~~Anidala~~
W sumie, ratowanie Obi-Wana nie jest aż tak złe, i było tak i tym razem. Tyle, że tym razem było trochę ciężej. Ponownie ramię, w ramię zmierzyli się z Dooku, podobnie jak trzy lata wcześniej, gdy oficjalnie wybuchła wojna, której się spodziewano. Ale pojedynek na Niewidzialnej Ręce był zupełnie inny. Zamiast okaleczonego Wybrańca oraz jego rannego mentora, było martwe ciało Sitha. Jego śmierć nastała tylko dlatego, że Kanclerz namówił do tego Skywalkera. Kazał mu zabić nie uzbrojonego i stwierdził to, jako wyrównanie rachunków, a tego też nie wolno im robić. Lecz dla Anakina najważniejsze było, że już po wszystkim. Że po pięciu, ciągnących się do nieskończoności miesięcy wraca na Coruscant. A co najważniejsze; wraca do żony. Do Padme. Nareszcie wraca, po dziesiątym ratunku swojego przyjaciela, mimo że dla Kenobiego przygoda na Cato Neimoidii się nie liczy, ale dla młodszego to się liczyło. Wszystkie ratunki Obi-Wana się dla niego liczą. Nie ma, że nie.
Szedł ku holu Senatu za tłumem senatorów, którzy otaczali Kanclerza i na myśl przyszło mu, co się dzieje z Ahsoką. Czy wróciła i walczyła o dom, czy nadal tam jest? O dziwo nie umiał tego wysondować. Był zmęczony i czuł, jakby Moc przed czymś go ostrzegała, ale nie wiedział dlaczego. Jego myśli i oczy powędrowały by odszukać Padme, ale nie widział jej nigdzie. Zamiast ją zobaczyć, podszedł do niego Senator Organa. Rozmawiali o tym, dużym zwycięstwie i ucieczce Grievousa. Jedi usłyszał coś, o tym, że Senator Alderaanu będzie robił, co tylko będzie mógł, ale nie przysłuchiwał się dokładnie temu. W ciemności holu, niedaleko jednej z kolumn, stała sylwetka młodej, pięknej kobiety. Widział ją, ale nikt nie umiałby tego zobaczyć.
-Przepraszam.-odezwał się w pewnym momencie.
-Oczywiście.-odpowiedział Organa, a Skywalker odszedł parę kroków ku żonie.
Nie pamiętał kiedy ostatnio trzymał ją w ramionach. Zapomniał już jak kojąca jest jej bliskość. Jak uspokaja. Te pięć miesięcy były tak długie, że sprawiły iż zapomniał o tym wszystkim. Prócz jej wyglądu w w głowie, nie miał nic co by o niej mu przypominało. Wiedział, że dla niej walczył, ale wszystkie te chwile z każdym dniem szły daleko w niepamięć, czego bardzo nie chciał. Jest jedną z trzech osób, która mu została po matce, a tym czasem na bitwach o niej niestety zapominał. O Ahsoce trochę mniej, ale martwił się o nią. Martwił się czy daje sobie radę. Czy ją spotka szybko, czy będzie musiał czekać.
-Żyjesz.-odezwała się wreszcie. Na dźwięk jej głosu, poczuł w sercu ciepło. Wreszcie usłyszał jak do niego przemawia. Nareszcie, ponownie mógł usłyszeć jej, spokojne bicie serca.
-Tak.-odpowiedział spokojnie czując pełną ulgę, ale zaraz poczuł, że coś jest nie tak.-W porządku?-spytał biorąc delikatnie w dłonie twarz Padme. Nie wiedziała nawet jak mu to wyznać. Była szczęśliwa, lecz nie mogła wiedzieć czy to wyznanie zabrzmi tak bardzo szczęśliwie, jak teraz się czuła.
-Annie...ja jestem w ciąży.
~~Ahsoka~~
Nikt prócz dwóch padawanek, które większość swojego życia spędziły razem, nie znał się na walce na wojnie i w ogóle okropnych bitwach. Teraz kilkunastu Jedi przyszło dziewczynom na pomoc i pomagali im najlepiej, jak tylko byli w stanie. Ale dla tych dwóch było to ważne. W końcu; lepsza taka pomoc, niż nic.
Jeden... drugi... trzeci... i dość dużo Zygerrian umarło, ale nie obeszło się bez rannych i martwych w szeregach Republiki.
-Potrzebne nam wsparcie, ale nie mamy łączności.-W tle wypowiedzi Orgeen, było słychać brzęki miecza świetlnego i strzały z broni wroga.
-Spróbuję coś zrobić.-powiedziała Tano i zostawiła Dathomiriankę samą z innym.
Pobiegła schować się za jedno z drzew, po czym wyłączyła miecze. Chwyciła za swój komunikator i zaczęła w nim przebierać w kabelkach. Próbowała użyć jedną ze sztuczek, których nauczył ją jej Mistrz, by jakoś skontaktować się z kimś i przysłać jedną z Republikańskich flot. Mimo że walczyła by wygrać, czuła, że się im to raczej nie uda. Było ich kilkunastu, a żołnierzy Zygerrian było o wiele więcej. I tak już są ranni i jeden martwy Jedi, no i kolejny pół żywy, którego zabrali aby spróbować go uratować, a reszta nadal walczyła i się nie poddawała. Nikt nie wiedział dlaczego zaatakowano tą planetę i dlaczego akurat oni. Owszem. Spodziewano się ataku, ale ze strony Separatystów, bo Dooku mógł rozkazać atak na tę cenną Enklawę Jedi tak samo, jak na Świątynię Kryształów na Ilum.
Złapała mały zasięg; ale wiedziała, że dojdzie to, do któregoś z krążowników i przyjdzie pomoc. Stwierdziła, że raczej na Coruscant jest wystarczająco sił i mogą wziąć jedną, ale Coruscant to najważniejsza planeta ze wszystkich. Jest stolicą Republiki. Jest tam wiele ras, które muszę się teraz pewnie ukrywać.
-Potrzebujemy pomocy!-Informacja była krótka, ale wyraźna. Dziewczyna miała nadzieję, że ktoś im pomorze.
Usłyszała znajomy głos i zerwała się ze swojego drzewa nie zbaczając na to, gdzie rzuciła komlink. Pobiegła do przyjaciółki, robiąc uniki przed nadciągającymi pociskami. Znalazła Orgeen obok zarośli, leżącą z wbitym nożem w lewą rękę, a dokładniej w żyłę.
-Ati.-powiedziała zmartwiona Ahsoka, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. To nie jest bezpieczne. To nie jest prawda! To musi być sen!-krzyczała w myśli, ale na głos powiedziała:
-Trzymaj się.-Po tych słowach spojrzała w lewą stronę. Młody, twi'leński padawan biegł w jej stronę, by zanieść ją do sal uzdrawiania.-Wybacz, że odeszłam zamiast Ci pomóc. Zawiodłam Cię.
-Nie prawda Soka. Niech Moc będzie z Tobą.-powiedziała Dathomirianka i zabrano ja z "pola bitwy".
Padawanka Wybrańca w stała i pobiegła na przody i od razu zabiła jednego Zygerriana. Myślała, że skoro raz zawiodła Ati, to nie może jej zawieść kolejny raz, mszcząc się za nią. To nie jest dozwolone dla Jedi i Atari przestrzega tej zasady mimo, że większość łamie i jest jaka jest. Ahsoka podobnie przestrzega tą zasadę, ale teraz, w tym momencie taki zapał do walki, może wyglądać jak zapał przez zemstę, czego ona w ogóle nie czuła. Nie czuła i nie zamierzała się mścić. Zabijała bo musiała, nie wiedząc czego tak naprawdę chcą. To nie są Separatyści, ale mogli współpracować jak w ataku na Kiros, który i tak wygrała Republika. Może i długo to trwało, ale wygrali.
Zabijała na wszystkie sposoby. Odbijając strzały, pozbawiając głowy, wbijając miecz w pierś. Nagle zaczęła dokładniej rozumieć, o co chodzi innym z tym, że Jedi nie powinni walczyć na wojnie. Myśl jak szybko przyszła jej do głowy, tak odleciała, gdzieś daleko. Teraz musiała walczyć o życie Jedi. Nie bardzo obchodziło ją własne.
Wzbiła się w górę i pozbawiła trzech żołnierzy głów. Następnych atakowała od tyłu, by reszta mogła lepiej atakować, ale uważała też na swoje tyły. Działała na dwa fronty, puki nie zabiła tych na samych przodzie. Posuwała się dalej zabijając. Nie dała się. Zdziwiło ją, że reszta się nie rusza, ale po chwili zrozumiała o co im chodzi. Zygerria miała o wiele lepsze "zabawki" niż Separańcy, w tym czołgi. Jej ostatnim ratunkiem, była improwizacja.
Zabiła następnego Zygerriana, próbując sobie utorować drogę do czołgu. Nie wiedziała co tak dokładnie chce zrobić, jak tam dotrze. Zdała się po prostu na Moc i podążała w stronę maszyny, która miała posłużyć jej w zwycięstwie o Yavin. Zabiła jeszcze jednego i wskoczyła na pojazd.(For Wika: Wzięła karnister z benzyną i zaczęła ją wylewać, po czym Mocą ochlapała Zygerrian. Ahsoka odeszła parę kroków dalej wyłączając miecze. Wyciągnęła zapalniczkę i jednego papierosa, po czym go zaświeciła i zaczęła palić. Raz. Dwa. Trzy. Cztery i wyrzuciła w bęzyne, po czym płomienie stawały się większe. Togrutanka patrzyła na zaczynające się palić ciała i poczuła, że zwyciężyła. Masz XD) Wyłączyła shoto i popatrzyła się w stronę Jedi. Jeden wyczuł jej zamiary i rzucił w jej stronę minę, używając Mocy. Złapała ją bez problemu i weszła do środka. Żołnierz czekał już na nią, trzymając w dłoni nóż. Zaczął ją atakować, ale ona się bez problemu. W pewnym momencie się zdezorientowała i nie zablokowała ciosu dobrze, przez co została zraniona w ramię. Sycząc z bólu, złapała przeciwnika za nadgarstek i dokładnie zaginając rękę, chwyciła go zaszyje i przy użyciu Mocy sprawiła, że był nie przytomny. Nauczyła ją tego Barriss i teraz po raz pierwszy tak zrobiła. Mogła przyznać, że dobrze jej to wyszło, ale nie było teraz czasu na cieszenie się tym wyczynem. Otworzyła ponownie klapę i nacisnęła guzik miny. Nie włączyła się. Stang!, krzyknęła w myślach i wypuściła minę z rąk, po czym zasiadła za sterami, aby zniszczyć dwa czołgi, pomiędzy którymi była. Wcisnęła spust i nic nie stało. Zobaczyła, że brakuje pocisku.
-Świetnie! Wszystko musi się walić, kiedy ja chcę coś wreszcie pożytecznego osiągnąć!-krzyknęła zdenerwowana i zrozpaczona Tano. Postanowiła pogrzebać w bombie, ale jeżeli zrobi, grozi jej śmierć. Nie sądziła, że uda jej się ustawić wybuch tak, by miała parę chwil na wyjście.
Wzięła bombę w ręce i zaczęła w niej coś grzebać. Uważała, by nic nie pomylić. Starała zamaskować podenerwowanie przez spokój, którego Moc jej nie podsyła. Już drugi raz musi poświęcić życie w czołgu, ale tym razem jest sama i ma małe szanse na przeżycie, jeżeli uda jej się naprawić broń.
Myślała, że naprawienie miny zajmie jej o wiele dłużej, ale nie. Został ostatni ruch, by ją zasilić, więc wyskoczyła na zewnątrz. Nie przyglądała się zbytnio walce, ale widać było, że działania Ahsoki były raczej jedyną szansą na wygraną. Popatrzyła się w bok. Lufa drugiego czołgu kierowała się w jej stronę. Drugi czołg to samo. Poczekała, aż będą skierowane pod odpowiednim kątem do niej. Mimo że była raczej zadowolona ze swojego planu, nie sądziła, że uda jej się uciec nawet po wyjściu na górę. Nie czekała tylko na wygraną. Ona wręcz odliczała sekundy do śmierci, która ma zakończyć jej życie, które raczej mimo wszystkich złych rzeczy, było wspaniałe i szczęśliwe, chociaż nie ukrywała, że chciałaby sobie jeszcze trochę pożyć.
Oba czołgi skierowały lufy w tym samym czasie i pod tym samym kątem, w stronę padawanki. Przełożyła ostatni kabel i rzuciła go w głąb czołgu, na którym stała, a po chwili nastąpił wybuch. Wszystko to, działo się bardzo błyskawicznie. Dwa czołgi zostały odrzucone, a kawałki zniszczonego wleciały do ich luf, aż w głąb maszyny, po czym nastąpiły kolejne wybuchy. Jedi schowali się w ostatniej chwili. Większość Zygerrian już nie żyła, ale byli tacy co przeżyli. Dokładnie pięciu Uszli z życiem i uznali to za szczęście. Byli poparzeni na większości częściach ciała. Nawet na twarzy. Niestety dwóch z nich, byli bardzo mocno poranieni. Tracili obraz przed oczami. Tracili poczucie bycia częścią tej galaktyki. Czuli jakby miało coś się chwilę później z nimi stać. Coś nowego. Coś innego. Coś czego nigdy w życiu nie czuli. Było to dziwne dla nich, ale nie mogli zgadnąć co się z nimi dzieje. Dla nich nie było już sensu życia. Nie wiedzieli dlaczego już im się nic nie chce. Było to jeszcze bardziej dziwne zjawisko. Nie chciało im się i wręcz nie mogli nic zrobić. Nawet ruszyć. Czuli jak ich ciało drętwiało. Raz, po raz każda kość, nerw... Nie wiedzieli, że tak na prawdę ich przygoda w świecie żywych, już się kończy. Umierali.
Czekano siedem minut, aż się wszystko uspokoi. Ze zniszczonych machin leciał wysoki, rzadki, czarny dym, który krztusił i drapał okropnie w gardło. Jedi zabrali martwych Zygerrian, a żywych wzięli do sal, by później ich przesłać. Jednego stan było ciężki, ale było większe prawdopodobieństwo, że przeżyje. Trochę się nimi przejmowano, ale niestety nikt nie pomyślał, gdzie jest Ahsoka Tano. Nikt nie zauważył ją na czołgu podczas walki. Nikt nie widział co robiła. Ostatni raz mieli ją przed oczyma, kiedy ucierpiała jej przyjaciółka i zabierano ją z pola bitwy. Później już jej nie widzieli i nie słyszeli. Jakby zniknęła, mimo że była cały czas na widoku.
W pewnym momencie przyszedł Twi'lek, który zabrał ranną Atari.
-Gdzie Padawanka Tano?-spytał krążąc wzrokiem, próbując ją znaleźć.
-Nie widziałam jej odkąd zabrałeś Atari.-powiedziała pewna Jedi, a reszta powiedziała to samo.-Ale żyje. Czuję to.-dodała.
-Ja także.-przytaknął jej Twi'lek.
-Jest!-powiedziała selkathcka dziewczyna.
Za zniszczonymi czołgami była droga, która prowadziła w dół, gdzie był mały staw. Tą samą drogą wchodziła Padawanka Wybrańca, która była brudna, posiniaczona i ledwo się trzymała na nogach, lecz spojrzenie miała twarde. Nie przejmowała się, że czuje się źle i cudem wyszła z tego cało. Nie przejmowała się niczym. Po prostu czuła, jakby nic takiego wielkiego się nie stało, chociaż dla innych nie było to normalne.
________________________________________
Soundtrack z Niezgodnej daje wenę :3 Faari... Beating Heart! xD
Anidala for Iga i Wika. Moja krzywa morda czeka na lanie ;)
Patataj najlepszego, całość dla Ciebie. Wybacz za tą żyłę xD Seteczki :* ♥
NMBZW!
Dam... Dam... Dam... Dobra, fajnie, jest dzidzi... Ale nie mogłaś od razu dać reakcji Anakina czy coś? Albo więcej emocji? Srk, ale żeby się jarać to za krótko. Stanowczo za krótko. :<
OdpowiedzUsuńDobra, jakiś nóż... Kanister... Ej, co? Ahsoka to że Anakin pali nie znaczy, że Tobie też wolno! *nono* Sokuś oczywiście się w coś wplątał... Jak zawsze...
NMBZT
Jestem w ciąży. To nim musiało dopiero trzasnąć. Przynajmniej mną by trzasnęło. Gdybym była facetem i dowiadywała się tak nagle. No szkoda, że nie wrzuciłaś reakcji :c, ale ja chyba lubię tak urwane wątki. Lubię myśleć, co będzie dalej, jak on zareaguje, co ona powie. Tu niby mam mały fragmencik (huhu, przedpremierowa ^^), ale niecierpliwie czekam, by zobaczyć to w następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńDziewczyna miała nadzieję, że ktoś im pomorze. - pomorze gdańskie albo słupskie, a w przypadku udzielenia pomocy - pomoże :)
Świetny opis walki, bardzo dynamicznie. I zakończenie... Wyobrażam sobie ta wymęczoną Sokę, ale zawziętą i gotową. Naprawdę podoba mi się cała ta walka, świetna :D
Świetne ^^ Czekam na więcej i pozdrawiam :D
Sis ty spoileromanie! <3
UsuńIgo, Igo, Igo... będzie będzie i trochę motyw ZS, Ale to się na tym opiera :P
That so chrysis!!!!! I'm lovin it!! I w ogóle nie obchooooooodzii mnieeeeeeeee faaaaakt!!!!!! EEeee... Przepraszam... Opo extra jak zawsze! NMBZT!!
OdpowiedzUsuńSuper! Jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńTaa... Anakinem serio musiało nieźle wstrząsnąć xD Szkoda, że urwałaś, bo fajnie byłoby poczytać o jego uczuciach :)
Podziękowania po terminie xD Dziękuję za życzenia :*
Byki są, byki :D
Nie gniewam się za ten nóż w żyle xD Na moim blogu, to Atari już dawno w Zakonie nie będzie w tym momencie :D Myślałam już, że zabijesz Ahsokę, albo coś jej zrobisz. Tak na przykład urwiesz rączkę, albo nóżkę. W sumie Ahsoka nie powinna wyjść bez uszkodzeń poważnych ciała z takiego wybuchu :) Świetny opis walki :) Bardzo mi się podoba. Ach te chwyty Barriss pozbawią przytomności każdego xD (Teraz to wymyśliłam i pomyślałam o plakatach reklamujących ludzi kandydujących na europosła. U mnie tego jest po szyję i niedobrze się już robi od widzenia na każdym kroku baby przystrojonej w perły. :/)
Jesteś świetna w pisaniu <3 Po prostu cudowny rozdział, jeden z najlepszych jakie napisałaś. Nie mogę się doczekać kolejnej notki <3
Dziękuję za cały rozdział dla mnie xD
NMBZT
Kocham Cię siostrzyczko <3 xD Łącznie złożyłam Ci 6 razy. Jestem najlepsza :3
UsuńPo pięciu, ciągnących się do nieskończoności miesięcy wraca na Coruscant. <-- miesiącach* Strasznie dużo błędów ortograficznych(!) i językowych... szczerze mówiąc, tym razem się zawiodłam. Poprzedni rozdział pod względem jakościowym był znacznie lepszy. No cóż, ale bywa. Ciąża jest moim zdaniem mało... emocjonalna? Za mało opisów, przeżyć, wewnętrznej walki... ale jest całkiem okej. Czekam na kolejny rozdział. Niech Moc będzie z Tobą!
OdpowiedzUsuń