśliwce - z bezpiecznej odległości - wystrzeliły we wskazany cel.
  Nastąpił wybuch.

                                              ~~Darth Sidious~~

  Zero światła, zero okien. Całe pomieszczenie było pochłonięte mrokiem, niczym jego dusza. Ciemna strona była ty bardzo silna. Każdy skrawek, każdego materiału znajdującego się w tamtym miejscu zostało przesiąknięte mroczną Mocą, której normalne osoby nie czuły. Nie wiedziały również, że osoba znajdująca się tam, jest w tym momencie ich największym koszmarem. Większym niż wojna. Człowiek mający straszne plany mające na celu pozbawić obrony, w którą już dawno zwątpiono. Przez niego. Czy ktokolwiek kiedyś podejmował spisek? Cała galaktyka wiedziała już kim naprawdę był ich przywódca, ale żadna żywa istota w galaktyce, prócz Maula i Tarkina nie miała pojęcia gdzie się znajdował.
  Miał zamknięte oczy. Oddychał w miarę spokojnie. Wyczuwał tych, którzy byli nad planetą i walczyli. Nie oglądał już ich poczynań. Znudziło mu się  na tę chwilę. Był niczym dziecko. Wszystko mu się nudziło niczym zabawki, które matka kupi od razu, choć nie łatwo je tak przekonać. Niektóre, a raczej większość z nich nie zgadzała się od razu. Odmawiały i przekładały na później. Czasem od tak, czasem za brak pieniędzy lub po prostu za karę.
  Usłyszał toczenie się metalowego kółka po ziemi jeszcze daleko od niego. Odprężył się jeszcze bardziej i czekał aż ta puszka do niego przybędzie.
  Nie minęło długo czasu.
  - Panie - odezwał się.
  Sztuczny głos sprawiał, że Sidious był coraz bardziej zły. Nienawidził tego dźwięku. Po prostu go nie znosił. Na polu bitwy były skuteczne, medyczne były również pożyteczne, ale nie lubił ich głosów. Drażniły go i to bardzo.
  - Co się stało? - odezwał się. Jego głos był chrapliwy.
  - Blokada została złamana przez Republikę. Za niedługo wylądują na powierzchni.
  Nareszcie.
  Wszystko idzie zgodnie z moim planem.
  Myślał.
  - Taaak. - przeciągnął samogłoskę, po czym roześmiał się donośnie i mrocznie.
  Echo śmiechu rozniosło się na wszystkie strony i wydostało się na zewnątrz.
_____________________________________
Mam nadzieję, że chociaż troszkę jest dłuższy :P 
Tak, drodzy Fani Star Wars, nadszedł dzień, kiedy publikuję 100 rozdział!
Czekałam na ten dzień, ale nie byłam pewna czy mi się uda. Jak na mnie to... naprawdę dużo. Wielkie zwycięstwo. Żadnego lenistwa, chociaż teraz jest z tym moim kolegą trudno. Co raz bardziej się lenię. Potrzebuję odpoczynku. W każdym razie:
Rozdział 100. Jest to dużo, cieszę się, że tyle dotrwałam, chociaż niedawno zaczynałam. Dwa lata minęły szybko, ludzie. Zanim się obejrzę, pewnie będzie koniec, chociaż tego nie chcę ((:
Dedykacja dla wszystkich

NMBZW! 

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 99


                                                 ~~Anakin~~

  Teraz mógł już walczyć. Zdecydowanie nabrał większego optymizmu i chęci do wszystkiego co w tamtej chwili go otaczało. Było to trochę dziwne. Te uczucia pojawiły się gdy szala zwycięstwa zdecydowanie w bardzo dużym stopniu przechyliła się na ich stronę. To go tak bardzo uradowało, że do powróciły do niego wszystkie siły, które stracił wraz z cierpliwością gdzieś w środku całego tego bałaganu wywołanego przez Separatystów.
  Wybuch.
  Kolejny statek Separańców poszedł na złom, ale tym razem przez współpracę Mistrza Plo oraz Ahsoki. Pozostały tylko trzy. Konfederacja zapewne nie spodziewała się takiego obrotu spraw. W każdym razie i tak nadal mieli przewagę. Na powierzchni Naboo wręcz się roiło od robotów bojowych budzących postrach w mieszkańcach pięknej planety, którzy liczyli na pomoc Republiki.
  - Najważniejszy biorę na siebie. - oświadczył i poleciał w kierunek wspomnianego celu.
  - Uważaj, Skywalker. Jest dobrze osłoniony. - przestrzegł go Plo.
  - Spokojnie, Mistrzu Plo, dam radę. Nie ma obaw. - zapewnił Anakin.
  - To ja i Barriss weźmiemy tego z lewej. Spróbujemy Ci może jakoś pomóc. - zaproponowała padawanka, mimo że spodziewała się odmowy i tłumaczenia, że jej mentor nie potrzebuje pomocy i sam sobie dobrze poradzi. - Mistrzu, dobrze się czujesz?
  - Po za tym, że moja żona i jej kuzynka wraz z byłym Mistrzem są w tarapatach, o których znamy mały szczegół, a ja sam siedzę po uszy w jakimś bagnie, to poza tym tak. Zdecydowanie tak. - zakpił.
  - Chodzi mi o to: dlaczego nie odrzucasz mojej propozycji? - zapytała.
  - W tej chwili jesteśmy tak wszyscy wykończeni, że każdy nie odmówi pomocy. - odparł głosem, który odzwierciedlał wielkie zmęczenie bezsensownością tej całej, jednej przygody.
  - Od kiedy Ty taki miły jesteś? - zdziwiła się Barriss.
  - Odkąd postanowiłaś się nie odzywać. Ta cisza mnie strasznie zrelaksowała. - odciął się.
  - Może jeszcze poduszkę i kołdrę, hm? - zaproponowała.
  - Tak. Plus masaż stóp, kręgosłupa oraz kąpiel odświeżającą.
  - To dobrze się składa. Mamy dla pana świetną ofertę! Na Naboo obok jednego z jezior są kamienie. Wystarczy je tylko podgrzać i już ma pan świetny masaż. Jeżeli chodzi o kąpiel, mamy wspaniałą atrakcję! Upadek z wodospadu. Przeniesie się pan w dosłownie nowy świat. Zapraszam! - zareklamowała się Offee.
  - Próbowałaś? Bo mówisz, jakbyś tego doświadczyła.
  - Nie znoszę Cię...
  Walka nadal trwała.
  Skywalker leciał w stronę środkowego statku, a tuż za nim podążały klony w jednej linii, by jak najlepiej się przedrzeć przez ostrzał sępów. Niedaleko nich Ahsoka wraz z Barriss gnały przed siebie by wspomóc Anakina poprzez rozwalenie kolejnego, co mogło trochę dotknąć najważniejszego krążownika. Trzeci, a zarazem ostatni, został dla Mistrza Plo, który mógł sobie z nim bardzo łatwo poradzić. Większość sępów skupiła się na obronie przed Anakinem.
  Flota Republiki przesuwała się coraz to szybciej w stronę Separatystów. Było to również niebezpieczne, ponieważ trzy krążowniki mogły wiele zdziałać, będąc jeszcze w jednym kawałku.
  Dwie Jedi wystrzeliły pociski w wymierzony środek wojennego transportu. W tym samym czasie, jeden z Republikańskich krążowników również oddał salwę w tamtą stronę zaczynając niszczyć jeden z wrogich "broni".
  Wybraniec wcale łatwiej nie miał, ale nie chciał mieszać w to krążowniki Republiki. Postanowił zmierzyć się z tym z myśliwcami i bardzo dobrze mu szło. Jego poczynania sprawiły parę nawet poważnych szkód co na razie było tylko wprowadzeniem do katastrofy wroga w tej bitwie. Nie mógł już się doczekać tej chwili. Admirałowi Yularenowi kazał wspomóc Plo. Tak statki Republiki znalazły się po dwóch stronach, kompletnie bez środka, który niedługo się zapełnił kolejnym krążownikiem, który strzelił w cel Anakina. Młody Mistrz Jedi został zbity z tropu. W jednej chwili sam sobie bardzo dobrze radził, a w drugiej pojawiła się kolejna pomoc i mu pomogła. Tą pomocą nie mógł być nikt inny jak...
  Obi-Wan.
  Kenobi mu pomógł, co jeszcze bardziej zaskoczyło i zdezorientowało Anakina. Z jednej strony był zdziwiony poczynaniem byłego przyjaciela. Pokłócili się, ale w tym momencie brali udział w jednej bitwie co wymagało wzajemnej pomocy. Z drugiej zaś był radosny. Atari i Padme, całe i zdrowe, znajdowały się na krążowniku Bohatera Republiki. Nic im nie było, ale nadal czekała na niego groza ze strony Atari, a z drugiej pogodzenie się z tym staruszkiem. Nie mieli okazji porozmawiać odkąd Obi-Wan wyruszył na Utapau. Przekazanie informacji o małżeństwie było idiotyczną sytuacją. Widział tylko... właściwie nie umiał określić jakie uczucia malowały się na twarzy byłego mentora.
  Czy Qui-Gonna też by tak zawiódł?
  - Obi-Wan! - krzyknęła uradowana Ahsoka.
  - Wykończmy ich. - polecił w odpowiedzi. - Ognia!

                                                       ~~~~

  Wojnę obserwowali tak naprawdę wszyscy w galaktyce. Jedni dosłownie się temu przyglądali, drudzy byli tego ofiarami, trzecia kategoria to biorący w tym udział, a czwarta seria, to osoby, które wiedziały wszystko z wiadomości HoloNetu.
  Niestety nikt nie wiedział jak potoczą się dalsze losy, ponieważ zawsze wszystko mogło się zmienić. Raz górowała Republika, raz Separatyści. Ci, którzy tylko się temu przypatrywali, nie wiedzieli ważnych szczegółów.
  Ale my tak.
  Widzimy to, znamy szczegóły, ale pomóc nie możemy.
  Dlaczego?
  Nie możemy sobie na to pozwolić.
  Niektórzy z nas chcieliby walczyć na tej wojnie. Nie dosłownie, ale pomocą naszym.
  Czy mamy jakiekolwiek wyjście?
  Nie.
  Musimy się temu tylko przyglądać. Nic więcej.
  Nie wolno.
  Jedna ze stron wygra, druga upadnie.
  Ale co to za świat bez wojny, do którego wszyscy się przyzwyczaili?
  Czy będą się w stanie odnaleźć w wolnej galaktyce?
  Każdy chce wolności, ale nie każdy umie się odnaleźć w zmianach.
  Nie umieją tego pojąć.
  My sami nie umieliśmy się odnaleźć w metamorfozie, choć była o wiele poważniejsza.
  Znamy prawdę.
  
MIAŁEM RACJĘ
____________________________________________
Witam! I jak tam weekend? :3 Dziś wszystko nadrobię, więc dajcie mi chwilkę, dobrze? :P
Nn, jakie jest :P
Dedykuję go Idzie, która miała w piątek urodziny.
Sto lat, sto lat... , nie no, bez jaj. Nie będę fałszować, bo ogłuchniecie >.>

NMBZW! 

