wtorek, 24 grudnia 2013

Galaktyczna Wigilia(Gwiazdka w Świątyni)

 Ahsoka w tym roku po raz kolejny nie będzie obchodzić świąt z Atari. Ale wie, że wróci więc w tym roku zostawi u niej w pokoju prezent. Rada pozwala dawać jakieś błyskotki i nosić je aż do rozpoczęcia roku i w tym święcie lecz nigdy więcej. Nie wolno im przywiązywać wagi do różnych bibelotów. Jedynie jeżeli mają one związek z ich rasą i tradycjami.
 Dużo Jedi miało nie być na Wigilii. Separańcy nawet w świętach sobie bitwy urządzają. Dla Soki najważniejsze, że będą jej najdroższe osoby w życiu prócz Ati. Ona była jedną z tych Jedi. A może uda jej się wrócić...ale to chyba zbyt duże marzenie...możliwe, że się spełni. Przecież dziś spełniają się największe marzenia. -pomyślała z nadzieją. Wyciągnęła papier pakunkowy. Były w różnych wzorach. Oczywiście na pół z Anakinem było. Wyciągnęła różowy papier w złote gwiazdki. Miały być w niej zapakowane prezenty dla Ashli i Katooni. Za pomocą Shaak Ti prezentem dla Ashli jest malutkie puchate zwierzątko bardzo rzadkie w galaktyce i żyło One tylko na Sihili i Kiros gdzie byli Togrutanie. Nie brudzi i śmiało można go przygarnąć. Jest okrągłe i pulchne no i bardzo słodziudkie. Zmienia kolory futerka na wszystkie kolory tęczy, a oczy zmieniają się na przeciwny kolor futerka. Rada wyraziła zgodę, lecz nie pewnie. Jeżeli zwierzątko nie będzie się nigdzie pałętało, to może go mieć.
 Dla Katooni miała nośnik pamięci, którzy Adepci mieli dostać w wieku dziesięciu lat. Tholthianka będzie mieć dwa. Swój i padawański. Oczywiście jeszcze jakieś słodycze.
 Za pomocą Stass Allie i Anakina zdobyła trzy holoksiążki uzdrowicielskie, ale to nie były takie zwykłe. O tych normalny uzdrowiciel mógł sobie pomarzyć. Nawet Vickara Che nie ma jeszcze na razie takich. Ale Barriss będzie mieć. Będzie mogła zostać jeszcze bardziej uzdolnioną uzdrowicielką.
 Dla Plo miała zdjęcie ich razem. Było one z przed trzech dni. Ahsoka była ubrana w czapkę mikołaja i przytulała Plo, a On ją niczym córkę. Na dolę napisane było w Aurebeshu "Dziękuję Ci za wszystko".
 Anakinowi było bardzo trudno znaleźć prezent. Odprężał się majstrując przy statkach, a sama wiedziała co trzeba zrobić i w jakiej sytuacji bo ją nauczył to kupiła mu dwa najnowsze specjalne klucze. Bardzo drogie, ale wiedziała, że się na pewno ucieszy. No i jeszcze jej zdjęcie z nim i Obi-Wanem. Chciała dać mu zdjęcie jej i Padme, ale to już mu podrzuci do pokoju.
 Obi-Wan. Dla jaj wymyśliła mu książkę z najlepszymi żartami. Ale dała mu zdjęcie jej i Anakina, Jego i Anakina i ich trójki w jednej ramce.
 Resztę papiery który jej został zawinęła z powrotem i związała.  Z pod łóżka wyciągnęła czerwone pudełko. Był to wisiorek dla Padme od Anakina. Zaproponowała swojemu mistrzowi, że przechowa to u siebie. Sama wybierała go gdyż On poprosił ją o to. Bohater kupujący taką rzecz? Od razu by się wydało.
 Wraz z prezentem dla Atari poszła do Anakina zanieść papier. Wsadziła do torebki z prezentem wisiorek do Padme by nikt nie zauważył. Potem pójdzie do Ati gdy odda Skywalkerowi jego własność. Szła przez korytarze Świątyni. Były oświecone lampkami. W niektórych miejscach stały gigantyczne choinki.Na ścianach wisiały skarpetki. Nadawało to świetny, świąteczny klimat.
 Doszła do drzwi pokoju Anakina. Wyczuwała potężną aurę mocy, która otaczała Wybrańca. Medytował.
-Wejdź.-powiedział wyczuwając swoją padawankę. Przekazała mu papier i wisiorek. Chętnie by mu pomogła, ale on też jej dawał prezent. Poszła zostawić prezent Atari w jej pokoju i poszła do swojego by czekać na godzinę kiedy będzie trzeba się schodzić do stołówki. W stołówce
były złączone stoły w jeden ogromny. Na końcu siedział Yoda i Rada Jedi więc Barriss i Ahsoka wraz z dziewczynkami siedziały obok nich. Nie mając nic już do roboty zamknęła oczy i zdrzemnęła się zanurzając się w głębokim śnie, która skróciła jej czekania kilka godzin.
 Po trzech godzinach spania obudziła się. Została godzina do wigilii. Postanowiła się odświeżyć.
 Po wzięciu prysznicu po czym już była całkowicie wybudzona, wzięła prezenty i poszła w stronę stołówki. Zostało dwadzieścia minut do wigilii. Jakiś Jedi wybierał sobie grupy i mieli jedną choinkę. Im zaklepał Mistrz Plo, który już czekał i dał swoje prezenty pod ich choinkę.
-Hej.-przywitała go i przytuliła.
-Witaj Mała Ahsoko.-powitał ją przydomkiem, który jej dał. On tylko na nią tak mówił bo On tylko mógł.
 Pięć minut później przyszła Barriss ze swoimi prezentami. Usiadła obok przyjaciółki. Następny był Anakin z Obi-Wanem. Ahsoka usiadła obok nich. Katooni i Ashla usiadły obok Barriss, która siedziała obok Plo, a obok Ahsoki z następnej tak jakby grupki usiadła Luminara, która była w grupie z Aaylą, Ekrią i Wysy. Togrutanka dawno jej nie widziała. Wysy miała swoje różowe włosy spięte w bardzo luźny warkocz i miała biało-czerwone pasemka. Robiła sobie pasemka specjalnie pasujące do sytuacji. Drake Lo'gaam- przyjaciel z ich klanu- nałożył na jej głowę długą czapkę Mikołaja. Ekrii także podobną nałożył. Razem z nim przyszedł Zonder, który był w tamtej grupie. O punktualnej godzinie zeszli się wszyscy. W piętnaście minut mieli składać życzenia. Najpierw Soka złożyła życzenia mistrzowi Plo, później Obi-Wanowi, następnie Ashli i Katooni. Po nich nadeszła pora na Barriss. Ostatni był Anakin. Dziewczyna zaczęła składać mu życzenia.
-Chciałabym Ci życzyć bardzo dużo, ale ten czas jest zbyt mały, a mam jeszcze kilka osób. Najbardziej chciałabym Ci życzeń, żebyś się nigdy nie zmienił po charakterze, żebyś wygrał tą wojnę i żebyś zachował dużo cierpliwości przy moim nauczaniu bo to jeszcze dość długo potrwa.
-Nie zmienię się jeżeli ty się nie zmienisz. Wcale nie potrzebuję tej cierpliwości. Chciałbym Ci życzyć byś nadal przy moim boku walczyła na tej wojnie i żebyś ją wygrała. Żebyś zawsze była pogodna i podejmowała decyzję, które będą najsłuszniejsze tak jak to było do teraz i wszystkiego co sobie marzysz. Wiec, że ten prezent, który dostaniesz nie wyrazi moich uczuć co do ciebie...siostrzyczko.-przytulił ją. Ona czuła się szczęśliwa jak nigdy. Nigdy by nie podejrzewała, że spotka ją takie szczęście.
-Nie potrzebuję od ciebie prezentu Mistrzu.-powiedziała nie wypuszczając go z uścisku. -Dałeś mi prezent od razu jak Cię poznałam. Siebie i twoje pomoce i wszystko inne czym mnie obdarzasz.
 Później już składali życzenia innym i zdążyli. Przystali do stołów i czas było zaśpiewać jedną kolędę. Zaczęła śpiewać Wysy. Miała taki piękny i czysty głos, czego można było bardzo pozazdrościć. Gdy skończono śpiewać zaczęto jeść potrawy. Rozmawiano. Śmiano się. Było bardzo wesoło. Po pół godziny adepci rzucili się na prezenty. Tylko Ashla i Katooni szły spokojnie. Chciały się wyróżniać. Ashla miała dziurki z boku prezentu by zwierzątko się nie zadusiło. Pięciolatka otworzyła szeroko usta i popatrzyła na Sokę. Reszta już przeminęła spokojniej. Wszyscy dostali fajne prezenty. Gdzieś dopiero po dwudziestej się wszyscy rozeszli. Anakin poleciał swoim śmigaczem do apartamentu Padme. Na Naboo święto obchodzą dzień wcześniej. Amidala miała wrócić dziś od rodziny co pozwalało resztę tego dnia spędzić z Anakinem.
 Zastał ją siedzącej w odpoczynku na sofie. Otworzył po cichu pudełko i wyjął z niego naszyjnik z pięknym sercem. Nie wyrazi to jego uczuć do niej bo są o wiele większe niż ten drogi naszyjnik. Rozpiął go i założył jej od tyłu. Resztę wieczoru można sobie już dokończyć...;D
_________________________________________________________
No hej! Tak jest SW! Ehe-ehe...xD Sialalalalalalala...

"Dużo szczęścia, eee... to banalne.
Dużo radości, aaa... to normalne.
Dużo weny, yyy... nie wiem skąd.
Oj, po prostu wesołych świąt!" 


NMBZW!

sobota, 21 grudnia 2013

Nietypowa gwiazdka w SW

To tak. Napiszę z narracją moją. Des dała mi wenę. Trochę się zgapię gdyż napiszę o tym, że w Świątyni się znalazły wszystkie te blogerki SW i ze mną. To nie będą wszystkie tak ogólnie tylko te, które mam na gadu no i je dość dobrze znam.
Będę narratorem :P+ Nie wnosi to nic do bloga ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Razem z Idką i Maliną rozpakowywałyśmy prezenty Ahsoki i wrzucałyśmy je do wózków z Biedronki, które były podpisane naszymi imionami. Wcale nie musiałyśmy się martwić o to czy nas nakryje bo Des się z nią zakumplowała i poszły do knajpy Dex'a . Wika z Igą gdzieś zginęły. Założę się że poszły szantażować Anakina, albo poszły błagać go o trening. Cieszę się, ze mogłam się z nimi spotkać. A no i jeszcze Mati. Z tego co dobrze pamiętam to mruczała coś o żonglowaniu holokronami. Możliwe, że jest skarbcu. No, ale...HYY! ŻELKI! Jestem w raju!...
-IDKA!-krzyknęłam wnerwiona gdy mi zabrała paczkę żelek. Ta cwaniara myśli, że może je dać niby Deturi znowu hmm? O nie! Nie pozwolę na to mimo, że ją bardzo lubię. Odbiera mi jedyny w tym momencie dobytek mej boskiej głupawki! To po prostu skandal!
-Ej! Kiwi! Nie wydzieraj się bo jeszcze nas Winda nakryje!-zbeształa mnie Malina.
-To niech mi odda żelki.-powiedziałam jak małe dziecko z naburmuszoną miną.
-Później. A teraz rozpakuj te prezenty.-po tych słowach nadal rozpakowywałyśmy prezenty. Soka miała dość dużo tych prezentów. W każdym z tych siedmiu wózków było już kilka prezentów. Był duży prezent. Gdy go odpakowałam okazało się, że to gitara! Mati chcę gitarę więc dałam to do jej wózka. Postanowiłyśmy się wkraść do Obi-Wana, Barriss, Anakina(Wika i Iga nas zabiją, ale ok.) i Atari. Przeszłyśmy przez wentylację. Napotkałyśmy Ashlę i Katooni. Kurde no! Uwielbiałam te dwie, ale będziemy mieć kłopoty. No bo co w wentylacji mogą robić trzy dziewczyny...chwila. A one co tu niby robiły? Przecież w scenariuszu mojej historii, ani w Maliny nie było szlajanie się ich po wentylacji. Po co niby miałyby to robić? Przecież my mamy powody. A one? Żadnych pewnie. Mam nadzieje, że nie nakablują na nas. Są zbyt słodkie.
-Widziałyście tutaj pewnego osmioletniego wookiego?-spytała Katooni. Mało brakowało i by mi oczy wyskoczyły. Żeby spytać się Gungiego nie zwracając na wózki z biedronki nazwane nazwą owada, którego w tamtej galaktyce nie ma.
-Nie.-odpowiedziała im grzecznie Idka.
-Dzięki.-odpowiedziała Ashla i nas ominęły. Zdziwione poszłyśmy dalej aż doszłyśmy do pokoju Obi-Wana. Nie było go. Obi-Wan dostał o wiele mniej prezentów niż Ahsoka. Nic dziwnego. I tak zabierzmy mu wszystko...no prawie. A rózgi to na pewno już nie wezmę! O nie! No chyba was pogrzało! Nie! Nie zgadzam się. Skończyłyśmy u Obi-Wana poszłyśmy do Anakina, ale tam była Wika i Iga z nim. GRR! Teraz?! Musiałyście teraz? Serio?
 Poszłyśmy do Barriss. Były tam tak samo fajne prezenty jak u Soki. Oczywiście ona także miała słodycze dla Katooni i Ashli w tym żelki...które Idka też mi wzięła. Ale odda mi. Jak skończymy wszystko.
-A teraz gdzie?-spytała Idka.
-Do stołówki.-odpowiedziałam. W czasie drogi spotkałyśmy Mati. Miała ze sobą kilka holokronów. Oznajmiła nam, że w skarbcu zastąpiła je kostkami rubika. Razem z nami poszła do stołówki. Ja i Melonik rozpakowywałyśmy prezenty, a Malina i Mati do 9 innych wózków wrzucały karpie. Mimo tego to była tylko połowa karpi. Wszystko w stołówce już załatwiłyśmy więc poszłyśmy przez świątynie. Wszyscy mieli zakaz na 2 godziny wychodzenia ze swoich pokoi. Tak więc spotkałyśmy się z Des, Igą i Wiką przy gigant choinie. Gdy Wika zobaczyła nas z karpiami to otwarła szeroko usta i się cofnęła z wrażenia. Cofając wpadła na choinkę. Niestety adepci tak po niej skakali, że powoli traciła równowagę więc się przewróciła. Bombki się rozbiły i podłoga była cała oświecona przez tonę brokatu, którym były udekorowane bombki.
-Eee...tam. Zwali się na Yodę.-powiedziała Lucy(Des). Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
****************(W innej części świątyni)
-Mace!-krzyknął biegnący Kit Fisto.
-Co się stało?-spytał.
-Ktoś ukradł połowę karpi ze stołówki.-odpowiedział.
-Słucham?!-chwile po tym jakiś adept przebiegł za nim i ściągną mu gacie. Kit przewrócił się na podłogę i zaczął się śmiać chóralnie.
__________________________________________
Ehehehehehehe...Okej. Skończyłam. Piszę już SW no. Nie krzyczcie xD Aha! Karpie zostały zwrócone do TESCO ;DDD
NMBZW! <3

WESOŁYCH ŚWIĄT!;**

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 46


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Z Wysy jeszcze dość długo rozmawiała. Opowiedziały sobie parę historii. Niestety Wysy musiała lecieć do świątyni. Nie była tam od ponad miesiąca. Musiała odpocząć bardzo dobrze by lecieć na następną misję. Ahsoka została wysłana na inną bitwe. Na Makem Te. Pamiętała tą planetę. Zaciekawiła się nią, dwa dni po tym jak wybaczyła Barriss. Razem z nią i Anakinem miał lecieć Mistrz Plo, a Obi-Wan poleciał pomóc Mistrzyni Securze. Mistrza Plo nie widziała go dość długo. Tęskniła za nim. To On obserwował jej treningi gdy była Adeptką. On ją przywiózł do rodzinnej Świątyni.
 Przypomniała sobie jak ratowała Go w systemie Abregado. Wiedziała, że też by tak postąpił, gdyby jej by się coś takiego przytrafiło. Na pewno. Jest do teraz wdzięczna Skywalkerowi, że postanowił z nią tam polecieć mimo, że zataił to przed nią.
 Chciała zostać nareszcie rycerzem Jedi i być tak samo odważni jak Oni, ale z jednej strony nie. Nie wiedziała nawet dlaczego. Owszem traktowała Anakina i Obi-Wana jak brata, ale coś innego jej nie dało myśleć bardziej pozytywnie o pasowaniu. Sama nie wiedziała co. Po za tym martwiło ją też coś innego. Sen o jej Mistrzu i jego Matce. Dostała już dwa razy wizję przeszłości i przyszłości, lecz jeżeli to miała być wizja przeszłości to nie wyglądała tak samo jak ta na Shili. Tak samo jak sen co doznała kilka godzin temu. Zupełnie zwykle. Normalnie. Nie było Mistrza Yody. Z jednej strony chce walczyć bo jest porywcza, ale musi jak najszybciej porozmawiać z Yodą. On pewnie wie co zaradzić. Zawsze pomoże jeśli będzie umiała,pomyślała z nadzieją.
 Usiadła na zimnej, metalowej podłodze swojej kajuty, krzyżując nogi. Zamknęła oczy i zaczęła medytować. To jej ostoja. Ostoja każdej wrażliwej na moc żyjącej istoty. To odprężenie. Ucieczka od różnych przeszkód, dylematów. Wszystkiego co złe i nawet dobre. Togrutanka odłączyła się zupełnie od całej galaktyki. Była tylko Ona i Moc. Można dowiedzieć się odpowiedzi, ale nie zawsze pełnych. Tak jak teraz. Nie otrzymała pełnej odpowiedzi. Nadal nic nie wiedziała co do tego snu, ale wiedziała jedno. Jej bliscy nie zginą w najbliższym czasem. To jest dla niej o wiele ważniejsze niż otrzymać odpowiedzi na dręczące pytanie. Ahsoka jest empatyczną osobą. Dlatego dla niej są ważniejsze są dla niej przyjaciele.

                                                              ~~Anakin~~

 Nie wiele wiedział o Makem Te, ale musiał ją obronić tak samo jak inne planety. To było jego obowiązkiem. Jako Jedi- obrońcy Republiki i bohatera. Przypomniał sobie o swoich marzeniach gdy był jeszcze dzieckiem. Marzył by zostać Jedi. By podróżować bo galaktyce. Dostał to co miał. Nie potrafił sobie wyobrażać innego życia. Bez Padme, bez Ahsoki, bez Obi-Wana. Tyle, że nie może zmienić tego co nastało. I tak jego matka nie żyje. Jego serce jest tak jakby podzielone na cztery części. Tracąc jedną osobę traci trochę sensu życia.
 Stał na mostku swojego Niszczyciela typu Venator obserwując prace żołnierzy. Każdego traktował jak równego sobie przyjaciele nawet gdy go nie znał. Niektórzy wymieniali między sobą parę zdań nie dotyczących wcale spraw wojskowych. Były jakieś krótkie żarty, po których pojawiał się krótki, cichy chichot. Każdy powinien choć na chwile zapomnieć o wojnie i porozmawiać. "Ale czy dla nich to takie proste?"takie i podobne myśli przechodziły przez umysł dużo Jedi. Klony zostały stworzone by walczyć i ginąć, ale znajdowali czas by pogadać i zapomnieć. Większość Rycerzy i Padawanów szanują klony i uważają tak samo jak Anakin i Ahsoka, że ich życie jest cenne. Większość z nich zastanawia się co stanie się z nimi jak wojna się skończy. Czy zostaną by i tak prędko umrzeć czy będą jednak pomagać. Ich pomoc zawsze się przyda. Nadal będą chronić senatu, a może i staną na straży kilkunastu planet jak półtora miesiąca temu na Onderon. To nie jest wiadome. Nawet dla Jedi.

                                                              ~~Barriss~~

 Bitwa na Velmor się skończyła. Wraz z Luminarą i Zonderem wraca do świątyni. Żołnierzom i nim przyda się mały odpoczynek. Barriss będzie mogła zrobić parę treningów Zonderowi, a nawet Ashli i Katooni.
 Tak jak każdy chciała by ta wojna się wreszcie skończyła. To przez tą właśnie wojnę najgorsze rzeczy się stały. Gdyby nie wojna; Klony nie zaraziłyby się tymi pasożytami na Geonosis, wraz z nimi Barriss. Nie dałaby się opętać i nie doprowadziłaby do tego zamachu. Jest świadoma swoich błędów nawet gdy to nie jej wina. Dała się zarazić. Dała się opętać. Rozumie. Gdyby kogoś innego mogła wplątać to wszystko. Byle jakich; rycerzy, padawanów, ale nie przyjaciół, a zwłaszcza najlepszej przyjaciółki. Jeszcze Tutso zginął. Tyle osób...a w nich jej przyjaciele. Dlaczego akurat Ona? Dlaczego nie inny? Nie umiała pojąć, co takiego złego zrobiła.

                                                            ~~Nute Gunray~~

 Jego chęć zabicia Amidali wcale nie znikła. Nadal chciał to zrobić, lecz był tchórzem. Tchórzem z wielką armią droidów, sprzeciwiających się Armii Republiki. Już mógł zabić Amidalę, ale mu się nie udało. Jego nienawiść do niej zaczęła się kilkanaście lat wcześniej. Gdyby nie jej pomysł pokojowa planeta byłaby jego. Zlekceważył czternastoletnią królową. Chciał się po prostu zemścić co mu się nie udaje.
_______________________________________________________
Wiem, że ostatni wątek jest do luftu, ale nie wiedziałam co napisać, a notki muszą być tej samej długości ;)
Dedyki dla:
Wafla, Hope Orang, Mati i Des.
Info dla Idy: Nie obrażaj się no! Jak tego nie zrobisz to ogłaszam, że ja na serio zawieszę mój! *tup*
NMBZW! 

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 45


                                                                   ~~Ahsoka~~

 Przed jej oczyma stał Kanclerz Palpatine- wierny przyjaciel Anakina. Po jej lewej stronie pojawił się Tarkin, a po prawej jej przyjaciółka Padme. Była padawanka Jedi stała tam ponad trzy godziny oskarżona o coś czego nie zrobiła, zzekając na wymierzoną karę, na którą nie zasłużyła. Nikt jej nie chciał wierzyć w jej nie winność. Nawet Rada. Wydali ją Republice jak niepotrzebnego śmiecia. Nic nie zrobiła. Zamach nie był jej sprawką. To, że znaleźli ją obok magazynu z nanodroidami jest tylko małym dowodem, który powinien był rozwiązany, a nie został. Jej ucieczka z więzienia, sprzymierzenie się z byłą zabujczynią Dooku- Assaj Ventress oraz magazyn to były ich argumenty. Była świadoma swojego błędu; ucieczka z więzienia mimo, że dokładnie wiedziała, że nie powinna. Możliwe, że nie stała by tam.
 Gdy minęły te trzymające w napięciu trzy godziny, kiedy mieli wymierzyć wyrok na salę wszedł Anakin. Jej Mistrz przyprowadził ze sobą Barriss Offee. Ich przyjaciółkę. Za jakie grzechy to wszystko? Dlaczego akurat Ona? Wrócili do Świątyni po tym jak aresztowali Barriss. Rada prosiła ją o wybaczenie i powrót. Skywalker wyciągnął do niej dłoń z jej mianem padawana. Po długim czasie wyciągnęła swoją dłoń i wydawało się, że po miano, lecz zamknęła dłoń swego mistrza ze słowami, że nie wraca.  Wyszła ze spuszczoną głową z Komnaty i wsiadła do windy. Wybraniec pobiegł za nią i dogonił ją dopiero przy wyjściu. Mimo wszystkiego odeszła zostawiając go samego...
                                                                ***********

 Obudziła się gwałtownie. To wspomnienie będzie ją prześladować całe życie. Choćby wszyscy Jedi próbowali sprawić, że o tym zapomni...że wszyscy o tym zapomną to nie uda im się za wszelką cenę. To wydarzenie doprowadziło do tego, że opuściła Zakon, który był jej całym życiem. Lecz nie całkiem. To jej życie gdy znajdują się w nim jej najważniejsze osoby w życiu; Anakin, Obi-Wan, Plo i Barriss.
 Spokojna siedziała na swojej pryczy oddychając głęboko. Do kajuty weszła Wysy. Bitwa na Colla VI skończyła się zwycięstwem Republiki, a Grievous jak zwykle zwiał.
-W porządku?-spytała togrutankę różowo włosa. Teraz włosy miała spięte w luźny warkocz i miała fioletowo-czerwone pasemka.
-Tak.-odpowiedziała.- Czy mogłabyś mi opowiedzieć trochę o swoim uzdrawianiu? Ja opowiem Ci coś o mnie, co tylko będziesz chciała.
-A co chcesz wiedzieć?-spytała uśmiechając się pokazując swoje; białe, proste zęby.
-Czy ty jesteś nieśmiertelna?- padawanka Wybrańca zadała pytanie, które ją najbardziej ją ciekawiło.
-Nie. Nie jestem nieśmiertelna. Mogę umrzeć ze starości, a także jak bym dostała w serce, skroń i krtań w czyli te punkty, które powodują natychmiastową śmierć. To tak jakbym była normalną uzdrowicielką, lecz jeżeli ktoś np. uciął mi rękę to się automatycznie zrasta jak sobie ją przyłożę na swoje miejsce.
-Teraz już rozumiem.-odpowiedziała szesnastolatka.-A ty co byś chciała wiedzieć? Możesz pytać nawet  zamach bo wiem że bardzo to cię interesuje, tak jak mnie to czy jesteś nieśmiertelna.-Wysy zamyśliła się nie będąc pewna czy może zadać akurat to pytanie.
-Jakie...-zawahała się na chwilę, ale dokończyła.-Jakie towarzyszyły Ci uczucia gdy odchodziłaś z Zakonu?
-Na pewno nikomu tego nie polecam. Odchodziłam z goryczą bo uważałam, że nikt mi już nie ufa, a zarazem z poczuciem winy tego, że zostawiam Anakina. Gdy pobiegł za mną by mnie zatrzymać...czułam ból. Kiedy z nim o tym rozmawiałam powiedział, że nie każdy może dostać takiego padawana jak ja. Tak mądrą uczennicę i inne podobne. Wtedy nie czułam, że zostawiam Wybrańca bo nigdy o tym nie myślę. Mnie nie obchodzi, że jest Wybrańcem, dla mnie stał się jak brat. Wiem, że popełniłam błąd odchodząc. Powiedziałam mu, ze nie mam już komu ufać, a On szukał prawdziwego zdrajcy i mi pomagał.-zamknęła oczy by powstrzymać łzy. Była na siebie zła. Sen był tak realistyczny, ale we śnie była obserwatorem.

                                                                ~~Lux~~

 Onderon była piękną planetą. Teraz Lux jest jej senatorem, a jeszcze nie dawno walczył o jej wolność z Separatystami. Gdyby nie Ahsoka na pewno nie żyłby tak jak teraz. To Ona powstrzymała go od popełnienia wielkiego błędu, do którego zaprowadziła go zemsta za zabicie jego matki. Nawet nie może podążyć do jej grobu bo go zabiją. Wiedział, że matka chciałaby dla niego zupełnie innego losu.
 Była jeszcze Ahsoka. Nie traktował jej jak przyjaciółkę zupełnie, ale był przyjacielem dla niej. Zastanawiał się nad tym co powiedziała co powiedziała w drodze na Brigie. Że pomógł jej pomagając Padme w uwolnieniu Barriss z powodu opętania. Ale czy na pewno? Dlaczego nie obronił ją w sądzie? Uratowała i pomogła mu, a On nawet nie czuł tego, że uwolnił Barriss. Uratowanie osoby, której jest dłużny, a uratowanie jej przyjaciela lub przyjaciółki to co innego. Nie widział jej trzy tygodnie. Nie miał z kim otwarcie porozmawiać. Z nikim. Zdał sobie z czasem sprawę, że to Ahsoce może prawdziwie zaufać. Nikomu innemu już nie. Była pierwszym Jedi, którego spotkał. Poszczęściło mu się. Spotkał padawankę, która umie bardzo dobrze zachować największe tajemnice.
_________________________________________________
Sialalalalalala...no witam. Nie wiem czy rozdział jest dobry. Jeżeli nie będzie to chyba zawieszę :/ Na krótko, ale obawiam się, że Wika i Idka mnie zabiją >.> Rezygnuję z emisji specjalnych gdyż nie mam na nie weny no i nie dorównam Des i Wice :(  Zapraszam do zakładki cytaty (:
Dobra kończę. Dedyk dla:
Mati- rozmawiałyśmy! YAY! Czekam na nr gg ;)
Idki- ja z dedykami nie wyrabiam! No i kon.... :D

The Wafel- we wtorek ma  być kaptur Yody w szatni! xD
NMBZW!
  

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 44


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Ahsoka po pewnym czasie dostała polecenie by razem z Wysy(CZYTAJ WEJSI!) by polecieć na północne stepy gdzie było siedem oddziałów, które liczyło po dwadzieścia droidów. Może i sto czterdzieści to za dużo, ale liczba tu nie ma znaczenia. I tak były bezużyteczne. Jak zwykle pójdą na złom podobnie jak ich dowódca, z którym Obi-Wan powinien już dawno skończyć walczyć. Potrafili długo ze sobą walczyć. Ich wzajemna nie-adoracja była całkiem zabawna, ale żartować z tego zbytnio można. Walczyli na śmierć i życie. Ahsoka nie ręczyła by za siebie gdyby Obi-Wan zginął z rąk tego przebrzydłego łowcy Jedi.
 Ponownie odbijała strzały droidów bojowych typu B2. Miały w zapasie droideki, które miały charakterystyczne pole osłonne. Na jednej z droidek wskoczyła togrutanka przebijając jej pole wbijając tym samym miecz w nią miecz. Wysy zrobiła to samo. Zajęły się resztą rozwalając przy tym tamte droidy zapobiegając tym, większą ilość zabitych klonów po czym Anakin i Ahsoka mieli żal. Oboje przyjmowali śmierć żołnierzy jak własną porażkę.
 Wysy i jej kompanka stały tyłami do siebie opierając się plecami nawzajem, odbijając strzały blaszaków. Niestety niecałe cztery metry od nich wybuchła bomba. Obie poleciały na bok turlając się na ziemi, co powodowało lekki ból. Padawanka Pablo Jilla zahaczyła o bardzo ostry kamień, który wyglądał; jakby go dobrze, a zarazem starannie wyszlifowali, co powodowało bardzo bolącą ranę, po której prawdopodobnie zostanie blizna, którą w tym momencie na swoim lewym ramieniu różowo-włosa sobie go nią "udekorowała".
Wybuch miał swoje dobre strony bo pochłonął on połowę tej połowy, którą Wojska Republiki wybiła. Resztą zajął się Fives rzucając cztery granaty jonowe rozwalił resztę, co umożliwiało Ahsoce szybką pomoc Wysy. Podbiegła do niej chwytając jednocześnie mocą dwa cylindry jej mieczy świetlnych. Przykucnęła obok jej ciała, lecz to co ujrzała przed oczyma zdziwiło ją tak, że wyglądała jakby walnęła w mur. To co zobaczyła było niewiarygodne. Blizna, która utworzyła się przy starciu starciu z kamieniem zaczęła się zrastać. Nie wiadomo jakim cudem. Wyglądało na to, że ta młoda, zdolna padawanka ma w sobie coś co sprawia, że może uzdrawiać nie będąc uzdrowicielką tak jak Barriss. W głowie Ahsoki pojawiło się jedno pytanie. Czy Rada wie?. Gdyby ktoś powiedział Tano, że jest coś takiego to by nigdy nie uwierzyła temu komuś. To trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć.
  Wysy otworzyła oczy gdy rana się zagoiła do końca. Popatrzyła się na miejsce gdzie czuła lekki ból po ranie.
-Dziwne. Nie?-spytała z uśmiechem Ahsokę.
-Bardzo!-odpowiedziała jej togrutanka.
-Poprzez dotknięcie mogę nawet kogoś innego uzdrowić.
-Rada wie.
-Nie.-padawankę jednego z bohaterów Republiki to zdziwiło.

                                                           ~~Ahsla i Katooni~~

 Jak zwykle spędzały razem dzień. Ale mimo dobrej zabawy nie zapominały o swoich starszych przyjaciółkach, które się nimi opiekowały. Katooni zakłada, że Ashla będzie padawanką Ahsoki. Mogło się tak stać, ale za co najmniej trzy lata jak Ahsoka została by pasowana w wieku dziewiętnastu lat, tak samo jak Anakin i Barriss. Na pewno dużo by się nauczyła.
Za to z Ashla wierzyła, że Katooni będzie padawanką Stass Allie. Były rodaczkami i tak Stass Allie mówiły, że Adeptka zajmie kiedyś jej miejsce w radzie. Katooni jest bardzo uzdolniona w pojedynkach, ale także podobno kryły się w niej zdolności wojownicze tak samo jak u Stass Allie, lecz tholthiańska mistrzyni preferowała poświęcenie się uzdrowicielstwu. Według niej ośmiolatka nie może zmarnować swojego talentu. Te dwie dziewczynki miały w sobie niezwykłe talenty, których nie powinno się się nigdy zmarnować.

                                                                   ~~Anakin~~

 Chciałby się znajdować w zupełnie innym miejscu, a mianowicie w apartamencie swojej żony Padme. Tęsknił za nią bardzo. Oddałby wszystko by znaleźć się tera na Coruscant. By przytulić się do niej. Poczuć jej ciepło. Miłość. Zapach jej pięknych włosów. Widzieć błysk w jej cudnych czekoladowych oczach. Powiedzieć jak bardzo ją kocha pa raz setny lub tysięczny, a nawet może i większa liczba, lecz jego to nie obchodziło. Chciał jej to powiedzieć. W każdej chwili czuje jej miłość i czuje gdy o nim myśli mimo tych wielu parseków, które ich dzielą. Nie kiedy wydawało mu się to wszystko dziwne. Dlaczego Ki-Adi-Mundi może mieć te pięć żon, a On nawet jednej. Przecież cereańskie zwyczaje nie powinny mieć wpływu na zasady Jedi, których złamać nie można. Przecież Ki-Adi się przywiązał. Ma mnóstwo córek. Cereanie mają nie przyrost osobników męskich. Nic go nie psuło mimo przywiązania. Dlaczego Jedi nie mogą się żenić tak jak kiedyś? To nie jest fair. Muszą się kryć z ich miłością, a Anakin najchętniej wykrzyczał by to z największej wieży świątynnej. Jak tylko wojna się skończy to zrobi to co obiecał sobie i Padme. Odejdzie z Zakonu i będzie żyć z Padme do końca życia. Lecz jest jedno "ale". Ahsoka...
___________________________________________________________
Zrezygnowałam z Andrzejek bo weny na nie, nie miałam. Ale obiecuję, że Boże Narodzenie będzie =)
Ostatnio zaczęłam pisać rozdział, który ma jest 200coś, albo 300coś, a nawet i może 400... *marzyciel* xD 
Dedyk dla:
Maliny
Ashy
Haniack
Idki
NMBZW!    

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 43


                                                               ~~Ahsoka i Wysy~~

 -Ahsoka poczekaj!-krzyknęła biegnąc za nią Wysy.
-Nie mam czasu Wysy, podobnie jak ty, więc nie powinnaś mnie zatrzymywać, ani siebie.-zganiła Tano o rok młodszą od siebie padawankę.
-Ale ja muszę teraz wiedzieć.-różowo-włosa argumentowała cały czas. Musiała wiedzieć. To była jej natura. Była ciekawa, a najbardziej tego co dotyczyło jej samej.
-Co chcesz wiedzieć?
-Co ja Ci takiego zrobiłam? Nawet się nie odezwałam, a ty się na mnie tak popatrzyłaś i gwałtownie odeszłaś. Nie mam pojęcia o Ci chodzi więc proszę wytłumacz mi.-togrutanka zamyśliła się trochę, ale trwało to tylko sekundę.
-Znasz mnie.-odpowiedziała w końcu.
-Każdy Cię zna. Przecież jesteś uczennicą Wybrańca...-zaczęła piętnastolatka, lecz Ahsoka jej przerwała.
-Nie w ten sposób!-zamknęła oczy by się zastanowić i odpowiedziała dziewczynie, o co jej tak na prawdę chodzi.-Jedi znają mnie właśnie dlatego. Bo jestem padawanką Wybrańca, ale odkąd nastąpił zamach wszystko się zmieniło. Gdy wróciłam chciałam kontynuować to życie tyle, że od nowa. Nie chce mieć wspólnego z jakimiś padawanami, Ufam tylko tym, którzy mnie znali przed zamachem bo wiem, że mogę im ufać. Niektórzy uważają Barriss za opętańca i tak ją nazywają mimo to, że jej nie znają! Jest moją najlepszą przyjaciółką i to nie jest jej wina. Ja po prostu nie chce wysłuchiwać obelg, które są właśnie o niej. Krzywdząc ją krzywdzicie i mnie.Wybacz mi, ale teraz nie jestem skłonna do nowych przyjaźni. Zwłaszcza z Jedi. -po tych słowach Tano odeszła, a Wysy zaczęła się zastanawiać nad tym co powiedziała. Ja tak wcale o was nie myślę. pomyślała piętnastolatka i pobiegła do unoszącej się już kanonierki gdzie był jej mistrz oraz ich legion, by polecieć do umówionego punktu złomować seperańskie blaszaki.

                                                               ~~Yoda~~       

 Rada obawia się najgorszego cały czas. Sithowie. Ciemna strona otacza senat, a co najgorsze; samego Kanclerza Palpatina. On, senator Amidala i Organa wiedzieli o istnieniu kogoś takiego jak Sithowie, którzy są zagrożeniem dla Jedi. Lecz nie tylko to trapiło starego Yodę. Anakin Skywalker. Tak. To nazwisko budziło wielkie zainteresowanie w całym zakonie. Yoda i Windu wiedzieli, że jest dla Jedi pewnym "zagrożeniem". Był Wybrańcem i była w nim wielka moc, ale na pewno niedoświadczeni Jedi by w to nie uwierzyli. Dlaczego? Bo nie znali go tak dobrze. Właściwie Rada też go tak dobrze jak Obi-Wan czy Ahsoka nie znali. Ale w takim razie jakie jest zagrożenie z jego strony? Jego moc się waha cały czas. Waha pomiędzy ciemną, a dobrą stroną mocy po której powinien stać. Nie jest zapisane w przepowiedni jak przywróci równowagę mocy. Anakin nie jest też z powodu tego wyjątkowy. Wychowywał się w matczynej miłości przez dziewięć lat. Skywalker rozumie zakaz co do bliższej znajomości, ale jego uczucie do niej wciąż emanuje cały czas z siłą, która prawdopodobnie się powiększa czego nikt nie jest świadomy prócz tych dwoje mistrzów Jedi.
 Wiekowy mistrz wypuścił powietrze, które chwilę wcześniej nabrał. Wyczuwał niekiedy oburzenie młodego Jedi, a także myśl, że jest czczy. Nie jest. On może uratować wszystkich Jedi, oraz senat, a nawet galaktykę. Tylko pytanie; Czy zdoła się oprzeć tej bezpowrotnej, a zarazem straszliwej Ciemnej strony, o co boi się właśnie Yoda?

                                                               ~~Ekria~~

  Wysy. Imię jej najlepszej przyjaciółki chodziło jej po głowie cały czas. Przysłała jej wiadomość. Barolinka żałowała, że nie może się z nią spotkać na żywo. Ekria stała na mostku jednego z republikańskich krążowników typu Venator lecąc wraz ze swą nową mistrzynią-Aaylą Securą  na Venę, a Wysy była na Colla IV walcząc u boku mistrza Pablo Jilla i Wybrańca oraz jego padawanki. Colla IV i Vena są oddalone od siebie o kilkadziesiąt parseków.
 -Padawanie.-na łagodny głos swojej twi'leńskiej mistrzyni, dziewczyna odwróciła się gwałtownie zatrzymując wzrok na jej piwnych oczach.-Musimy przygotować wojsko w hangarze.-dokończyła Secura.
-Oczywiście pani.-odparła piętnastolatka kłaniając się lekko.
____________________________________________________
Dedyk dla tych, którzy czytają te wypociny ;**
NMBZW!

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 42


                                                                      ~~Ahsoka~~

 Jak zwykle sprawnie odbijała laserowe strzały droidów bojowych Separańców. To nie było wielkie wyzwanie. Zwłaszcza gdy walczy się z nimi non stop od dwóch lat. Gdyby się dowiedziała od razu, że będzie uczona przez najpotężniejszego Jedi i walczyła u jego boku w najokrutniejszej wojny w galaktyce, nigdy by nie uwierzyła. Pomyślałaby, że to jakiś żart.
Przyciągnęła do siebie droida bojowego typu B2 "nadziewając" go na swój miecz świetlny. Walczyli z Anakinem jeszcze z dwadzieścia minut. Gdy skończyli czekali, aż mistrz Pablo-Jill przybędzie z pomocą swojego legionu. Nie minęło dużo czasu, gdy przylecieli. Pablo-Jill nie był jednak sam. W raz z nim z kanonierki wyszła ludzka dziewczyna z dużymi oczami podobnych do oczów Ahsoki jakby miała togrutańskie korzenie. Oczy dziewczyny były różowe co było bardzo dziwne. Włosy także były tego samego koloru i były swobodnie rozpuszczone oraz dosięgały pasa. Pod lewym okiem miała wytatuowany symbol zakonu Jedi. Nosiła troszkę podobny strój, tyle, że miała białe getry, fioletową tunikę. Na dłoniach miała wytatuowane po jednej czarnej gwieździe.
 Mistrz i padawanka podeszli do Anakina i jego ucznnicy. Tano w oczach dziewczyny zobaczyła zaciekawienie i wiedzę o osobie, która stała przed nią.
-Witam.-przywitał się Skywalker.
-Miło Cię widzieć Skywalker. - przywitał się mistrz Jill.Po tych słowach spojrzał na swoją uczennice, a ta się ukłoniła.-O to Wysy(czyt. Wejsi).- Ahsoka obróciła się gwałtownie i odeszła. Jej mistrz popatrzył się na nią, ale nic nie powiedział.
-Proszę mi wybaczyć.-przeprosił Wybraniec i podbiegł do swojej uczennicy.-Ahsoka co się dzieje?
-Chce zapomnieć o tym co się stało, ale przez takie spojrzenia padawanów jak patrzyła na mnie Wysy to nie możliwe.-odpowiedziała mu smutnym głosem.
-Nie wiem jak się czujesz, lecz wiem, że to dla ciebie trudne. Nikt nie może im niestety tego zabronić.
-Wiem.
-Porozmawiaj z nią. Może nie będzie aż tak źle.-polecił jej i odszedł.

                                                                     ~~Atari~~

 Na Coruscant zachodziło już słońce. Przez niebo tej planety przelatywały różne pojazdy. W tłum latających maszyn wtopiła się kanonierka WAR. W kanonierce leciała ludzka mistrzyni Bultar Swan, która pełniła role generała w wojsku republiki i jej dathomiriańska padawanka Atari Orgeen, która pełniła role komandora. Od śmierci jej mistrza minęły trzy tygodnie w ciągu, których dziewczyna była na pięciu bitwach.
Blask zachodzącego słońca raził ją w oczy. Zaczęli zbliżać się do świątyni. Kanonierka opadła powoli na londowisku. Razem ze swoją mentorką wyszła, a pojazd odleciał. Wchodząc do hangaru ujrzała znajomą twarz. To była Deturi. Piękna blondynka o zielono-niebieskich oczach i piaskowych włosach. Zawsze była przeciwko Ati i Ahsoki. Dlaczego? Tego nikt zbytnio nie wie. Podobno nie lubiła obcych co było bardzo dziwne. Najpierw ona była w świątyni, następny Wido Niro, a trzeci Chazer. Lubila ich to dlaczego nie lubiła jej i Ahsoki? Było to bardzo dziwne.
Deturi poczuła wzrok dathomirianki na sobie i popatrzyła na nią złowrogo po czym wyszła z hangaru. Bultar podeszła do Orgeen i poszła z nią do komnaty Najwyższej Rady Jedi.

                                                                     ~~Wysy~~

 Zdezorientowana była całą tą sytuacją. Nigdy by nie pomyślała, że tak będzie wyglądać to spotkanie. Co takiego zrobiła? Nawet się nie odezwała. Co mogło spowodować takie zachowanie padawanki Wybrańca?  Naprawdę nie wiedziała. Pomyslała o swojej przyjaciółce Ekriże. Ekria była i nadal jest jej przyjaciółką. Były razem w klanie. Odkąd zaczęła się wojna rzadko się widywały, ale wysyłały sobie wiadomości.
Wysy popatrzyła się na swojego mistrza, który gdzieś nagle znikł. Zauważyła go jak rozmawia z komandorem ich legionu. Jak zwykle bitwa. Coraz więcej żołnierzy-klonów ginie i nikt i nic nie może temu zarazić, ale właśnie po to się żyje. Rodzisz się po to by umrzeć.
______________________________________________________
No witajcie, witajcie. Już tłumaczę kim Wysy. Jest to postać stworzona przez The Wafla. Dowiecie się za niedługo więcej informacji o niej.  Dedyk jest dla The Wafla, Fari, Idki i takiej jednej Soki, która wie, że to o niej mowa ;)
NMBZW!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 41


                                                                ~~Obi-Wan~~

 Walka na Colla IV trwała już dość długo. Grievous zaszalał jak zwykle. Mistrz Kenobi jak zawsze wziął go na siebie i postanowił go odszukać, by po raz kolejny się z nim zmierzyć. Biegł już wystarczająco za długo. Wreszcie go odszukał. Blaszany generał już na niego czekał ze swoimi dwoma włączonymi mieczami świetlnymi..
-Generale Kenobi jak miło Cię ponownie widzieć-powitał go z ironią w głosie Grievous.
-Witam. Jak podejrzewam już na mnie dość długo czekasz.-stwierdził Jedi. Cyborg zaśmiał się i zaatakował oponenta. Obi-Wan sprawnie blokował jego ataki, a następnie sam go zaczął atakować. Ich taniec zaczął się na dobre.

                                                                  ~~Petro~~

 Petro był bardzo upartym chłopcem, który chce być najlepszy, więc nic dziwnego, że chciał się pojedynkować z Zattem, który także był uzdolniony na tym samym poziomie. Dla Petro to się nie liczyło. Uważał, ze jest o wiele lepszy niż jego nautolański rówieśnik.
Stanęli na przeciwko siebie. Odległość między nimi wynosiła trzy i pół metra. Na znak mistrza Sinube zaczeli atakować siebie nawzajem i blokować uderzenie przeciwnika. Posługiwali się: Lus Ma, Shi Cho, Soresu, Sokan. Zatt często zmieniał style, że połapać się nie można było, jak stwierdziła w myślach Ganodi. Gungi widział dokładnie, że Zatt cały czas zmyla oponenta. Katooni przypomniała sobie swój sparing z Ashlą.
-Ganodi?-spytała tholthianka koleżankę.
-Tak?-spytała rodianka. Katooni posłała jej spojrzenie. Ganodi uśmiechnęła się co oznaczało, że będą walczyć.
 Sparing chłopców rozkręcił się na dobre. Ludzki adept wcale już nie pozostawał dłużny nautolanowi. Walczyli równo i zacięcie. Tak jak stwierdził Kit Fisto: Oba te klany są bardzo uzdolnione. Mają prawie dziewięć lat, a tak samo zdolne jak Zett Jukassa. Szybko zostaną padawanami. To tylko czasu.

                                                            ~~Padme~~

 Obserwowała wystąpienie Kanclerza Palpatina. Colla IV została zaatakowana przez Separatystów. W pewnym momencie usłyszała nazwisko jej męża. On tam jest, pomyślała z bólem. Chciała by był tu na Coruscant. By ją przytulił. Chciała mu powiedzieć to czego dowiedziała się dwa dni temu. Nawet to, lecz nie mogła. Tęskniła za nim bardzo, czyli jak zwykle.
Z zamyśleń wyrwała ją Chi Ekeway Papanoida.
-Wojna się dłuży i nie widać jej końca, a coraz więcej systemów jest atakowane.-zaczęła pantorianka.
-Nic nie możemy na to niestety poradzić.-odpowiedziała Amidala.
-Stało się coś? Od dwóch dni jakoś dziwnie wyglądasz. Może jesteś chora.-stwierdziła Papanoida.
-Nie nic mi nie jest. Po prostu mnie ciąży trochę ta wojna. Tak jak powiedziałaś. Dłuży się i nie widać jej końca.-skłamała Padme, ale od razu dodała.-Jeżeli tak to będzie wyglądać to będzie ona trwać jeszcze bardzo długo.

                                                            ~~Barriss~~

 W pewnym momencie pojawił się także wizerunek jej byłej mistrzyni Luminary. Odprawa trwała jeszcze z dwadzieścia minut. Mirialance zostało tylko pół godziny na przygotowanie swojego legionu. Zeszła do hangaru gdzie Zonder rozmawiał z komandorem legionu 137-Judavem.
-Komandorze musimy przygotować  żołnierzy.-poleciła mu Barriss.
-Tak jest.-przyjął  i odszedł. Zonder zawył.
-Możesz.-zgodziła się na to by jej padawan mógł pomóc klonowi. Sama nie miała co robić. Postanowiła iść do kajuty wysłać wiadomość Ashli i Katooni. Gdy już to zrobiła, położyła się na swojej pryczy. Przypomniała jej się Geonosis jak leciała z Ahsoką na Ord Cestus. Przypomniała sobie serie pytań, które zadawała podczas wspólnego posiłku w messie. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Wydawało się jakby obgadywały Anakina. Może i Barriss się z nim kłoci, ale to na żarty, lecz chyba wszyscy biorą to na poważnie co prawdą wcale nie jest.
________________________________________________
Jestem z siebie dumna. Z soboty na niedziele napisałam nn, które ma być na 100 któryś =D
Imię klona bierze się od 3 osób:

Ju=Fari
Da=Idka

V= Od Victoria czyli naszej Ghost.
Dedyk dla następujących osób:
Fari- Merci, że jesteś tu...<3
Idka-żeby sie jej wena znalazła :*
Mati-wymusiła na mnie ten rozdział!
Piotrka- za nowy blog o SW. 
Dawno już powinnam Ci dać ten dedyk, ale miałam tyle rezerw, że cho cho... :)
NMBZW!    

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 40


                                                                  ~~Katooni~~

 Katooni trochę była przygnębiona, gdyż nie spędzi tego dnia z Ashlą. Przygnębienie zasłaniało ciekawość. Ona i jej klan mieli dziś różne zajęcia. Ci którzy chcieli mogli by wystąpić na arenie w pojedynku.Oczywiście zgłosił się Petro, bo jakby nie inaczej. Gungi, Ganodi i Zatt też. Katooni i Byph postanowili obserwować ich. Mimo, że była wojna znajdą się ta jacyś Jedi, ale Katooni nadal brakowało pewności siebie. Niekiedy nadal zdarzało jej się myśleć pesymistycznie w dodatku ją przytłaczał swoją obecnością. Umie bardzo dobrze prowadzić grupą.
Ciekawe co robi Ashla?-zastanawiała się tholthianka. Popatrzyła się na Ganodi, która szła obok niej. Rodianka obróciła się w jej stronę i uśmiechnęła.
Zbliżali się do areny. Było tam tylko trzech padawanówm którzy siedzieli ze skrzyżowanymi nogami i rozmawiali. Zapewne odpoczywali po sparingu. Uczniowie spojrzeli w stronę klanu i uśmiechnęli się do mistrza Sinube. Każdy go znał. Pomagał w bibliotece i jeszcze był bardzo wyrozumiały i pomagał jak tylko mógł, tak jak Ahsoce jak zagubiła miecz.
W trójce uczniów była ruda dziewczyna w krótkich włosach do ramion z zielonymi oczami. Była ładna, czego zaprzeczyć się nie da. Obok niej był zabrak, który był troszkę podobny do mistrza Kolara, no i ludzki chłopak o niebieskich oczach i kruczoczarnych włosach. W pewnym momencie dziewczyna obróciła głowę w prawą stronę. Po lewej stronie, która była obrócona w stronę klanu, obok włosów, oszpecała ją blizna, biegnąca wzdłuż od czoła, przez skroń kończąc na wysokości ust. Była ona bardzo widoczna.
-Witajcie uczniowie.-przywitał ich mistrz Sinube.
-Dzień dobry.-przywitali się padawani.
-Oto klan Jasztrzębionietoperzy.*-przedstawił im cosański mistrz klan Katooni.- Będą dziś się pojedynkować. Mam nadzieję, że poobserwujecie ich chociaż na kilka minut.
-Oczywiście. Fajnie będzie sobie przypomnieć dawne czasy.-stwierdził ludzki chłopak. Cosianin uśmiechnął się.
-Ja chcę  pierwszy!-wyrwał się Petro- Wybieram Zatta.-postanowił.
-Oczywiście.-skinął głową Tera.

                                                                  ~~Barriss~~     

 Gdy tylko Ahsoka wyszła ze zbiornika bacty poszła na mostek przyjąć nową misję. Rada postanowiła ją wysłać z pomocą do jej byłej mistrzyni Luminary na Velmor. Pożegnała się szybko wraz z Zonderem i poleciała do wskazanego przez radę systemu. Będzie podobnie jak za dawnych czasów.
Teraz stała na mostku swojego krążownika typu Venator. Patrzyła się w iluminator gdzie widziała tylko niebieskie tło nadprzestrzeni. Przypomniała sobie Ansion. Tam po raz pierwszy spotkała Obi-Wana i Anakina, z którym się zaprzyjaźniła, lecz zostało to zburzone dwa lata później. Chciała się dowiedzieć kto ją opętał. Mimo to, że jest miła i pilnie się uczyła i nadal uczy, jest wścibska. Życzyła śmierci Oggmorowi, oraz temu co ją opętał. Straciła tak wiele przyjaciół przez to. Tutso już nie żyje. Przez nią.
 Spuściła głowę. Nigdy sobie tego nie wybaczę!-pomyślała z goryczą. Nigdy. Właściwie dobrze mi tak. Muszę ponieść za to odpowiednią karę. Poczucie winy będzie mnie dręczyło do końca życia.
 Do Barriss podszedł Zonder. Przypatrzył się jej uważnie. Jego mistrzyni popatrzyła się na niego zdezorientowana. Wyczuła, że się o nią martwi, ale powinno być zupełnie na odwrót. To ona powinna się o niego martwić gdy coś się stanie. Jest jej padawanem.
 Solean odszedł dyskretnie wiedząc, że jego mistrzyni czuje się trochę niezręcznie. Był bardzo ciekawy. Tak ciekawy jak Tooqui. Tego gwurrana pamiętała bardzo dobrze. Opiekowała się nim razem z Anakinem podczas podróże przez stepy Ansionu.
-Generale.-wyrwał ją brutalnie z zamyśleń komandor jej legionu.
-Tak?-spytała.
-Rada nawiązała z nami kontakt.-poinformował ją.
-Oczywiście.-minęła go idąc do centrum komunikacyjnego. Stanęła przed konsoletą gdzie widniały holo wizerunki Yody, Windu i Shaak Ti.

                                                                  ~~Ahsoka~~    

 Rozmyślała o wielu rzeczach idąc do hangaru. Nie dała za wygraną i postanowiła walczyć. Dla niej było to tylko draśnięcie. Rana się goiła, lecz potrwało by to o wiele szybciej jakby jeszcze trochę przesiedziała w tym zbiorniku, ale tak czy siak musiała postawić na swoje.
W hangarze miała przygotować eskadrę złotych na abordaż floty separatystów w systemie Colla IV. Było to niedaleko Coruscant. Chciała by tam być. Poprosić o radę mistrza Yodę w sprawie snu, który kilka dni temu jej się śnił. Co miało dzieciństwo Anakina do niej? Czy ma to jakieś znaczenie? I co ma Tatooine do rzeczy? Była jeden jedyny raz. Nie zapomniała tej misji. Była to przecież pierwsza misja jej i "Rycerzyka" jak go kiedyś nazwała.
Chciała bardzo wiedzieć jakie znaczenie ma ten sen, ale będzie musiała jeszcze długo poczekać. Oby nie było to nic niepokojącego.-pomyślała.
__________________________________________________
No hej =) Jakoś weny nie mam ostatnio, za co przepraszam Mati, gdyż nie mogę napisać koma pod jej rozdziałem.
Rozdziały dodaję, że się tak wyrażę"na odwal się" jeżeli nie mam weny to co tydzień. Jeżeli jest to jest szybciej, ale nigdy nie będzie opóźnienia. 
*Zapomniałam, że klan Ashli nazywa sie klanem Niedźwiedzi więc jest zmiana ;) 
Dedyk dla Ghost, która znowu zrobiła mi wygląd bloga. Dziękuję <333 Jak ja Ci się odwdzięczę? :*
Ps. Przestań gadać w tym nienormalnym języku!
A o to Sotri:
 






   

NMBZW!:**

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 39


                                                                    ~~Ahsoka~~

 Padawanka nie zgodziła się na bactę. Nie chciała dać za wygraną Barriss. Argumentowała na wszelkie sposoby by tylko nie być w zbiorniku bacty, a leczyć się na samych lekach. Chciała walczyć. Tak samo jak Anakin. Cały czas tylko walka, walka, walka. Nie potrzebowali leczenia. Skywalker to jeszcze pół biedy, ale Ahsoka miała szesnaście lat i jako padawan ma słuchać mistrzów i brać z nich przykład, a nie tylko ze swojego. Jemu się nawet spać nie chciało. Prawie nigdy nie przyznawał się do snu. To prawie było na Lanteeb, gdy się rozbili śmigaczem i postanowili go ukryć, lecz najpierw trzeba było go pokroić mieczami.

Wybraniec był już dorosły, ale Ahsoka miała szesnaście lat i była uczniem, któremu pozwalano na takie rzeczy. Tak przynajmniej myślał Obi-Wan.
Anakin wyczuwał co sobie myśli Kenobi. No na pewno! Zwal wszystko na mnie! Bo po co pomyśleć, że sam też zły przykład daje?!-Młodego mężczyznę irytowały takie przemyślenia swojego byłego mistrza.
-Nie chce!-powiedziała stanowczo Tano na kolejną namowę na leczenie w zbiorniku bacty wchodząc na mostek gdzie znajdowali się jej "bracia".-Leki mi wystarczą!
-Ahsoka...-zaczęła Barriss, ale Anakin jej przerwał.
-Barriss daj jej spokój. Jak nie chce, to nie.
-Następny.-powiedziała z pretensją.
-Jak mistrz, taki uczeń.-zacytował powiedzenie Jedi Obi-Wan.
-To się wszystkich nie tyczy.-po informował go były padawan.
-Taak?-spytał przeciągając.
-Tak.
-No proszę. Wytłumacz mi.-zachęcił go negocjator.
-Już Ci tłumaczę. Gdyby to się wszystkich tyczyło, to ja bym nie był taki jaki jestem, tylko taki jak ty, czyli poważny, przestrzegający zasad, zanudzałbym nimi...dużo tego jest, Mam wymieniać dalej?-Offee i Tano zaczęły się śmiać.
-Nie dziękuje. Tyle mi wystarczy.-powiedział z wrogością Kenobi w oczach i odszedł.
-A ty chociaż na pół godziny do zbiornika z bactą!-rozkazał jej młody Jedi.
-Że co?! Nie!-powiedziała stanowczo togrutanka.
-Ahsokaa...już! Nie ma cię tu! Jak usłyszę, że nie byłaś, to cię tam osobiście wrzucę.-zagroził jej.
-No dobra. Już idę.-spełniła życzenie swojego mistrza z zrezygnowaniem.

                                                                    ~~Dooku~~

 Sereno. Planeta, której Dooku jest Hrabią. Stąd Hrabia Dooku. Jest tak samo sławny jak Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi. Ileż to razy walczył z młodym Skywalkerem. Najlepiej wspominał pierwszy. Pozbawienie młodzieńca ręki. Pozbawienie koniczyny wybrańca było nawet satysfakcjonujące, ale zabicie go, byłoby jeszcze bardziej. Dzięki Ventress znał jego słabość. Młoda Senator Amidala. Żona o pięć lat starsza. Jak każdy Jedi powinien przestrzegać zasad. Bycie wybrańcem z niczego go nie zwalnia. Tyle , że to niestety nie jest zwykły Jedi. Wybraniec, który ma przywrócić równowagę mocy w galaktyce. Sidious ma rację. Potrzebny nam jest.-rozmyślał Hrabia. Nadeszło połączenie. Przed Sithem pojawił się jego mistrz-Darth Sidious.

-Mój mistrzu.-skłonił się z szacunkiem.
-Uczniu. Trzeba nasilić ataki na planety.-rozkazał Palpatine.
-Cały czas to robimy mistrzu.-przypomniał Dooku.
-Ale trzeba bardziej je nasilać. Jeżeli to zrobimy, wielu Jedi poleci na te planety, a Separatyści będę mogli swobodnie zaatakować Coruscant.
-Tak się stanie mój lordzie.-obiecał Dooku.

                                                                    ~~Ashla~~

 Jak każdy adept musiały się uczyć i mieć treningi na, których dawali z siebie wszystko. Każdy z nich chciałbyć bardzo dobrym padawanem i mieć bardzo dobrych mistrzów. Wszyscy, którzy byli już tu dość czasu-co najmniej od roku przed Skywalkerem lub rok po nim-, że nigdy nie dorównają wybrańcowi. Ahsoka dorównuje. Dorównuje mu gdyż się od niego uczy, ale dorównuje. Każdy padawan...no nie każdy. Jednym wyjątkiem jest Deturi i może kilka uczniów, lecz reszta uważali to też się liczy bycie pdawanem Anakina Skywalkera.
Ashla i Katooni nie były z tych, bo dobrze znały Ahsokę. Tano nigdy nie przechwała się bycie padawanką Skywalkera. Dla niej to nie było ważne. Wręcz przeciwne, ale wiedziała, że na początku trochę przesadziła z tym przezwiskiem.
Ashla leżała na swoim łóżku mając w głowie podobne myśli. Nudziła się. Katooni i jej klan mieli różne zajęcia do wieczora. Spać jej się nie chciało. Obiad za godzinę. Lend i Odik pewnie na arenie oglądali sobie pojedynki padawanów. Ymel i Sotri też razem spędzały czas. Luxowi podokuczać nie może.(Masz Wiki. Ale zabić go, nie zabiję!) Tęskniła za Ahsoką i Barriss. Przypomniała sobie Nespis VIII. Katooni opowiedziała jej o kłótni chociaż to togrutanka krzyczała na mirialnakę. Ten kto opętał Offee bardzo skrzywdził Tano jak i ją. Nikt ze świątyni prócz rady Jedi nie wiedział co Barriss powiedziała o Jedi.
 Do drzwi ktoś zapukał.
-Proszę,-odpowiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Hej.-powiedziała Sotri.
-Cześć-dparła Ashla.-O co chodzi?
-O nic. Zostałaś sama w pokoju, a nam się troszkę nudzi więc Ci potowarzyszymy.-poinformowała ją Ymel.
______________________________________________________________
Macie rozdział. Ashli dawno nie było więc wypadało zrobić, a sithańskie przemyślenia zaczynam tak więc krytykę przyjmę. 
Wika. Jeżeli chodzi o powtórzenia to chciałam prosić o pomoc ,ale cb. nie było =)
Dedyk dla: The Wafla :*


Tutaj Ymel:
                                

                          

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 38


                                                               ~~Aayla Secura~~

 Twi'lenka stała za mistrzem Fisto, tak jak ustalono przy wybieraniu miejsc posłanek rady. Mistrz Yoda siedział zamyślony. Wszyscy, którzy byli w komnacie czyli: Ona, Kit, Shaak Ti, Koleman Kcaj, Luminara,  Plo, Saesee Tiin, Mace i oczywiście Yoda. Secura starała się ukryć obawę. Obawę o pewną padawankę. Mianowicie piętnastoletnią baroliankę-Ekrię. Dziewczyna byłą niezwykle zdolna. Aayla czuła, że to idealna uczennica na pierwszego padawana. Chodź Jedi próbowała zapomnieć o dziewczynie, ale nie potrafiła. Po prostu nie mogła pozwolić by taki talent się zmarnował. Ekria nie miała mistrza. To jest jedyna okazja na taką padawankę.-myślała. Może nie tak jak Ahsoka, ale podobnie. Nawet gdybym chciała mieć tą togrutankę za uczennicę to i tak by to nie wyszło. Plo ją miał uczyć. 
 Yoda otworzył oczy. Popatrzył po całej komnacie na wszystkich mistrzów. Twi'leńska mistrzyni przerwała gwałtownie rozmyślania. Porozmawia z Yodą po posiedzeniu.
-O co chodzi?-spytał Mace.
-Hmm...coraz więcej nam problemów sprzyja.-odpowiedział Yoda.
-To co robimy?-spytał Plo.
-By to odkryć częściej medytować muszę.-odpowiedział zielonoskóry mistrz.-Odejść możecie.
Wszyscy wyszli zostawiając Yodę i Mace'a samych. Wszyscy prócz mistrzyni Secury. Wyszła na środek i ukłoniła się.
-O co chodzi?-spytał zaciekawiony Windu.
-Chodzi o pewną padawankę.
-Hmm... -zamyślał się Yoda - Na ucznia wziąć ją chcesz-stwierdził.
-Tak. Widziałam ją na treningu. Jest naprawdę dobra. Rozmawiałam mistrzem Sinube powiedział, że jest bardzo mądra i uzdolniona. Po za tym, po niej to widać-opowiedziała. Jej głos był proszący.
-Pod wieczór przyjdziesz z nią.-polecił jej mistrz.
-Oczywiście.-po tych słowach ukłoniła się i wyszła.

                                                                ~~Padme~~   

 Opadła na kanapie bezradnie nie wiedząc co począć. Patrzyła się na ruchliwe miasto nie mrugając. Teckla i Motee za jej prośbą zostawiły ją samą. To co teraz czuła nie umiała opisać. Było to nieprawdo podobne, a zarazem piękne.
Wszystkiego mogła się spodziewać, lecz nie tego. Sądziła, że to sen, że zaraz się obudzi, ale nie. Naprawdę to było dla niej nie możliwe. Może i to czego przed chwilą się dowiedziała jest piękne, ale...może negatywnie wpłynąć na jej przyszłość. Cieszyło ją teraz, że nie dowiedziała się tego na Naboo, ale teraz.
Wiedziała, że musi najszybciej coś zrobić, zanim, ktoś się dowie. Muszę poprosić o pomoc Tecklę i Motee.-postanowiła.  Łzy zaczęły jej lecieć z oczu. Nie umiała określić czy to łzy szczęścia czy czegoś zupełnie innego co ma odwrotny skutek.
-Pani.-w salonie pojawiły się nie spodziewanie Teckla i Motee.-Wszystko w porządku?-spytała.
-Sama nie wiem.-odpowiedziała.
-Co się stało?-spytała Motee.
-Musicie mi pomóc.-poprosiła Amidala.
-Dobrze, ale w czym?-Teckla była zdezorientowana. Senator potrzebowała pół minuty żeby w końcu powiedzieć.
-Jestem w ciąży.

                                                                ~~Ahsoka~~ 

  Droid upadł. Przed jej oczami pojawił się Rex z blasterami w rękach. Opuściła głowę kładąc ją na prawym policzku. Może trwało kilka minut, a może godzin, a dla Ahsoki tylko sekundy. Czuła jakby miała zaraz zasnąć i w ogóle się nie obudzić, ale nadal czuć ten ból.
Zwierze zaczęło się ponownie zbliżać. Ahsoka nie mogła obrócić głowy, by zobaczyć czy Rex jest nadal przy niej. Przez ból nie mogła nic wyczuć, a co dziwniejsze ruszyć.
Słyszała jak zwierze warczało.

                                                                ~~Anakin~~

 Jedi na dźwięk blasterowego strzału obrócił się. Zobaczył swoją padawankę z zakrwawionym ramieniem. Obok niej zobaczył droida, a dopiero później ujrzał nexu. To samo zwierze, które wysłano na Padme na arenie na Geonosis. W oczach Anakina pojawiła się furia. Powoli tracił najdroższe mu osoby w życiu. Najpierw Qui-Gon, następna matka, a teraz Ahsoka.
Szał, w który wpadł zaślepił mu zmysły. Rzucił się biegiem w stronę nexu. Wzbił się w powietrze. Lądując wbił miecz świetlny w ciało zwierzęcia. Następny, który na niego biegł też został zabity.
Obi-Wan wyczuł złość przyjaciela i także postanowił zabić kilka nexu. To samo Barriss. Droidy-których było zresztą mało-zostawili Zonderowi i żołnierzom. Szybko wszystko poszło.
Anakin wyłączył miecz. Popatrzył się na ciało togrutanki. Próbowała się podnieść, ale nie potrafiła sama. Dla Skywalkera było ważniejsze żyje.
-Ahsoko!-krzyknął podbiegając do Tano. Barriss od razu za nim. Była uzdrowicielką więc musiała pomóc, zwłaszcza Ahsoce.
Pomogli jej wstać. Szesnastolatka się krzywiła za każdym ruchem z powodu bólu. Jej ramie wyglądało okropnie. Rana nie była "piękna". Wręcz przeciwnie. Togrutankę bolało całe ciało. Nie dość, że zranił swoimi pazurami to jeszcze przygniótł.
Najważniejsze, że żyje. Że będzie jeszcze żyć długo. Taką mają nadzieję.
____________________________________________________________
O ja nie mogę! Od czwartku piszę! Od czwartku! Szkoła mnie wykańcza. Jedynie kto mnie na duchu podnosi to The Wafel i Fari <3

Dedykacja dla wszystkich no i dla tych dwóch powyżej i Idki, która nie ma zbytnio czasu :*
NMBZW!

środa, 23 października 2013

Rozdział 37


                                                              ~~Barriss i Ahsoka~~

  Barriss to młoda generał, którą tu na Colamus rozumiał tylko Anakin. Wiedział co na początku przechodziła. Jak było jej trudno po pasowaniu na rycerza Jedi. Nie musiała się już pytać o zdanie Luminary. Mogła podejmować własne decyzje. Później nastał ten dzień, kiedy dostała padawana, lecz łamiąc zasady, które Jedi ustanowili z mirialan.
Tylko, że w przeciwieństwie do Skywalkera ona nie musiała się użerać z czternastoletnią togrutanką, a z trzynastoletnim soleanem. Zonder o wiele bardziej się słuchał i nie nadał Barriss przydomka jak na przykład Rycerzyk. Nie wyrywał się tak bardzo do wypowiedzi bez pytania, przed radą, tak jak Ahsoka podczas zaginięcia mistrza Plo w systemie Abregado. Teraz Anakin wcale się nie dziwił temu wszystkiemu. Sam taki też był. Po za tym, każdy ma swój charakter. Teraz bez względu na wszystko kochał tą togrutankę jak własną, rodzoną siostrę, mimo inności rasy. W końcu wszyscy Jedi to "rodzina".
 Barriss odbijała zgrabnie ataki, które wysyłane były w wstrone wojsk Republiki. Tano raz walczyła u jej boku, raz przy Anakina i Obi-Wana. Było ich pięciu. Były dwójki. Offee z Zonderem, Skywalker z Kenobim, a Ahsoka biegała sobie w te wewte, pomagając wszyskim. Częściej walczyła u boku Rexa i Cody'iego.
Mirialanka zrobiła salto, wskoczyła i wbiła miecz w droidekę, którą przed chwilą zrobiła "niespodziankę". Zeskakując ze zniszczonego przez nią samą złomu, znalazła się w środku balu droidów. Niszczyła jak najwięcej się dało. Po chwili dołączyła do niej komandor Tano. Każda poszła na swoją stronę. Wszystko w pewnym momencie działo się bardzo szybko. Z zaroślin wyskoczyły kilka nexu. Jeden z nich niespodziewanie zaatakował Ahsokę. Wbił pazury w ramię togrutanki. Dziewczyna jęknęła cicho. Poczuła krew spływającą po jej ramieniu. Zwierzę się odsunęło. Padawanka zobaczyła nad sobą, droida celującego w nią. Rozległ się głośny strzał...

                                                          ~~Padme~~

 Jak zwykle o tej samej porze pracowała w senacie. Była senatorem republiki więc to normalne. Dziś była zmęczona od rana. Kręciło jej się w głowie, która ją bolała. Czuła jakby miała zaraz zemdleć. Było gorzej niż na Kato Nemoidi, kiedy Clovis ją otruł. W dodatku z pół godziny temu uczestniczyła w posiedzeniu senatu. Ktoś zapukał do drzwi. 

-Wejść!.-powiedziała głośniej. W jej głosie dało się usłyszeć lekkie zmęczenie, lecz nie takie jakie czuła.
-Dzień dobry.-do jej biura weszła Riyo Chuchi.-Padme ty się dobrze czujesz?-spytała zaniepokojona.
-Niezbyt.-odpowiedziała Amidala.
-Idź może już do domu.
-Nie mogę. Muszę to skończyć.-wskazała na holodyski potrzebne jej do pracy.
-Zrobisz to jak będziesz w lepszym stanie.
-Muszę teraz.
-Nie musisz. Czy w tych holodyskach jest coś co dotyczy Naboo.?
-Nie.
-To jak chcesz mogę się tym zająć.
-Nie trzeba.
-Trzeba. Ty idź do domu. Tak będzie najlepiej.
-No dobra. Ja tu jeszcze wrócę.- przyrzekła Naberrie grożącym tonem. Chuchi pokiwała tylko głową.

                                                          ~~Deturi Killara~~

  Od dwóch dni była w świątyni. Już na nią wpadły "dwa pluszaki" "opętańca" i "larwy". Czyli Ahsla i Katooni, które przyjaźniły się z Barriss i Ahsoką. 

Dziewczynki potrąciły blondynkę niechcący, ale nie wiedziały najważniejszego. Deturi jest nietykalna i nigdy nie lubiła, nie lubi, i nigdy nie będzie lubić padawanki Tano. Bardzo chciała się z nią zmierzyć na prawdziwe miecze świetlne, a nie na trenignowe tak jak walczyły jako adeptki na treningach klanu. Niestety problem w tym, że nielubiana przez Killarę togrutanka, była Jedi, która nie dawno wróciła do zakonu i napewno z niego już więcej nie odejdzie. Det wiedziała, że Ahsoka jest uważana przez Anakina nie jak padawankę, nie jak przyjaciółkę, tylko jak siostrę. Własną rodzoną siostrę. Każdy w świątyni wiedział, że Skywalker zna swoją matkę, która go wychowywała przez dziewięć lat. Tajemnicą jest okryta republika, ale nie Jedi.-pomyślała zastanawiając się.

                                                          ~~Palpatine~~ 

 Palpatine. Z jednej strony jest uczciwym republikanem władającym Republiką, a z drugiej, a z drugiej Lord Sith, który próbuje z każdą chwilą przekabacić młodego Anakina Skywalkera, który według przepowiedni Jedi jest Wybrańcem, który ma przywrócić równowagę mocy w galaktyce. Knuł swoje mroczne plany co dzień. Już był blisko. Sprawił, że padawanka Anakina go zostawiła i pozostała tylko dwójka tak jak na początku, lecz wróciła. Wróciła i na nowo pokrzyżowała mu niecne plany. Czy to możliwe, że zwykła Jedi może mi pokrzyżować takie plany?-pomyślał poirytowany. Musiał coś wymyślić by Wybraniec był w końcu jego. Aby w końcu wypełniło się przeznaczenie Skywalkera. Sithowie w końcu przestaną się ukrywać, a zakon Jedi updnie.
___________________________________________________
Ja gadam szybko bo zaraz musze iść szukać instrukcje Olimpu, którą dostałam od Des w razie czego jak umrę :D No to tak. Możliwe, że zostane zabita, ale się nie martwcie. Mam testament! Mój nowy gadżet na górze to melodia z SW. Jakby ktoś chciałby tu usłyszeć swoją ulubioną muzykę z SW to pisać w komach. Ale z SW!

Dobra to ja kończe i idę szukać tej instrukcji!
NMBZW!

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 36


                                                                 ~~Ahsoka~~

 Znalazła się na pięknej planecie. Była tam bardzo bujna roślinność i dużo jezior. W wodzie odbijało sie słońce, które grzało niemiłosiernie. Nigdzie nie było osób i miast. Znajdowała się w punkcie bezludnym. Na każdej planecie jest taki o to punkt.  Nagle wszystko zaczęło wirować. Te piękne widoki, zamieniły się w pustynie. W oddali widać było jedną z wiosek tuskenów i banthy. Ahsoka skapła się gdzie jest. Była na Tatooine. Przypomniała sobie co czytała w świątyni. Kiedyś ta planeta była bardzo piękna, a teraz? A teraz najwięcej było tutaj tego okropnego piasku. Tutaj wszystko było okropne. Nie dość, że piasek i tuskenowie oraz przebrzydły Jabba, to jeszcze smoki krayt, sarlace również dewbacki. Widoki zaczęły się rozmazywać. Ponownie zaczęło się wszystko rozmazywać. Tam gdzie wylądowała, widziała Jabbę i kilka osób i niewolników. Czyli nic nowego. Ta okropna planeta z tego słynęła.
Ze statku wyszła trzydziestojednolatka, wraz z uroczym, trzyletnim, niebieskookim, blond chłopczykiem, który musiał być zapewne jej synem. Togrutanka wyczuła u niego bardzo silny potencjał mocy, a także uczucie, którym jest obdarowywana teraz. TO JEST ANAKIN!-krzyknęła w myślach. Zdziwiła się bardzo. Chciała coś powiedzieć, lecz nie mogła. Jedynie w myślach. Nie rozumiała co się dzieje. Nagle znowu coś się zaczęło dziać z miejscem, które widziała. Teraz widziała tą samą kobietę co przedtem. Szła spokojnie zbierając grzyby rosnące na skreplaczach. Nagle ni stąd, ni zoowąd pojawiło się trzech tuskenów. Jeden z nich uderzył ją bardzo mocno. Upadła nieprzytomna. Wzięli ją i ciekli zabierając grzyby.*
                                                           ***************
 Otworzyła gwałtownie oczy. Usiadła na pryczy i przetarła oczy. Szybko się wybudziła, gdyż wyczuła Barriss na mostku. Zerwała się szybko na nogi i wyszła z kajuty. W drodze na mostek towarzyszył jej Coric. Rozmawiali o nowych żołnierzach w pięćset pierwszym. Czuła się jak wtedy na początku jak była padawanką Rycerzyka i leciała z nim na Teth. Rycerzyk...-pomyślała dziewczyna. Przypomniały jej się te chwile, gdy go tak nazywała. Stwierdziła, że to było troszkę upokarzające, gdy tak na niego mówiła przy innych. Na szczęście w porę się opamiętała i przestała tak mówić.

-Ahsoka?-wyciągnął ją z zamyślenia Coric.
-Przepraszam. Byłam myślami w innym świecie.-powiedziała speszona padawanka.
-Nie tłumacz się. Każdy ma prawo rozmyślać.-odparł sierżant.
Gdy weszli na mostek trwała narada z Radą Jedi. Padwanka przytuliła przyjaciółkę na powitanie i stanęły obok siebie.

                                                                 ~~Anakin~~

 Siedział bezczynnie oddychając spokojnie i także go zachowywając. Przed chwilą wysłał Padme wiadomość o tym, że żyje i nic mu nie jest. Był bardzo przygnębiony. Dziś mija druga rocznica śmierci jego matki. Mimowolnie przypomniał sobie rzeź w wiosce tuskenów. Czuł furię, która towarzyszyła mu podczas zabijania. Zabił wszytskich. Kobiety i dzieci również. Tylko Padme o tym wiedziała. Jedyna osoba, której na prawdę mógł zaufać. Wiedział, że nigdy nikomu nic nie powie. Kiedy Padme powiedziała mu o wizycie Obi-Wana był wkurzony, lecz nie mógł mu powiedzieć niczego. Raz. To, że by ujawnił swoje uczucie do o pięć lat starszej od siebie senator, dwa. To, że był padawanem, choć to go mało obchodziło.
 Pragnął by wojna się skończyła. Wtedy odejdzie od zakonu. Żył by z Padme spokojnie na Naboo, tak jak jej obiecał na drugi dzień po tym, jak Ventress go oszpeciła, ale było coś co go zatrzymywało. Wtedy tego nie było. Tą pewną "blokadą" była Ahsoka, którą traktował jak siostrę. Nawet Owen-jego przybrany brat, którego kochała go matka Anakina nigdy nie dorówna jego Ahsoce. To była jego młodsza wersja w wersji dziewczęcej. Tak samo pyskowała i marudziła, tak jak on za czasów padawańskich. To była jedyna osoba, którą traktował za prawdziwe rodzeństwo. Obi-Wana bardziej traktował jak ojca niż jako brata. Ojca, który nie pozwolił na małżeństwo jego z Padme, a sam nie jest lepszy. Spotykał się z Tarią Damsin. Swoją przyjaciółką, która nie żyje już od półtora roku. A jeszcze wcześniej lub później Satine Kryze. No i jeszcze Siri Tachi. Co to w ogóle ma znaczyć?! -krzyknął w myśli Anakin. On się z zakochuje w wielu, a ja wiednej i kto tu się nadaje na Jedi?! Co to ma znaczyć w ogóle? Ja się ożeniłem,z jedną, którą kocham nad życie, a on nie dość, że kilka to każda na boku!  Normalnie zwariować z tym człowiekiem. On mówi, że ja daje zły przykład Ahsoce i dalszemu pokoleniu, a sam lepszy nie jest.  Najlepiej wszystko na mnie zwalić. Ja przynajmniej swojemu padawanowi nie każe szukać złoczyńcy, a sam nie idę do baru i sobie dwa kieliszki mocnego trunku nie zamawiam. Znalazł się pępek galaktyki. A ja to co? Giermek?
Anakin zaczął się śmiać sam z siebie i ze swoich przemyśleń. Myślał o najbliższych mu osobach, a tu nagle zaczął się wyśmiewać z Obi-Wana. Jednak jestem szalony. Parsknął śmiechem. Śmiał się sam do siebie, bez obawy co będzie jak go ktoś zobaczy. Nagle przestał się śmiać. Przypomniał sobie jaki jest dzień. Wiedział, że matka chciałaby by był szczęśliwy. Jest szczęśliwy, ale dziś się śmieje, a nie powinien. Znów przybrał ten wyraz twarzy. Ten, który odzwierciedlał jego wewnętrzny ból, cierpienie, które jak sztylet przeszywało jego umysł, przenosząc swoją okropną niedolę na ciało i powodując niemalże ból fizyczny. Nigdy sobie nie wybaczy, że ją zostawił. Gdyby ja ze sobą wziął na Coruscant na pewno by się nie wyprowadziła na jakąś farmęByłaby bezpieczna. Żyłaby. Watto. Przebrzydły sprzedawca złomu, który zawsze wierzył w Anakina jak tylko coś potrzebował. Na wyścigu nie zawsze, tylko, że ostatnim razem przepłacił to utratą swojej fortuny. Drzwi od kajuty otworzyły się. Do środka wszedł Zonder.

-Cześć Zonder.- Skywalker miał bardzo z nim dobry kontakt. Zonder zawył podobnie jak Wokiee, lecz wyk solean był cichszy i łagodniejszy.-Nic. Nie ważne. To są prywatne sprawy.-uśmiechnął się zbolale.-Jak będziesz mistrzem to zrozumiesz. Zapewniam cię, że będziesz bardzo dobrym mistrzem. Powinni Ci zazdrościć mistrzyni.
______________________________________________
No hej =) 
No to tak. Rozdział dedykuję Wice, która mi pomagała w pisaniu i z, którą wymyślałam myśli z naśmiewaniem się z Dziadobiego xD Mam nadzieje, że się spodobał.


* Bo na grzybach największe emocje xD

NMBZW! :*