niedziela, 5 sierpnia 2018

Rozdział 210


~~Anakin Skywalker~~

[Coruscant, koszary WAR]
       Znowu Kiros.
     Tym razem byli przygotowani jeszcze lepiej. To nie jakaś tam bitwa przeciwko zachciankom Dooku tylko naprawdę walka o życie togrutan, których zniewolono w bardzo okrutny sposób. To nie potyczka z droidami - to wzajemna rzeź żywych osób pragnących dalej wieść spokojny żywot broniąc swoich priorytetów kosztem przeciwnika.
       - Jak emocje po długiej przerwie? - zapytał Ahsoki, która do niego podeszła. Postanowił ją zabrać na tę bitwę. Wiedział, że tęskniła za wspólną walką u jego boku, a on to odwzajemniał. Nie ukrywał mimo wszystko troski o nią. Nie wybaczyłby sobie tego, że mogłaby skończyć tak jak on trzy lata wcześniej. Skupił by się wtedy tylko na szukaniu jej. Aż wstyd przyznać, ale zaniedbałby rodzinę przemierzając galaktykę wzdłuż i wszerz tylko po to, by odnaleźć swoją uczennicę. Naprawdę by to zrobił, mimo że on siedziała w świątyni i czekała. Trzeba to zrozumieć, sama się bała, Obi-Wan jej zbytnio sam nie dopuszczał, a Skywalker nawet o to nie zabiegał. Bardziej zadowala go fakt, że została przy Padme, opiekowała się nią i nie wplątywały się kłopoty, a obie miały talent do ich znajdowania.
       - Cóż... - zaczęła dziewczyna - Fakt, to nie bitwa przeciw blaszakom, więc będzie trudniej, ale myślę, że jestem już gotowa. Przy twoim boku, nie widzę innego zakończenia prócz zwycięstwa.
       Jej słowa wiele dla niego znaczyły. Ahsoka naprawdę dojrzała i darzyła go większym szacunkiem niż wcześniej. Wykazywała się cechami Rycerza Jedi, mimo że nie chciała przyjąć tego tytułu. Anakin czasem się obwiniał, ponieważ wiedział, że w jakimś stopniu jego uczennica strasznie się tym ograniczyła, nie rozwija się tak, jak Jedi powinien, ale nie może jej tego zabronić. To jej wybór, nie potrafił odmówić, bo... bo Luminara miała rację. Za każdym razem sobie to powtarzał - Unduli miała rację.
       - Z jednej strony cieszę się, że Rex tego nie widzi - stwierdził Anakin.
     - Umarł haniebną śmiercią. Chciałabym, żeby tu był. Zawsze mnie pocieszał. Myślę, że nie siedziałabym przy nim tylko razem byśmy was szukali. Z Appo to nie to samo - przyznała.
      - Każdy ma w naszym sercu swoje miejsce. Rex też. Bez względu na to, jak doszło do tego, że żył, kim był i jaki los go czeka. Byliśmy gotowi na własną przegraną, cały czas jesteśmy. Rex przegrał bitwę z systemem, ze swoim przeznaczeniem, na co nikt z nas nie miał wpływu. Tylko Palpatine i Dooku. To jeden wielki spisek, który jakoś zażegnaliśmy. Teraz powstał nowy, zupełnie niespodziewanie tylko po to by ewentualnie nam namieszać. Daliśmy radę wtedy, to damy i teraz. Kaminoanie działają na naszych warunkach, mamy w końcu swój wkład w rozkazy, został opanowany wirus. Żaden klon nie zginie z własnej ręki. Rex jest przykładem dobrego żołnierza, honorowego. Nigdy nie skrzywdziłby swojego dowódcę, był po naszej stronie. Zawsze wierny. Wszyscy go doceniają, ma swoje własne odznaczenie, jest upamiętniony, a nie każdy klon na to zasłużył. Na pewno jest gdzieś tam, w Mocy, po drugiej stronie. Słucha nas, pomaga nam, daje wiarę. Motywuje. Czuję to. Czuję jego ducha walki w naszym legionie.
       - Ma pan rację, generale - wtrącił Fives. Zasalutował i przyłączył się do nich. - Legion gotowy, dowódco. Appo jeszcze kontroluje, zapina wszystko na ostatni guzik. Zaraz wylatujemy - zaraportował.
       - W takim razie nie każmy im na nas czekać - zadecydował Skywalker i w trójkę wmaszerowali na rampę ciągnącej się w kierunku włazu.
