niedziela, 5 listopada 2017

Rozdział 190


[Rok odwetu Zygerriańskiego]
       Kiedyś odliczał dni, miesiące i lata odkąd rozstał się z matką i Padme. Pamiętał, że te dziesięć lat, sto miesięcy, siedemset tygodni, około trzy tysiące sześćset osiemdziesiąt dni, minęły mu w katorgach nauki Jedi składającej się na: treningi, misje, przyswajanie wiedzy teoretycznej i zasad, do których rzadko kiedy się stosował, między innymi dlatego, że nie przywiązywał wagi do zaznajomienia się z nimi. Za każdym razem wierzył, iż spotka te dwie kobiety i zapomni o wszelakich problemach. Tylko chęć spotkania z nimi trzymała jego nerwy w rydzach, bo wiedział, że jego cierpliwość zostanie nagrodzona... niekoniecznie miał na myśli śmierć matki. Po wielkim żalu o to wszystko, pozostała tylko Padme. Nie wybaczyłby sobie gdyby coś jej się stało. Jej życie stało się dla niego priorytetem...
       Podczas rocznego pobytu w szarej, betonowej celi, bez kontaktu z galaktyką oraz maszynką do golenia, jego jedynym zadaniem stało się odnaleźć Moc oraz jakiś punkt zaczepny w niej i starać się aby uchronić Padme oraz dzieci od wszystkiego co złe, od wszystkiego co mogłoby zagrozić ich wolności oraz jakiegoś szczęściu. Nie zwątpił w miłość swojej małżonki ani przez chwile, nie zwątpił w to, że będzie się o niego martwić, że będzie prosić o odnalezienie, a z drugiej strony chciał, żeby była szczęśliwa i nie martwiła się jego zniknięciem, choć myśl, iż mogłaby pokochać kogoś innego, nie mieściła mu się w głowie. Chciał aby po prostu odpuściła i się pogodziła z faktem jego nieobecności z powodów niezależnych od ich dwójki. Próbował sobie jakoś przemówić do rozsądku, że to niekoniecznie jego wina - nie jest niepokonany. Jego jedyny problem polegał na pokazanie pewnej słabości, choć nigdy nie wstydził się łez.
       Choć raz w tygodniu... szczerze, nawet nie wiedział czy może to nazwać tygodniem. Nawet nie potrafił ogarnąć pory dnia by się dowiedzieć czy jest nowy, więc nawet nie miał jak obliczyć ilości. W każdym razie, poddawano go różnym torturom, jakby to coś miało dać. Tak przynajmniej myślał, póki nie okazało się, że do wszystkiego co mogą, dodają jakieś mikstury, co spowalniają jego myślenie oraz utrudniają korzystanie z Mocy. Nie, to nie igiełki śmierci, choć parę razy napakowali w niego to świństwo, z czego dwa razy dożylnie. Szczerze? Nigdy wcześniej nie próbował, więc skutki strasznie go zaskoczyły. Może gdyby wykorzystał to w celach rozrywkowych to jego doznania stałby się pozytywne, ale dla niego chwile podczas tej fazy zaliczały do jednych z najgorszych chwil w jego życiu. Niemoc w próbach ochrony rodzinny to tak straszny ból, a wiadomo, że ból psychiczny jest gorszy od tego fizycznego.
       Parę razy musiał uratować Aaylę od samobójstwa. Próbowała na wiele sposób. Nawet była zdolna do takie pomysłu, że byle jakim kamieniem chciała sobie natłuc w głowę i pozbawić się przytomności. Nie dziwił się, co chwile była gwałcona. To nie tak, że on nic nie próbował z tym zrobić. Udało mu się wiele razy zbuntować, zabić trzech Zygerrian dzięki wyrwanej broni któremuś ze strażników, ale dostawał za to karę. Sam się dziwił, że go nie pozbawili życia, lecz stwierdził, że Aayla by sobie bez niego nie poradziła. Stał się jej jedynym powodem do przeżycia. On - jej przyjaciel, jej podpora.
      Mama powiedziała "Nie możesz zatrzymać zmian". Porównała to z zachodem słońca... zachodem słońca, którego aktualnie nie ma jak zobaczyć. Czas się zatrzymał, a zmiany pędzą nieubłaganie - codziennie nowe zadrapanie, nowe pytania, ktoś umiera, ktoś się rodzi... jego dzieci rosną. Zapytał Aayli czy coś wie na temat dorastania dzieci. Coś więcej - w którym miesiącu co następuje, on sam nie miał pojęcia, był mężczyzną. Choć to głupie usprawiedliwienie, to idzie poprzeć go faktami - ćwiczył, sam się rozwijał, mimo że marzył o rodzinie, o normalnym życiu, nie interesował się rozwojem dzieci, bo nie sądził, że będzie mu to dane. Za to Aayla... Aayla, to kobieta, została jakoś przygotowana do ewentualnej pomocy w sposób... matczyny? Tak chyba można to nazwać. Dzieci są pewniej nastawione do osób płci pięknej no i same one są stworzone do roli matek, ale niekoniecznie taką wybiorą sobie rolę. W każdym razie, dowiedział się od Secury, że zęby powinny im wyjść, ogarniają części ciała, różne rzeczy, reagują na dane słowa, chodzą... postrzegają świat tak jak powinny, a dzieci wrażliwe na Moc...
       Ciężkie drzwi otworzyły się z hukiem, a od betonowej posadzki odbiła się metalowa miska z potrawką oraz kubek cieczy, co udawała herbatę. W dodatku zimną.
       Jaki to jego marny żywot spotkał...
_______________________________________
Heloł! Jak tam? Ocenki są dobre? Moje marne XDD Ale wyjdę na prostą!

NMBZW!

4 komentarze: