niedziela, 3 września 2017

Rozdział 183


~~Świątynia Jedi/Obi-Wan Kenobi~~

[Trzydziesty trzeci dzień odwetu zygerriańskiego, Coruscant, przedpołudnie]
        Czuł się jak po pogrzebie Qui-Gona. A nawet gorzej. Przecież Qui-Gona nie zawiódł... a nie, jednak to ten sam ból. Zawiódł go, bo nie zdążył przebiec przez tarcze i wspomóc swojego mentora. Przecież by żył! Przez wiele lat krył te myśli przed samym sobą, bo gdyby wiecznie się nimi zadręczał, to w końcu pękłby z frustracji i komuś się wyżalił. Takie potoczenie spraw zwyczajnie w świecie dobiłyby go, bo jedyne słowa jakie ludziom cisnęłyby się na język to "Nie mów tak, to nieprawda. Nie obwiniaj się za coś, na co nie miałeś wpływu". Miał. Mógł zrobić wiele a zwyczajnie w świecie napawał się frustracją. Od pogrzebu nie zamierzał świecić przed samym sobą prawdą. Postanowił to zataić, ale niekoniecznie wrócić do tego w takiej chwili.
      Według niego najrozsądniej było cofnąć się pamięcią do pogrzebu Qui-Gona, kiedy losy Anakina stały się dla chłopca niepewne. Co miało się stać? Odeślą go na Tatooine? Przecież to bez sensu, tak, jakby wzięli go tylko na krótką podróż statkiem kosmicznym, na zwiedzenie kawałeczka stolicy Republiki... niczym głupi konkurs. Więc czy powrót do domu to sensowna alternatywa? Zwłaszcza, gdy stał się wolny? Dla Anakina dom był tam, gdzie jego matka - chłopiec wiele razy to powtarzał, kiedy Obi-Wan zarzucał tekstem "Pora na powrót do domu" w momencie zakończenie jakieś misji. Tak się potoczyło, że to Kenobi miał wziąć chłopca pod swoją opiekę. Ich losy skrzyżowały się już na zawsze. Zawsze, które ma teraz minąć?
       Obi-Wan Kenobi miał wiele na sumieniu - te jawne oskarżenia, jak i te wypowiedziane przez frustrację jego padawana. Zawsze zawierały ziarno prawdy, zawsze. Teraz to dotarło do tego trzydziestodziewięciolatka. Najgorsza prawda, jaką musiał uznać ten człowiek, to fakt, że jest jednym z powodów, przez które Shmi Skywalker nie żyje. To on nie słuchał jej syna, nie brał jego słów na poważnie... znaczy, nie rozumiał powagi sytuacji. Nie sądził, że jego sny o matce mogą zwiastować śmierć, opowieści chłopaka na to nie wskazywały. (Przysięgał na jego rękę! XD Przepraszam, musiałam...~ Kiwi)
       "Moja matka nie żyje. To twoja wina."*
       Jego wina.
       Jego wina.
       Przyznaje się. Jego wina.
     Jego wina, że Anakin stał się za bardzo narwany, bo Obi-Wan przez swoją przesadzoną ostrożność nie pozwolił mu wykorzystać naturalnej zachłanności. Gdyby chłopak to zrobił, bardziej by nad sobą panował. To jak zamknięcie go w klatce, a przecież u swojego dawnego właściciela mógł rozwijać swe umiejętności. Ograniczanie czyjegoś potencjału, to gorsze zniewolenie od tego faktycznego. Niszczy wszelkie pozytywy, które mogą wypłynąć z obiektywnego spojrzenia. Anakin stałby się ostrożny, nie musiałby słuchać o tym, że jest nieodpowiedzialny, tylko przez to, że popełniał pewne, często mało znaczące, błędy.
       Dość sporym błędem można nazwać jego pewne obawy o Ahsokę.
       Jak mógł?
       Jak śmiał?
       Nie potrafił nawet myśleć o tym, czy kiedykolwiek sobie wybaczy za ostatnie dni, tygodnie. Za to, jak traktował Ankina za tak naturalną rzecz, jaką jest przywiązanie miłość. Za coś, na czym dało się przyłapać bardzo dużo Jedi przez samych siebie. Jak mógł obrazić się za coś, czego dopuścił się za wiele razy? Jak potrafił zaakceptować siebie jako tak wielkiego hipokrytę? To nienaturalne, to obłuda, to idiotyczne. Wręcz niszczące od środka, niszczące drugą osobę - kłamstwem.
       Tym właśnie się pożegnał.
       Bez znaczenia było to, że już wiele razy przepraszał, że Anakin mu wybaczył. Wszystkie jego słowa, które prosiły o przebaczenia niewiele tak naprawdę dały. Gdyby powiedział to Kitowi Fisto, usłyszałby "Nie mów tak, Anakin tylko wie, co czuje, a to, że jest trudny, ma małe znaczenie". Szczerze powiedziawszy, Obi-Wan nie miał ochoty na wysłuchiwanie pocieszeń ani na to, by kogoś topić kogoś psychikę w swoich zażaleniach - zwłaszcza tego nautoanina.
       Kit Fisto to jeden z tych, co przyłapali samych siebie na przywiązaniu. Co mimo wszystko w to brnął, ale się opamiętał. Prawda jest jedna - uczucie nie zniknie. Jego miłość do Aayli nie wyparuje tak szybko, jak Obi-Wana do tej pory po Satine. Nie ulotni się żal po jej zniknięciu tak, jak w przypadku Kenobiego po śmierci ukochanej kobiety. Z drugiej strony, bałby się jej zwierzać. Wybuchłaby, gdyby usłyszała, że ktoś jeszcze śmie bawić się w niewolnictwo.
       Niewolnictwo, które ma zamiar rozwinąć się na tak szeroką skalę.
       Niewolnictwo, które posługuje się wszelkimi innowacjami.
       Niewolnictwo, które wskrzesza w innych dawną niewolę.
       Anakin utknął w tym bagnie już na zawsze. Z jednej strony można powiedzieć, że niewiele się zmieni, bo chłopak, jak wielu innych mimo woli, wracał pamięcią do przeszłości. Do niewolnictwa, więc jeszcze bardziej stawał się niewolnikiem własnych wspomnień. Można by rzec, że urzeczywistni swój stan ducha. Z drugiej strony, trafił w ponowne cierpienie, które odbije jeszcze gorsze piętno na jego duszy i psychice. Obi-Wan nie chciał myśleć, jak jego przyjaciel się czuje. Zwyczajnie nie wiedział, a fakt, że parę dni musiał pracować jako niewolnik był niewielkim doświadczeniem. Wykonywał swoją misję. Nie mógł poznać prawdziwej natury zjawiska ograniczenia życia w tak brutalny sposób.
        W momencie, kiedy zbliżali się do lądowiska Świątyni Jedi, Obi-Wan pragnąłby, aby w tej chwili pojawił się obok niego Rex. On jeden mógł go w jakiś sposób rozumieć, a już sytuację. Jakby nie patrzeć, Jedi na próżno próbowali zmienić prawdę - Klony zostały zniewolone od samego początku. Jak wielką głupotą nie wydaje się fakt, że Rex by to zrozumiał, to na pewno byłby wyrozumiały.
       Na spotkanie wyszli im Mace Windu, Yoda, Ki-Adi-Mundi (Obi-Wan wiedział, że gdyby Plo żył, pojawiłby się na miejscu cereanina. Pewnej hierarchii nie da się zmienić, bo wchodzi w życie mimowolnie). Za nimi szła kroczyła Ahsoka, jakby zahipnotyzowana, otumaniona. Sztywna...
      - Gdzie Skywalker i Secura - zapytał zdziwiony Windu.
      Obi-Wan ledwo przełykał ślinę. Miał nadzieję, że Kit Fisto go wyręczy, a on wyjąkał tylko:
      - Nie mogliśmy temu zapobiec.
      - O co chodzi? - dopytywał się Mundi.
      Kenobi odważył się powiedzieć, leć nie spojrzeć Ahsoce w oczy.
      - Zostali wzięci do niewoli. Po prostu. Nie złapali się. Appo powiedział, że ich schwytano. Zygerrianie polują na byłych niewolników. We krwi zostaje ślad po nadajniku. Aayla to odkryła... ale nie udało jej się tego powstrzymać wobec siebie. Zniewolono ich i porwano.
       - JAK MOGŁEŚ NA TO POZWOLIĆ?!
__________________________________________
No hej!
Tak, wróciłam. Tęskniliście? :P
Co mam powiedzieć? Nie publikowałam, booo... byłam w innym świecie. Naprawdę, nie czuję, że idę jutro do szkoły, że wracam do rzeczywistości.
Zmiany?
Zgadnijcie kto złamał obietnice i znowu zerżnął włosy na chłopaka? Tia, to Kiwi. I to krócej niż rok temu XD Nowy kolega, który w sumie też mnie trochę oderwał od tego wszystkiego. Nie, nie moi drodzy. Nic nie znaczy :) Przyszło i odeszło jak większość moich znajomych, takie życie :)
Naprawili mi komputer, ale... pozbawiono mnie wszystkich moich skarbów i zdjęć do SW. To trochę demotywuje.
Za cztery miesiące kończy się rok... nie macie pojęcia jak mnie to cieszy, bo ten stał się po prostu koszmarem.
Czekając na lepsze jutro...

NMBZW!

5 komentarzy:

  1. Eeej, wyłącz automatyczne odtwarzanie playlisty, siostrzyczko <3 Jak nie ma się słuchawek podłączonych i dźwięk na 100% i nagle o 21 ryknie muzyka to można zawału dostać xD
    Ogólnie, co do błędów, to kilka razy stylistycznie coś mi nie grało, ale to nic specjalnego, raczej bardziej osobiste odczucia.
    Obi-Wan staje się jeszcze bardziej wkurzający. Serio. I jeszcze pozwolić Anakinowi wrócić do niewoli... No brawo, Obi, jak zwykle zachwycasz. Czasami mam wrażenie, że ten człowiek tylko high-ground potrafi dobrze zrobić (klub szkalowania Obi-Wana Kenobiego pozdrawia).

    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam po wakacjach. W sumie moje nadal trwają, ale zanim się obejrzę już będzie październik D:
      Rozdział był super, jak zawsze zresztą, ale podpisuję się po tym co pisała koleżanka wyżej na temat stylistyki i samego Obi-Wana (Jakaś telepatia czy jak? xD)
      W ogóle mam wrażenie, że Obi-Wan to naprawdę przegryw życia, trochę mi go przez to szkoda, ale i tak mógłby ruszyć dupę i coś z tym zrobić xDD
      To tyle, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Tak jeszcze tylko dodam, że nie pisałam wcześniej zbyt wiele komentarzy, głównie pod dość starymi postami, więc pewnie przeszły bez echa xD
      W każdym razie przeczytałam całe twoje opowiadanie(które skradło moje serce ♥) zaledwie przed wakacjami więc jestem tutaj nową czytelniczką (i fanką), ale mogę już zaznaczyć, że możesz zawsze liczyć na kilka słów mojego komentarza xD

      Usuń
  2. Bardzo miła niespodzianka, bo większość blogów miała i nadal ma przerwę wakacyjną także już na plus za samo dodanie:)
    Kurczę, też zawsze bardziej lubiłam Anakina niż Obi-Wana, głównie za to chyba, iż był taki zwyczajnie bardziej ludzki - narwany, nie słuchający rozkazów. I przy tym naprawdę wielkiego serca dla innych.
    Czasami odnoszę niemałe wrażenie, że Obi mu po prostu hm... zazdrości talentu po prostu.

    OdpowiedzUsuń