niedziela, 9 października 2016

Rozdział 147


                                                ~~Anakin~~

    Niebieskie, laserowe ostrze skrzyżowało się ze szkarłatnym. Sith uśmiechnął się złowieszczo, ale Anakin miał pewność, że Palpatine go nie uśmierci. Lord Sithów tylko tego pragnął - Anakina po swojej stronie. Wybrańca. Jeszcze parę godzin wcześniej skrzywiłby się na samo myśl tego przydomka, ale teraz jakoś mu było lżej. Cały tekst pasował do niego i jego sytuacji życiowej, ale niewiele rozumiał w kwestii "Dathomirianki".
    Obrócił się z mieczem za sobą, dobił czerwoną klingą i znowu stanął twarzą w twarz z byłym Kanclerzem Republiki. W oczach młodego Skywalker widoczna determinacja sprawiała, że Palpatine zaczynał mieć jakieś wątpliwości w swoich planach, ale zdecydowanie nie zamierzał się poddawać. Anakin to zbyt cenna osoba.
   Miecze znowu zaczęły się od siebie odbijać dopełniając taniec Jedi i Sitha. Niewiele osób w galaktyce ma świadomość, jak bardzo ważny jest ten pojedynek, jak wielkie ma znaczenie dla wszystkich.
    Wyczerpany długim pojedynkiem Anakin poczuł miłość i troskę swoich bliskich.
    Ogarnęła go niezwykła siła. Zaczął jarzyć się jasnym światłem, co zdezorientowało Palaptine'a. Ta chwila niepewności wystarczyła, by go zabić - Anakin Skywalker wykręcił cylinder, uwolnił się spod blokady przeciwnika i wymierzył cios w jego serce.
    Biały słup światła wystrzelił z hukiem w niebo rozcinając chmury. Planetę Naboo zaczęły spowijać ciemności.
    Wyciągnął miecz z ciała Sitha, wyłączył go, upuścił i sam upadł na kolana.
    W okół niego zaczęły się pojawiać osoby, na których faktycznie mu zależało. Najpierw pojawił się Plo Koon - on umarł ostatni. Klony, potem Ahsoka...
    - CO?! - Próbował dotknąć jej policzka, ale oddalała się. Zostawiała go... ona umarła? - Przecież żyłaś... jak to możliwe? Ahsoka... Smarku...
   Później znowu pojawiły się klony, a następnie Yaddle - nie mógł jej uratować, za jej śmierć strasznie się obwiniał
    Przed jego oczami ukazała się twarz Qui-Gona...
    - Mistrzu... - Anakin poczuł się, jak bezradny niewolnik.
    Ostatnia pojawiła się mama, mimo że powinna być jeszcze przed Yaddle, ale nie zamierzał wnikać. Cieszył się, że widzi matkę. Ona jedyna nie uciekła. Położyła mu dłoń na ramieniu i popatrzyła na niego z dumą w oczach.
    - Mamo... czy to koniec?
    Oddaliła się z nagłym smutkiem.
    - Mamo! Nie zostawiaj mnie! Mamo!
    Przyłożyła palec do ust, jakby poleciła mu, żeby zataił jakąś tajemnicę. 
   Zaczął się podnosić. Anakin nie brnął w górę sam. Kiedy odrywał się od podłoża, z ziemi zaczęli wyłaniać się Ojciec, Syn i Córka.
    Córka.
    CÓRKA.
    CÓRKA TU JEST... TO ZNACZY, ŻE AHSOKA...
    ZABIŁEM AHSOKĘ.
    ZABIŁEM AHSOKĘ.
    - NIEEEEEEEEEEEE! 
   - PRZYWRÓCIŁEŚ RÓWNOWAGĘ MOCY, ANAKINIE - przemówił Ojciec. - JESTEŚ TYM WYBRANYM, ANAKINIE. 
    - NIE. NIE KOSZTEM ŻYCIA AHSOKI! 
    - "A gdy Jasna i Ciemna strona znajdą się na równowagi szczycie, 
Uleci, dla niego, cenne życie." - zacytowała Córka.
    - NASZE ZADANIE ZOSTAŁO WYKONANE, DZIECI. WRACAJMY, SKĄD PRZYSZLIŚMY.
   - BARDZO DOBRZE SIĘ SPISAŁEŚ - pochwaliła go Córka, po czym zerknęła na brata, który kierował się ku kostce brukowej.
    - Wróć do niej - poprosił Anakin.
    Córka popatrzyła na Ojca i wraz z nim poszła w ślady brata.
    - SŁYSZYSZ?! DAJ JEJ ŻYCIE! ZWRÓĆ MI AHSOKĘ!
    Upadł na kolana z bardzo dużej odległości. Strasznie zabolało, ale miał to gdzieś. Ahsoka nie żyła, pozbawił ją życia. Jego Ahsokę. Jego Padawankę. Jego Smarka. Jego siostrzyczkę. Czuł się, jak potwór, pragnął umrzeć za to, że wyrządził Ahsoce taką krzywdę. Jak teraz na niego spojrzą. Jak on sam spojrzy w lustro, w swoje niebieskie oczy, których tak się brzydził. Mógł kazać komuś innemu zabić tego dziada. Ahsoka by żyła.

                                            ~~Lux Bonteri~~

   Wyszedł z małego statku z grupą żołnierzy i od razu zaczęli atakować droidów. Bardzo szybko poszło im pozbycie się strażników. Przystąpili do drzwi, Lux przeładował blaster. Saw wykopał drzwi zaczęli strzelać w kolejne droidy.
    - Batis, podkładaj ładunki. Będziemy cię osłaniać - krzyknął Lux i dalej szedł przed siebie.
    Wtargnęli do wielkiej sali i Lux trafił Nute'a Gunraya, oraz Shu Mai.
    Zaraz za żołnierzami z Onderon wtargnęli Zygerrianie. Ich dowódca nie był zbyt miły i Bonteri nie dał się zwieść jego obietnicom. Kiedy któreś nocy Lux usłyszał, że Zygerrianin chce się ich pozbyć, to uśmiechnął się pod nosem. Wszystko miał przygotowane. Miał nadzieję, że nie słyszeli nic o bombach, które podłożyła Batis, bo cały plan szlag trafi.
    Kiedy już podłogę wyścielały trupy, Lux podbiegł do komputerów.
    - Ej! - krzyknął zdrajca. - Co ty robisz przy tych komputerach?!
    - Chcę wyłączyć armię Separatystów, przecież nie przyszedłem tu grać - odszczekał senator.
    - Nie tym tonem, ty mały rebeliancie. Wynoś się! - krzyknął Zygerrian.
    - Co?! Chyba kpisz - parsknął Bonteri.
    - Rozstrzelę ci łeb - zagroził dowódca przykładając mu lufę do skroni.
   - Już, wychodzę - odparł posłusznie chłopak i ruszył ku drzwiom szybkim krokiem, póki nie trafiono go w łydkę.
    - Zabić ich! - rozkazał Zygerrianin.
    Jeden z Onderońskich żołnierzy pomógł Luksowi przebiec na lądowisko, a reszta ich osłaniała. Kiedy byli wystarczająco blisko statku, Lux krzyknął:
    - Batis, odpalaj!
    Zaraz po tym kobieta została trafiona. Lux rzucił się na podłogę obok jej ciała, wyjął detonator zza jej pasa i wcisnął czerwony guzik.
    Nastąpił wybuch.
__________________________________________
To jest właśnie kulminacyjna część bloga ^^ Znaczy, pierwszy wątek :P
Dedykacja dla:
WSZYSTKICH!

NMBZW!

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jestem, trochę późno ale zawsze coś :) nie lubiłam za bardzo Ahs ale no cóż, nie jestem zachwycona że ją zabił ale no nie przeszkadza mi to. Rozdział cuuudo 💪❤ czekam na kolejną niedzielę - i kolejny wpis 😄 do nniej

      Olga
      NMBZT

      Usuń
  2. Zabił Ahsokę. Czemu? Lubiłam ją... No ale dobra i tak znam już trochę fabuły, także no. Dzisiaj wyjątkowo nie napisze nic więcej, bo muszę lecieć. Rozdział świetny i czekam na następny. :)
    NMBZT :*

    Dziecinka

    OdpowiedzUsuń
  3. No. To. Żeś. Dowaliła.
    Jest naprawdę supi, tylko... Myślałam, że trochu dłużej tam powalczą, ale co tam... Tylko czm pojawiły się te wszystkie zmarłe postaci? Hm... WGL CÓRKA SŁUCHAJ SIĘ ANAKINA LOL XD Wybraniec ci kazała tam do niej wrócić to masz szuruburu do niej wrócić tak? No Także dupę w troki i do Ahsoki!
    Chwila... i nie ogarnęłam. Lux się zabił? zycie poświecił? Wytłumacz! :(
    NMBZT! (dzięki za dedyk tak btw XDDD <3)
    Sonia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział supcio. Ahs nie żyje :,( szkoda kofałam ją <3. Ale no cóż * bierze żelka* mówi się trudno. Czekam na nexta. Lecę pisać u siebie :).

    OdpowiedzUsuń