niedziela, 9 września 2018

Rozdział 214


~~Ahsoka Tano~~

[Dwa tygodnie później, Coruscant]
      Misja zakończyła się sukcesem, choć spędzili tam półtora tygodnia. Nie czuła się tam zbyt dobrze, bo; raz: musiała zabijać żywe istoty. Na każdą jedną z trzech misji podczas nieobecności jej mentora, niewiele musiała robić. Praktycznie, wydawała rozkazy z mostka krążownika, choć i tak w Mocy odbijały się echa śmierci. Dwa: po raz kolejny musiała patrzeć na swoich pobratymców zakutych w kajdany, wymęczonych, wygłodzonych i brudnych. Tak naprawdę, nie miała styczności z niewolnictwem, ale z tego, co opowiadał Anakin, nie wszędzie było aż tak tragicznie. Właśnie ze względu na jego historię, bardzo się zdziwiła. Czytanie podręczników to nic, w styknięciu z rzeczywistością. Wiedziała, że bez względu na to, ile przyjdzie jej się mierzyć z namacalnym odwetem zygerriańskim i tak zawsze wywoła to u niej przerażenie.
       Zdawało się, jakby nie miała w Świątyni co robić. Wszystkie alternatywy wykorzystała w poprzednich trzech latach. Jej przyjaciele albo znajdowali się na wojnie, albo nie żyli. Na przykład Barriss Offee. Zdecydowanie, najtrudniejszym testem w życiu Ahsoki stało się zabicie kompanki na jej własne życzenie. Ahsoka tak naprawdę nie była sobą i nigdy już nie będzie. Nie znajdzie swojego spokoju, równowagi. Jej jedynym ratunkiem, to odcięcie się od Anakina, ponieważ gdyby nie została jego padawanką, miałaby o wiele prostsze życie. Całe komplikacje zaczęły się od wyprawy na Mortis, gdzie przeżyła coś niewyobrażalnego - coś co spisało jej psychikę na wieczną zagładę. Mogłaby śmiało zgodzić się na miano Rycerza Jedi, a zaniechała tego, dalej kurczowo trzyma się Skywalkera.
       Co tak naprawdę skłoniło ją do owej decyzji?
       Zbyt wielkie poświęcenie okazane wcześniej?
       Przyzwyczajenie?
       Miłość?
       Nie.
       Ogranicza ją strach.
      Boi się, że może Moc ją ukarze za to, że mogłaby od tak chcieć poradzić sobie sama zostawiając go samego w towarzystwie Obi-Wana, w którym dalej tkwią niepohamowane żądze do pouczania byłego ucznia. Do kazania mu nieść brzemię rodzicielstwa po tym, jak go tyle czasu nie było. Bo prawdą jest, że w pewnych momentach pytał Ahsokę o swoje dzieci. Bo je znała, on nie miał tej możliwości. Obawiała się, że sam mógłby utknąć we wspomnieniach z niewoli zygerriańskiej, co i tak odcisnęło piętno na jego psychice.
       Wiele się zastanawiała nad sobą, ale za każdym razem miała po prostu dość. Nauczyła się żyć chwilą, to, co widzi, nie to co było, czy co ma być. W Mocy skupiała się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy chciała wspomóc się w odczytywaniu emocji, treningach czy walce. Medytowała, ale tak rzadko jak tylko się dało, byleby nie odczuwać tego, co dzieje się w jej aurze. Cały czas miała wrażenie, że ci, którzy poznali potęgę Mocy i znaleźli nową ścieżkę, gdzie mogą kontaktować się z żywymi, biją się o nią.
       Bo nie żyła za pozwoleniem.
       Wydostała się. Nie miała pojęcia jak, ale znalazła się w świecie żywych i nikt nie próbował ją zatrzymać, a wiedzieli, że nie może żyć. Jej przyjaźń z Anakinem mogła poskutkować tym, że wyznałaby mu wszystko. A ona po prostu się w sobie zamknęła, powiedziała Radzie i tak za dużo, nawet, jeśli ograniczyła się do suchych faktów.
       Jej przyjaźń z Ashlą i Katooni mocno się poluźniła. Nie były sobie bliskie jak dawniej i miały swoje własne życie. Mała togrutanka skończyła dziewięć lat i stała się bardzo samodzielna, a Katooni wraz z ukończeniem dwunastego roku życia zajęła się uzdrawianiem, jak jej mistrzyni - Stass Allie. Same dziewczynki od siebie się oddaliły. Problem w tym, że nie ma kto ich scalić. Barriss nie żyła, Ahsoka miała swój własny świat zagubienia, gdzie chowała się przed wszystkimi. Ponadto - przez ostatnie trzy lata służyła pomocą Padme Amidali poświęcając jej oraz dzieciom Anakina całą swoją uwagę.
       Anakin podczas podróży na Kiros oświadczył jej, że chciał, aby szkoliła Leię jako swojego padawana. Utwierdziło ją to w przekonaniu, iż podjęła dobrą decyzję. Posiadanie ucznia jest naprawdę trudne i miała świadomość problemów z wychowaniem jej samej przez Skywalkera. Gdyby faktycznie mogła wybrać swojego podopiecznego, na pewno nie wzięłaby Skywalkerówny. Sprawiłaby sobie kolejny problem związany z przywiązaniem do ojca dziewczynki.
       Prawda jest taka, że Ahsoka ma swój własny świat, którym utknęła w dziwnej pętli. Pragnęła odciąć się od Anakina Skywalkera, ale wiedziała, że musi mieć pod nogami jakiś grunt, zgadzała się na przeróżne jego pomysły, wpakowywała się w jego sidła, chciała się oddalić... i tak w kółko, bez końca.
       Jaki sens ma historia Ahsoki w tym wszystkim?
       Jaki sens ma jej kolejna egzystencja?
       Jak ma nauczyć się żyć?
       Jak ma walczyć o wolność innych, skoro sama stała się niewolnikiem samej siebie?
_____________________________________
Postaraliście się XD Co najmniej 3 komentarze poproszę
Jak tam szkoła? Ja mam już sprawdzian z geografii na 24 września z całego świata (25 nizin, 18 wyżyn, 36 pasm górskich, 21 pustyń) i z historii powtórkę z gimnazjum, bo w pierwszej klasie nie miałam historii. Z historii się meeega cieszę ^^

NMBZW!

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział! szkoda że krótki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mega mi się podoba �� tylko szkoda że krótki czekam na next ��

    OdpowiedzUsuń