niedziela, 16 września 2018

Rozdział 215


[Dwa lata później, 14BBY]
       Odwet zygerriański trwa już dobre pięć lat i końca konfliktu niestety nie widać. Republika mimo szybkiej renowacji po wojnach klonów i spłacenia długów, znowu popada w dołek budżetowy i polityczny, a jeszcze większe obawy powodowane były tym, że Kaminoanie zaprzestali, na prośbę Kanclerza Aanga, produkcji żołnierzy-klonów dla WAR. Klonerzy przecież nie wyprodukują im nagle kolejnych partii, potrzebowali przecież dziesięć lat na przygotowanie do wojen klonów. Niepewne czasy nadeszły, zwłaszcza, że kadencja roonana się kończyło, a Senat miał na zadanie wybór kolejnego Kanclerza. Szansy na drugą kadencję Aang raczej nie dostanie - ostatni władca wykorzystał to bardzo źle. Mimo dobrych rządów obecnego, nie chciano obdarzyć nikogo więcej tak dużym zaufaniem, jak Palpatine'a. Możan by rzec, że przedstawiciele planet, wreszcie uczą się na błędach.
       Co w Świątyni?
     Skład Rady Jedi w ogóle się nie zmienił, kodeks ani zasady również nie. Praktycznie, jakby wszystko stanęło w miejscu, choć trzeba przyznać, że powrót Anakina Skywalkera zaszczepił we wszystkich nadzieję, odwagę i determinację. Mimo że uważano go za Wybrańca potrafiącego nie wiadomo co, tak naprawdę stwierdzono, że skoro jemu udało się wydostać z opresji, po tym, jak okaleczono jego ciało i psychikę, to ta wojna jest to wygrania. Jeszcze większą motywacją była dla nich Aayla Secura, która po roku zamknięcia się w sobie, wróciła do dawnej formy. Wręcz lepszej, korzystała z życia jak tylko się dało, lecz nigdy nie wysłano jej na misję związaną z konfliktem z Zygerrianami.
       Ahsoka to dość ciężki przypadek. Mimo wewnętrznej wojny samej z sobą, postanowiła jakoś rozmawiać i podejmować naprawdę śmiałe decyzje. Stać się samodzielna, aż w końcu doprowadziła do takiego stanu, że tylko oficjalnie była padawanem. Zachowywała się jak Rycerz Jedi, pełnoprawny, odpowiedzialny. W medytacjach często wracała do dawnych czasów, wymuszała na sobie wizje przeszłości. Przewertowała swoje życie od momentu pierwszych wspomnień, aż po Mortis i odnalazła samą siebie, a potem po prostu zaczęła kreować się na taką, jaką wszyscy ją pamiętali, tylko dodała do tego zachowanie, jak na swój wiek przystało. W wieku niespełna dwudziestu dwóch lat mogła śmiało powiedzieć o sobie, że jest taką osobą, jaką mistrz Plo chciałby, żeby się stała.
       Anakin Skywalker większość czasu przesiedział na Coruscant niż na wojnie. Poznał swoje dzieci bardziej, niż się spodziewał. Codziennie zasypywały go faktami, co lubią, czego się nauczyły i co sądzą na dany temat. Za każdym razem, kiedy kończyły trening w Świątyni wypytywały go, co i jak, pragnęły rad i chwaliły się postępami. Leia stała się wręcz córeczką tatusia, a Luke pilnym uczniem Obi-Wana, który traktował swojego ojca, jak swojego drugiego mentora, tak więc końcem końców, mały miał dwóch Mistrzów.
       W życiu uczuciowym Skywalkera i Amidali nic się nie zmieniło. Nadal bardzo się kochali, nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Potrafili wszystko podzielić tak, by znaleźć jak najwięcej czasu na rodzinę i na czas tylko dla siebie. Mimo wszystko, z tygodnia na tydzień było jej coraz trudniej. Jej rodzice nadal trwali w złości do córki, twierdząc, że jest bardzo nieodpowiedzialna wchodząc w związek z młodym Jedi i narażając go na wydalenie z Zakonu, a ich czteroosobową rodzinę uważali za komedię, bo według nich, to nie miało sensu, niszczyli życie sobie i tym dzieciom. Padme utrzymywała kontakt tylko z Solą, więc, kiedy tylko wyznała siostrze o włączeniu dzieci do szeregów Jedi, ta mimo wszystko przekazała tę informację rodzicem wspominając co słychać u młodszej. Wybuchli gniewem.
       A Obi-Wan... no cóż, jak zwykle potrafił upominać, wchodzić w życie Anakina i Ahsoki dając im rady jak mentor powinien zachowywać się wobec ucznia i na odwrót. Próbuje sobie zaprogramować młodego Skywalkera, ale uniemożliwia mu to jedna rzecz: chłopiec jest zbyt podobny do swojego ojca, co Anakin traktuje jako dobry powód do żartów z Kenobiego. Mimo wszystko, ich przyjaźń nadal trwa i z dnia na dzień stawała się coraz to silniejsza. Jak zwykle szli ramię w ramię na pole bitwy. Obi-Wan może i zachowywał się, jak dziadek, którego wszystko boli, jakby miał zaraz wybuchnąć, żeby ponarzekać na wszystko, lecz to na jego osobie, Wybraniec polegał najbardziej. Łączyła ich miłość braterska, młodszy miał mu tak wiele do wynagrodzenia... każdą dobrą radę, cierpliwość, naukę, uratowanie życia, opiekę oraz szkolenie syna. To jemu mógł zaufać i choć ukrywał przed nim wiele spraw raniących Mistrza, zawsze wiedzieli, że mogą na sobie polegać.
       Anakin wiedział, że cokolwiek by go w życiu nie spotkało, Obi-Wan zawsze zrobi co w jego mocy na korzyść swojego dawnego padawana.
________________________________________
No siema siema! Próbowałam dziś coś napisać, ale z wielkim trudem. Od wtorku źle się czuję, a wczoraj rano już złapał mnie katar, jedzenie szło na marne :/ Poza tym, nie miałam weny xd
3 KOMENTARZE, PLZ

NMBZW!

2 komentarze: