~~Ahsoka~~
[Dziewięć godzin po zakończeniu bitwy o Naboo, Polis Masa]
- Gdzie jestem? - pomyślała Ahsoka. - Co? - zdziwiła się. Chciała wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, ale nie mogła otworzyć ust. Nie, po prostu nie miała dostępu do tej czynności. Ogółem czuła, jakby już nie była w swoim ciele, a stała się czymś nieistniejącym, nieuchwytnym dla innych. Więźniem we własnym ciele.
Próbowała jakoś poruszać swoją ręką.
Udało się!
Dotknęła dłonią swojej twarzy. Wszystko było w jak najlepszym porządku, nic się nie zmieniło. W czym sęk?
- Co się dzieje? - zapytała sama siebie. Powoli zaczęła przyswajać do siebie fakt niemożności wymawiania słów, choć coraz bardziej ją to przerażało.
- Ahsoka - odezwały się jej usta.
- E? Co?
- Mogę się z tobą porozumiewać w myślach.
- Kim lub czym jesteś? - zapytała kompletnie zbita z tropu. Czy jej ciało zostało przejęte? Jaką ona sama ma teraz kontrolę?
Wzrok. Światło dobiegające z korytarza raziło ją w oczy, choć dopiero co opuściła wszechobecną biel. Wyraźnie słyszała rozmowy w sąsiednim korytarzu, a parę ścian dalej, płacz jakiegoś dziecka. Czuła pod opuszkami palców rysy swojej twarzy, a na plecach przebiegł dreszcz zimna spowodowany dotykiem jej chłodnego lekku.
- Qui-Gon Jinn. - Słowa zostały wypowiedziane na głos.
[Siedem dni po narodzinach bliźniąt, Coruscant, Świątynia Jedi]
Może warto zacząć od początku.
Córka nie dała się przekonać do powrotu do ciała togrutanki, ponieważ przerażało ją zło panujące w galaktyce. Nie chodziło o samo istnienie Sithów, tylko o zwykłe przewinienia cywilów, które w praktyce okazały się gorsze niż w teorii wpajanej Córce. Ojciec przewidział każdą możliwość wyborów w przyszłości. Ahsoka chcąc wrócić, musiała być gotowa na wiele dróg, a na każdej z nich istniało wiele przeszkód. Niestety, mimo wszystko, tylko jedna ze ścieżek prowadziła do pełni szczęścia...*
Ojciec był świadom roli Ahsoki, którą odegrała znakomicie, ale uznał, że jest potrzebna w przyszłości. Choć i tak już zbyt wiele razy otarła się o śmierć i została zabita, to władca Mocy ją ożywił. No... niekoniecznie. Ahsoka tak naprawdę wróciła do siebie, jako piętnastolatka z psychiką oraz pamięcią zachowaną z późniejszych dwóch lat. Władzę nad jej ciałem i umysłem posiadł Qui-Gon Jinn, ale nie wrócił do żywych. Można by rzec, że ciałem dziewczyny rządzą... duchy.
Zgodnie z obietnicą złożoną Ojcu, Qui-Gon Jinn nie zamierzał ujawniać prawdy komukolwiek. Wraz z Ahsoką podjęli współpracę w celu zapanowania nad wspólnym ciałem. Rolę się odmieniły, teraz to Qui-Gon stał się uczniem, bo przybranie postaci i zachowań danej osoby jest bardzo trudne. Wszystkim tłumaczyli, że to szok, po tej całej sytuacji.
Kiedy Anakin zobaczył swoją padawankę, coś go zaniepokoiło, co od razu przyznał. Czuł jakąś zmianę, a ona przekonała go, że to tylko kwestia czasu, choć nic nie wróci do dawniejszego ładu. Nadal czekała na nich trudna rozmowa.
~~Anakin~~
[Siedem dni po narodzinach bliźniąt, późne popołódnie Coruscant, koszary WAR]
Do koszar przybył na złamanie karku. To, w jaki sposób prowadził swój pojazd, było karygodne, a przekleństwa ze strony innych nadal rozbrzmiewały w jego czaszce, choć traktował to jako odblokowanie jego świadomości. Szybkość i dręczące wezwanie do punktu WAR pozbawiło go trzeźwości umysłu.
Dopiero na miejscu zorientował się jakim brakiem subordynacji wykazał się Fives nie chcąc powiadomić Skywalkera czego dotyczy problem. Jedi miał tyle roboty... Od razu po narodzinach swoich dzieci musiał udać się na Coruscant, aby złożyć szczegółowy raport z bitwy. Odmówił wyznania dotyczącego przywrócenia równowagi w Mocy, a Obi-Wan zapewniła Radę, że tak będzie najlepiej i sam udzielił ogólnych informacji. Anakin zaraz po naradzie skontaktował się z Aylą wykłócając się o to, że śmiała złożyć donos na niego za swoją niewiedzę. Wyczuwał, że to jeszcze nie koniec ich sprawy. Wieczorem, tego samego dnia, oddelegował swoich żołnierzy i sam spędził noc w swoim świątynnym pokoju. Rankiem poinformowano go, że Ahsoka żyje, ale nie chce się nikomu spowiadać; jego dzieci są całe i zdrowe, a dwa dni później miały wylecieć ze stacji medycznej. On sam zajął się przeszkoleniem padawanów, odpowiadaniem na różnorakie pytania i odważył się pójść do senatu na rozmowę z nowym Kanclerzem - Aangiem.