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 98


                                                        ~~Okolice Sektora Chommel~~

  - Wycofujcie się stamtąd. - polecił stanowczo Kenobi. - Już.
  - Ale... - zaczęła Orgeen.
  - Rób co Ci każę. Szybko, bo macie mało czasu. -przerwał jej
  Nie mając innego wyjścia wraz z myśliwcami co raz szybciej zaczęła się wycofywać. Musiała zostać w polu walki, bo nie udałoby się jej samej uciec. Teraz przestano do nich strzelać, ponieważ... uciekali. Uciekali. Musieli więc zwiewali, ale dlaczego postanowiono przerwać strzelaninę od strony wroga? To zupełnie bez sensu. Czemu ich nie chcą wykończyć do końca i ich po prostu zabić?
  Dla Zygerrian miało to sens. Nawet wielki. Zmierzył się przecież z samym Obi-Wanem Kenobim - Bohaterem Republiki; Jedi; Generałem WAR, w którym widziano wielką nadzieję. Zygerrianie sprawili, że stchórzył - co nie było prawdą - twierdząc, że nie umie pokonać rasy, która handlowała niewolnikami. Dla Zygerri miało to wielką wartość. Rada będzie wiedziała z kim ponownie ma do czynienia, tylko że z o wiele potężniejszymi. Nie dadzą się pokonać ponownie. Nigdy więcej.
  Jeden z klonów nie mógł tego tak zostawić. Krążowniki Zygerrian były dość blisko siebie. Dało to możliwość by wygrać to starcie.
  Postanowił zawrócić.
  Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zostali wręcz zaskoczeni, gdy pilot Republiki oddał salwę w ich stronę. Od razu dwóch pilotów złowrogiej rasy zostało zabitych, a ten nadal leciał przed siebie.
  Hangary były jeszcze otwarte by tamci mogli wlecieć do środka. Klon był szybszy. Zanim jeszcze postanowili zamknąć hangar, ten przemknął przez pierwszy strzelając będąc w środku, po czym wziął sobie na cel tego drugiego.
  - NIE! -krzyknął Obi-Wan.
  Żołnierz nie zdążył uciec. Wybuch pochłonął również jego.

                                                               ~~Anakin~~

  Był uważany za najlepszego pilota, ale niekiedy dla niego było to istnym zrządzeniem losu. Był wysyłany na bitwy, które bezsensownie ciągnęły się w nieskończoność. Druga strona mogłaby się poddać, ale to by nie była wojna. Oby dwie strony muszą się lać i zabijać aż jedna z nich nie upadnie lub wszyscy nie pójdą na kompromis. Obydwoma stronami rządził Palpatine. Wszystko kontrolował i zapewne wszystkie sukcesy i porażki były z góry zaplanowane, ale nie teraz. Tym razem już nie. Wygrają uczciwie, zapanuje spokój i wreszcie może Jedi będą jak dawniej uznawani za strażników pokoju. Zostali w to zaangażowani i walczyli za pokój, a mimo to wszyscy uważali inaczej.
  Anakin uznał, że jednak osłabli.
  Jak mogli się dać tak podejść? Jak ja mogłem się tak podjeść?!
  Był strasznie rozdrażniony. Przyjaźnił się z człowiekiem, który był przeciwko Jedi. Niekoniecznie przeciw Skywalkerowi. Miał wobec młodego Jedi wielkie plany, które wcale nie muszę się spełnić.
  Problem dwóch stron polegał na tym, że obie nie chciały pozwolić na wygraną drugiej. Każda dążyła do własnego celu krzyżując kolejną rzecz plany drugiej. Wzajemne eliminowanie w ciągu trzech lat było na porządku dziennym.
  - Czy ktoś ma jakąś Moc by wszystko zakończyć naszą wygraną? Przydałaby się. - powiedziała Ahsoka. Ton jej głosu wskazywał na pół rozbawienie. Druga część, to powaga.
  - Tak. Ja. Determinację i skuteczność. - odpowiedział Skywalker.
  - Coś skuteczniejszego. - odparła niezadowolona Padawanka.
  - No to Ty widocznie nie umiesz tej Mocy używać, Smarku. - stwierdził Wybraniec.
  - Lub ty jej tego nie nauczyłeś albo źle szkoliłeś. - zripostowała go Barriss.
  Nastąpiła cisza. Każdy czekał, aż Anakin coś odpowie, ale ta chwila w ogóle nie nastąpiła. Uśmiech Barriss wyszedł na zewnątrz.
  - Znowu wygrałam? - podjęła w końcu.
  - Nie. - udzielił odpowiedzi przyjaciel, ale wyczuła, że drwił. Wygrała. Ponownie wygrała plus jeszcze drugi raz w jednej bitwie. Było to dla niej dość duże osiągnięcie.
  - Przegrałeś! Przyznaj się! - zachichotała.
  - No i co z tego? To i tak nie ma znaczenia. Jestem o wiele wygranych w przód, Mistrzyni Offee. - zwrócił się do niej oficjalnym tonem.
  Wszystko przerwał wybuch krążownika wroga. Ahsoka odłączyła się od rozmowy i pognała w przód prowadząc swój szwadron w stronę lekko zmasakrowanego statku. Widząc koniec poczynań Ahsoki stwierdził, że nie może tak odchodzić od zadania. Kiedy on sobie konwersował z Barriss, jego Padawanka postanowiła wziąć na siebie zniszczenie kolejnego transportu, a zarazem broni Separatystów. Był z niej dumny. Był to jeden z momentów, kiedy przywracała go do realnego życia, choć sama o tym nie wiedziała.
  - Brawo! - pochwalił ją, choć miał świadomość, że to nie jest dokładnie to co chciałby jej teraz powiedzieć. Cała jego pochwała składała się z wielu słów i zdań, a on w jednym momencie skrócił ją do jednego krótkiego słowa, które nie miało takiej wielkiej siły by odzwierciedlić jego dumę z własnej uczennicy.
  Nie mógł sobie wymarzyć lepszej Padawanki.
  Po prostu nie było szans, by ktoś zajął jej miejsce.
  Była najlepsza.
  Najlepsza Padawanka w kosmosie.

