niedziela, 12 października 2014

Rozdział 74


                                                                      ~~Ahsoka~~

 Czuła wielki ciężar na sercu i w umyśle. Nie przespała nocy, podobnie jak Atari, która skontaktowała się z Togrutanką kiedy ta, była w Salach Uzdrawiania z małą Ymel. Nadal była na siebie zła, że nie zdołała zobaczyć kto wyrządzi krzywdę małej adeptce. Mimo że mówiono jej aby się nie przejmowała, to była zawiedziona. Każdy błąd, który popełniła odbijał się na niej mocno. Wiedziała, że się zmieniła. Bierze na siebie zbyt dużo niż wcześniej. Spędziła u Atari całą noc siedząc i rozmawiając, lecz tamtej nie udało się pocieszyć Ahsoki. Próbowała ją rozweselić lub pocieszyć, ale bez skutku. Przez to też się zaczęła obwiniać o byle błahostkę. Nie umiała pocieszyć przyjaciółki. Był to dla niej cios. Cios świadczący o tym, że nie daje rady nawet pocieszyć najlepszej przyjaciółki. Wyrwać z świata, gdzie wszystkie błędy bierze się na swoje barki, niczym skazaniec noszący dwie tony.
 W środku "pół żywe", na zewnątrz "tryskające" energią, szły przez ulice Coruscant. Szły przez spokojniejsze uliczki, gdzie były stragany, sklepiki z warzywami lub owocami, a także z ubraniami. Był dzień wolny. Na tej planecie nie przejmowano się wojną, aż do pierwszej bitwy. Wiele osób w takie dni, mogły oderwać się od groźnej rzeczywistości, ale raczej spacery Jedi im tego nie ułatwiały, dlatego dziewczyny zamierzały iść szybko. Jedi w spokojnej uliczce wskazywał na to, że w pobliżu było jakieś zagrożenie, mimo że cel na to nie wskazywał. Nikt nie wiedział, że sławny Skywalker i Padme się pobrali. Nikt nie wiedział, po prostu każdy żył w przekonaniu, że łączy ich służba. Ile razy pokazywali się we wspólnym towarzystwie? Jedi był tylko jako ochrona. Owszem, była taka prawda, lecz Anakin dbał o bezpieczeństwo Amidali nie tylko w celach służby. Martwił się o nią każdego dnia. Myślał o niej każdego dnia. Zawsze poświęcał choć jedną sekundę na tą czynność. Od ślubu była to dla niego tradycja.

                                                                       ~~ Anakin~~

Ranek był dla niego spokojny, mimo że jego plany na świetne wyspanie nie powiodły się. Nadal ból go męczył. Nie wiedział, jak to ukoić. Musiał porozmawiać z żoną, ale nie chciał jej martwić, ale nie chciał mieć nic wspólnego już z Jedi, więc nie może się tym przejmować. Lecz problem w tym, że wszystko to co go dotknęło tej nocy było niewątpliwie związane z Zakonem. Chciał jej się wyżalić. Najbardziej jej ufał, ale obiecał, że już nigdy do tego nie wrócą. Nigdy nie wrócą do Jedi. Będą żyć spokojnie, jakby byli normalnymi Republikanami. Ale i tak to nic nie zmieni. Będzie ta prawda. Prawda, w której on Jedi - Wybrańcem. Będzie odczuwał różne rzeczy związane z tym wszystkim. Bez wyjątku. Nie był z tego zbytnio zadowolony.
 W trakcie kiedy siedział i dumał na szklanej ławeczce stojącej na końcu łóżka, do sypialni weszła Padme odziana w granatowy szlafrok. Była zaniepokojona. Twarz mężczyzny była kamienna. Nie dało się z niej nic odczytać, mimo że dla niej było to łatwe. W ogóle nie mrugał oczami i były puste. W nich także nic się nie kryło. Wszystko było pozbawione wyrazy.
-Annie.-rzekła. Dopiero po jej głosie wyprostował się "wylewając" na twarz i w oczy wszystkie uczucia, które się w nim kryły. W czasie wojny nie był tak zmartwiony i zdezorientowany.-Co się stało?
 Miał ochotę powiedzieć jej wszystko. Problemem było to, że nie chciał mówić jej o Zakonie. Obiecał jej to, ale mimo wszystkiego - nie umiał opisać swojego stanu.
-Jedi umierają... cierpią.-Za nim wypowiedział te słowa, musiał się zastanowić parę sekund nad ruchem. Nie mógł cofnąć swoich swoich słów. Musiał czekać na komentarz Amidali.
-Dlatego dziś w nocy nie spałeś.-bardziej stwierdziła niż spytała.
-Nie wyobrażasz sobie tego bólu. Nie umiem go opisać.
 Więcej wytłumaczenia nie potrzebowała. Wiedziała co go trapiło i zaczęła się martwić. Zawsze będzie związany z Zakonem i uczucie nigdy go nie ominie. Chciała mu powiedzieć parę słów na ten temat, lecz nie umiała. Nawet gdyby umiała, nie zdążyłaby. Jej mąż wstał błyskawicznie i patrzył się przed siebie. Naberrie obróciła się. W jej mieszkaniu znajdowała się Atari i Ahsoka.
-Cześć.-przywitała się Atari. Sama nie wiedziała jak zwrócić się do dej dwójki. Po raz pierwszy widziała ich razem, otoczonych wzajemną miłością, którą przed nią ukrywali. Była im bardzo wdzięczna. Nie chcieli by była zagrożona tak, jak Ahsoka. Wiele ryzykowali, a zwłaszcza ona. Już raz była po za Świątynią, ale wróciła. Bardzo to się liczyło dla Skywalkera. Dopiero co wróciła, a nie zamierzał pozwolić jej na kolejne opuszczenie murów domu Jedi.
-Witajcie.-powiedziała togrutanka, próbując się uśmiechnąć.
-Nie było mnie jeden dzień, Smarku. Już się stęskniłaś?-spytał próbując rozluźnić lekko atmosferę.
-Nie tylko ja. Cała Świątynia. A najbardziej Rada.-odpowiedziała poważnie.
-Czułeś to, prawda?-spytała go Atari.
-Bardzo wielki ból. Jedi giną.
-Tak. Plus jeszcze Palpatine uciekł.-dodała Tano.
-Co?!- Skywalker nie umiał pojąć informacji, którą przed chwilą usłyszał. Nie mieściła mu się w głowie. Sith, którego złapał - uciekł.-Czy to on stoi za tym wszystkim?
-Nie wiemy. Działo się to tej samej nocy.-odpowiedziała Orgeen.
-Mistrzu, Rada chcę byś wrócił.-rzuciła Togrutanka. Nie zamierzała się obwijać w bawełnę. Nikt nie odpowiedział, więc zaczęła tłumaczyć o co chodzi w prośbie.-Miałeś go zabić i musisz to zrobić. To Twoja rola by go odnaleźć. Zakon na Ciebie liczy.
-Odszedłem Ahsoko. Nie wracam.-odpowiedział je.
-Jest większe prawdopodobieństwo, że Wasze dziecko będzie wrażliwe na Moc.-powiedziała Atari.-Rada ma plan, ale musisz ich wysłuchać.
-Nie będziemy mogli wychowywać dziecka?-spytała zdruzgotana Amidala.
-Padme, jeżeli wysłuchacie Rady to się dowiecie, jak to wszystko będzie przebiegać.-powiedziała do kuzynki Dathomirianka.
-Nie wrócę.-odpowiedział były niewolnik.
-Dlaczego? Pozwolą Wam być razem.
-Nie chodzi o to, Atari. Nie odszedłem tylko z tego powodu. Nie czuję się jak Jedi, rozumiesz? Dla mnie tam nie ma miejsca. To nie jest życie dla mnie.
-Jesteś Wybrańcem.
-Masz dowód? Nie. Nie ma tam miejsca dla mnie. Rada mnie nie docenia. Od zawsze.
-No to zaczną Cię doceniać.
-To się nie zmieni.
-Miałeś wizję Mocy, że tak twierdzisz?
-Wiem po prostu, że się to nie zmieni.
-Nie masz pewności.
-Nic nie wiesz, Atari.
-Spokój.-powiedziały w tym samym czasie Padme z Ahsoką.
-Anakin, wróć. Tak będzie najlepiej.-stwierdziła Naberrie.
-Obiecałem Ci coś i nie zamierzam złamać tej obietnicy.-odpowiedział jej mąż.
-Nie wiedzieliśmy, że tak będą się toczyły sprawy. Później uporamy się z planami na przyszłość. Teraz ważniejsze jest schwytanie Palpatina.-Amidala rozumiała dokładnie jaka jest stawka.
 Skywalker sam nie wiedział co ma myśleć. Z jednej strony chciał złapać Palpatina i zaprowadzić go ostatecznie przed oblicze sprawiedliwości. Z drugiej; chciał żyć z Padme w odosobnieniu od tego wszystkiego. Tyle razy jej obiecywał, a teraz ona sama chce to zmienić. Nie wiedział czym sobie na to zasłużył. Był rozdarty pomiędzy jedną, a drugą stronę. Czuł wiarę Ahsoki w spełnienie wszystko co chciałaby, czyli też jego powrotu. Nie było go jeden dzień, ale dziewczyna nie wyobrażała sobie życia bez niego w Świątyni. Ta więź kiedyś musiała się rozwiązać, ale na razie o tym nie myśleli. Nie myśleli o tym, że opuszczą siebie jako Mistrz i Rycerz Jedi. Że już jeden nie będzie musiał pilnować drugi. Będą na jednej równi. Ona będzie mogła mieć padawana i przekazywać mu wszystko, czego nauczyła się od Anakina. Ale nie myśleli o tym. On myślał o chwili, która spełniła się poprzedniego wieczoru.
 Trzy pary oczu były w niego zapatrzone. W dużym, niebieskim salonie panowała napięta cisza, która podkreślała wyczekanie trzech kobiet na decyzje byłego Jedi. On stał nieruchomo myśląc co począć w tej sytuacji. Choć dla innych ta sytuacja wydawałaby się banalna - dla niego zdecydowanie nie była. Musiał wybrać między obowiązkiem i prośbą ukochanej; a obietnicą, którą ją złożył już dawno temu, za nim na jego drodze stanęła Ahsoka.
 Mimo wszystko zdecydował na jedno. Decyzję będzie pamiętał do końca życia. Będzie wspominana zapewne przez długie lata. Albo odzwierciedli szczęście, albo przyniesie mu wielkiego pecha, którego nie będzie się dało za żadne skarby cofnąć.
-Wracam.-powiedział wreszcie.
______________________________________________________
Lalalalalalalalala... :P On musiał wrócić... :P Wiem, że tylu to pisało, ale ten rozdział jest napisany dawno temu i z mojej decyzji :P
Dedyk dla:
Patataja ♥ i Jainy ♥

NMBZW! 

3 komentarze:

  1. Pierwsza! No to tak:
    1. Ani wraca! Ani wraca! Ani wraca! Ani wraca! (nie, nie przestanę xD) ANI WRACA!!!!! Ja wiedziałam, czułam w Mocy, że jak będzie :D Wybraniec to jednak Wybraniec, bez niego wszystko się wali xD Nie martw się, Ani, zdążysz sobie jeszcze odpocząć, pod warunkiem że dorwiesz Palpatina ;) (czytaj: masz mu porządnie nakopać, do jasnej cholery! xD)
    2. Biedna Soka, jak zwykle się obwinia, za coś, czemu nie jest winna ...Ma to po Mistrzu xD
    3. Też jestem ciekawa kim była ta menda, co napada dzieci. Skoro chwilowo brak widoków na dokopanie Palpiemu, to może chociaż jemu, co? :) 4.Ani wraca!!!!! Wiem, że już mówiłam, ale nie mogę się powstrzymać ^^
    5.To wszystko, życzę weny na Anisiowe rozdziały, bo ja definitywnie weny na komenta nie mam :D
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga! No to tak....
    1. Kiwi! Niech one się nie obwiniają no! Bo jeszcze w depresję je wpędzisz i się zabiją!
    2. Soka, Ati... Nie obwiniać i się tu! Nie wasza wina tylko tego pedofila co na dzieci napada!
    3. Oj, oj, oj Annie... Główka boli? Pewnie się upiłeś...
    4. Ty mi się tu nie zastanawiaj, tylko się zgódź bo cię twoja żona patelnią w nocy napadnie jak ten ktoś na Ymel!
    5. CO?! WRÓCIŁEŚ??!! Grzeczny chłopiec, grzeczny... Może Ci odpuszczę te męki które zaplanowałam... ^^
    NMBZTKMK! (hahha!! rozszyfruj to teraz xd)
    Sonia

    OdpowiedzUsuń