niedziela, 17 września 2017

Rozdział 184


[Koniec drugiego miesiąca odwetu zygerriańskiego, Coruscant]
       Minął miesiąc.
       Miesiąc i dwa dni.
       Mimo ogromnego wysiłku nie udało się namierzyć, a tym bardziej znaleźć Anakina Skywalkera i Aayli Secury. To nie tak, że Jedi nie dali rady. Cała Republika, kiedy dwa dni po powrocie Obi-Wana, usłyszała, że ich bohater i jakaś mało ważna Jedi - oczywiście niewielu osobom chciało się posprawdzać w czym szczyciła się ta Twi'lekanka, aczkolwiek Kanclerz zadbał o doinformowanie - zostali wzięci do niewoli i zaginęli, wszystkie planety próbowały znaleźć jakiś ślad. Oczywiście, wysłano wojska na Ryloth, ale znowu wrócili jako ci polegli i ci, którym się nie powiodło w odnalezieniu dwójki Jedi.
       Rada Jedi miała również swoje własne sprawy. Próbowała jakoś okiełznać wojska Zygerrii, które atakowały z zaskoczenia. Wiele defensyw nadal trwa, ale obyło się bez klęsk... prócz jednej - Zygerrii. Wojska tej rasistowskiej cywilizacji, co próbuje odnowić imperium, została odparta z planety Kiros, którą mieli ponownie zająć. Tym razem bez pozytywnego skutku, więc zwycięstwo WAR w tej potyczce było bardzo szczególne. Prócz tego próbowała, jak na razie bezskutecznie, znaleźć Anakina Skywalkera wraz z Aaylą Securą, choć przystąpiło do tego parę oddziałów.
       Pierwszym byli Obi-Wan i Ahsoka. Kenobim strasznie wstrząsnęła strata byłego ucznia i to jeszcze  w taki sposób. Nie mógł się pogodzić z tym, że "pozwolił" im zabrać Anakina i zniewolić. Przyczynić się do powrotu jego najgorszego koszmaru ze zdwojoną siłą. Gorzej zawalić sprawy nie mógł. Stracił zaufanie Ahsoki, która ewidentnie się od niego odsunęła i pognała do Amidali. Z drugiej strony nie powinien się obwiniać jawnie o to, bo może by tego tak dobitnie nie przyjęły. Przecież nie wiedziały jak było, Kit Fisto nic nie potwierdzał, bo poświęcił się medytacjom mających za zadanie pomóc w odszukaniu Aayli... i przy okazji Anakina.
       Zanim Ahsoka zgodziła się na współpracę z Obi-Wanem, najpierw przez dwa tygodnia unikała go jak tylko mogła, jakby stał jakąś zaraźliwą chorobą, a całą galaktykę objął rasizm i nikt nie zdobył się na okazanie pomocy, bo ten, który zdrowy - ten lepszy. W prawdzie Kanclerz zdając sprawozdanie przed Senatem w sprawie tej nieudanej misji, nic nie wspomniał o tych głębszych wyznaniach dwójki ocalałych Jedi, czyli w tym, że obwiniali się za zaginięcie. Tak więc, galaktyka, a na pewno Galaktyczna Republika, nie miały Kenobiemu nic za złe, żeby zacząć go traktować jak zarazę.
        Ale Ahsoka była dla niego ważniejsza niż cała galaktyka. Jej zdanie i traktowanie, to coś, czego nikt nie mógłby wynagrodzić. Cały kosmos nie miałby takiej siły. To jej opinia liczyła się najbardziej w tamtej chwili. Bo nie miał nikogo więcej. Taria, Satine, Siri... a teraz Anakin. Nie chciał, aby jego siostrzyczka się od niego odsuwała w tych najgorszych dniach jego życia.
       Zgodziła się.
       Wręcz błagał ją na kolanach.
      Padme poszedł przeprosić jeszcze tego samego dnia. Wytłumaczył całą sytuację. Opisał wszystko ze szczegółami, przestała być na niego zła, a że Ahsoka też zaszczyciła tam swą obecnością, bo strasznie się wspierały, również ocuciła swe emocje i zgodziła się na wyjazd.
      Ostatnia sprawa dotyczyła pogrzebu Barriss. Odeszła w niewyjaśnionych okolicznościach... znaczy, są dowody na to, że przedawkowała igiełki śmierci, które w połączeniu z Mocą są po prostu niebezpieczne, ale ponoć to, ile miała tego w sobie oraz fakt od kiedy zażywała, nie oznaczał tak szybkiej śmierci. Wniosek - podziałało na nią coś jeszcze innego, ale nikt tego nie wiedział... a raczej nikt nie miał pojęcia, że Ahsoka mogła śmiało wszystko wyjaśnić, choć tego nie zrobiła. Zatrzymała te informacje dla siebie.
       W swym sercu będzie nosić żal - zaraz obok wielkiej miłości do swojej najlepszej przyjaciółki.
____________________________________________
Cześć!
Zastanawiał się ktoś czemu nie było rozdziału? Zapomniałam. Przyznam szczerze - zapomniałam, bo pierwsze dwa tygodnie wystrzeliłam jak z grubej rury problemami... nie swoimi. Po prostu taka jestem, problemy, samopoczucie i życie (nie bierzcie tego dosłownie, spokojnie) swoich przyjaciół stawiam na pierwszym miejscu, dopiero potem swój rozwój osobisty. Ale! Już za tydzień powinnam mieć dla was niespodziankę. Fakt, jeśli się wyrobię z tym wszystkim - będę z siebie dumna, aczkolwiek ten rok szkolny jest po prostu trudny. Najłatwiejszy i trudny za razem. Bardzo, bardzo dużo obowiązków i zabranego czasu. No cóż, każdego dnia mam po dziewięć lekcji i w czwartki tylko osiem. Kwestia przyzwyczajenia, moi mili :)
Do zobaczenia!

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz