niedziela, 14 lutego 2016

Szał ciał; Miłość rośnie w okół nas (Disney x SW), czyli Walentynki...

  (Kiwi Mistrz Painta zawsze i wszędzie)

    Zadajmy sobie jedno, ważne i niezbędne pytanie:
    Czemu Yoda zgodził się na organizację Walentynek? ZNOWU.
    Czy faktycznie myślał, że to bezsensowne, dla niego i członków rady, święto zbytnio nie wpłynie na to jak zaczną postępować? Otóż nie! Był w błędzie! Co to potwierdzało? Że Ahsokę szlag jasny trafiał gdy widziała te miśki, serca, czekoladę i róż z czerwieniem, a to idiotyczne kolorystyczne połączenie. Nic w tym złego, gdyby te wszystkie padawanki zachowywały się przyzwoicie, a nie chciały... nie wiadomo co.
    Ostatnio skończyło się to całowaniem par, czego ja też byłam ofiarą? Tak, pocałowałam Luxa Bonteri, ale on mnie sprowokował! Cóż, przynajmniej nie jestem jak wszystkie inne padawanki. Nie pobiegłam do swoich najlepszych przyjaciółek pochwalić się jaka to ja jestem super i całowałam się z senatorem i byłym separatystą. Wydało się to po jakimś czasie... tak samo jak pocałunek Atari i Chaza... co najlepsze - większość rzeczy wróciła do normy! Atari mimo wszystko dalej przyjaźni się z Chazerem, a ja nie unikam Luxa... no to tego się nie spodziewałam, ale w tym dniu wszystko jest możliwe. Każdy odwala coś do czego nigdy nie był zdolny.
    Ciekawe co tym razem przyniesie nam to święto... cóż. zobaczymy! W końcu galaktyka należy do odważnych.
****
    Czy tylko mi się wydaje, że jak dostanie anonimowych listów, to jak wizyta adoratora, który nagle pojawia się faktycznie w Twoim życiu i nie chce zejść Ci z drogi? Ponadto, czemu dostałam, w ciągu godziny, aż trzydzieści "walentynek"? Naprawdę, nie mam humoru się w to bawić i nie wiem co one oznaczają - przypodobanie się padawance Wybrańca, żart czy faktycznie coś zakazanego dla Jedi? A w sumie, co to za różnica? Dostała zawieszenie w Wojnach Klonów. Anakin walczył o Republikę, a ona musiała siedzieć z założonymi rękoma. Dosłownie, była obrażona jak dziecko, któremu nie dano cukierka.
   Usłyszała dźwięk, za który była gotowa zabić nie zważając na to, kim jest osoba próbująca nawiązać z nią kontakt na żywo.
    Drzwi rozsunęły się po tym, jak wcisnęła przycisk znajdujący się na ścianie.
    Nikogo nie było, ale znajdował się tam wielki biały misiek.
    - Ehh... - jęknęła. - Kto niby wpadł na ten pomysł?
   No bo, po co jej niby jakieś miśki, które zajmują konieczną przestrzeń w jej szarym, prostym pokoju? Przecież nie zamierzała się kłaść widząc przed sobą to dziwactwo, którego zachowanie, co z tego, że będzie siedzieć, jest podobne do stojącego nad tobą pedofila?
    A może to pomyłka? Może to w ogóle nie do niej? W sumie, nie zdziwiłaby się. Nie jest jakoś szczególnie pociągająca, w Świątyni było niewielu Togrutanów, zwłaszcza chłopców, a mieszanie ras to dla niej dziwna sprawa... z tego powodu też nie lubiła walentynek. Nie miała na myśli rasizmu, ale czuła się trochę dziwnie.
    - Ustrzelił Cię już jakis kupidyn? - zażartowała Barriss wchodząc do pokoju Ahsoki.
   - Dzięki Mocy, nie. - odparła Ahsoka z uśmiechem i potrząsając głową jak małe dziecko, które osiągnęło w swoim dotychczasowym życiu wielki sukces, a dla starszej osoby była to zwykła rzecz.
    - Gdzie Atari? Miała być. - powiedziała Offee.
   - No cóż, nadal się nie zjawiła. Myślę, że dziś znowu jest coś na rzeczy z Chazerem. - odparła Ahsoka odklejając z wielkim zainteresowaniem różową paczkę. - Ktokolwiek to jest, mam ochotę mu zakleić twarz tak samo i niech się potem z tym siłuje. Moje palce mają dość, zwłaszcza, że aktualnie mam krótkie paznokcie. - dodała dalej siłując się z pakunkiem.
    - Pomogę Ci. - zaoferowała się Mirialanka.
    - W odpakowaniu tego różowego czegoś czy w żartobliwej zemście? - zapytała młodsza.
   - W obu. - doprecyzowała druga i podeszła do przyjaciółki, z którą próbowała rozerwać flimsiplast. - Miłość rooośnie w okóóół naaaaas. - zanuciła. Bardzo ładnie śpiewała, choć sądziła, że wręcz przeciwnie, ale ponoć Anakin ma dobry głos. Ahsoka wierzyła na słowo Barriss, Luminarze i Obi-Wanowi, więc chciała usłyszeć swojego Mistrza. To byłoby ciekawe doświadczenie.
    - Błagam Cię, skończ. - poprosiła Tano, a zaraz potem wygrały walkę z prezentem i ją otworzyły.
    W środku były ciasno ułożone kamienie posklejane jakimś klejem, aby nie "latały" po całej paczce, a na nich leżała kartka z napisem "Pragnę, abyś była moja".
    - To jakiś żart?! - zirytowała się Ahsoka.
    - Co nie? Liczyłam na jakieś słodycze. Przydałyby się, muszę uzupełnić cukry, a po zamachu nie mam na co liczyć. - przypomniała.
    - Zmarnowałam parę minut z życia, aby to poodoo otworzyć! Jak tego kogoś dopadnę, to po nim.
    - Soka, spokojnie. Słychać Cię na zewnątrz. - poprosiła Atari wchodząc do pokoju.
    Ahsoka popatrzyła na nią zdziwiona jej obecnością.
   - Nie bądź taka zaskoczona. Nie słyszałaś otworzenia drzwi, bo zagłuszasz wiele innych dźwięków. - poinformowała Ati. - Kto Cię tak zrobił w bambuko?
    - Chciałabym wiedzieć. - odpowiedziała Tano.
    - Odkryjemy to. - stwierdziła z przekonaniem Orgeen.
***
    Miłość jest jak baba.
   Czemu przez większość roku tak bardzo nie obchodziło ich wszystko co związane z poprzednimi walentynkami, a kiedy po raz kolejny przychodzi czas na to święto - nagle wszystko wraca? To takie idiotyczne uczucie, a zarazem wysoka, niezasłużona kara. Była gorsza od wzroku Deturi Killary. Ona sama to wiedziała. Jej upokorzenie z zeszłymi walentynkami wywołało u niej straszny ból. Chazer ją... po prostu ją olał i poszedł do jakieś larwy! Deturi od zawsze wiedziała, że z dziewczyną, która odbiła jej przyjaciela, jest coś nie tak. I się nie myliła! Ta dobra, słodka ludzka dziewczynka to Dathomirianka!
    Jak ktoś taki mógł odebrać Killarze najlepszego przyjaciela - ba! Nawet dwóch - a potem jej wielką miłość? Owszem, Jedi nie wolno się przywiązywać i może Deturi pochodziła z niezbyt przyjaznej rodziny, ale dla swoich przyjaciół była oddana, jak nikt inny. Ale czy ktoś to dostrzegał? Nie, bo NAJLEPSI PRZYJACIELE ZOSTALI JEJ ODEBRANI!
    Owszem, zwalała całą winę na Atari, bo miała takie prawo, chociażby całej galaktyce się to nie podobało. Nie uważała swojego zachowania za karygodne, przecież miała stuprocentową rację. W końcu jej zachowanie okazywało zazdrość, a, w pewnym sensie, przez zazdrość można pokazać, że ktoś jest dla Ciebie ważny. Okazywała złość tylko w obecności Atari i tylko do niej, a jej walka o przyjaciół istniała tylko dla tych, którzy umieli patrzeć...
    Odzyska Chazera. Niekoniecznie jako swoją miłość, ale jako przyjaciela - na pewno.
***
    Dziewczyny rozdzieliły się.
    No dobra, nie rozdzieliły się. Barriss miała sprawę do swojego padawana, Zondera, a Atari poszła do Mirlei, która miała pewne plany, ale Ati nie chciała zdradzić jakie... znowu coś knuły... w każdym razie, Ahsoka na tę chwilę została ze swoim problemem sama. Musiała szukać swojego cichego wielbiciela zupełnie samotnie. Nie! Nie zamierzała nikogo wypytywać, przecież wyszłaby na kompletną idiotkę! Nikt nie mógł wiedzieć, że miesza się w takie sprawy. To dla niej wstydliwy temat.
   - Ahsoka! - krzyknął ktoś za jej plecami. To dość charakterystyczny głos. Dziecięcy połączony z poważnym.
    Wysy.
    - W czym mogę Ci pomóc? - zapytała swoją młodszą koleżankę.
    - Kojarzysz Rae? - zagadnęła różowo-włosa z błyszczącymi oczami.
    - Masz na myśli tego, z którym ostatnio miałam szkolenie w bibliotece, jako asystent mistrza, a ty je obserwowałaś?
    - Taaak.
    - Po co Ci on?
    - Eee... no dobra, nie mów nikomu. To mój crush.
    Ahsoka została zbita z tropu.
    - Kto?
    - Crush. Nie wiesz co to jest? - zdziwiła się Wysy.
    - Nie.
    - Osoba, która nam się podoba.
    - Wysy, błagam! Tylko nie Ty!
    - To jedyny dzień w roku! Nie mów, że Cię to nie kręci.
    - Nie.
    - Nie?
    - Nie.
    - Nie całowałaś się nigdy?
    - Nieee...
    - Kłamiesz! - zarzuciła Ahsoce ze śmiechem padawanka Pablo Jilla
    - Ej...
    - Kto?
    - Czy to ważne? To nawet nie było na poważnie. Od tego liczyło się moje życie. Zabiliby mnie!
    - Ale było!
    - Krzycz głośniej, bo Cię Rada nie słyszy!
    - Kto?!
    - Rae jest gdzieś w pobliżu Arboretum. Organizuje różne zabawy dla Adeptów...
    - Dzięki, ale mów, z kim!
    - Won! - rozkazała ze śmiechem.
    - Ktokolwiek to był, potem mi opowiesz.
    - Tak, tak... Leć, bo Ci słodkie miśki uciekną!
    - Dobrze, że Tobie zdążyli donieść - powiedziała Wysy, po czym ruszyła przed siebie, ale Ahsoka jej nie pozwoliła i łapiąc ją za nadgarstek.
    - Czekaj! Co o tym wiesz?
    - Ja? Widziałam gdzieś w magazynie rezerwację. Mamy swoje Amorki w postaci padawanek i one rozdają te wszystkie duperele. Widziałam "Ahsokę Tano", a potem jak to gdzieś wiozły. To dość specyficzny misiek. Nikt inny nie dostał Ewoka. Zwłaszcza różowego.
    - Jakiego różowego? Był zielony!
    - O! Jeszcze lepiej! Zmienia kolor. Czyż to nie urocze?
    - Nie. Co Ty w ogóle robiłaś w magazynie?
   - Eee... eheh... myszkowałam? Jestem niecierpliwa... nie udało mi się znaleźć nic konkretnego prócz Twojego kolorowego misia. Wygonili mnie. A myślałam, że bycie Jedi to łatwa sprawa, a tu w takich rzeczach człowieka wypędzają. Co za brak kultury... pfff.
    Zachichotały obie, po czym Wysy poszła w swoją stronę, a Ahsoka udała się do magazynu. Miała nadzieję, że znajdzie tam dowody zbrodni.
***
    Nie ukrywał, że w jakimś stopniu chciałby powtórzyć poprzedni rok. Dlatego właśnie niańczył w arboretum Ashlę i Katooni, które były świadkami jego głupich i niestosownych żartów, jeśli chodzi o towarzystwo takich dziewczynek. No, ale po co ubiegać się o względy Atari Orgeen, najpiękniejszej, dla niego istoty kosmosu, skoro można robić wszystko, żeby dostać manto od Ahsoki Tano, plus w zestawie niczym u Dex'a, karę od Barriss, a jemu na tamtą chwilę jakoś nie pasowało czyszczenie kibli. No, ale po co przestać, żeby zapobiec złym skutkom? Niech dalej kontynuuje!
    Wido Niro, jego najlepszy przyjaciel, siedział w rogu i pisał na kawałku flimsiplastu list miłosny. Jakiż to jego obiekt westchnień zasłużył na coś takiego, jak dziesiątki słów zapisanych w tak oryginalny sposób?! Chazer stawał się zazdrosny. Wido był jego przyjacielem od trzynastu lat, a ani razu nie dostał od niego listu! Tak się przyjaciela nie traktuje! A jego wielka miłość... no właśnie. Co to za sprawiedliwość? Masz kumpla od lat, a nagle jakaś dziewoja, w dodatku Jedi, potrafi sprawiać, że jest się zepchniętym na drugi tor przez naprawdę małe sprawy, jak na przykład: Pisanie listu! Przecież Chazer olśniewał swą genialnością. Jego mądrość doprowadza go do rangi geniusza, że nawet najjaśniejsza gwiazda, to przy nim nic.
    Ale żadnej walentynki nie dostał. A przyjaciel powinien wysłać mimo wszystko.
   - Ej! Skończ. Tu mamy swoje piękne panny. - krzyknął Chazer do Wido, wskazując na Ashlę i Katooni. Tak, Chazer nawet wiedział, jak oczarować sześciolatkę i dziewięciolatkę, ale swoją do dathomiriańską rówieśniczkę, ni w ząb.
   Wido uśmiechnął się, wstał i złożył flimsiplast na cztery części, po czym wsadził do prawej, przedniej kieszeni, aby nikt czasem nie ukradł listu i nie przeczytał.
    - Przyjdzie Lux? - zagadnął.
    - Taa. Tak myślę, ale może zapić swe smutki, bo nie ma nikogo. Stang, nie uważasz, że trzeba mu kogoś znaleźć? - zapytał Chaz.
    - Naprawdę chcesz się w to mieszać? Daj mu spokój. Nawet sobie nie umiesz znaleźć dziewczyny.
    - Bo jestem Jedi, ale dziś, na jeden dzień, to się zmieni.
    - Czy w twoim przypadku brzmi coś takiego, jak "jeden dzień"? - zdziwił się Niro.
    - Owszem - odparł wyniośle Motess.
    - Stary, mówię poważnie.
    - Założę się, że nikogo nie znajdzie - wtrąciła Katooni.
   - Dziecko drogie - zwrócił się do niech Chazer, ale nie mógł dokończyć, bo mu chamsko - oczywiście, tylko dla niego - przerwała.
    - Katooni - poprawiła. - Patrząc na iloraz mojej inteligencji w przeciwieństwie do twojej, nie możesz zwracać się do mnie "dziecko" . A poza tym, ty też jesteś dzieckiem.
    - Szczegóły - stwierdził padawan. - Wracając do tematu, nie wiesz na co mnie stać. A skoro chcesz się zakładać, to dobrze. Ten, który przegra, wpuści koty do pokoju Windu, zrobią z tego pomieszczenia kuwetę, a potem sprawca da się zdemaskować. - zaproponował blondyn.
    - Dobra - zgodziła się dziewczynka.
    - Katooni, jeśli przegrasz, to zniszczysz sobie dobrą opinię. - upomniała przyjaciółkę Ashla.
    - Nie wierzysz we mnie? - zapytała smutno starsza.
    - Nie o to chodzi. Martwię się.
   - Mamy jedenastą trzydzieści, a jego czas to najpóźniej dwudziesta pierwsza. - postanowiła dziewięciolatka.
    - Stoi. Dziewoje, przybywam!
***
    Dobra, Padme rozumiała, że Walentynki, to nie jest obowiązkowe święto, niezbyt go czczą i nie dostaje się urlopu, no, ale Senat mógłby sobie odpuścić ten jeden dzień, jak nie wiele. Przecież było tylu związanych senatorów, a ona by na tym skorzystała, chyba że singli postanowienie by nie obowiązywało, to wtedy miałaby problem.
    Prostując, Padme Amidala nigdy nie była zagorzałą fanką dnia zakochanych, ale bardzo często ma dość życia w tajemnicy, ukrywania się z miłością do, bardzo sławnego w tamtych czasach, Rycerza Jedi, Anakina Skywalkera, a Walentynki wprawiały ją w romantyczny nastrój. Pragnęła spędzić z Anakinem cały dzień... a no tak, nie mogła!
    Dziękuję, Senacie!
  Około południa wyszła z gmachu Senatu Republiki i swoim transportowcem udała się do apartamentu.
   Wchodząc do salonu zauważyła otwarte wejście na balkon, które zaraz zamknęła. W pokoju panował chłód, bo albo ona albo któraś z jej służek zapomniała zamknąć drzwi na taras. Tego dnia było wyjątkowo zimno, więc temperatura w pokoju niezbyt jej odpowiadała. Postanowiła wziąć gorącą kąpiel.
    Wcisnęła odpowiedni guzik w panelu urządzonym na ścianie, co spowodowało otworzenie drzwi.
    - No witam cię.
    Padme zamurowało. W jej wannie siedział nagi Clovis! Co więcej, w ręce trzymał szampana!
    - CO TY TU ROBISZ?! - wydarła się.
    - Kupiłem najdroższego szampana... - zaczął, ale nie dała mu skończyć.
    - Ty włamywa... to ty mi się wkradłeś przez te drzwi balkonowe?!
    - Wszystko, co robię, jest z miłości do Ciebie!
    - Wynocha stąd!
    - Uspokój się!
    - Wynoś się!
    - Padme, kochanie...
    - Won!
    - Padme...
    - Idę po ochronę! - wrzeszczała.
    - Nie wygłupiaj się!
    - WYNOCHA STĄD! - powtórzyła.
***
  Wysy biegła korytarzami Świątyni Jedi jakby właśnie została właśnie uwolniona z niewoli Zygerrian w czasach Bezkresnego Imperium.
    Biegła w stronę Arboretum, gdzie znajdował się Rae, jej ostatnia wielka miłość i wybranek życia (czyt. do końca dnia czternastego lutego, bo więcej jej nie można). Jej różowe włosy przeplatały białe, blond i czerwone pasemka, które znakomicie odzwierciedlały święto, a blond ukazywał światłu dziennemu jej dawne JA, które nosiło na głowie jasną czuprynę, a mimo powszechnej gadaniny - jak na blondynkę, zwłaszcza naturalną, Wysy była bardzo bystra.
    Kiedy dobiegła do drzwi, potrząsnęła głową, poczekała aż rumieńce łaskawie opuszczą jej twarz, żeby czasem nie wyszła na zakochanego debila.
   Weszła do pomieszczenia tanecznym krokiem, który odzwierciedlał radość po wygraniu dużej sumy kredytów na loterii.
    - Cześć wam - zwróciła się ogólnie.
    - O, cześć, Wysy - odparł Rae. Był to przystojny chłopak, o ciemnoblond włosach i intensywnie niebieskich oczach, które mogły zahipnotyzować każdego, jeśli tylko by się w nie patrzyło wystarczająco długo
    Rae doprowadzał Wysy do szaleństwa.
    - Co robicie? Pomóc wam? - zaproponowała.
    - Właściwie to skończyliśmy. Pomogłabyś mi pozbierać rekwizyty? - poprosił.
    Nie udzielając odpowiedzi, dziewczyna zaczęła zbierać różne piłki, woreczki i inne duperele, które służyły za wyśmienitą rozrywkę dla dziewięcioletnich Jedi, które nie mogły obchodzić dnia zakochanych, ale wypełnili im trening dniem zabaw, a takie akcje zazwyczaj bardzo dobrze wpływają na kondycję i czujność, co jest pomocne w kształceniu się na Rycerza Jedi - obrońcy Republiki.
   - Uff... - westchnął chłopak po uprzątnięciu rzeczy. - No, to tylko zanieść i po wszystkim - podsumował z uśmiechem.
    - Powiedz co mam wziąć - poleciła.
    - Nic, to ciężkie. Dam sobie radę - odpowiedział.
    - Aha, rozumiem - powiedziała i zaczęła się wycofywać. Stwierdziła, że chociaż tyle na tę chwilę zrobiła, a to już coś.
    - Ale to nie oznacza, że nie chcę twojego towarzystwa - zatrzymał ją. - Chodź. Nie chcę iść z tym sam. Poza tym, mam ochotę z kimś pogadać. Wypowiadanie komend to nie rozrywka dla mnie.
    Jej wnętrze krzyczało: TAK! TAK! TAK!
*** 
   Deturi była idealnym szpiegiem. Jej mandaloriańskie korzenie służą jej doskonale, a szatańskie plany, które układa w głowie... nie jeden Łowca Nagród mógłby jej pozazdrościć. Oczywiście, jak na razie - tylko w banalnych sprawach, ale gdyby ktoś dał jej szansę się bardziej wykazać w poważniejszym zadaniem, trafiłaby do elity najlepszych. Na sto procent.
    Na razie jej banalnym zadaniem było uwiedzenie Luksa Bonteri - młodego senatora, który jest szaleńczo zakochany w Ahsoce Tano. Czemu by nie zepsuć im Walentynek? No bo przecież chyba do niej przyjdzie, nie? Skoro podsłuchała, że ma przybyć, to chyba z Ahsoką się spotka.
    Tak, przyleciał.
    Wyczuła go kiedy postawił nogę na podłożu świątynnego hangaru.
     Zaczęła krążyć po Świątyni. Cały czas sondowała Ahsokę, która zbliżała się w miejsce, gdzie Lux miał przechodzić w drodze do Świątyni Tysiąca Fontann (wyczuwała to).
    Deturi zaczęła iść szybciej, żeby tylko zdążyć na odpowiedni moment. Zamierzała zagrać na nerwach Ahsoki. Co skrzywdzi ją - skrzywdzi Atari. Kiedy ta będzie się z Ahsoką użalać, Det zajmie sobie Chazera. Jeszcze tego dnia, a czternasty luty będzie się kojarzyć dziewczynom z najgorszą przegraną swojego życia.
    Skręciła w prawo i zobaczyła o rok starszego chłopaka.
    - Senatorze Bonteri - krzyknęła
    Lux odwrócił się. Nie rozpoznawał dziewczyny, ale uśmiechnął się do niej.
    Podbiegła do niego.
    - Mam sprawę. - powiedziała.
    - Chociaż Cię nie znam, słucham. - odparł.
    Dziewczyna chwyciła jego twarz w dłonie i zaczęła go całować.
   Nie spodziewała się, że pocałunek z nim może być tak przyjemny, ale w tamtym momencie najbardziej interesowała ją przykra reakcja Ahsoki, która zaraz po ujrzeniu sytuacji, zaczęła się wycofywać, jak obrażone na rodzica dziecko.
***
    Kiedy cała Świątynia pękała od słodkości i miłości, on zajął jedną z mniejszych sal i zrobił sobie trening. Najpierw trochę się rozgrzał, a następnie zaczął ćwiczyć formę Niman i Djem So, bo w nich sprawdzał się bardzo dobrze, ale cały czas chciał się doskonalić.
    Wieczorem zamierzał iść do Padme, kiedy ten cały szał ciał się skończy, ale nic nie wiadomo. Ostatnio święto trzymało się przez tydzień, a on musiał to wszystko rozdzielać. Głupio się czuł, bo w końcu niszczy miłość... jeśli to, co łączyło tych padawanów, w ogóle było miłością.
    Gdzieś po 3 godzinach przyszły do niego jakieś padawanki by przeprowadzić Ankiety o tym, co Mistrzowie i Rycerze Jedi myślą o święcie Walentynek. Niby wszystko było dobrze, gdyby nie to, że się jąkało i cały czas patrzyły na jego klatkę piersiową, bo ćwiczył bez bluzki. To go irytowało. Zachowywały się jak typowe nastolatki.
     Po jakiś czterech godzinach treningu wyszedł z sali cały spocony i udał się do łazienek. Mijało go wielu padawanów, ale żaden nie zwrócił na niego uwagi, bo byli zajęci własnymi sprawami. Większość chłopaków zdecydowanie nużyły już te walentynki, ale odważyli się podjąć wyzwania, czyli przetrwać ten dzień.
    Nagle zauważył Ahsokę sunącą się przez korytarz niczym trup. Co mogło ją przybić?
    - Ahsoka. - zawołał.
    Dziewczyna podniosła głowę i sztywno się uśmiechnęła.
    - Co jest? - zapytał podchodząc.
    - Parę minut temu zobaczyłam coś naprawdę dziwnego - przyznała.
    - Co takiego? - zaciekawił się jej Mistrz.
    - Luksa całującego się Deturi Killarą - odparła.
    - I to cię boli? - domyślił się.
   - Co? Nie! Chodzi o to, że Deturi to największa zołza i rasistka jaką Galaktyka może posiadać. Dziwię się, że ją wybrał - wytłumaczyła.
    - Rozumiem. - Anakin uśmiechnął się znacząco, ale Ahsoka odpuściła sobie krzyk na niego.
    - Idę szukać Atari - powiedziała i ruszyła dalej, a on poszedł w stronę łazienek.
***
    Po co się tak idiotycznie uśmiechał? Bo martwię się o swojego najlepszego przyjaciela? Bo nie chcę, żeby skończył przy boku takiej zołzy, jaką jest Deturi Killara. Przecież on sobie doszczętnie życie zmarnuje z tą dziewczyną... chociaż, przecież Det nie może się z nikim wiązać, ale kto ją tam wie!
    Atari przebywała u Barriss, więc Ahsoka kierowała się do pokoju swej mirialańskiej przyjaciółki. W sumie to nie miała pojęcie o czym chcą gadać, bo przecież nie są typowymi nastolatkami, nie interesują je zawody miłosne, a walentynki mają bardzo głęboko w Jabby tyłku.
   Mimo możliwości skręcenia w prawo padawanka nadal szła przed siebie, ale kiedy zniknęła za rogiem, od razu się cofnęła wychylając głowę i z uśmiechem przypatrywała się następującej scenie:
    Na schodach otaczających z dwóch stron wejście do sali treningowej, na kolanach ciemnoblond piętnastolatka, siedziała różowo-włosa szesnastolatka i namiętnie całowała chłopaka. Co jakiś czas odrywali od siebie usta uśmiechając się wesoło, a następnie dalej kontynuowali czułą chwilę w taki piękny (czyt. bezsensowny dla Jedi) dzień, jak Walentynki.
    Tano postanowiła nie patrzeć na nich dłużej i pójść dalej. Jedynie co się zmieniło w jej bieżącej decyzji, to szybsze tempo, dzięki któremu w trzy minuty dotarła do pokoju młodej Jedi. Nie pytając o pozwolenie, weszła po do pokoju i usiadła na łóżku przyjaciółki, jak na własnym, i oparła się plecami o ścianę słuchając rozmów swych "sióstr".
    - Wybacz Soka, ale nie spędzimy teraz razem zbyt dużo czasu. Chazer ma jakiś dziwny pomysł i prosił o pomoc - powiedziała Atari kończąc wymianę zdań z Barriss.
    - Jaki pomysł? - zaciekawiła się Tano.
    - Tego chyba nawet Moc nie wie. Nie powiedział, bo stwierdził, że jak mi to powie przez komlink, to mu nie pomogę - odpowiedziała rówieśniczka.
   - To po co tam idziesz? Skoro nie chce mówić od razu, to oznacza, że zaraz po przybyciu tam, będziesz musiała uciekać. - zaśmiała się togrutanka.
    - Może - mruknęła Dathomirianka. - Ale pójdę tam.
   - Zastanawiam się czemu Cię potrzebuje. Przecież ma Niro i ponoć ma przyjść Lux - przypomniała Offee.
    - Już tu jest. - poinformowała Soka.
    - O, więc ma dwie pary rąk do pomocy. - podsumowała najstarsza.
   - Nie, nadal jedną - zaprzeczyła padawanka Anakina. - Ręce Luksa są zajęte obejmowania talię Deturi podczas całowania z nią.
    - CO?! - krzyknęły dwie pozostały.
    - Żartujesz - oskarżyła kuzynka Amidali.
    - Nie, widziałam ich - udowodniła przyjaciółka.
    - Ale wy... - zaczęła Mistrzyni Zondera.
   - Co my? - zapytała gniewnie Ahsoka. - My nic. Rok temu nic się nie wydarzyło. Nic to nie zmieniło. Nie zaczynaj tego tematu - poprosiła.
    - Wybaczcie, muszę iść - przeprosiła Ati. - Potem przyjdę.
***
    Udała się do wschodniej części, gdzie umówiła się ze swoim przyjacielem. Cóż, prawda była taka, że od jakiś czterech miesięcy go nie widziała przez służbę na wojnie, która zdecydowanie rozluźniła kontakty całej szóstki (bo w między czasie doszli jeszcze Barriss i Lux). Choć ich więzi strasznie mocno oplatały długoletnią przyjaźń, to trudno czasami w ogóle się nie rozumieli, a kiedyś potrafili porozumiewać się bez słów.
    Na widok blond czupryny wystającej z czapki, jej serce nagle wypełniło ciepło i radość. Tęsknota za przyjacielem, jest jednym z niemiłych uczuć, dlatego spotkanie potrafi naprawdę uszczęśliwić niejedną osobę.
    - No, Chaz, co tym razem wymyśliłeś? - spytała na powitanie.
    - O co Ci chodzi? - zdziwił się.
    - Prosiłeś o pomoc w jakimś planie - przypomniała dziewczyna.
    - Aaa... no tak - odparł, jakby go nagle oświeciło.
    - No więc? Przedstawisz mi plany? Chcę wiedzieć czy opłacało mi się tu przyjść.
    - Moim planem jest spędzenie z Tobą tego dnia, bo akurat mamy dziś wolne. Każdy się mizia, a my możemy nadrobić stracony czas naszej przyjaźni. Nie widzimy się codziennie, jak kiedyś - powiedział ze smutkiem.
    - To prawda. Czemu od razu nie powiedziałeś?
    - Bo... wolałem z Tobą się spotkać. Powiedzieć Ci osobiście.
    - Dobra, rozumiem. Gdzie chcesz iść?
   - Do Twojego pokoju? - zaproponował. - Jest taki fajny mroczny, ale jak sobie przypomnę, jak byłaś mała, to zdaje się ociekać niezwykłym urokiem Ciebie, jako mała, nieszkodliwa dziewczynka. - Uśmiechnął się.
    - Ty będziesz siedzieć pod drzwiami - zagroziła mi żartobliwie i ruszyli w stronę jej sypialni.
    Siedzieli w świątynnym pokoju Atari i rozmawiali. Tak po prostu. Czas się dla nich nie liczył. Świątynia, wojna - to wszystko zniknęło. Byli tylko oni. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, cieszyli się swoim towarzystwem. W końcu, nie wiadomo, kiedy kolejne bitwy rozrzucą ich na odległe od siebie krańce galaktyki.
    - Kocham cię - powiedział Chazer, nie wypadając nawet z rytmu rozmowy.
   Atari zesztywniała, a jej blade policzki pokrył idealnie widoczny rumieniec. Przez kilka sekund siedziała oszołomiona, po czym szczerze się roześmiała.
    - Nawet nie wiesz, ile czekałam, żeby usłyszeć te dwa słowa. Od kiedy nas rozdzielili, w zeszłym roku, chciałam ci to powiedzieć, ale zawsze bałam się, że zniszczę naszą przyjaźń. Nawet nie wiesz jak się cieszę! - wykrzyknęła i przytuliła Chazera.
    Nie miała pojęcia, jak wielką ulgę poczuł w środku. Właściwie, zapomniał o zakładzie i Katooni. Liczyła się tylko jego przyjaciółka, którą kochał z całego serca, od kiedy pamiętał.
***
    Anakin wszedł do mieszkania i jak gdyby nigdy nic, rozłożył się na kanapie w salonie i czekał aż jego żona się zjawi. Poruszał się tak cichutko, że ona, będąc w sypialni za ścianą, nie usłyszała go i przyszła dopiero po jakiś dwudziestu minutach z koniecznością wymiany wody w wazonie.
    - Muszę wymienić wannę - powiedziała na wstępie.
    - Liczyłem na coś w stylu "Ani, tęskniłam za Tobą!" - przyznał zdziwiony.
    Usiadł na kanapie przyglądając się jej uważnie.
    - Co zepsułaś? - zapytał Jedi po jakimś czasie.
    - Ja nie, ale jest skażona - fuknęła kobieta.
    - Czym niby? - roześmiał się jej mąż.
    - Clovisem! Był tu! Siedział nagi w wannie z butelką szampana. Całe szczęście, że mam jeszcze kabinę, bo jak Naboo kocham, nie umyłabym się - przyznała.
    Anakinowi zrzedła mina. Był w szoku? A może wpadł w złość?
    - Co?! Gdzie on teraz jest? - dopytywał.
    - Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Ważne, że nie tu - stwierdziła.
    Wstał i podszedł do niej. Prawą ręką objął ją w talii, a lewą dotknął policzka.
    - Jutro się nim zajmie i pokryje koszty. Jakkolwiek to dziwnie brzmi - obiecał.
    - Dziękuję, Ani. Tylko nie bij go, bo przysporzysz sobie kłopotów - poprosiła Padme i wtuliła się w swojego wybranka.
    - Postaram się.
***
  Barriss została wezwana do Shaak Ti, więc Ahsoka pozbawiona jakiegokolwiek zajęcia, postanowiła po raz kolejny podjąć się wyzwania, które polegało na znalezieniu jej... adoratora. Nie chciała myśleć tak o tej osobie. Ledwie jej to przez myśl przechodzi, a co dopiero przez gardło.
    - Ahsoka! - przywołał ją znany głos.
    Co tak szybko? - zdziwiła się w myślach.
    Nie przestawała iść.
    - Ahsoka - powiedział Lux równając się z nią. - Wołam cię.
    - Przecież słyszę. Idę w miarę wolno, dogoniłeś mnie - odpowiedziała.
    - Szukałem cię dzisiaj - zaczął.
    - Po co? - zapytała.
    - Mam ważną sprawę.
    - Chodzi ci o związek z Deturi? - domyśliła się.
    - Co? Nie. - Nie miał pojęcia o czym mówi. - Kto jest w ogóle Deturi?
    - Całujesz się z dziewczyną i nie wiesz jak ma na imię?
   - Chodzi o tę blondynkę? Sama zaczęła mnie całować. Nie znam jej. A tak w ogóle, to co Ci do tego?
    - Nic, myślałam, że chcesz jakiś porad czy coś. Widziałam was - wyznała.
    - Jesteś zazdrosna? - zaśmiał się.
    - Przyszedłeś gadać bzdury czy faktycznie masz problem? - zirytowała się.
    - Jesteś zazdrosna! To dobrze, bo tego dotyczy moja obecność tutaj.
    - Odejdź - nakazała.
    - Nie. Ahsoka, jestem tu dla Ciebie. Ten misiek jest ode mnie i nie mów mi, że po tamtym roku nic do mnie nie czujesz! Że po tym na Carlac i sygnałach na Onderon nic dla ciebie nie znaczę! Spójrz co robisz...
    - Lux, otrząśnij się! Jestem Jedi, a walentynki mnie nie kręcą. Czego ode mnie chcesz?
   - Żebyś wreszcie się ujawniła. Zwłaszcza przed samą sobą. Kochasz mnie... Ty naprawdę mnie kochasz. Tak, jak ja Ciebie. Chociaż dzisiaj spędź ze mną dzień.
    - Lux, proszę, idź. Weź sobie misia i idź.
    - Nie. Będę się za Tobą wlókł. Dopóki tego nie powiesz.
    - Nie doczekasz się, bo nie mam zamiaru kłamać!
    Chwycił ją za ramiona, a ona go za ręce próbując zatrzymać jego ruchy.
    - Nawet nie próbuj - ostrzegła groźnie.
    Patrzył na nią dopóki jej ucisk nie zaczął się rozluźniać. Nie spuszczając z niej wzroku dotknął jej czoła swoim, spuścił dłonie na jej talię i stali tak przez długi czas.
***[Parę dni później]***
    Ashla biegła najszybciej jak tylko mogła. Mimo swoich niewielkich umiejętności, udało jej się choć trochę wyczuć Chazera.
    Kiedy dotarła przed salę, w której miała trening, kiedy Obi-Wan szukał planety Kamino, zobaczyła wygłupiających się jej "starszych przyjaciół".
    - Chazer! - krzyknęła. W jej głosie było słychać przejęcie.
    - Co się stało? - zapytał zaniepokojony jej miną.
   - Katooni - odpowiedziała pośpiesznie. - Wykonała karne zadanie, ale będzie mieć straszne kłopoty, jeśli dowiedzą się kto to zrobił.
    - Stop! - przerwała Ahsoka. - Jakie kłopoty? Co z Katooni? I co do tego wszystkiego ma się Chaz?
    - Założyłem się z Katooni o to czy kogoś w walentynki poderwę. Ten, który przegra ma wpuścić Windu koty do pokoju i zrobić tam istną kuwetę. Przegrała, ale nie sądziłem, że weźmie to na serio. Ponadto, częścią zakładu było przyznanie się do tego. Jaka czeka ją kara?
    - Są pewni, że to jakiś adept lub Padawan, więc karą będzie zawieszenie w naukach i treningach, jeśli padawan, to dodatkowo w marynarce i po zakończeniu zawieszenia, cofnięcie etapu treningów o dwa stopnie w dół. Będzie trzeba powtarzać. - wytłumaczyła Ashla.
    - Gdzie jest Mistrz Windu?
    - Przy sali narad wojennych.
    - Dobra, idę tam. - postanowił i pobiegł w określone miejsce.
   - Wezwij Katooni, niech tam przyjdzie. Spróbujemy to odkręcić - obiecała Ahsoka i ruszyła za Chazerem, a wraz z nią Atari, Niro i Barriss z Mirleą
~~
   - Mistrzu Windu! - zawołał Chazer wychodząc z windy znajdującej się na przeciwko wejścia do pokoju narad wojennych. Za Motessem kroczyła czwórka przyjaciół. A raczej trójka, bo z Atari się udało na dłużej niż jeden dzień.
    - Padawanie Motess, czemu zawdzięczam twoją obecność? - zadrwił z kamienną twarzą korun.
    - Cóż, to byłem ja - przyznał chłopak.
    - Co ty? - dopytywał Mistrz.
    - Ja wpuściłem ci koty do pokoju, to ja zrobiłem z niego wielką kuwetę. To była kara za przegrany zakład z Niro. Przyznanie się, też. - tłumaczył blondyn.
    - Że też mnie to nie dziwi. Twoją karą jest... - zaczął członek Rady, ale nie dano mu skończyć.
   - Tak, wiem. Zawieszenie w naukach i treningach oraz marynarce i cofnięcie się dwa stopnie w dół - wyrecytował Chaz.
    - A w czasie twojego zawieszenia będziesz czyścił mój pokój. Ma lśnić, Moteess. I zero smrodu, jeśli Ci się to w ogóle uda wykonać.
    - Myślę, że tak.
    - Wydaje mi się... Niech Moc będzie z Wami - życzył całej piątce i się oddalił.
    Wszyscy przyjaciele byli zaskoczeni postępowaniem chłopaka, a ciszę przerwała Katooni, która, wraz z Ashlą, przybyła minutę później.
     - Gdzie Mistrz Windu? - zapytała.
     - Poszedł - odpowiedział Niro. - Znalazł sprawcę całego zajścia, czyli Chazera, podwoił mu karę i poszedł.
    - Jak to Chazera? I czemu podwójnie? - zdziwiła się.
    - Za moje wczesne wybryki, a mnie, bo się przyznałem - wytłumaczył chłopak.
    - Ale dlaczego? To ja to zrobiłam. To ja powinnam dostać zasłużoną karę - stwierdziła tholtianka.
   Motess podszedł do niej i przykucnął, aby ich twarze znajdowały się na w miarę równej wysokości.
    - Kiedy się zakładałem, nie sądziłem, że to zrobisz. Tak jak mówiłem, popsułabyś sobie reputację grzecznej i wzorowej adeptki, wspaniałej kandydatki na cudownego padawana, bo taką osobą jesteś. Nie zasługujesz na karę, zwłaszcza, że ten idiotyczny pomysł wymyśliłem ja i w dodatku, zlekceważyłem cię. Jak wspominałem, nie wiedziałem, że weźmiesz ten zakład na poważnie. Skoro potrafisz sprostać takiej głupocie chcieć wziąć na siebie winę, to jesteś odważna, a ja, za zwątpienie w ciebie, odsiedzę karę. Mimo tego głupiego zakładu, uważam, że naprawdę jesteś utalentowaną Jedi.
_________________________________________
Dobry! Jak się podobało?
Istnienie tego one-shota można zawdzięczać Waflowej, która ma nowego crusha i jakoś mnie wzięło, żeby napisać coś o Wysy i jakoś tak poszło. I bardo serdecznie pozdrawiam Waflusia, z którą dziś się zobaczę, ale pozdrawiam i dziękuję za wenę i mam nadzieję, że Ci się podoba :*
Dziękuję Jawie za pomoc przy Chati, bo to ona pisała wątek jak wyznali sobie miłość, ja jedynie coś poprawiłam, bo Atari jest trudną postacią i myślę, że popełniłam błąd pożyczając ją, ale cóż... co się stało, już się nie odstanie. Ale dziękuję jej też za wiarę i że dziś będziemy po raz 3 obchodzić walentynki strasznie śmiechowo i będzie super :D
Dziękuję bardzo Soni, która była łaskawa mi poprawić pewien błąd i wierzyła we mnie i jej odpierdziela... no.
Zapraszam serdecznie do zakładki "Kiwi", bo została aktualizowana i może czegoś się o mnie dowiecie :D
Dzięki wielkie za czytanie i proszę o pozostawienie opinii :D

NMBZW!

15 komentarzy:

  1. Rezerwuję i lecę czytać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie! Jawa! Ja byłam first! ;^;

      Usuń
    2. Nie, bo ja! Tylko dziadek internet wyłączył i nie mogłam opublikować! :D

      Usuń
  2. HA! PIERWSZA!!!
    Rozwaliłaś mnie tym! Na wszystkie możliwe sposoby! Siedzę o wpół do pierwszej w nocy i się ryje jak głupia!! XDDD
    TEN CLOVIS W WANNIE PADME!! NIE NO QUFFA SIKAM XDDD TRUUUUUDNE SPRAWYYYY XDDDD
    No i nie dissuj tak tych padawanek, gapiących się na klatę Aniego! Sama byś to robiła, przyznaj się!
    I JA SIĘ LECZYĆ NIE BĘDĘ KIWI!! *patrzy na ship, który wczoraj stał się jej OTP* PAMIĘTAJ! #teamKewok i #teamSobi !! No i wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć :*
    Ja lecę spać, rozmyślając o moim OTP i zastabawiając się, czy zabić Phobosa czy nie xdd
    NMBZTNWTCW!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
  3. Bezkresne Imperium... nie wiem, co ono tu robi i jakie ma znaczenie, w końcu ludzie nie byli niewolnikami Rakatan, więc w sumie nie widzę
    Bezkresne Imperium... nie wiem, co ono tu robi i jakie ma znaczenie, w końcu ludzie nie byli niewolnikami Rakatan, więc w sumie nie widzę powiązania, el to nic <3 Od razu mi przypomniałaś misję na Rakatan Prime i Gwiezdną Kuźnię i wyznanie miłości Revana <3 I Bastillę po DS <3
    Szczerze mówiąc, zdziwiło mnie zakończenie. Windu nie powinien robić czegoś takiego, a nawet powinien wyczuć, że Chaz kłamie. No, ale Winda to Winda i kij mu w... niedopowiedznie, cytując wspaniałego Jana Kobuszewskiego.
    Jest bardzo późno, więc mój komentarz będzie raczej krótki, przeciwnie do długości rozdziału, która bardzo mnie zadowoliła :)

    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuweta w pokoju Windu!!!hahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahah!!!!!!!!! Chaze okropną ma karę. Ahsoka ale ty uparta jesteś. Wysy i szaleństwo. Czemu mnie to nie dziwi. Clovis!!!!!! W wanie Padme!!!!!!!! Anakin jeśli chcesz ja Inkwizytorka mogę pomóc ci w zabiciu tego imbecyla. Zastanawiałam się kiedyś nad zrobieniem takiej strony na blogach jak ty. Kto wie. O ile się nie wkuzysz za kopiowanie pomysłu. A i jedno info dla każdego. Skoro Jawa piszę (w tej str na blogu swoim) że jest Sithen a Kiwi że jest Jedi to gdzie Inkiwzytor albo Inkwizytorka. Otóż ja zostaje Inkwizytorką.(takie info :) )

    NMBZW!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładka jest po to by przybliżyć nas do czytelnika. To, co tam zamieścisz, to już Twoja sprawa... akurat o taką rzecz rzucić się nie mogę XD

      Usuń
  5. Łooo... Dłuuuuuuuuuugi rozdział! I genialny!
    Szkoda, że Soka nie dostała walentynki od Rycerzyka. Hsahahah. Za to dostała od Luksa. Yyyyyyyyyycccchhhhhhhh!!!! Nie nawidze Luksa! No ale niestety kocha się w Smarku a to był rozdział walentynkowy wiec musiał się pojawić.
    W sumie to nie lubie walentynek. Są dosyć bezsensowne i głupie. Uważam tak samo jak Ahsoka.
    Najlepsze było to:
    Wcisnęła odpowiedni guzik w panelu urządzonym na ścianie, co spowodowało otworzenie drzwi.
    - No witam cię.
    Padme zamurowało. W jej wannie siedział nagi Clovis! Co więcej, w ręce trzymał szampana!
    - CO TY TU ROBISZ?! - wydarła się.
    - Kupiłem najdroższego szampana... - zaczął, ale nie dała mu skończyć.
    - Ty włamywa... to ty mi się wkradłeś przez te drzwi balkonowe?!
    - Wszystko, co robię, jest z miłości do Ciebie!
    - Wynocha stąd!
    - Uspokój się!
    - Wynoś się!
    - Padme, kochanie...
    - Won!
    - Padme...
    - Idę po ochronę! - wrzeszczała.
    - Nie wygłupiaj się!
    - WYNOCHA STĄD! - powtórzyła.
    HAHAHAAH!!! NAGI CLOVIS!!! NAGI CLOVIS!!!
    A windu ma w pokoju kuwete! HAHAHAH!!! To też super pomysł!!! Ogólnie n
    iewiem jak to robisz ale ma bardzo dużo czadowych pomysłów!
    NMBZT!!!
    Ahsoka

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahhahahhahahhahhahahahahhahahahhah TRUDNE SPRAWY!!!!! Clovis ogłada i biedzie przykład z Darka xD xD xD xD padłam, po prostu padlam, najlepszy fragment z całego OS xD wanna do wymiany... Tez bym tak zrobiła xD trochę za mało Anidali :( gdzie moj narkotyk? :( zostawiasz ćpuna bez jego Maryśki?! Jak śmiesz?! Wybaczę, jak dasz w rozdziale albo napiszesz z nimi kolejne OS :(
    No dobra, nie ma starego dziada, dziwne... Nie miał kto pierdolnac Anakina w łeb... Pfff... Padme go powinna patelnia walnąc!
    Mrrr... Brak koszulki... Miau.... Kto sie jara? No kto? No oczywiście ze ja... Toz to takie przewidywalne ;-;
    Sokuś i Bonteri, Sokus i Bonteri, zrobią małych spanieli... Co? Eee... Chyba faktycznie cos cpalam xD
    KOTKI! Należało mu sie!!!
    Eeee
    Eee
    Ee
    E
    Niech Moc bedzie z Toba!
    IgusS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iga, kurna, nie poznałam po tym nicku xD Tak czytam ten komentarz i czytam, że jestem komuś coś winna "Kurna, ja Cię nie znam" xD A tu kto?! A tu Iga zagościła <3 Aż uśmiech na mej twarzy gości :*
      Niech Moc będzie z Tobą <3

      Usuń
    2. No bo na fonie nie chciało mi sie przelogowywac :p ja tu cały czas jestem, tylko nie mam czasu zawsze na komentarz, a ostatnio mi go zjadło :(

      Usuń
    3. Nic się nie dzieje :P
      A blogger i telefon... meh, to, jak... to jak związek Padme i Clovia :D

      Usuń
  7. Mroczne Kiwi właśnie mnie dobiłaś. Ja większość rzeczy związane z blogspot robię na telefonie a dlatego że mam Microsoft Lumia to nie ma żadnej dobrej aplikacji blogger. Fajnie wiedzieć że przez to tworzy się związek Padme i Clovisa :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie... to po prostu luźne porównanie xD Ogólnie do blogger i telefon to tragedia, w moim przypadku, i na przeglądarce i w aplikacji. Aplikacja mnie wywala na sam początek posta, przeglądarka mi usuwa... mam nadzieję, że na tablecie pójdzie lepiej :v
    A co do lumii, to współczuję. Mój przyjaciel się przejechał. Miało być dobrze - jest totalne gówno. Nie wiem jak drugi, nie pytałam go, ale osobiście bym w ogóle lumii nie kupiła xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mimo wiele wad co do aplikacji(nie ma Snapchata idę pociąć się krakersem) to uwielbiam mój telefon.

      Usuń