poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 38


                                                               ~~Aayla Secura~~

 Twi'lenka stała za mistrzem Fisto, tak jak ustalono przy wybieraniu miejsc posłanek rady. Mistrz Yoda siedział zamyślony. Wszyscy, którzy byli w komnacie czyli: Ona, Kit, Shaak Ti, Koleman Kcaj, Luminara,  Plo, Saesee Tiin, Mace i oczywiście Yoda. Secura starała się ukryć obawę. Obawę o pewną padawankę. Mianowicie piętnastoletnią baroliankę-Ekrię. Dziewczyna byłą niezwykle zdolna. Aayla czuła, że to idealna uczennica na pierwszego padawana. Chodź Jedi próbowała zapomnieć o dziewczynie, ale nie potrafiła. Po prostu nie mogła pozwolić by taki talent się zmarnował. Ekria nie miała mistrza. To jest jedyna okazja na taką padawankę.-myślała. Może nie tak jak Ahsoka, ale podobnie. Nawet gdybym chciała mieć tą togrutankę za uczennicę to i tak by to nie wyszło. Plo ją miał uczyć. 
 Yoda otworzył oczy. Popatrzył po całej komnacie na wszystkich mistrzów. Twi'leńska mistrzyni przerwała gwałtownie rozmyślania. Porozmawia z Yodą po posiedzeniu.
-O co chodzi?-spytał Mace.
-Hmm...coraz więcej nam problemów sprzyja.-odpowiedział Yoda.
-To co robimy?-spytał Plo.
-By to odkryć częściej medytować muszę.-odpowiedział zielonoskóry mistrz.-Odejść możecie.
Wszyscy wyszli zostawiając Yodę i Mace'a samych. Wszyscy prócz mistrzyni Secury. Wyszła na środek i ukłoniła się.
-O co chodzi?-spytał zaciekawiony Windu.
-Chodzi o pewną padawankę.
-Hmm... -zamyślał się Yoda - Na ucznia wziąć ją chcesz-stwierdził.
-Tak. Widziałam ją na treningu. Jest naprawdę dobra. Rozmawiałam mistrzem Sinube powiedział, że jest bardzo mądra i uzdolniona. Po za tym, po niej to widać-opowiedziała. Jej głos był proszący.
-Pod wieczór przyjdziesz z nią.-polecił jej mistrz.
-Oczywiście.-po tych słowach ukłoniła się i wyszła.

                                                                ~~Padme~~   

 Opadła na kanapie bezradnie nie wiedząc co począć. Patrzyła się na ruchliwe miasto nie mrugając. Teckla i Motee za jej prośbą zostawiły ją samą. To co teraz czuła nie umiała opisać. Było to nieprawdo podobne, a zarazem piękne.
Wszystkiego mogła się spodziewać, lecz nie tego. Sądziła, że to sen, że zaraz się obudzi, ale nie. Naprawdę to było dla niej nie możliwe. Może i to czego przed chwilą się dowiedziała jest piękne, ale...może negatywnie wpłynąć na jej przyszłość. Cieszyło ją teraz, że nie dowiedziała się tego na Naboo, ale teraz.
Wiedziała, że musi najszybciej coś zrobić, zanim, ktoś się dowie. Muszę poprosić o pomoc Tecklę i Motee.-postanowiła.  Łzy zaczęły jej lecieć z oczu. Nie umiała określić czy to łzy szczęścia czy czegoś zupełnie innego co ma odwrotny skutek.
-Pani.-w salonie pojawiły się nie spodziewanie Teckla i Motee.-Wszystko w porządku?-spytała.
-Sama nie wiem.-odpowiedziała.
-Co się stało?-spytała Motee.
-Musicie mi pomóc.-poprosiła Amidala.
-Dobrze, ale w czym?-Teckla była zdezorientowana. Senator potrzebowała pół minuty żeby w końcu powiedzieć.
-Jestem w ciąży.

                                                                ~~Ahsoka~~ 

  Droid upadł. Przed jej oczami pojawił się Rex z blasterami w rękach. Opuściła głowę kładąc ją na prawym policzku. Może trwało kilka minut, a może godzin, a dla Ahsoki tylko sekundy. Czuła jakby miała zaraz zasnąć i w ogóle się nie obudzić, ale nadal czuć ten ból.
Zwierze zaczęło się ponownie zbliżać. Ahsoka nie mogła obrócić głowy, by zobaczyć czy Rex jest nadal przy niej. Przez ból nie mogła nic wyczuć, a co dziwniejsze ruszyć.
Słyszała jak zwierze warczało.

                                                                ~~Anakin~~

 Jedi na dźwięk blasterowego strzału obrócił się. Zobaczył swoją padawankę z zakrwawionym ramieniem. Obok niej zobaczył droida, a dopiero później ujrzał nexu. To samo zwierze, które wysłano na Padme na arenie na Geonosis. W oczach Anakina pojawiła się furia. Powoli tracił najdroższe mu osoby w życiu. Najpierw Qui-Gon, następna matka, a teraz Ahsoka.
Szał, w który wpadł zaślepił mu zmysły. Rzucił się biegiem w stronę nexu. Wzbił się w powietrze. Lądując wbił miecz świetlny w ciało zwierzęcia. Następny, który na niego biegł też został zabity.
Obi-Wan wyczuł złość przyjaciela i także postanowił zabić kilka nexu. To samo Barriss. Droidy-których było zresztą mało-zostawili Zonderowi i żołnierzom. Szybko wszystko poszło.
Anakin wyłączył miecz. Popatrzył się na ciało togrutanki. Próbowała się podnieść, ale nie potrafiła sama. Dla Skywalkera było ważniejsze żyje.
-Ahsoko!-krzyknął podbiegając do Tano. Barriss od razu za nim. Była uzdrowicielką więc musiała pomóc, zwłaszcza Ahsoce.
Pomogli jej wstać. Szesnastolatka się krzywiła za każdym ruchem z powodu bólu. Jej ramie wyglądało okropnie. Rana nie była "piękna". Wręcz przeciwnie. Togrutankę bolało całe ciało. Nie dość, że zranił swoimi pazurami to jeszcze przygniótł.
Najważniejsze, że żyje. Że będzie jeszcze żyć długo. Taką mają nadzieję.
____________________________________________________________
O ja nie mogę! Od czwartku piszę! Od czwartku! Szkoła mnie wykańcza. Jedynie kto mnie na duchu podnosi to The Wafel i Fari <3

Dedykacja dla wszystkich no i dla tych dwóch powyżej i Idki, która nie ma zbytnio czasu :*
NMBZW!

środa, 23 października 2013

Rozdział 37


                                                              ~~Barriss i Ahsoka~~

  Barriss to młoda generał, którą tu na Colamus rozumiał tylko Anakin. Wiedział co na początku przechodziła. Jak było jej trudno po pasowaniu na rycerza Jedi. Nie musiała się już pytać o zdanie Luminary. Mogła podejmować własne decyzje. Później nastał ten dzień, kiedy dostała padawana, lecz łamiąc zasady, które Jedi ustanowili z mirialan.
Tylko, że w przeciwieństwie do Skywalkera ona nie musiała się użerać z czternastoletnią togrutanką, a z trzynastoletnim soleanem. Zonder o wiele bardziej się słuchał i nie nadał Barriss przydomka jak na przykład Rycerzyk. Nie wyrywał się tak bardzo do wypowiedzi bez pytania, przed radą, tak jak Ahsoka podczas zaginięcia mistrza Plo w systemie Abregado. Teraz Anakin wcale się nie dziwił temu wszystkiemu. Sam taki też był. Po za tym, każdy ma swój charakter. Teraz bez względu na wszystko kochał tą togrutankę jak własną, rodzoną siostrę, mimo inności rasy. W końcu wszyscy Jedi to "rodzina".
 Barriss odbijała zgrabnie ataki, które wysyłane były w wstrone wojsk Republiki. Tano raz walczyła u jej boku, raz przy Anakina i Obi-Wana. Było ich pięciu. Były dwójki. Offee z Zonderem, Skywalker z Kenobim, a Ahsoka biegała sobie w te wewte, pomagając wszyskim. Częściej walczyła u boku Rexa i Cody'iego.
Mirialanka zrobiła salto, wskoczyła i wbiła miecz w droidekę, którą przed chwilą zrobiła "niespodziankę". Zeskakując ze zniszczonego przez nią samą złomu, znalazła się w środku balu droidów. Niszczyła jak najwięcej się dało. Po chwili dołączyła do niej komandor Tano. Każda poszła na swoją stronę. Wszystko w pewnym momencie działo się bardzo szybko. Z zaroślin wyskoczyły kilka nexu. Jeden z nich niespodziewanie zaatakował Ahsokę. Wbił pazury w ramię togrutanki. Dziewczyna jęknęła cicho. Poczuła krew spływającą po jej ramieniu. Zwierzę się odsunęło. Padawanka zobaczyła nad sobą, droida celującego w nią. Rozległ się głośny strzał...

                                                          ~~Padme~~

 Jak zwykle o tej samej porze pracowała w senacie. Była senatorem republiki więc to normalne. Dziś była zmęczona od rana. Kręciło jej się w głowie, która ją bolała. Czuła jakby miała zaraz zemdleć. Było gorzej niż na Kato Nemoidi, kiedy Clovis ją otruł. W dodatku z pół godziny temu uczestniczyła w posiedzeniu senatu. Ktoś zapukał do drzwi. 

-Wejść!.-powiedziała głośniej. W jej głosie dało się usłyszeć lekkie zmęczenie, lecz nie takie jakie czuła.
-Dzień dobry.-do jej biura weszła Riyo Chuchi.-Padme ty się dobrze czujesz?-spytała zaniepokojona.
-Niezbyt.-odpowiedziała Amidala.
-Idź może już do domu.
-Nie mogę. Muszę to skończyć.-wskazała na holodyski potrzebne jej do pracy.
-Zrobisz to jak będziesz w lepszym stanie.
-Muszę teraz.
-Nie musisz. Czy w tych holodyskach jest coś co dotyczy Naboo.?
-Nie.
-To jak chcesz mogę się tym zająć.
-Nie trzeba.
-Trzeba. Ty idź do domu. Tak będzie najlepiej.
-No dobra. Ja tu jeszcze wrócę.- przyrzekła Naberrie grożącym tonem. Chuchi pokiwała tylko głową.

                                                          ~~Deturi Killara~~

  Od dwóch dni była w świątyni. Już na nią wpadły "dwa pluszaki" "opętańca" i "larwy". Czyli Ahsla i Katooni, które przyjaźniły się z Barriss i Ahsoką. 

Dziewczynki potrąciły blondynkę niechcący, ale nie wiedziały najważniejszego. Deturi jest nietykalna i nigdy nie lubiła, nie lubi, i nigdy nie będzie lubić padawanki Tano. Bardzo chciała się z nią zmierzyć na prawdziwe miecze świetlne, a nie na trenignowe tak jak walczyły jako adeptki na treningach klanu. Niestety problem w tym, że nielubiana przez Killarę togrutanka, była Jedi, która nie dawno wróciła do zakonu i napewno z niego już więcej nie odejdzie. Det wiedziała, że Ahsoka jest uważana przez Anakina nie jak padawankę, nie jak przyjaciółkę, tylko jak siostrę. Własną rodzoną siostrę. Każdy w świątyni wiedział, że Skywalker zna swoją matkę, która go wychowywała przez dziewięć lat. Tajemnicą jest okryta republika, ale nie Jedi.-pomyślała zastanawiając się.

                                                          ~~Palpatine~~ 

 Palpatine. Z jednej strony jest uczciwym republikanem władającym Republiką, a z drugiej, a z drugiej Lord Sith, który próbuje z każdą chwilą przekabacić młodego Anakina Skywalkera, który według przepowiedni Jedi jest Wybrańcem, który ma przywrócić równowagę mocy w galaktyce. Knuł swoje mroczne plany co dzień. Już był blisko. Sprawił, że padawanka Anakina go zostawiła i pozostała tylko dwójka tak jak na początku, lecz wróciła. Wróciła i na nowo pokrzyżowała mu niecne plany. Czy to możliwe, że zwykła Jedi może mi pokrzyżować takie plany?-pomyślał poirytowany. Musiał coś wymyślić by Wybraniec był w końcu jego. Aby w końcu wypełniło się przeznaczenie Skywalkera. Sithowie w końcu przestaną się ukrywać, a zakon Jedi updnie.
___________________________________________________
Ja gadam szybko bo zaraz musze iść szukać instrukcje Olimpu, którą dostałam od Des w razie czego jak umrę :D No to tak. Możliwe, że zostane zabita, ale się nie martwcie. Mam testament! Mój nowy gadżet na górze to melodia z SW. Jakby ktoś chciałby tu usłyszeć swoją ulubioną muzykę z SW to pisać w komach. Ale z SW!