      - Co do Rexa, panie Generale. Każde nasze przyśpiewki mando, które śpiewamy przed bitwą, Legion przerobił na cześć Rexa. Pozwoliliśmy sobie na małą zmianę - pochwalił się żołnierz ARC.
       - To naprawdę godne pochwały - odparł Jedi. - A Rex zdecydowanie zasłużył na takie okazanie szacunku. Był jednym z najlepszych żołnierzy, jakie WAR mogło dostać. Zagrzewał do walki jak nikt inny. No i umiał niańczyć Ahsokę, a to jest wyczyn - zażartował.
       - Ah... te błędy czternastolatki - westchnęła Tano. - Bunt, używki i te sprawy. Wykonywanie rozkazów po swojemu, walka z droidami. Tak, to zdecydowanie normalne wśród młodzieży. A mieć  za opiekuna żołnierza-klona, to standard.
       - A nie mówiłem? Umiał ją wychować - potwierdził mistrz Jedi. - Oszczędził ci roboty, Fives.
       - To jedna z tych najważniejszych rzeczy, za które jestem mu wdzięczny - odpowiedział klon.
       Kiedy weszli do hangaru, zauważyli Appa wydającego rozkaz rozejścia się i czekania na bitwe. Na widok generała i komandosa zasalutował i wraz z nimi pomaszerował na mostek, gdzie znajdował się już admirał Yularen.
       - Wylatujemy - rozkazał Anakin.
      - Tak jest, generale - przyjął admirał i nakazał żołnierzom odpalić silniki krążowników, aby wzbić się w powietrze, a następnie, na orbicie, wskoczyć w nadprzestrzeń.
       Podejrzewał, że Ahsoka już nie zapomniała jak to jest widzieć wszędzie niebieskie tło, które dłuży się jakby w nieskończoność, ale zdecydowanie krócej przemierza się przestrzeń niż w rzeczywistości. To Anakin najbardziej kochał w statkach i ogółem w mechanice - zamontowanie jednej części, to krok do przodu w celu rozwoju i dalszego życia, na świecie, który tylko sobie obierzemy jako cel wyprawy. Taki hipernapęd sprawiał, że w bardzo krótkim czasie mógł zwiedzić tyle planet, na ile miał ochotę.
       Nadświetlna zawsze kojarzyła mu się z ucieczką, z lepszym życiem. Kiedy stał się Jedi, pragnął po prostu mieć spokój. Choć raz zaszyć się w jakieś dziurze. Kiedy Zygerrianie go uwięzili, zaczął doceniać jakie fizyczne możliwości dawała mu Moc i jej wola. Tak naprawdę, jego jedyną ostoją zawsze była i będzie Padme. To do niej wycofywał się myślami przez pierwszych dziesięć lat swojego życia w Zakonie. To u niej w apartamencie, trzymając ją w ramionach, osiągał pełen spokój, który zawsze potrzebował. Nie klitka, nie samotność, nie brak innych osób, brak kontaktu - tylko swój własny mały świat, gdzie uciekał swoim własnym hipernapędem - miłością.
       Takim hipernapędem wróci na Coruscant.
       Już wkrótce.
___________________________________
Wena jest! A na pewno była... nie no, nadal jest, ale w wakacje kończyłam seriale, które kiedyś zaczęłam oglądać, a teraz kończę książki, których nie skończyłam czytać, ale raczej pierwsze 3 dni będą takie intensywne, ale będę pisać, bo czeka mnie półtora tygodnia przerwy od komputera.
Czy rozdziały będą? Tak. Raczej Jawa je doda, pewnie coś mi poprawia (Bardziej niż pewne XD)

NMBZW!

6 komentarzy:

  1. Witaj Kiwi! Też robię podobny do twojego bloga blog. Mam taką emm proźbe. Tu zamieszczam link do swojego bloga (Nie usuwaj pls lub przenieś go do SPAM)
    Link: https://ahsokatanonewstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da sie przenieś tego do spamu. Wstawiłeś go tutaj, to jak? Czemu po prostu nie posłuchasz?

      Usuń
  2. ??? W każdym razie nie usuwaj tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę usunąć, nikt mi tego nie zabroni. Jest wytyczone jedno miejsce, wstawiłeś tam, więc co jest nie tak? o.O

      Usuń
  3. eee.. Niewazne Kiwi... Niewazne... Jak chcesz zobacz mój blog.

    OdpowiedzUsuń