niedziela, 27 września 2015

Rozdział 110


                                                ~~Naboo~~

   Bardzo dokładnie przemyślała słowa swojego Mistrza, lecz niestety był jeden duży problem: nie umiała od zaraz spełnić woli mentora. Powodów było wiele; jak na przykład to, że z przyzwyczajenia nie potrafi; chce się uczyć od Anakina tak, jak zwykle; nie wierzyła mu, że jest lepsza... i wiele, wiele innych.
   Doszła do tego wniosku podczas poszukiwań Atari, która gdzieś zniknęła. Dziewczyna obawiała się, że będzie musiała szukać przyjaciółki w całym pałacu, ale znalazła ją w jakieś sypialni. Nie skupiała się nad tym jak ją znaleźć. Jej umysł był zaprzątnięty myślami na temat tego, co usłyszała od Anakina.
   - Stało się coś? - zapytała Dathomirianka. Była obrócona w stronę okna.
   - Czemu podziwiasz widoki w takiej chwili? - odpowiedziała pytaniem Tano.
   - To uspokaja i daje do myślenia. Tobie też by się przydało. - zauważyła padawanka Bultar.
   - Taaa... - burknęła Togrutanka. - Jestem pogubiona. - przyznała.
   - To ten groszy moment. - stwierdziła kuzynka Amidali. Dość dobrze znała uczennicę Wybrańca. Co raz rzadziej zadawały sobie pytania.
   - Ty jesteś za to bardzo zmartwiona. - powiedziała posłanka Rady.
   - Padme. Ufam dziewczynom, ale martwię się o nią. - zaczęła tłumaczyć Ati, ale nie dano jej skończyć. Komunikatory zaświergotały, ale tylko ona odebrała.
   - Nawiązaliśmy kontakt ze Świątynią. Obowiązkowa obecność. - powiadomił jeden z żołnierzy. To był Rex.
   - Już idziemy. - potwierdziła i pobiegły we wskazane miejsce. Nie za szybko, nie za wolno i nawet się nie zmęczyły.
   W oddali widziały hologramowe sylwetki Mace'a Windu i Shaak Ti, a gdy podeszły konsolety ich oczy zwróciły się w stronę Ahsoki, która wraz z przyjaciółką ukłoniła się z szacunkiem.
   - Najbardziej zależało nam by porozmawiać z Tobą. - zaczęła Mistrzyni Ti zwracając się do rodaczki.
   - Ze mną? - zdziwiła się dziewczyna.
   - Ventress została przetransportowana na Coruscant. - wytłumaczył Korun. - Przesłuchiwaliśmy ją.
   - I...? - domagała się więcej.
  - Wytłumaczyła wszystko... mówiła prawdę, ale myślimy, że będzie dobrze jeśli z nią porozmawiasz kiedy wrócisz. Jest bardzo zagubiona.
   - Czyli wychodzi na to, że moje problemy w porównaniu z jej to pikuś.
   - Musisz z nią z porozmawiać, gdy wrócisz. Myślimy, że tobie bardziej zaufa.
   Anakin parsknął.
   - Co? - spytał go zirytowany Windu.
   - Serio? Przez dłuższy czas trwania wojny ta kobieta na mnie polowała, oszpeciła mnie i nagle ufa mojej uczennicy? Przypominam, że to ją widzieliśmy na zarejestrowanym obrazie i to ona uruchomiła, zapewne, początek końca Jedi. Wy sobie ją trzymacie i chcecie by sobie porozmawiały z Ahsoką? Ona jest niby zagubiona? To jest podstęp. - powiedział Wybraniec na głos to, co myśli.
   - Rozumiem, że jej nie ufasz... - zaczęła jego uczennica, ale nie dał jej skończyć.
   - Nie mam powodu, by jej ufać.
   - A ja?! Gdyby nie ona albo bym wróciła później albo w ogóle! Ciesz się, bo dzięki niej, odzyskałeś swoją siostrzyczkę! Tyle Ci nie wystarczy?
   - Po tym wszystkim? Pomyśl sobie ile osób zabiła i co zrobiła zanim stała się jakoś "dobra". Zapomniałaś jej przeszłość? Pamiętaj, że dawne czyny zawsze zostają w pamięci danych osób.
   - Pamiętam, ale sztuką jest wybaczać, a Jedi powinni to robić.
   - Na moje wybaczania jej nie przyszedł jeszcze czas.
   Odszedł.

                                                         ~~Zygerrianin~~

   Był jednym z paru generałów, którzy zaangażowali się w tę całą akcję.
   Niestety charakterek nie należał do tych miłych. Wręcz odwrotnie.
   Na jego twarzy uśmiech nie zagościł od piętnastu lat, zawsze był wredny, mówił z chrypką, która podkreślała gardzenie galaktyką i... ogólnie wszystkim.
   Czemu się nie zabił, skoro w niczym nie widział żadnego sensu?
   Chciał zadawać ból taki, jaki zadano jemu. Czy to fizyczny, czy psychiczny.
   Stracił rodzinę.
   Nie raz.
   Nie dwa,
   Nie trzy razy.
   Gdy miał osiem lat stracił rodziców. Zamordowano ich. Nikomu nie zaufał, był zamknięty w sobie. W odpowiednim wieku wstąpił do wojska. Tam poznał kobietę, ożenił się z nią i urodziła mu bliźniaki. Rok po narodzinach dzieci, kiedy ten został na dwa tygodnie wezwany do jednej z jednostek na specjalne przeszkolenie, najbliżsi spłonęli we śnie w bardzo dużym pożarze.
   Trzy lata później, po tym jak w miarę otrząsnął się po tym incydencie, poznał nową kobietę. Po jakimś czasie, pobrali się i zaszła w ciążę. Parę tygodni przed wyznaczonym terminem porodu, jej zabójstwo spowodowało wielkie zamieszki, które trwały około cztery miesiące.
   Nie mógł uwierzyć, że po raz kolejny zabrano mu żonę, zabrano mu najbliższą rodzinę. Oby dwie kochał, oby dwie pochował obok siebie i przychodził na ich grób. Jego potomkowie... dwie córeczki i jeden nienarodzony syn. Cała piątka... oni... oni nie żyją. Nie ma ich.
   Po roku odzyskał nadzieję na lepsze ułożenie życia. Spróbował ukoić swój ból kolejną, prawdziwą miłością. Wiedział, że dawne żony chciałby, żeby umarł szczęśliwie.
   Trwały przygotowania do ślubu.
   Przebywali w cukierni, a dokładniej na zewnątrz. Na polu temperatura sięgała dwudziestu siedmiu stopni, dlatego stwierdzili, że niepotrzebnie dusić się w środku. Wtedy...
   Wtedy po raz kolejny zadano mu cios. Strzelono do niej na jego oczach.
   Widział zabójcę i wraz ze służbą publiczną pognali za mordercą.
    Nie wymsknie mi się, pomyślał i nadal biegł za osobą niszczącą jego szczęście.
   Dopadł go.
   Ów sprawca był wysoki, miał około trzydziestu pięciu lat, kruczoczarne włosy oraz oczy pełne nienawiści i mimiką wyładowywał złość na mężu swojej ofiary, którego wręcz olśniło.
   Poznał tę osobę, mimo że gdy ostatni raz ją widział, miał zaledwie osiem lat.
   Facet był kiedyś niewolnikiem jego rodziców. Uwolniono go, gdy miał trzynaście lat. Nigdy się nie lubili, bo w końcu niewolnik i syn pana.
   Po tylu latach się spotkali i wszystko było jasne.
   To były niewolnik zabijał wszystkich, którzy byli mu najdrożsi. Wtem, zabił tego człowieka, znalazł jego najbliższych i pozbawił ich życia.
   W swojej karierze wzbił się na dość wysoki szczyt, ale nigdy więcej nie zaznał uczucia miłości bijącego od rodziny. Nigdy więcej nie związał się z żadną niewiastą, nie miał więcej dzieci, nie uśmiechał się, nie okazywał uczuć. Jedyne wyjątki były tymi chwilami, kiedy płakał nad trzema grobami.
   Po pochowaniu ostatniej partnerki oraz wypełnienia zemsty obiecał sobie jedno:
   Wbije w pień tyle byłych niewolników, ile tylko da radę. Nie miał do nich litości, nie będzie słuchał ich wytłumaczeń, że i tak nic nie zrobili.
   Znajdzie/napotka - zabije.
_________________________________________ 
Dobry!
Zupełnie opadam z sił. Jest źle, jest leniwie, brak chęci... 116 rozdział w ogóle nie jest skończony, ale zamierzam to skończyć do wtorku. Później zająć się 117. Co do czytania innych blogów... opadam. Ludzie, opadam ;__; Ledwo znajduję czas...
Przytyłam, ale plus jest jeden - urosłam! :v W sumie, w tym tygodniu zdarzyło się parę plusów... na przykład: polubiłam swą miotłę na łbie... no tego jeszcze w naszym programie nie było! xD
Z racji tego, że jestem dumna z ostatniego wątku, to dedyk dla:
WSZYTSKICH!

+ chcę was czego nauczyć, dokładnie dwie osoby: PISZE SIĘ "DEDYK", nie "Dedykt" ;)

NMBZW! 

5 komentarzy:

  1. Ventess się zmienia a Anakin swoje. Jak zwykle. Ahsoka wróci do Świątyni. Mam nadzieję że pomoże Asajj. Szkoda mi tego Zygerriana. Tyle razy stracił rodzinę. Ten niewolnik to mściciel z krwi i kości(nie pytać trochę mi odbija w dodatku wkurzam się z powodu mojej weny i szkoły) Dobra wody dalej lać nie będę. Dziękuje za dedyk i

    NMBZT!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiwiwiwiwiwi, geniuszu... Już wiem....wiem co tu się będzie działo! XD nareszcie wszystko się ułożyło! Jeśli zrobisz tak jak myślę, źe zrobisz to jesteś zarąbista...i tak jesteś, ale cii xD
    Po końcówce ostatniego wątku dostałam olsnienia jak ten Zyggerian gdy zabijał dawnego niewolnika. "Wbije w pień tyle byłych niewolników" hmmm, ciekawe o kogo chodzi xD
    Będzie akcja, będzie się działo, będą emocje i wyczekiwania do kolejnych rozdziałów.
    Tak, miałam wizje mocy, jak jakiś czas temu xD

    Jej urosłaś! :D dużo jeszcze brakuje do upragnionego wzrostu? :3 U mnie też bylo pare plusów, była wycieczka, było fajnie, dostałam przed nią kaftan (czyt mundurek ;-;) pomimo iż to tylko kamizelka wyglądam w niej jak debil xD
    Niestety też mam brak chęci do pisania i lenistwo...eh... Poradze Ci, że jak masz napisane rozdziały, ale kompletnie nie potrafisz ich poprawić, ani jakoś "ożywić" po prostu to olej... Ja też tak zrobię i nareszcie mój blog ruszy od tej soboty.

    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurdę, powiem Ci, że też nie wiem co chodzi z tymi byłymi niewolnikami. Nie mam bladego pojęcia!
      Miałam 163, teraz mam 164, a do upragnionego brakuje mi 11 cm, czyli 175 :v
      Ehh... nie chodzi o poprawianie, tylko o samo pisanie... ;) Myślę, że za niedługo wszystko się ułoży

      Usuń
  3. Kiwi, dedyktacja xDD Ciekawie by to brzmiało ^^

    OdpowiedzUsuń