Dobra to ja kończe i idę szukać tej instrukcji!
NMBZW!

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 36


                                                                 ~~Ahsoka~~

 Znalazła się na pięknej planecie. Była tam bardzo bujna roślinność i dużo jezior. W wodzie odbijało sie słońce, które grzało niemiłosiernie. Nigdzie nie było osób i miast. Znajdowała się w punkcie bezludnym. Na każdej planecie jest taki o to punkt.  Nagle wszystko zaczęło wirować. Te piękne widoki, zamieniły się w pustynie. W oddali widać było jedną z wiosek tuskenów i banthy. Ahsoka skapła się gdzie jest. Była na Tatooine. Przypomniała sobie co czytała w świątyni. Kiedyś ta planeta była bardzo piękna, a teraz? A teraz najwięcej było tutaj tego okropnego piasku. Tutaj wszystko było okropne. Nie dość, że piasek i tuskenowie oraz przebrzydły Jabba, to jeszcze smoki krayt, sarlace również dewbacki. Widoki zaczęły się rozmazywać. Ponownie zaczęło się wszystko rozmazywać. Tam gdzie wylądowała, widziała Jabbę i kilka osób i niewolników. Czyli nic nowego. Ta okropna planeta z tego słynęła.
Ze statku wyszła trzydziestojednolatka, wraz z uroczym, trzyletnim, niebieskookim, blond chłopczykiem, który musiał być zapewne jej synem. Togrutanka wyczuła u niego bardzo silny potencjał mocy, a także uczucie, którym jest obdarowywana teraz. TO JEST ANAKIN!-krzyknęła w myślach. Zdziwiła się bardzo. Chciała coś powiedzieć, lecz nie mogła. Jedynie w myślach. Nie rozumiała co się dzieje. Nagle znowu coś się zaczęło dziać z miejscem, które widziała. Teraz widziała tą samą kobietę co przedtem. Szła spokojnie zbierając grzyby rosnące na skreplaczach. Nagle ni stąd, ni zoowąd pojawiło się trzech tuskenów. Jeden z nich uderzył ją bardzo mocno. Upadła nieprzytomna. Wzięli ją i ciekli zabierając grzyby.*
                                                           ***************
 Otworzyła gwałtownie oczy. Usiadła na pryczy i przetarła oczy. Szybko się wybudziła, gdyż wyczuła Barriss na mostku. Zerwała się szybko na nogi i wyszła z kajuty. W drodze na mostek towarzyszył jej Coric. Rozmawiali o nowych żołnierzach w pięćset pierwszym. Czuła się jak wtedy na początku jak była padawanką Rycerzyka i leciała z nim na Teth. Rycerzyk...-pomyślała dziewczyna. Przypomniały jej się te chwile, gdy go tak nazywała. Stwierdziła, że to było troszkę upokarzające, gdy tak na niego mówiła przy innych. Na szczęście w porę się opamiętała i przestała tak mówić.

-Ahsoka?-wyciągnął ją z zamyślenia Coric.
-Przepraszam. Byłam myślami w innym świecie.-powiedziała speszona padawanka.
-Nie tłumacz się. Każdy ma prawo rozmyślać.-odparł sierżant.
Gdy weszli na mostek trwała narada z Radą Jedi. Padwanka przytuliła przyjaciółkę na powitanie i stanęły obok siebie.

                                                                 ~~Anakin~~

 Siedział bezczynnie oddychając spokojnie i także go zachowywając. Przed chwilą wysłał Padme wiadomość o tym, że żyje i nic mu nie jest. Był bardzo przygnębiony. Dziś mija druga rocznica śmierci jego matki. Mimowolnie przypomniał sobie rzeź w wiosce tuskenów. Czuł furię, która towarzyszyła mu podczas zabijania. Zabił wszytskich. Kobiety i dzieci również. Tylko Padme o tym wiedziała. Jedyna osoba, której na prawdę mógł zaufać. Wiedział, że nigdy nikomu nic nie powie. Kiedy Padme powiedziała mu o wizycie Obi-Wana był wkurzony, lecz nie mógł mu powiedzieć niczego. Raz. To, że by ujawnił swoje uczucie do o pięć lat starszej od siebie senator, dwa. To, że był padawanem, choć to go mało obchodziło.
 Pragnął by wojna się skończyła. Wtedy odejdzie od zakonu. Żył by z Padme spokojnie na Naboo, tak jak jej obiecał na drugi dzień po tym, jak Ventress go oszpeciła, ale było coś co go zatrzymywało. Wtedy tego nie było. Tą pewną "blokadą" była Ahsoka, którą traktował jak siostrę. Nawet Owen-jego przybrany brat, którego kochała go matka Anakina nigdy nie dorówna jego Ahsoce. To była jego młodsza wersja w wersji dziewczęcej. Tak samo pyskowała i marudziła, tak jak on za czasów padawańskich. To była jedyna osoba, którą traktował za prawdziwe rodzeństwo. Obi-Wana bardziej traktował jak ojca niż jako brata. Ojca, który nie pozwolił na małżeństwo jego z Padme, a sam nie jest lepszy. Spotykał się z Tarią Damsin. Swoją przyjaciółką, która nie żyje już od półtora roku. A jeszcze wcześniej lub później Satine Kryze. No i jeszcze Siri Tachi. Co to w ogóle ma znaczyć?! -krzyknął w myśli Anakin. On się z zakochuje w wielu, a ja wiednej i kto tu się nadaje na Jedi?! Co to ma znaczyć w ogóle? Ja się ożeniłem,z jedną, którą kocham nad życie, a on nie dość, że kilka to każda na boku!  Normalnie zwariować z tym człowiekiem. On mówi, że ja daje zły przykład Ahsoce i dalszemu pokoleniu, a sam lepszy nie jest.  Najlepiej wszystko na mnie zwalić. Ja przynajmniej swojemu padawanowi nie każe szukać złoczyńcy, a sam nie idę do baru i sobie dwa kieliszki mocnego trunku nie zamawiam. Znalazł się pępek galaktyki. A ja to co? Giermek?
Anakin zaczął się śmiać sam z siebie i ze swoich przemyśleń. Myślał o najbliższych mu osobach, a tu nagle zaczął się wyśmiewać z Obi-Wana. Jednak jestem szalony. Parsknął śmiechem. Śmiał się sam do siebie, bez obawy co będzie jak go ktoś zobaczy. Nagle przestał się śmiać. Przypomniał sobie jaki jest dzień. Wiedział, że matka chciałaby by był szczęśliwy. Jest szczęśliwy, ale dziś się śmieje, a nie powinien. Znów przybrał ten wyraz twarzy. Ten, który odzwierciedlał jego wewnętrzny ból, cierpienie, które jak sztylet przeszywało jego umysł, przenosząc swoją okropną niedolę na ciało i powodując niemalże ból fizyczny. Nigdy sobie nie wybaczy, że ją zostawił. Gdyby ja ze sobą wziął na Coruscant na pewno by się nie wyprowadziła na jakąś farmęByłaby bezpieczna. Żyłaby. Watto. Przebrzydły sprzedawca złomu, który zawsze wierzył w Anakina jak tylko coś potrzebował. Na wyścigu nie zawsze, tylko, że ostatnim razem przepłacił to utratą swojej fortuny. Drzwi od kajuty otworzyły się. Do środka wszedł Zonder.

-Cześć Zonder.- Skywalker miał bardzo z nim dobry kontakt. Zonder zawył podobnie jak Wokiee, lecz wyk solean był cichszy i łagodniejszy.-Nic. Nie ważne. To są prywatne sprawy.-uśmiechnął się zbolale.-Jak będziesz mistrzem to zrozumiesz. Zapewniam cię, że będziesz bardzo dobrym mistrzem. Powinni Ci zazdrościć mistrzyni.
______________________________________________
No hej =) 
No to tak. Rozdział dedykuję Wice, która mi pomagała w pisaniu i z, którą wymyślałam myśli z naśmiewaniem się z Dziadobiego xD Mam nadzieje, że się spodobał.


* Bo na grzybach największe emocje xD

NMBZW! :*

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 35


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Ta dam!-myślała Ahsoka Tano walcząc na powierzchni Denovi. No mamy to co chcieliśmy. Gonienie za Grievousem, z czego ja nie mogę się z nim rozprawić, bo albo Obi-Wan chce go wziąć na siebie, albo ja nie mogę bo coś mi się stanie i po za tym dwa razy mi powinno wystarczyć. Żywot padawana jest ciężki. Zazdroszczę trochę Barriss. Też bym tak chciała, ale i też nie. Z jednej strony będę mieć wolność i także będę mogła robić "co mi się żywnie podoba", ale z drugiej...nie poradzę sobie bez Anakina. Ahsoka zaczęła się zastanawiać nad swoim pasowaniem na rycerza. Jak ono będzie wyglądać? Czy będę się cieszyć? Przecież obiecałam sobie, że nikt mi mojego miana nie zerwie. Nikt nie ma go prawa ruszyć z jego prawowitego miejsca...
Fives odepchnął togrutankę w ostatniej chwili. Gdyby nie on, mogła by zginąć.

-Dzięki Fives.-podziękowała mu. Przez rozmyślenia o mało by nie zginęła od bomby, którą pewien blaszak żucił w jej stronę. Wtedy, to by napewno rozmyślali o jej pasowaniu na rycerza. Dziewczyna pośpiesznie wstała i odbijała strzały ze skupieniem tym razem. Posługiwała się jak zwylke Shien, Djem So i Niman. Shien trenowała od bardzo dawna i te pozostałe także, lecz Shien osiągnęła najwyższy poziom. Niman też dobrze się posługuje, ale po pasowaniu jej na padawana Anakina jeszcze lepiej się nią posługuje. Djem So także. Wiedziała od bardzo dawna, że w świątyni znalazła prawdziwe szczęście(tak wiem!). Jeszcze większe szczęście spotkało ją, gdy w końcu Anakin zaczął ją akceptować. Lecz wszytko zostało zniszczone przez zdarzenie, którego
Dość czasu minęło, za nim zniszczyli wszystkie droidy. Umarły trzy klony i dwóch rannych. Być może to nie jest duża strata, ale umarły żywe istoty, które miały uczucia. Padawanaka postanowiła skontaktować się z Anakinem.
-Cześć. Skończone.-powiadomiła go.
-To dobrze. Obi-Wan, spotkał się ze swoim kolegą, ale pobiegł sobie, skontaktować się ze swoim "wujkiem" by przywiózł mu roboty to kolekcji co jest jego hobby, a my jak zwykle sprawimy, że będzie musiał zbierał od początku.-powiedział Skywalker żartując sobie z generała Separatystów.
-Norma.-odpowiedziała mu Tano śmiejąc się z historyjki wymyślonej przez jej "brata".- A co z mistrzem Kcajem?
-Leci do ciebie.
-Serio?-raczej powiedziała niż spytała zbolałą miną szesnastolatka.
-Seerioo...-odpowiedział jej przystojny Jedi.-Nie marudź. Nim wcześniej tu skończymy tym wcześniej polecimy Colamus i pomożemy Barriss.
-Naprawdę-spytała niedowierzając.
-Naprawdę. Więc się zachowuj to szybko wszystko minie.
-Jasne Mistrzu.
-No. Niech moc będzie z Tobą.-życzył jej Anakin.
-I z Tobą.-po tych słowach rozłączyli się. Ahsoka cierpliwie czekała na Colemana Kcaja. Nie mogła się doczekać, spotkania z przyjaciółką, którą traktowała jak siostrę. Była wręcz tym podekscytowana. Nadleciała kanonierka, z której wyszedł mistrz rasy ongree.

                                                  ~~Ashla, Barriss i Katooni~~

 Mirialańska mistrzyni Offee wyszła z pokoju narad wojennych. Przed chwilą skończyła się rozmowa z jej przyjacielem Anakiniem Skywalkerem, z którym często się sprzeczała dla zabawy. Tym razem jednak odbyło się bez tej kłótni. Kit Fisto, który tryskał poczuciem humoru i zdobył przez to dużo przyjaciół, ujął tą kłótnię cudem, w co Jedi nie wierzą podobnie jak szczęście czy powodzenie i inne "bzdety". Dziewietnastolatka miała natychmiast lecieć na planetę Colamus, ale nie zrobi tego tak od razu. Musiała zobaczyć Ashlę i Katooni. Musiała z nimi porozmawiać choć jedną krótką chwilkę i przytulić. Tak też zrobiła. Bardzo się cieszyła, że większość Jedi jej już wybaczyła i, że została opętana, lecz nie wszyscy. Jedną z takich osób była Deturi Killara, która ma cały czas coś do jej przyjaciółki. 

Dziewczyna tak się zamyśliła że nie zauważyła kiedy znalazła się pod drzwiami kwatery Katooni gdzie znajdowały się właśnie dziewczynki. Zapukała do drzwi.
-Proszę!-krzyknęły na raz Adpetki.
-Dzień dobry-powiedziała wchodząc mirialanka i uśmiechając się promiennie na ich widok.
-Barriss!-krzyknęły i przytuliły ją, gdy uklękła.
-Tak się cieszę, że was widzę.
-My także-powiedziała Ashla szczęśliwa z widoku swojej straszej przyjaciółki.
-A co z Ahsoką.-spytała Katooni.
-Zaraz lecę na Colamus, tam mają mi pomóc z Anakinem.
-Powiedz jej, że za nią tęsknimy.-poprosiła młodsza.
-Przekaże, a teraz niestety musimy się już żegnać.-ostatni raz przytuliła dziewczynki i wszyła.

                                                            ~~Padme Amidala~~

 Padme podążała ulicami Naboo do rodzinnego domu. Był zachód słońca, który był przepiękny. Gdy była mała zawsze wydawał jej się niesamowity, tak jak w tej chwili. Niosła ze sobą prezenty dla Ryoo na urodziny. Dla Pooji też coś miała. Zawsze dawała obydwóm, czy były jednej urodziny, czy drugiej zawsze dwie dostawały. Amidala weszła do domu. W salonie były tylko dziewczynki wraz z jej ojcem, a matka i siostra robiły za pewnie tort. Padme przypomniała sobie jak była tu z Anakinem kilka dni przed wybuchem wojny. Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
-Ciocia Padme-krzyknęła Pooja. Razem ze swoją o dwa lata młodszą siostrą podbiegła do Amidali i przytuliły ją.
-Przyjechałaś,-powiedziała Ryoo.
-No pewnie. A tu macie prezenty.
-Dziękuję-powiedziały na raz.
-Padme.-podeszła do niej Sola i przytuliły się siostry.-Tak się ciesze, że jesteś. Akurat trafiłaś w sam raz. Tort jest już gotowy.-te dwa ostatnie zdania wyszeptała.
__________________________________________________________
Ekhem...Atari, Ahsoka, Chazer, Niro, Deturi i Mirlea! Przestać mi tu przytulać mistrza Yodę i ciągnąć go za uszy! Ustawiać się na miejsca! Już! Bo zaraz na was naślę wściekłego Anakina i rozwali to nie normalne towarzystwo! Teraz czekajcie spokojnie na sygnał. Dziękuje.

A więc tak. Rozdział dedykuję Malinie z okazji jej urodzin. Życzymy Ci dużo zdrówka, szczęścia, rozwalenia separańskich droidów i byś z nami zakończyła tą okropną wojnę. Na 3 dzieci zaczynamy śpiewać. 

1...2...3...
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam. Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam...NICH ŻYJE NAM MALINA! 


Sto lat i niech moc będzie z tobą!<3 :*

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 34


                                                                   ~~Obi-Wan~~

  Mistrz Kenobi stał na mostku jednego z wielu krążowników Armii  Republiki, którym leciał na Denovię by pomóc Anakinowi. Ile ta wojna musi jeszcze trwać? Już dość dużo planet ucierpiało przez nią. Republika uważana jest za skorumpowana. Co z tego wyjdzie?-wiele podobnych myśli kłębiło się w głowie Ob-Wana.
-Generale. Zbliżamy się do Denovi.-poinformował go jeden z żołnierzy.
-Dziękuje. Cody.-zwrócił się do komandora.-Przygotujmy wojsko.
-Tak jest Generale.-przyjął Cody.
To był odważny i oddany żołnierz. Kapitan Rex także. Ta dwójka dobrze się ze sobą dogadywała, a także i wspaniale służyła republice. Klony Jango Fetta, sławnego łowcy nagród w galaktyce, były bardzo porządnie stworzone, ale niestety by ginąć. To było bardzo przytłaczające. Nawet jeżeli wojna by się skończyła to i tak by długo nie pożyły. Kaminoanie przyśpieszyli wszystkim dojrzewanie, prócz jednego. Klona, którego Jango uważał za syna. Za syna, który nie miał matki. Nazywał się Boba i nie wiadomo czy wiedział prawdę o tym jak powstał. O tym, że jest klonem człowieka, którego uważał za ojca. Boba miał w tej chwili dwanaście lat. Obi-Wan odrzucił myśli o młodym Fecie i zajął się pilniejszymi sprawami.
Z dwie może trzy minuty po tym wyszli z nadprzestrzeni. Było cicho. Anakin skończył bitwę już dawno i tylko czekał na Obi-Wana. Kenobi wsiadł do myśliwca i poleciał na krążownik swojego przyjaciela i niedoszłej padawanki. Gdy wylądował w hangarze oboje wyszli mu na spotkanie.
-Gratulacje.-powiedział gdy wyszedł z kokpitu.
-Nie ma co tu gratulować. Grievous zbiegł już na planetę.-powiedziała Ahsoka.
-No i jeszcze mają ukryte czołgi i zanim przylecieliśmy to przybyło tu kupę droidów.-dokończył Anakin.
-Poinformowaliście radę?-spytał ich trzydziestosiedmiolatek.
-W tym samym czasie co wleciałeś do sektoru skończyliśmy rozmawiać z żołnierzami, którzy tam są-poinformował go Skywalker.
-No to trzeba iść ich powiadomić.
Po tych słowach poszli na mostek. Tam postanowiono, że Coleman Kcaj do nich dołączy i im pomoże. Ahsoka wiedziała co będzie się dziać z nią i jej mistrzem po tej bitwie. Będą znów będą bardzo lekko zdołowani, lecz to widać na twarzy, ale  w środku.już inaczej jest.

                                                                   ~~Padme~~

 -Chyba żadna królowa czy król zasiadający na tronie, nie dorówna tobie rządząc tą planetą-powiedziała Jamillia.

-Ważne, by ta osoba troszczyła się o tą planetę, tak jak wszyscy, którzy nią rządzili.- uznała Padme.
-Zastanawiam się kto będzie kandydować.
-Ja też.
-Najlepiej też będzie dla tej planety, byś dalej ją reprezentowała w senacie.-Amidala parsknęła.
-To już decyzja tego kogoś, kto wygra wybory.
-Może ty znów będziesz kandydować.- pani senator zaśmiała się. Dla niej to było nie możliwe, nawet gdyby wyrażono na to zgodę. Utraciła by wtedy Anakina.
-Dla mnie dwie kadencje już było za dużo. Dobra ja będę się zbierać. Chce jeszcze wpaść do Sabe i muszę zrobić niespodziankę Ryoo.
-Oczywiście. Miłej zabawy i pozdrów rodzinę.
-Pozdrowię. Miło było Ci służyć Królowo Jamillio.- kobieta uśmiechnęła  się do Padme. Amidala wyszła z pałacu w stronę domu przyjaciółki dawniej także jej służącej i sobowtóra.

                                                                   ~~Barriss~~

 Barriss Offee leciała na Coruscant do świątyni. Miała zamiar odwiedzić Ashlę i Katooni. Yoda opowiedział o postępach Ashli. Mrialanka była z niej dumna. Chciałaby zobaczyć Ahsokę. Porozmawiać z nią, pożartować no i podręczyć jej mistrza. Może Jedi to denerwuje, ale ona i Anakin kłócili się dla zabawy, mimo, że się przezywała. Luminara rozmawiała z nią na ten temat. 

-Gratuluje ci odwagi Barriss.-powiedziała niespodziewanie Unduli.
-To znaczy?-spytała zdezorientowana Barriss.
-To, że kłócisz się cały czas z Skywalkerem.
-Co to ma do odwagi?
-Wszyscy wiemy jak Anakin potrafi się rozzłościć. W dodatku nie mówiąc o tym jak umie wpaść w szał.
-Luminaro, ja wiem. Ja nie mam wcale takiej wielkiej odwagi. Jak wpadnie w szał to nawet nie zamierzam się odzywać.
-To bardzo dobrze.
Na wspomnienie tej rozmowy mirialanka uśmiechnęła się. 


                                                                   ~~Yoda~~

 Yoda jak zwykle medytował w swojej komnacie. Wyczuł śmierć setki klonów każdej chwili. Wyczuwał Barriss, która jest coraz bliżej Coruscant. Zastanawiał się jak długo ta wojna jeszcze trwać. Spróbował wyczuć przyszłość. Lecz nic. Jak zwykle tylko moc mu podpowiedziała, że mogą się wszystkiego spodziewać. Sithowie są jednak, lecz nigdy nie można go złapać. Żadnych wskazówek od mocy gdzie on może być. Jest bardzo suptelny. Yoda zrezygnowany skończył medytacje. Wyszedł z komnaty i zaczął spacerować po świątyni. Dotarł do Arorteum. Była tam Ashla, Katooni i ich klany. Wiekowy mistrz przypomniał sobie małą Ahsokę i jej przyjaciółkę Atari Orgeen gdy bawiły się tu wraz z ich klanem. Zielonoskóry nawet się troszkę ucieszył. Ten kto opętał Barriss wiedział, że jest przyjaciółką togrutanki, lecz nie wiedział o istnieniu pewnej dathomirianki Atari Orgeen, która była wtedy jej najlepszą przyjaciółką. Ahsoka i Barriss zbliżyły się bardziej do siebie po tym wydarzeniu. Teraz Orgeen i Offee są równe co do przyjaźni padawanki Tano. Yoda wyszedł z Arborteum i poszedł w stronę południowo-wschodniej wierzy gdzie znajdowała się komnata Rady Jedi.

_________________________________________________
A oto i następne wypocinki oł je! Info dla Idy! Nie! Nie odstawię żelek!
No to są trzy dedyki:

Faraonka-Za to, że jesteś i będziemy... nie ważne ty wiesz o co chodzi <3


The Wafel-To taka prze miła osóbka, która jest słodka i jedyna z dziewczyn wie co to dokładnie jest SW.  No i jest moją taką osobistą podróbką Mistrz Yody <3 xP


Melona- No za to, że jest<3 Ja cem cię przytulić! :*


NMBZW! :*

_________________________________________________________
Chciałabym także zaprezentować piękne dzieło pewnej fajnej osoby którą lubię:


Fajne prawda? Dzięki Malina <3

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 33


                                                         ~~Ashla i Katooni~~

  Ashla i Katooni oraz ich klany bawiły się w Arborteum. Było dużo śmiechu i zabawy. Petro nie lekceważył Ashli i nie robił jej przykrości. Katooni przewidywała, że nie minie dużo czasu jak Petro znów dostanie ochoty na denerwowaniu Ashli. Ganodi stanęła jak wryta.
-Ganodi!-machnęła jej ręką przed twarzą Ymel. Ymel i Sotri kolegowały się z Ganodi. Zawsze gdzieś chodziły razem, a Ashla z Katooni.
-Co się stało Ganodi?-spytała tholthianka.
-Chodzi o was dwie i o Ahsokę oraz Barriss-odpowiedziała im rodianka.
-To znaczy?-spytał się Lend.
-Zbieżność!
-Jaka zbieżność?-spytała zdezorientowana Ashla.
-No. Nie widzicie?-powiedziała Ganodi do Ashli i Katooni.
-Ale co niby?-spytały na raz zdziwione.
-Pomyślcie. Między Ahsoką, a Barriss ile jest lat różnicy?
-Trzy lata-odpowiedziała togrutanka.
-A między wami dwiema?
-Też trzy.-odparła ośmioletnia tholthianka.
-No faktycznie!-powiedziała pięciolatka z uśmiechem.
-Gdybyś była mirialanką Katooni, to byście były jak Ahsoka i Barriss.
-To chyba jakieś przeznaczenie jest-stwierdziła Sotri.

                                                          ~~Ahsoka~~

 Od kilku minut Ahsoka rozstrzeliwała sępy. Było to trochę już dla niej nudząceCo raz więcej sępów na nią wysyłano. Strzelanie do nich, było dla togrutanki łatwe tak jak dla Anakina. Wiedziała, że gdyby zginęła gdzieś na jakieś bitwie z Separatystami, zginęłaby honorowo. Lecz nie mogła umrzeć teraz. Opuściła raz Anakina i Obi-Wana, nie chciała tego powtórzyć, a tym bardziej jak w grę wchodziła jej śmierć. Wtedy, gdy odeszła z Zakonu, wiedzieli przynajmniej, że żyje. A teraz? A teraz wpadliby w większą depresję. Straciliby ją na zawsze. Chodziliby jak żywe trupy. Może Anakin nie zbyt. Ma Padme. Ale Obi-Wan nie. Jeszcze Mistrz Plo. Przywiózł ją do rodzinnej świątyni. Obserwował każdy jej trening. Obdarował ją uczuciem, którego w bardzo wczesnym dzieciństwie nie doznała. Barriss. Przyjaciółka, która jest dla niej jak siostra. Rozumieją się bez słów. No i Ashla i Katooni. Dla tych dwóch byłby to bardzo duży cios. Katooni ma osiem lat więc może by to łagodniej zniosła, ale Ashla ma pięć. To za dużo jak na taki wiek. Padme...Anakin coś Ahsoce wspominał. Padme też chodziła smutna. W końcu były z Tano przyjaciółkami.

-Ahsoka!-zawołał ją Anakin.-Razem z czterema pilotami zaatakujemy trzeci krążownik! I tak jest już jest dość zniszczony.-polecił jej.
-Robi się Mistrzu.-potwierdziła togrutanka.
Jak ustalili tak zrobili. Padawanka zaatakowała lewą burtę wraz z dwoma pilotami, a Skywalker prawą ze swoimi. Obrócili swoje myśliwce tak by lecieć bokiem wzdłóż mostka strzelając i zakończyć na nim. Po tym krążownik Republiki dobił go bardziej.
-Tak!-krzyczeli klony.
-Z innymi nie będzie tak łatwo.-przestrzegła ich Tano.
-Wiemy.-powiedział Broadside.
Padawanka uśmiechnęła się. Zaczęła atakować ponownie sępy. Musieli uwolnić Denovie spod okupacji Separatystów jak najszybciej.

                                                      ~~Padme~~

 Padme pakowała walizki razem z Tecklą i Motee. Motee była nową służką Amidali, która miała grać sobowtór Senator Amidali. Naberrie leciała na Naboo. Królowej Jamilli skończyła się kadencja. Padme miała w planach odwiedzenie Sabe. Planowała zrobić niespodziankę rodzinie. Ryoo kończyła dziewięć lat. Amidala chciała przynajmniej być na tych urodzinach, gdyż od początku wojny nie mogła jechać na Naboo w urodziny jej siostrzenic. Mimo wysyłanych prezentów senator wiedziała, że chciałyby aby ciocia była wraz z nimi w ten dzień. Kobieta była pewna, że siostra i matka będą się znów dopytywały o ustatkowanie. Nie mogła im powiedzieć o Anakinie. Był od niej przecież o pięć lat młodszy. A to...

-Padme-powiedziała Teckla. Wyrywając Amidalę z zamyśleń.
-Przepraszam. Jestem rozkojarzona.-odpowiedziała Senator.
-Jesteś tylko osobą Pani. Masz kilka ważnych spraw do przemyślenia tak jak inni.-powiedziała skromnie Motee.
-Mów mi Padme.-służka w odpowiedzi pokiwała głową.

                                                     ~~Obi-Wan~~

 Obi-Wan Kenobi. Bohater Republiki. Niekwestionowany Mistrz Soresu, stał(cóż za ekscytujący początek!xD) i obserwował poczynania klonów po wojnie na Thyferra. Zonder chętnie pomagał żołnierzom. Trzynaście lat i tak odważny.-pomyślał Kenobi. Ahsoka też taka była, lecz miała czternaście lat i była bardziej pyskata, no i dziewczyna. Anakin wyuczył ją dobrze, tylko pytanie czy zdołają się razem rozstać? Wieź między padawanem a mistrzem kiedyś się kończy. 

-Już prawie kończymy.-powiedziała Barriss.

-To dobrze. Jak już skończymy muszę sie skontaktować z Radą Jedi zanim wylecimy z sektora. Chyba pomogę Anakinowi i Ahsoce.
-Dobrze. Powiedz Ahsoce, że za nią tęsknie.-poprosiła go dziewczyna.
-Obiecuje, że przekaże.
-Dzięki.
__________________________________________________
Tadam! O to moje wypociny w których mam nadzieje nie ma błędów. Starałam się!
Niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce...było by
prościej gdybym nie był daltonistą!...
YYY...Za dużo Shreka, Żelek i Anakina! xDD
Dobra. Jedziem po dedykach:


Moja wiedźma- Za to, że ze mną wygrywasz w te gry i za to wczorajsze wczuwanie się w role. Cały czas mam bekę :D <33

Selene- Za to, że pomagała mi interpunkcją ;*


Mati- No za te Spamy! ;*


NMBZW! 

piątek, 4 października 2013

Rozdział 32

                                       
                                                           ~~Anakin i Ahsoka~~

 -Trzeba rozmieścić flotę w  lekkim zasięgu.-tłumaczył Anakin plan dotyczący złamania blokady Separatystów nad Denovią.- Ahsoka.-zwrócił się do padawanki Skywalker.
-Tak Mistrzu.
-Zaraz po wyjściu z nadprzestrzeni razem z bombowcami ruszycie na na flotę Grieveusa. Nasze krążowniki będą się zbliżać powoli. Gdy Ahsoka i Eskadra Niebieskich zaczną atakować ja i Szwadron Cieni im pomożemy. Admirale Yularen. Krążowniki zostawiam pod pańską opieką.

-Oczywiście Generale- odpowiedział mu Yularen.
-Chodź Ahsoka. Przygotujemy myśliwce i eskadry.-powiedział Mistrz i poszedł do hangaru, a Ahsoka tuż za nim.
-Ta wojna przedłuża się coraz bardziej.-zaczęła szesnastolatka.
-Wiem.-odpowiedział jej dwudziestojednolatek - Ale spokojnie. Wygramy ją.
- Z tobą na pewno Mistrzu.-powiedziała togrutanka i uśmiechnęła się. Mężczyzna (no wiecie xD) także się uśmiechnął i kiwnął głową. Gdy zeszli do hangaru myśliwce, były gotowe. Anakin i Ahsoka przedstawili plan pilotom eskadr. Jak zwykle klony były pogodne i nie martwiły się o to, że mogą umrzeć. Skywalkera i Tano bardzo bolał ten fakt. Ahsoka mimo to, że z nimi rozmawiała i żartowała to nie uważała to za nic zwykłego. To było trzy w jednym. Poznanie żołnierzy, dodanie otuchy i pożegnanie niektórych. Jedi bardzo to podziwiali. Kaminoanie zorganizowali to bardzo porządnie. Żołnierze Klony - żywe osoby które są po to by umrzeć przy następnej misji. Nieustraszeni. Bez planów na przyszłość. Tego nie da się opisać. takie myśli przechodziły przez głowy wielu Jedi.

                                                               ~~Ashla~~

  Togrutanka stała wraz z Katooni na uboczu w Pokoju Narad Wojennych. Przy konsolecie stały hologramowe wizerunki: Barriss, Kita Fisto, Ki-Adi-Mundiego i Admirała Yularena.
-Generał Skywalker przygotowuje 2 Eskadry do na lotu na flote Separatystów- wytłumacz Admirał. Anakin mówił, że to dobry żołnierz. Nie podważa nigdy jego zdania. Wyraża swój nie pokój co do planu wymyślonego przez Anakina i Ahsokę. Wzorowy Admirał. Tak. Zdecydowanie taki przydomek do niego pasował. Bez dwóch zdań.
-Admirale!-krzyknął ktoś z oddali do Yularena.-Wychodzimy z nadprzestrzeni.
-Na mnie czas-powiedział i ukłonił się Wullf.
-Życzę miłych łowów.-powiedziała Barriss.
-Dziękuje Generale.-odpowiedział jej żołnierz i jego hologram zniknął.
-To ja też już będę kończyć. Ja i Zonder mamy mnóstwo do zaplanowania.-powiedziała Offee.
-Oczywiście.-odpowiedział jej Windu.
-Barriss!-krzyknęła Ashla.
-Tak?
-Uważaj na siebie-dokończyła Katooni.
-Będę. Wy też!-przestrzegła je Mirialanka i jej hologram zniknął.

                                                               ~~Ahsoka~~

  Togrutanka biegła sprintem do hangaru ze swojej kajuty. W jej głowie kłebiło się wiele myśli. Los Denovi jak i innych planet leżyw rękach jej, Anakina i armii. Czuła się jakby znów miała czternaście lat. Jakby znów była togrutanką metr sześćdziesiąt. W jej głowie pojawił sie obraz z przeszłości. Zobaczyła Christophsis. Czuła to samo co wtedy gdy schodiła po rampie. Została padawanką Anakina Skywalkera. Miała brać udział w pierwszej swojej bitwie. Ahsoka potrząsnęła głową. Oddaliła wspomnienia na dalszy tor. Teraz musiała skupić się na walce i na planie, który wymyśliła ze swoim mistrzem. Nastoletnia Jedi zwinnie wskoczyła do myśliwca. Niech moc będzie z wami.życzyła im w myślach.

-Jak tam chłopaki?-spytała żołnierzy Ahsoka.
-Wspaniale komandorze.-odpowiedział jej jeden.
-Cieszę się.-odpowiedziała Tano.-Jedynka gotowa.
-Dwujka gotowa.-odpowiedział klon z tym numerem.
-Trójka gotowa.-odpowiedział następny i tak reszta aż do jedenastki.
-Cienie też gotowe Smarku.-poinformował ją Anakin.
-Co powiedział Admirał, gdy poinformowałeś go o tym, że że poprowadzisz Eskadry Cieni swoim myśliwcem?
-Powiedział, że to trochę nagina prawa, ale to ja tu rądze więc robię to co uważam za rozsądne.-powiedział Skywalker uśmiechając się przy tym.
-Admirał chyba jeszcze nie wie, że zmod...
-Generale Skywalker Komandorze Tano.-przerwał jej Yularen.-Słyszycie mnie.
-Tak słyszymy pana. Lecimy chłopaki.-powiedział Jedi.
-Wie czy nie?-spytała z naciskiem togrutanka.
-Nie wie. I o tym, że ty też masz także takie bajery również nie wie.-odpowiedział jej Mistrz.
-Dobra i może to będzie lepiej. Chłopaki formujemy szyk!-rozkazała dziewczyna.

                                                               ~~Barriss~~

 Szybciej Obi-Wanie. Nasze siły zbrojne opdają.Myślała zaniepokojona Barriss OffeeObi-Wan Kenobi miał przylecieć jej pomóc. Separatyści wygrywali, a młoda Mistrzyni i jej wojko nie dawali rady. Zonder był bardzo zmęczony. Troska Offee była znimimalizowana o pięćdziesiąt procent. Jako uzdrowicielka mogła uzdrowić większą połowe dolegliwości czy ran. Była wyposażona w większą część leków niż normalni Jedi. Uzdrowiciele dostawali kryształy, które służyły do uleczana najpoważniejszych przypadków. W każdym batalionie i legionie były klony, które zostały wyszkolone w leczeniu ran. Bycie w wojsku od opieką doświadczonego uzdrowiciela, to mniej więcej takie szczęście jak służyć rozkazom Anakina Skywalkera, Obi-Wana Kenobiego i Ahsoki Tano. Jedi poczuła drzenie w mocy.

-Nareszcie!-powiedziała uradowana Barriss. Po chwili na niebie krążyły kanonierki Bataliony 212 wraz z Obi-Wanem na czele. Zonder zawył wesoło, a klony wiwatowali walcząc. Kanonierki wylądowali za blaszakami Separatystów. Kenobi i jego żołnierze wyskoczyli z kanonierki i zaczeli rozwalać droidy. Trwało to tylko krótką chwilę.
_______________________________________________
Okeeey...no to jest. Teraz czekam na komy od bandy <33
Dedyk dla:
Melonika- za to, że jest i za to, że mnie wspiera i za to, że nie wiem jakim cudem, ale od początku roku jesteśmy w tym samym czasie na gadu. Magia! xD


Wiki- za ten wczorajszy pomysł przez który do dzisiaj mam bekę! *rotfl*

Mati- za te spamy u Wix xD "Ja chce jeszcze raz!"(cytat ze Shreka)


Selene- za to, że jest i chcę jej poprawić chumor <3


NMBZW!<3;*