niedziela, 22 października 2017

Rozdział 188


~~Anakin Skywalker~~

[Pół roku odwetu zygerriańskiego]
       Zastanawiał się czy to w ogóle można nazwać niewolą, czy po prostu torturą, gdzie przytrzymują cię przy życiu. Fakt, będąc standardowym niewolnikiem na Tatooine też się tak czuł, ale wiadomo, ogólnikowe stwierdzenia różnią się od sytuacji. To, co było na piaszczystej planecie można nazwać życiem, zwłaszcza przy traktowaniu Watto, ale to co musiał znosić wśród Zygerrian za choćby niewiedzę na jakiś temat, to słowo "zniewolenie" jest za małe.
       Przez długi, długi czas był odporny na te wszystkie tortury, próby złamania go lub usidlenie czegoś, co jest nienamacalne - Mocy. Nie ukrywał przed samym sobą - był pod wrażeniem umiejętności Zygerrian i to samo się rozwijało. Póki co, nie umieli jeszcze zajrzeć do umysłu, ale sprawnie opanowali to, aby nikt inny nie zaglądnął do ich głów. Anakin gdzieś zawsze pragnął normalnego życia, ale teraz się za to przeklinał. Życie bez tego, do czego się przyzwyczaił, stało się po prostu puste. Stał się zwykłą jednostką, bez żadnych umiejętności co daje się lać i... wie niby więcej niż wszyscy inni. On i Aayla dostawali pytania dosłownie o wszystko, o każdy nawet najmniejszy punkt w wojnach klonów, jakby to miało jakiś sens teraz. Dla Skywalkera - nie, dla tej tyranii już tak. Próbowali znaleźć punkt zaczepny we wszystkim co się tylko da, by rozlać swe wojska, zasady i władzę na połowę galaktyki. Zastanawiał się czy mieli pojęcie w co się pakują chcąc wojny z Huttami, bo ci gangsterzy od tak nie oddali by swoich ziem, swojego terytorium. Nie zależy im na paktach z kimś, kto mógłby ich pokonać, a wręcz przeciwnie - będą chcieli walczyć, choć każde wyobrażenie ich osobistej wojny kończyło się parsknięcie śmiechem.
       Siedział w celi patrząc na zepsuty chleb i ciecz, która miała robić za herbatę, ale coś im nie wyszło. Jedyny plus tego napoju był taki, że podawali na ciepło, co Anakinowi się podobało. Nie lubił zimna, jego pierwsza podróż w kosmos stała się katorgą, bo przyzwyczaił się do ciepłej planety. To nie tak, że przestało mu to przeszkadzać lub się przestawił. Po prostu jego umysł się przyzwyczaił, przez co łatwo znosił lodowatą posadzkę i ściany, które dotykał plecami przez podartą tunikę Jedi. Niby dostał jakieś koce, ale bardzo szybko się dziurawiły, nie zapewniały dobrego ogrzewania. Już nie chodziło o niego, ale Aaylę. To jej oddał materiał na ogrzanie, albowiem to ona została najbardziej pokrzywdzona...
       Każdego dnia, o zachodzie słońca Twi'lekanka była wrzucana do celi. Nie miała siły by się podnieść, a noc nie zapewniała jej regeneracji. A wszystko to przez zaspokojenie czyiś sprośnych zachcianek. Była tak wykończona psychicznie, że obawiał się iż zechce zakończyć swój żywot. Co wieczór ją przytulał by mogła zasnąć w miarę spokojnie. Zaczęła być dla niego jak siostra, ale on nie potrafił jej obronić, a dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Są po prostu osoby i czyny, które go ograniczały. Zaczął się zastanawiać co jest gorsze - Zygerria czy Zakon Jedi, który przez większość jego życia miał do niego problem. Głupie pytanie - oczywiście, że Zakon Jedi pod wieloma względami to po prostu jego spełnienie marzeń. Niekoniecznie jak z bajki, ale to, na co się tam wyszkolił... żal Anakina polegał na tym, iż Zakon mu nie ufał i cały czas wątpił w jego umiejętności, co prowadziło do tego, że Skywalker miał małe pole manewru. Bardzo dobrze wyczuwalne przez niego i... Obi-Wana.
       No właśnie, Obi-Wan. Niekoniecznie autorytet Anakina. Cóż za ironia, że Qui-Gon Jinn dostał tak mądrego i przepisowego ucznia, że ostatecznie mógł się poczuć jak jakiś padawan. A tak na poważnie, Jinn był niezwykle inteligentny i dobrze postrzegał świat. Problem tkwił w przeszłości, do której Anakin miał takie podejście, że aż cieszył się, że to ostatecznie Obi-Wan przejął nad nim opiekę. Co nie oznacza, że Skywalkera bardzo radowała śmierć człowieka, który zmienił jego życie. Po prostu Qui-Gon był jednym z tych Mistrzów, co tkwiła nad nimi jakaś dziwna "klątwa". W każdym razie, z Kenobim dopiero co się pogodził, a już wylądował... gdzie wylądował. Może to głupie, ale pragnął wiedzieć, czy były mentor się o niego martwi. Znaczy, to oczywiste, że się martwi, na pewno, ale... Anakin pragnie mieć pewność.
       Chciał po prostu poczuć rodzinną miłość...
___________________________________________WAŻNE
CZEŚĆ! Jeśli ktoś by chciał się o mnie dowiedzieć czegoś więcej lub zadać pytania, too... ZAKŁADKA "KIWI" ZOSTAŁA ZAKTUALIZOWANA!

NMBZW!

2 komentarze: