środa, 6 marca 2019

Rozdział 246


~~Lux Bonteri~~

[250 dzień piątego roku odwetu zygerriańskiego, Coruscant, Senat Galaktyczny]
       Przez wiele lat zastanawiał się czy praca jako senator jest naprawdę taka miła jak mu się wydawało. Odpowiedź brzmi - nie. Polityka to najgorszy chłam i profesja, jaką można sobie wybrać, w galaktyce. Nerwy zepsute na samym początku, stres i same wytykanie błędów, a co za tym idzie - opinia publiczna. Aż się dziwił, że jego związek jest dobrze zatajony.
        Kolejnym minusem jest to, że głosując za jakąś ustawą, automatycznie wszystko, co niesie za sobą wygrana, spoczywa na twoich barkach. Jeżeli zawali, będziesz czuć się winny i choć nikt się do tego nie przyznaje, to tak jest. Problem w tym, że mówiąc o tym na głos wkopujemy się jeszcze bardziej. Bo przecież wystarczy, że błąd popełniłeś przy głosowaniu. Po co masz odkrywać przed resztą kosmosu, że tak naprawdę masz serce? Lepiej pokazać maskę.
       Stalową mimiką pokazujesz siłę swojej planety. Nikt nie musi wiedzieć o tym, jakie konflikty toczą się w jej społeczeństwie.
       Tak samo jest z nami samymi.
       Walka, którą toczymy z samym sobą jest zarezerwowana tylko dla naszej własnej duszy, nikt nie musi o nim wiedzieć, ale mogą ci zaufani. Można by rzec, że noszenie masek, to nic innego jak okłamywanie innych. Niekoniecznie. Maska siły to wydobywanie jej z siebie. Jeżeli możesz zrobić to, to możesz przetrwać wszystko. Pokazujesz ją na zewnątrz, bo możesz, bo ją posiadasz. Gdyby tak nie było, to byś tego nie zdołał zrobić. Skoro mówią to o dobroci i miłości, to czemu tak bardzo wszyscy chcą ukryć złość? Złość to obrona. Twoja własna tarcza i broń.
       Złość może być dobra.
       Dlatego istnieje.
       Aang był wspaniałym kanclerzem, ale drugi raz go nie wybiorą ze względu na Palpatine'a. Jego druga kadencja sprawiła, że by rozwalił Republikę do końca, a robił to już przez dłuższy czas. Co najlepsze - od środka i niewielu na to reagowało. Mimo wszystko... Aanga musiał ktoś zastąpić.
       - A nowym Kanclerzem zostaje..

~~~~

       - To koniec - oświadczył Qui-Gon.
       - Nie... to zła droga... nie! - wrzeszczał Ojciec.
       - To błąd. Qui-Gon! Nie tak to miało wyglądać - złościł się Syn.
       - Nie mogłem tego przewidzieć. To jego decyzje. Poza tym, nie pozwoliliście mi ingerować. Sam wybrał tę drogę i tak zrobi - tłumaczył Jinn.
     - Przecież... jest Wybrańcem. Miał nieść dobro, dzięki niemu istnieje harmonia. Czemu tak zbłądził. Miał być mądrzejszy! - Ojciec nie dowierzał.
       - Co z dziećmi? Nie możecie ich jakoś naznaczyć?
       - Anakina wybrała Moc.
       - Więc najwyraźniej Moc szykuje dla niego taką drogę.
       - To bez sensu. Spisuje go na straty.
       - To wy go spisujecie na straty.
       - Pomóż mu, Qui-Gon!
       - Zabroniliście mi kontaktu nawet z Yodą. Nawet mi go uniemożliwiliście - odpowiedział
       - Kontaktuj się, natychmiast! - rozkaz Ojciec.
       Niestety...
       - Za późno - zauważył Jinn ze smutkiem

~~Mace Windu~~

[251 dzień piątego roku odwetu zygerriańskiego, Coruscant]
       Windu poczuł się oszukany. Qui-Gon Jinn obiecał i zapierał się, że to Anakin jest Wybrańcem i przywróci równowagę Mocy, kiedy przyjdzie na to czas. Zrobił to walcząc i zabijając Palpatine'a, ale w odwecie zygerriańskim jest równie wielka stawka. Zygerria wymierza broń w serca Jedi, a co za tym idzie, również w Anakina. Przez lata zbierali informacje o Zakonie, znają wszystkie ważne rzeczy, o których Separatyści nie mieli pojęcia. Fakt, nie mieli wglądu do Archiwum, ale przez rozmowy, prawdopodobnie podsłuchiwane, zdobyli dość cenne informacje.
       Wraz ze złą decyzją podjętą przez Anakina, można by rzec, że wygrali konflikt. Armia Republiki miała pewną przewagę, bo Skywalker wkroczył z taką determinacją do walki, że szala wojny przechyliła się na stronę Zakonu.
       Czy to ma sens?
       Windu popatrzył na Yodę. Na twarzy wiekowego Mistrza malowało się roztargnienie. To nie tak, że Anakin sam wygrywał wojnę, ale był pewnym diamentem w szeregach Jedi. W końcu wybraniec. Niestety, diament ten nie został doszlifowany wystarczający.
       Więc popełnił błąd.
       Błąd kosztujący Zakon bardzo wiele.
____________________________________
SIEMA!
Pokażcie, że żyjecie!

NMBZW!

3 komentarze:

  1. Mega rozdział!!! Nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Kurczę, szczerze to nie mam pojęcia od czego zacząć ten komentarz.
    Może się przedstawię, a mianowicie możesz mnie kojarzyć spod nicku "Pysiowata", również kiedyś pisałam i teraz wróciłam, ale pod nickiem "Mrs Bunny" (jako, że tego nicku używam w grach i innych mediach społecznościowych).
    Blogosfera strasznie obumarła odkąd ostatnio tu byłam. W sumie póki co, to tylko Twoje opowiadanie udało mi się znaleźć pisane wciąż na bieżąco. Gratuluję wytrwałości w pasji.
    Nie będę owijać w bawełnę, że przeczytałam póki co ten rozdział, ale jako, że na wykładach zwykle się nudzę, to postaram się trochę nadrobić. Plus jest taki, że Twoje rozdziały są dość krótkie, więc powinno pójść sprawnie.
    Muszę przyznać, że progres w Twoim stylu jest ogromny. Jeśli przeczytać ten rozdział i porównać go na przykład z setnym, to serio... gratulacje! Mega Cię podziwiam za to, że masz pomysły, jesteś kreatywna, i że tworzysz coś swojego, coś co trwa i jest żywe, coś, co się rozwija.
    Z pewnością będę się odzywała pod kolejnymi Twoimi notkami, najpewniej nieregularnie, ale zawsze coś.
    Jeśli będziesz miała ochotę, to wpadnij do mnie na rozdział, który umieściłam po trzech latach przerwy i szczerze, czuję się jak inwalida znów pisząc. xD
    Pozdrawiam, życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnę jeszcze w ten weekend i postaram się skomentować! ❤️

      Usuń