niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 169


~~Ahsoka Tano~~

[Czas bitwy o Ryloth w okresie odwetu zygerriańskiego, zaświaty]
    Czuła jakby miała zaraz wybuchnąć. To tylko medytacja, a ona zapierała się, jakby ktoś chciał jej zrobić krzywdę. Trudno było jej o koncentrację, bo powoli traciła kontrolę nad trzymaniem swojego ciała z daleka oraz jakoś odwrócić uwagę Qui-Gona. Jeszcze bardziej niż wcześniej chciał wejść w te rejony i udawało mu się, tylko dlatego, że nie miał balastu w postaci Ahsoki i jej specjalnych efektów słabizny.
    Rozluźniła się garbiąc, ale zaraz zaczęły boleć ją plecy.
    - Wykańczasz się - zauważyła córka. - Nie dość, że chcesz wrócić, to jeszcze musisz pilnować by nic ci nie przeszkodziło.
    - Gdybyś zgodziła się w porę, nie miałabym żadnych problemów.
    - Po prostu wiedziałam jaka jest sytuacja. Nie chciałam koczować w twoim ciele. Patrzeć na wasze wybijanie, przeżywać je. Owszem, to był powód, ale większym był ten, że chcę abyś się odnalazła. Abyś odnalazła w sobie tę niespełna piętnastolatkę z humorami czternastolatki, aby odżyło twoja "Ja".
    - Pomożesz mi? - zaproponowała Ahsoka.
    - Nie wiem czy mi wolno. Czy nie będzie komplikacji, że z tobą wrócę albo czy nie przyczynię się do czegoś złego robiąc coś, czego się zarzekałam - przyznała.
    - Żadnej wskazówki? - dopytywała się dziewczyna.
    Usta kobiety ułożyły się w wąską linię. Widać było, że bardzo się nad czymś zastanawiała. Parę razy jej wargi rozchylały się, jakby chciała wypowiedzieć jakieś słowa, ale nagle zrezygnowała. Po chwili jednak odparła:
    - Po prostu uwierz. Uwierz, jak bezbronne dziecko, którym niegdyś byłaś.
    I zniknęła. Powoli, stopniowo jej sylwetka blakła i ustąpiła miejsca wszechobecnej bieli.
    Ahsoka zamknęła powieki, uklękła tak, by jej pośladki stykały się z podeszwami jej butów. Dłonie położyła na kolanach i próbowała dalej się wyciszyć. Co chwila do jej głowy wpadały te same wspomnienia: spotkanie Plo Koona, radosne treningi, poznanie Anakina i różne zawody. Jak wiele by dała za odzyskanie tamtych chwil albo sposobu bycia z tamtych lat...
    Postarała się i odsunęła od siebie wszystkie pamiętne chwile, dobre, jak i złe - oczyściła swój umysł, bo potrafiła. Bo się nauczyła. Bo stwierdziła, że tak będzie najlepiej. Bo Córka podarowała jej wskazówkę, która nikomu i niczemu nie zagrozi. Bo uwierzyła.
     Poczuła się wolna, jak ptak, jak coś czystego, coś nowego. Posiadała puste miejsce by zapełnić je uczuciami, pamięcią dotyku, znajomościami, wszelakimi sukcesami, jak i błędami. Utworzyło się nowe miejsce, nowa szansa.
    Nowa Ahsoka Tano.

~~Anakin Skywalker~~

[Dwudziesty piąty dzień odwetu zygerriańskiego, późne popołudnie, Ryloth]
     Na niebie pojawiły się wielkie statki, których sylwetki Anakin rozpoznał dzięki wspomnieniom z dawnej misji. Gdzieś tam miał się przedostać Kit Fisto, któremu powierzono większość misji. Aayla obiecała wydostać się z konwoju, choć nie wiedział czego spodziewać się po jej stroju, zwłaszcza, że jej miecz świetlny był w posiadaniu nautolanina, więc na pewno nie miała swoich ubrań, a jakieś skąpe ciuszki.
    - Przygotować się - rozkazał i ustawił się za ścianą. Dał znak Chamowi Sindulli.
  Trochę czasu minęło zanim statki wylądowały i na spotkanie z twi'lekami wyszedł jakiś zygerrianin.
    - Czym zawdzięczamy wasze odwiedziny? - zapytał Sindulla.
    - Od tej pory, planeta jest nasza, a wy - naszymi zdobyczami - przemówił wróg.
    - Nie byłbym tego taki pewny - wtrącił Obi-Wan stojąc za zygerrianami. Zaraz obok, do otoczenia grupki chojraków, stawili się żołnierze 212 Batalionu Szturmowego z uniesionymi broniami.
    - To niemożliwe - powiedział zygerrianin. - ATAK! - wrzasnął.
    Zanim zygerianie zdążyli się odwrócić, klony wymierzyli w nich wiązkę.
   Bałagan rozegrał się na dobre, Sindulla zginął od strzału przewodniczącego. Kiedy larwy - pieszczotliwy przydomek nadał im Anakin - zaczęły przesuwać się do przodu, Anakin wyskoczył ze swojej kryjówki, a zaraz za nim, zza wałów, wyłonił się Legion 501 i przystąpili do kontrataku. Ich zadaniem było odsunięcie od domów tych kreatur, aby żadnemu mieszkańcowi nic się nie stało. Jedi niecierpliwie czekali na pomoc koleżanki.

~~Aayla Secura~~

    Choć mówiono, że niewolnikom nie przysługuje nic, to Kit zażądał, aby jego niewolnica wzięła ze sobą tobołek z rzeczami, które mogą jej się przydać, twierdząc, że mimo wszystko dba o swoich podwładnych, żeby długo im służyli. Zwłaszcza tak urodziwa panienka. Puścił ją tam tylko po to, by zygerrianie mieli dobre wytłumaczenie i potwierdzenie, że ich rządy nie będą aż tak straszne jak się wydaje. Tak naprawdę, kobieta w swoim bagażu miała swoje dawne ubrania.
   Obezwładniła wartowników i zwinnie wyskoczyła ze statku. Schowała się za rampą i tam przebrała się ze szmat w normalne ubrania. Kiedy skończyła, z przyzwyczajenia dotknęła swojego pasa, ale zorientowała się, że nie ma tam jej miecza, który zazwyczaj obijał się o jej udo i czuła jego ciężar. Nie miała pojęcia czemu nie zauważyła różnicy.
   Pobiegła przed siebie, w stronę rozgrywających się walk. Złapała broń jakiegoś poległego żołnierza Zygerrii i zaczęła atakować innych i jakoś manewrować pociski, które zaraz zaczęły w nią lecieć. Bez miecza czuła się jak niepełnosprawna.
    - Gdzie zgubiłaś ubrania? - krzyknął Anakin uśmiechając się głupio.
   - Czemu nie używasz dwóch mieczy? Brałbyś przykład z padawanki, przynajmniej byś mi jakiś pożyczył! - odparła z wyrzutem.
    - Zaopiekujemy się tobą, póki Kit nie wróci - obiecał Anakin.
    Napotkała spojrzenie pewnego zygerianina.
    Poznała go.
    Jego usta poruszyły się, a ona wyczytała z nich słowa:
    - Zginiesz marnie, kłamliwa Jedi.
__________________________________________WAŻNE
Spoko numer, na ogłoszenia, nie?
Co do drugiego bloga - będzie nowa notka za tydzień. Przyznam szczerze, cztery tygodnie temu dość trudno mi się pisało, stwierdziłam, że poczekam, aż wena wróci..
Tutaj... wszystko szło dobrą myślą... przez ostatnie trzy tygodnie praktycznie mnie tu nie było. Byłam tylko na bloggerze w edytorze, z czego ostatni rozdział publikowała Jawa
Nie obiecuję, że wszystko będzie idealne, systematyczne i wspaniałe. Miałam przerwę spowodowaną dość poważnymi problemami rodzinnymi i muszę się uwinąć do kwietnia ze wszystkimi koniecznymi rozdziałami. Nie ukrywam, potrzebne są mi motywację. Rzadko zwracam uwagę na ilość komentarzy, ale czuję, że teraz jest to konieczne.
POPROSZĘ O PIĘĆ KOMENTARZY, KAŻDY OD INNEJ OSOBY.
Muszę wiedzieć czy mam dla kogo odreagować!

6 komentarzy:

  1. Coś się dzieje, jest jakaś akcja, to całkiem dobrze.
    Nie ma błędów rzucających się nachalnie w oczy.
    Trochę dziwnie mi się czytało, ale to raczej przez to, że spędziłam ze dwie godziny nad angielskimi fanfickami o Allanie Solo xD

    Nie mam weny na komentarz.
    Niech Moc będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twój blog jest niesamowity :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam twój blog od roku i z każdym rozdziałem coraz trudniej mi się od niego oderwać. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!!! NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że masz dla kogo pisać! Twój blog jest NIESAMOWITY i mam nadzieję, ze wena szybko wroci! Nie moge się doczekać co stanie się z Barriss i wiem, że napewno masz plany co do tej postaci, ale mocno trzymam kciuki, zebyś jej NIE uśmierciła :)) pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  5. Sześć.
    Hej! Jestem z jednodniowym opóźnieniem, ale... jestem :)
    Patrz, ilu masz czytelników! Ale fajnie! Zazdroszczę *.*
    No, ale do rzeczy. Ahsoka się odrodzi?! Jak ja bym to chciała! I ten Anakin xd W sumie to go jednak nie zabijaj. Zapomniałam, że oprócz animowanej wersji ma tą lepszą, aktorską :))) W sensie wyglądu. Wiesz- TCW to ten, a Hayden (nw czy dobrze piszę xd) C. To zagrał go tak super!
    Ogólnie fajna akcja! Bardzo fajowo się tu dzieje... Nie mogę z Aayli. Chociaż w sumie też bym się przebrała.
    Ach, no i wejście Obiego *.* 212 DO BOJUUUU
    Dobra, koniec. Dobranoc ;*
    NMBZT!
    DZIECINKA (już taka stara ;c)

    OdpowiedzUsuń