niedziela, 23 września 2018

Rozdział 216


~~Padme Amidala~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Coruscant, Senat]
       Jej życie polityczne, o dziwo, ciągnęło się dalej. Co najlepsze, królowa Apailana również, podobnie jak Padme niegdyś, została na drugą kadencję, jako władczyni Naboo. Wtem, zadała pytanie swoim podwładnym, kto ma reprezentować sektor Chommel na Coruscant, podczas obrad senatu. Wszyscy chcieli, aby nadal tę rolę odgrywała senator Amidala. Naberrie nie mogła odmówić, nie potrafiła. Umiała sobie radzić, zorganizować czas i nie wyobrażała sobie pracy, jako ktoś inny. Uważała siebie za osobę odpowiedzialną i walczyła o wszystko, co jest dobre dla Republiki oraz jej planety.
       Jak praktycznie każdego dnia, zasiadała na loży wysłuchując jednej z ostatnich obrad prowadzonych przez Kanclerza Aanga. Czekała na swoją kolej, aby przedstawić stan rzeczy. Jedi i WAR potrzebowali osoby, która by ich poparła i wystąpiła w ich imieniu. Amidala nigdy nie robiła niczego na siłę, nikt ją nie mógł zmusić, bez względu na to, czy była żoną Jedi, czy też nie.
       - Senatorowie - zaczęła, kiedy jej platforma wysunęła się na środku gmachu senatu. - W imieniu Jedi, oraz na ich prośbę, występuję, aby przedstawić wam następującą kolej rzeczy. Jak wszyscy mogliśmy zauważyć, Zygerrianie zajmują planety nie tylko zaludnione pozbawiając mieszkańców wolności, ale często inwestują w budowanie baz na światach, które są mało zaludnione lub takie, których mieszkańcy nie potrafią się z nikim dogadać. Jedną z tych planet, jest planeta Endor, gdzie żyją małe istotki zwane Ewokami. Mają swoich szamanów, bóstwa i są całkowicie neutralne. Według wywiadu WAR, Zygerria zaczęła budować się na ich ziemiach.Wprawdzie przez dłuższy czas nie ingerowali w życie tych istotek, ale traktują je jak zagrożenie. Wiadomo nam też, że zostały zburzone dwie wioski istniejące na wielkich drzewach. Pozbawiono tym domu jednej z gromad. Prośbą Jedi, jest uzyskanie zgody na obrony Ewoków, które same nie dadzą rady. Endor jest neutralny, więc nie możemy od tak tam wtargnąć.
       - Jak więc chcesz z nimi negocjować? - zapytał senator Glee Anselm.
       - Co negocjować? Nie chcemy niczego negocjować. Jedi mają za zadanie bronić pokoju i strzec osób, którym dzieje się krzywda i nie mogą się sami bronić. To, że Endor jest neutralny, nie znaczy, że WAR nie może im ruszyć na ratunek. Ewoki mają własną politykę i kontrowersyjną religię. Żeby cokolwiek zrozumieć, wojsko będzie musiało zabrać ze sobą droida protokolarnego. Poza tym, chcemy powstrzymać rozwój Zygerriańskiego imperium dążącego do wielkiej władzy i zniewolenia kolejnych planet. Choć raz powstrzymajmy się od snucia korzyści materialnych za każdą pomoc. Na Endorze nie ma nic, co jej mieszkańcy mogliby nam zaoferować, więc jaki sens jest w zadanym mi pytaniu?
       - Republika to nie organizacja charytatywna - odparł dug z Malastare.
     - Kiedy ostatni raz zrobiliśmy coś bezinteresownie? - wykrzyczała. Odpowiedziała jej głucha cisza. - Właśnie. Jeden raz nam nie zaszkodzi. Wymagacie za dużo. Jak możecie więc twierdzić, że oceniają senat tak źle, skoro patrzycie tylko na własne zyski?! Jeżeli faktycznie macie tak dobre serca, jak mówicie we własnej obronie w chwili ataku, to zgódźcie się na defensywę w imieniu Ewoków, które swoimi technikami nie potrafią sobie poradzić z Zygerrianami.
       - Zagłosujmy - postanowił kanclerz Aang.
      Nagle cała sala zamieniła się w chaos spowodowany wypowiadanymi słowami senatorów. Nie mieli włączonych barier wygłuszających, dlatego nawet zwykły szmer wszystkich obecnych powodował niewyobrażalny hałas trudny do uciszenia. Po jakimś czasie, Kanclerz zarządził ciszę i czekali na wyniki.
      - Siedemdziesiąt procent głosujących, zezwala na bezinteresowną pomoc Ewokom w wypędzeniu Zygerrian z ich ojczystej planety. Jedi mają pełne prawo do szykowania swoich wojsk. Niech wyruszają, jak najszybciej się da - zawyrokował roonan.
       Zaraz po tych słowach zebranie się skończyło, a Amidala skierowała platformę na swoje miejsce. Przy doku czekał na nią Mace Windu, który lekko ukłonił głowę na znak podziękowania.
       - Jesteś jednym z naszych największych sprzymierzeńców, pani - powiedział.
       - Proponuję, oczywiście zapytam jeszcze kanclerza, że polecę z wami jako pośrednik. Na pewno mają tam jakiegoś wodza. Wezmę ze sobą swojego droida protokolarnego - odpowiedziała.
      - Polityk nam się przyda. Jeżeli tylko Skywalker nie będzie miał nic przeciwko, chętnie panią weźmiemy ze sobą. Zakon nie chce spięć między wami. Nie zrozum mnie źle, nie każę cię prosić swojego męża o pozwolenie, pani, ale chodzi o twoje bezpieczeństwo. Dzieci będą u nas, w Świątyni, pod najlepszą opieką mentorów - obiecał.
       - Myślę, że Mistrz Skywalker oraz Mistrz Kenobi najlepiej nadadzą się do tego zadania. Chętnie im potowarzyszę. Razem na pewno rozwiążemy problem z zajęciem planety tych małych stworzonek. One... przypominają dzieci. Nie potrafię sobie wyobrazić, co by było gdyby gromadkę dzieci, w tym moje, zaatakowano. Próbowano im odebrać coś, co jest ich.
        - Twoje dzieci są wyjątkowe. Tak, jak ich ojciec. Jeżeli zdecydujecie się oddać ich Zakonowi w pełni, naprawdę zostaną potężnymi Jedi, bez względu na to, kto ich spłodził.
____________________________________
Witam proszę państwa. Jakoś ogarnęłam się po chorobie, mam w tym tygodniu trzy kartkówki, odpowiedź i sprawdzian. I wiecie co? Żyję! XD Dam radę, piszę, co prawda wieczorem złapała mnie spoko wena, o 21:00, przed chwilą. I skończyłam 228 rozdział, napisałam 30% 229.

NMBZW!

2 komentarze: