~~Ahsoka Tano~~
[Dwudziesty ósmy dzień odwetu zygerriańskiego, Coruscant/Zaświaty]
- Oddam ci je z przyjemnością - odparł Qui-Gon wykonując rękoma ruch mówiący "spokojnie".
- NIE MOŻESZ JEJ ODDAĆ TEGO CIAŁA! - krzyknął Ojciec.
- Ponieważ? Uciekłam wam, to połowa sukcesu - powiedziała dziewczyna.
- Qui-Gonie, nie zostałeś sprowadzony tu bez powodu. Dziewczyna przynosiła same problemy. Ma córka tylko ułatwiła sprawę. Twoim zadaniem jest zająć się zupełnie inną sprawą. Nie pozwolę, aby wróciła. Skupia się na rzeczach nieważnych. Już doprowadziła do tragedii!
- Nie przeszkodzisz mi! - wrzasnęła.
Czuła jakby wszystko się zachwiało i podlegało tylko jej.
Uniosła lekko ramiona i dłońmi utworzyła dziwne tornado siły, które uniosło ją w górę. Wir pobierał Moc od Ojca i Qui-Gona. Nagły przypływ dziwnego "Mogę wszystko" zaczęło jej mieszać w głowie, ale nadal utrzymywała nad sobą kontrolę. Musiała jakoś złapać się własnego wnętrza, tego fizycznego by odzyskać ciało. Miała stuprocentową pewność, że zostało jej skradzione. Problem w tym, że nie przez Jinna, a ona mu nie wierzyła. Wszystko wiedziała. Wiedziała, że taką podjęto decyzję, wiedziała, że Qui-Gon ma misję, wiedziała, że to po to by jakoś przeżyła, wiedziała, że w zaświatach jest kompletny chaos przez to całe przywrócenie równowagi w Mocy. Mimo wszystko, niesłusznie znalazła w nim swojego wroga.
- Walcz, Qui-Gonie! - rozkazał Ojciec.
Jinn nie wstał. Nie wykonał żadnego ruchu. Nie wyglądał nawet jakby zamierzał. Ojciec nie chciał pozwolić na to, by Ahsoka mogła żyć, jak dawniej.
- Jesteś zbędna! Przeszkadzasz! - argumentował władca.
Qui-Gon jak zwykła szmaciana lalka, niczym kukiełka, zaczął walczyć z Ahsoką. Kompletnie nieumiejętnie. Rzucał się, ruszał rękami jak człowiek z padaczką. Próbował ją powstrzymać, ale nieudolnie. Ahsoka sama nie była lepsza, ale chociaż zachowała rozum. Mimo wszystko cały czas skupiała się na słowach wypowiedzianych przez Ojca.
Jesteś zbędna!
Przeszkadzasz!
Jesteś zbędna!
Przeszkadzasz!
Nie jest zbędna.
Pokaże im.
Odzyska to, co jej.
Skupiła się najlepiej, jak tylko mogła. Przywoła w sobie najgorsze chwile w życiu. Uczucia towarzyszące jej w najstraszniejszych i najsmutniejszych momentach. Zagubienie, niesprawiedliwość, opuszczenie, niedowierzanie, kłamstwa, bezradność, brak zrozumienia... samotność. Wszytko to ją podsyciło, sprawiło, że znalazła w sobie siłę by zmienić swoje życie na zupełne przeciwieństwo słów Ojca. By go pokonać. Poczuła się potrzebna, niezwyciężona.
Zmieniła się w niebieski płomień, który sprawnie kolorował się na inne odcienie. Najpierw różowy, a potem przeszedł do naturalnej barwy ognia. Rozniosła go o wokół, jak jakiś kataklizm. Pochłonął to, co miał na drodze. Nawet ciało Barriss, choć wynieśli się ze świata realnego. Dzięki temu zdołała wyrzucić z organizmu przyjaciółki narkotyk.
- Ahsoko, nie jesteś jego padawanką bez powodu - przemówiła Córka.
Do dziewczyny słowa dotarły od razu. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać ani po raz kolejny wpajać, że jest bardzo ważna. Bez znaczenia, czy faktycznie ma jakąś rolę do odegrania, tak, jak Anakin, czy Córka po prostu blefowała. Dała jej siłę, dzięki której, mogła tak naprawdę wszystko. Nie zamierzała się poddać. Nie w takiej chwili.
Jej duch wpełzał w swoje ciało. Postura zaczęła migać jak holorozmowa podczas zakłócania zasięgu. To w środku odezwały się cztery głosy. Dwa złe - Ahsoki i Qui-Gona oraz dwa dobre. Obydwie pary walczyły o racje - dobra, drogą dyplomacji; zła, walką. Strony wiedziały dokładnie, że druga może im zagrozić, nieważne czy jedna jest bardziej czy mniej doświadczona, czy potrafi więcej. Po prostu rywalizowali o ciało Togrutanki.
Charakter Ahsoki wygrywał. Przyciskał Qui-Gona do ziemi dosłownie i w przenośni. Czerpała sensowne argumenty ze wszystkiego czego się dało. Wychwyciła wiele słówek z jego zdań i umiejętnie je wykorzystywała przeciwko niemu. A w walce przewidywała każdy jego ruch, ponieważ przejęła jego umiejętności. Koszmar nie do wygrania.
Ojciec chciał jej przerwać.
Nie pozwoliła mu.
Całą swoją energię przerzuciła na niego. Wykorzystała Jinna, pozbawiła go sił, by użyć ich przeciwko Ojcu.
Poczuła wolną drogę do swojego ciała, ale nie potrafiła patrzeć na skuloną psychikę Jedi. Wzięła go ze sobą i osadziła w swojej głowie.
- ZAPŁACISZ NAJWIĘKSZĄ KARĘ!
__________________________________WAŻNE!
Z okazji DWUSETNEGO (!!!) posta na blogu - laptop mi fiksuje. Aktualizacje - do tego nie mam szczęścia ://
- Post na "If we wanna..." za tydzień :/
- W poniedziałek, po 180 rozdziale, pojawi się notka.
MOŻE 12 KOMENTARZY? Tak na rocznicę ^^ A tak serio, na każdy wasz komentarz odpowiem, możecie zadać pytanie, nawet dwa!
NMBZW!
Uniosła lekko ramiona i dłońmi utworzyła dziwne tornado siły, które uniosło ją w górę. Wir pobierał Moc od Ojca i Qui-Gona. Nagły przypływ dziwnego "Mogę wszystko" zaczęło jej mieszać w głowie, ale nadal utrzymywała nad sobą kontrolę. Musiała jakoś złapać się własnego wnętrza, tego fizycznego by odzyskać ciało. Miała stuprocentową pewność, że zostało jej skradzione. Problem w tym, że nie przez Jinna, a ona mu nie wierzyła. Wszystko wiedziała. Wiedziała, że taką podjęto decyzję, wiedziała, że Qui-Gon ma misję, wiedziała, że to po to by jakoś przeżyła, wiedziała, że w zaświatach jest kompletny chaos przez to całe przywrócenie równowagi w Mocy. Mimo wszystko, niesłusznie znalazła w nim swojego wroga.
- Walcz, Qui-Gonie! - rozkazał Ojciec.
Jinn nie wstał. Nie wykonał żadnego ruchu. Nie wyglądał nawet jakby zamierzał. Ojciec nie chciał pozwolić na to, by Ahsoka mogła żyć, jak dawniej.
- Jesteś zbędna! Przeszkadzasz! - argumentował władca.
Qui-Gon jak zwykła szmaciana lalka, niczym kukiełka, zaczął walczyć z Ahsoką. Kompletnie nieumiejętnie. Rzucał się, ruszał rękami jak człowiek z padaczką. Próbował ją powstrzymać, ale nieudolnie. Ahsoka sama nie była lepsza, ale chociaż zachowała rozum. Mimo wszystko cały czas skupiała się na słowach wypowiedzianych przez Ojca.
Jesteś zbędna!
Przeszkadzasz!
Jesteś zbędna!
Przeszkadzasz!
Nie jest zbędna.
Pokaże im.
Odzyska to, co jej.
Skupiła się najlepiej, jak tylko mogła. Przywoła w sobie najgorsze chwile w życiu. Uczucia towarzyszące jej w najstraszniejszych i najsmutniejszych momentach. Zagubienie, niesprawiedliwość, opuszczenie, niedowierzanie, kłamstwa, bezradność, brak zrozumienia... samotność. Wszytko to ją podsyciło, sprawiło, że znalazła w sobie siłę by zmienić swoje życie na zupełne przeciwieństwo słów Ojca. By go pokonać. Poczuła się potrzebna, niezwyciężona.
Zmieniła się w niebieski płomień, który sprawnie kolorował się na inne odcienie. Najpierw różowy, a potem przeszedł do naturalnej barwy ognia. Rozniosła go o wokół, jak jakiś kataklizm. Pochłonął to, co miał na drodze. Nawet ciało Barriss, choć wynieśli się ze świata realnego. Dzięki temu zdołała wyrzucić z organizmu przyjaciółki narkotyk.
- Ahsoko, nie jesteś jego padawanką bez powodu - przemówiła Córka.
Do dziewczyny słowa dotarły od razu. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać ani po raz kolejny wpajać, że jest bardzo ważna. Bez znaczenia, czy faktycznie ma jakąś rolę do odegrania, tak, jak Anakin, czy Córka po prostu blefowała. Dała jej siłę, dzięki której, mogła tak naprawdę wszystko. Nie zamierzała się poddać. Nie w takiej chwili.
Jej duch wpełzał w swoje ciało. Postura zaczęła migać jak holorozmowa podczas zakłócania zasięgu. To w środku odezwały się cztery głosy. Dwa złe - Ahsoki i Qui-Gona oraz dwa dobre. Obydwie pary walczyły o racje - dobra, drogą dyplomacji; zła, walką. Strony wiedziały dokładnie, że druga może im zagrozić, nieważne czy jedna jest bardziej czy mniej doświadczona, czy potrafi więcej. Po prostu rywalizowali o ciało Togrutanki.
Charakter Ahsoki wygrywał. Przyciskał Qui-Gona do ziemi dosłownie i w przenośni. Czerpała sensowne argumenty ze wszystkiego czego się dało. Wychwyciła wiele słówek z jego zdań i umiejętnie je wykorzystywała przeciwko niemu. A w walce przewidywała każdy jego ruch, ponieważ przejęła jego umiejętności. Koszmar nie do wygrania.
Ojciec chciał jej przerwać.
Nie pozwoliła mu.
Całą swoją energię przerzuciła na niego. Wykorzystała Jinna, pozbawiła go sił, by użyć ich przeciwko Ojcu.
Poczuła wolną drogę do swojego ciała, ale nie potrafiła patrzeć na skuloną psychikę Jedi. Wzięła go ze sobą i osadziła w swojej głowie.
- ZAPŁACISZ NAJWIĘKSZĄ KARĘ!
__________________________________WAŻNE!
Z okazji DWUSETNEGO (!!!) posta na blogu - laptop mi fiksuje. Aktualizacje - do tego nie mam szczęścia ://
- Post na "If we wanna..." za tydzień :/
- W poniedziałek, po 180 rozdziale, pojawi się notka.
MOŻE 12 KOMENTARZY? Tak na rocznicę ^^ A tak serio, na każdy wasz komentarz odpowiem, możecie zadać pytanie, nawet dwa!
NMBZW!
Nie przeczytam tego teraz, poprzednich też trochę nie czytałam więc odłożę sobie to na wieczór.Ogolnie ostatnio nie mam czasu, poprawiane ocen, i wgl. Ale już niedługo wolność! Ah! Wiec zadam ci pytanie... Hmm... Jaies prezenty na dzien dziecka masz? Miłego dnia ^^
OdpowiedzUsuńTak, mam.
UsuńDziękuję, wzajemnie!
Wiem, że to może głupie tak bardzo się przejmować historią z bloga, ale ja w każdym tygodniu niecierpliwie czekam właśnie na kolejny rozdział, a potem czytam go tak szybko, no i znów muszę czekać do kolejnej niedzieli :) a tak w ogóle to wg mnie bardzo zmieniłaś swój styl pisania, oczywiście na plus :) często czuję się jakbym czytała książkę jakiegoś wybitnego pisarza, serio :))mam nadzieję, że jeszcze długo będziesz kontynuowałą pisanie na tym blogu :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, dłuuugo! Wiem, kiedy skończę i przyznam, że będę wyć xD Taka piękna część mnie.
UsuńOgółem, wybitnym pisarzem nie jestem, aczkolwiek przyznam, że jest mnie tu pełno w tych opisach, taki mini pamiętnik, gdzie poznaje sama siebie ^^ Po prostu umiejętność doboru słów. Co nie oznscza, że moje życie jest super :P
Styl pisania nie zauważam teraz zbytnio. Przez natłok przykrych wydarzeń mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie xD Ale wrocę z pompą za jakiś czas ^^
Miłego czytania i wytrwania do kolejnej setki! :D A już niedługo, bo przed nami rozdział 200 :D
Niech Moc będzie z Tobą!
Ps. Proszę, podlisuj się następnym razem choćby jedną literką. Będzie mi miło ^^
Najchętniej pisałabym komentarze z konta google, ale gdy chcę to zrobić to mój telfon odmawia współpracy i przestaje działać, więc niestety musze dodawać jako anonim, ale postaram się nie zapomnieć następnym razem podpisać :)) pozdrowionka, Zuza
UsuńJuż dwusetny wpis? Ale czas szybko mija!
OdpowiedzUsuń