                                                                 ~~Katooni~~

  Dziewięć lat to na Jedi dość dużo by pojmować nauki istot wrażliwych na Moc. Dość dużo by być już w dużej mierze przygotowanym na zostanie padawanem i posiadaniem własnego mentora. Tak, to był odpowiedni wiek, ale czy ona sama była gotowa?
  Była tylko dzieckiem. Niezwykłym dzieckiem. Umiała posługiwać się Mocą, która przepływała przez nią dzień i noc od chwili narodzin. Miała coś co inne dzieci nazwały by to "Magią". Gdyby przebywała wśród normalnych dzieci, byłaby obiektem zazdrości lub drwin ze swojego dziwactwa.
  Jednak była w gronie osób podobnych do niej. Przebywała w towarzystwie o trzy lata od siebie młodszej dziewczynki. Czy to miało wpływ na jej uczucie bycia o wiele młodszą niż była? Czy to sprawiało, że nie jest gotowa?
  Niee..., powiedziała w myślach, to nie może być główną przyczyną. Ashla jest moją najlepszą przyjaciółką. Wspiera mnie w trudnych chwilach jak nikt inny. To, że była młodsza nie ma przecież żadnego znaczenia. Nie może mieć. To by było dziwne. Bardzo dziwne. Wręcz chore jak na Jedi. Niee... to nie to. Na pewno to nie to...
  Chciała porozmawiać z Mistrzem Yodą. Znał wszystkich Jedi i swoje nauki przystosowywał dla każdego z osobna, patrząc na to jaki jest i w jakim jest wieku. Jego wyrażenia musiały się trzymać mądrych słów i być zrozumiałe dla każdego Jedi. Niestety teraz nie mogła usłyszeć jego zawiłych morałów po każdym zadaniu, które czegoś nauczyła. Nie było go. Musiał się teraz zmagać z Separatystami na Kashyyyk. Jak każdy musiał się również pogodzić ze stratą Jedi po chwilowym Rozkazie 66.
  Spojrzała na chronometr. Za parę minut musiała się stawić na trening. Chciała porozmawiać z Ashlą. Z resztą jak zwykle. Rozmawiały ze sobą codziennie i przebywały w swoim towarzystwie najdłużej tak tylko umiały.
__________________________________________
Wyjaśnijmy sobie parę rzeczy :)
1. Nie było tydzień temu notki. Przyczyna? Nie miałam czasu. W tym tygodniu też jest ciężko, ale dziś powinno się skończyć.
2. Tak, odpowiem dziś na LA, ale dajcie mi trochę czasu, do wieczora. Muszę dokończyć prezent dla Miry i skomentuję tam gdzie mam skomentować, po czym odpowiem na te nominację.
3. Przepraszam za brak notki tydzień temu. Proszę o wybaczenie .__.

NMBZW!