Żołnierz ARC wyszedł mu na spotkanie. Jego mina wahała się pomiędzy smutkiem, a żołnierską powagą.
- Dziękuję, Generale, za tak szybkie przybycie - powitał swojego dowódce klon.
- Fives, nie życzę sobie abyś tak wzywał mnie na spotkanie. Czemu nie powiedziałeś od razu co się dzieje? - odparł Skywalker.
- To nie była rozmowa przez komunikator - oświadczył żołnierz idąc u boku Jedi prowadząc go w wyznaczone miejsce. - Prosiłem o szybkie zjawienie się ze względu na to, że jak najszybciej należy podjąć działania, a przeczuwam, że byłby pan zły, gdybyśmy zabrali się do tego, zanim by pan na to spojrzał.
- A gdzie Rex? - zapytał oświecony Anakin. Jak mógł przepuścić taki szczegół?! Czemu nie zauważył, że to nie kapitan legionu się z nim skontaktował?!
Fives spuścił głowę i nie odpowiedział.
Do uszu Anakina doszedł szum wody wywodzący się z łaźni. Kiedy wychylił głowę zza progu, osłupiał. Na mokrych płytkach leżało martwe ciało jego kompana wojennego, a skroń zdobiła przepalona dziura. Obok nagiej postury żołnierza, stała tabliczka z pierwotnym imieniem klona - CT-7567.
Już nic nie miało być takie samo...
- Nie możesz powiedzieć, że popełnił samobójstwo - zareagował Jedi.
Klękający przy trupie medyk, podniósł głowę i odpowiedział:
- Przykro mi, generale. Wszystko na to wskazuje. Broń leży obok jego palców, zarejestrowano jego odciski, a na oko dokładnie widać, że strzał w skroń jest właśnie z tego blastera.
Jak mógł łudzić się, że wszystko wróci do normy?! Jak mógł wmawiać sobie, że Obi-Wan miał rację? Powinien odejść, jak miał to w głowie. Zostawić za sobą wszystko co złe i nie sprawiać więcej kłopotu. Sprawić, by Padme i ich dzieci byli bezpieczne.
______________________________________
Dobry. Rozdział sprawdzony i dało mi to wenę, która gdzieś mi uciekła...
Informuję, że zakładka Bohaterowie została zaktualizowana :)
Miłego dnia!
Miłego dnia!
NMBZW!
No cześć.
OdpowiedzUsuńCzyli... Qui-Gon kontroluje Ahsokę? Spoko, nie żebym nie wiedziała xD #spoilers #spilerseverywhere
UsuńOgólnie ciekawe rozwiązanie, chociaż dziwne. Ahsoka ma siedemnaście lat, tak? A wraca jako piętnastolatka? :o A co ze wspomnieniami Jinna? Bo jak je też ma, to musi mieć niezły bałagan w głowie xD
Anakin taki zdziwiony :P Dziwne, że nie poczuł śmierci Rexa w Mocy, jakby nie było, przyjaźnili się ;)
Anakin jest mi w sumie obojętny, ja toleruję go jedynie w formie Vadera, bo jest zajebisty, więc jak dla mnie teraz może nawet utopić się pod prysznicem albo spaść z krawężnika. Smutna nie będę :D
NMBZT!
Anakin... POJEBAŁO?! Ale tak serio... POJEBAŁO?! A spróbuj mi tylko uciec, to tłuczkiem dostaniesz! Jak Boga kocham no! Co za... Uch... No dobra, opanuj się... Na pewno Kiwi ma w tym jakiś swój cel, PRAWDA KIWI?!
OdpowiedzUsuńNo,w każdym razie... COŚ TY ZROBIŁĄ SOCE?! NIe. NIe. Nie. Ja w tym stanie odmawiam komenatzra! Ja nie daję rady! Powiem tylko, że rozdizał mi się podoba, czekam na to, jka rozwinie się ten wątek Soki z Qui-Gonem w jej głowie...
NMBZT!
Sonia
Komputer trochę mi wariuje, ale w końcu udało mi się dostać tu. Qui-Gonn w głowie Ahsoki? Na to bym nie wpadła... To o tym mówiłaś, że nikt się nie domyśli... xD
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to Quisoka (hihi, brzmi jak jakiś shipping... nieważne xD) powinna porozmawiać z Obi-Wankiem, może byłby wesoły, gdyby spotkał miczcza swego. Ogólnie to jestem trochę zaskoczona tym wszystkim... Tak strasznie szkoda mi Reksia. Klony są super i nie wierzę że on mógłby tak smutny odejść... Biedny Rex.
Co do Anakinato niech tam se robi co chce, nigdy jakoś szczególnie się nim nie interesowałam...
No to cześć, będzie na tyle.
NMBZT, Dziecinka.
Komentarz któryś z rzędu jest beznadziejny, trudno :P