środa, 20 marca 2019

Rozdział 248


~~Obi-Wan Kenobi~~

[250 dzień piątego roku odwetu zygerriańskiego, Endor]
       - Wyruszamy! - polecił Kenobi i tak też zrobili. Anakin i Padme wraz z Legionem 501 wyruszyli najpierw, a za nimi zaraz Obi-Wan wraz z Batalionem 212. Wszyscy czuli się wyśmienicie i wyspani. Zbliżał się zachód słońca. Wraz z ranem to jedna z tych pór dnia, kiedy naprawdę jest się osłabionym. Codzienne obowiązku potrafią zmęczyć. Poza tym, wyczekiwanie na atak tak bardzo musiało im dawać się w kość, że na sto procent będą zbyt rozleniwieni.
       Nie spieszyli się, im dłużej pójdą, tym bardziej zmęczą drugą stronę.
       Obi-Wan po raz kolejny przyglądał się otoczeniu. Zieleń powoli mu się przejadła choć przebywał tu dopiero trzy dni, a natura przestała mu powoli sprzyjać. Dogadywanie się z Ewokami było naprawdę trudne, a 3PO, jako tłumacz, którego wzięto za bóstwo, nie bardzo się przydawał. Poza tym, starszy Jedi miał powoli dość czekania, a ten dzień dłużył się w nieskończoność. Cały czas miał wrażenie, jakby coś złego czyhało na niego. To bardzo złe przeczucie, najgorsze jakie w życiu miał. Z drugiej strony, choć wstyd się przyznać, Anakin wydawał się bardzo dziwny.
       Obi-Wan z oporem zdawał sobie sprawę, że pomimo wyznań z poprzedniego dnia i szczerej rozmowy ze swoim dawnym uczniem, to Anakin zdawał się być wręcz obcy. Jakby wybrał jakąś złą drogę i nie chciał się przyznawać. A Padme? Czy wiedziała? Nie wydawała się poruszona, wręcz jakby wszystko cały czas stało w miejscu i nie pogarszało się. Czy była zaślepiona? Wątpił. Padme nie mogła być aż tak nieodpowiedzialna.
       Obi-Wanie, jak możesz ich o to oskarżać?
     Kiedy w końcu znaleźli się w obrębie około kilometra od bazy, zostali zaatakowani. Jakby Zygerrianie tylko na to czekali. Na ich twarzach malowała się ulga, ale niezwykłe zmęczenie, a ruchy wręcz leniwe. Pięćdziesięciu żołnierzy padło w parę minut, ale już napływała kolejna fala.
       - Anakinie! Ruszaj! - nakazał Obi-Wan. I tak zrobił jego były padawan. Chroniąc siebie oraz swoją żoną rzucili się w głąb lasu, najszybciej jak tylko mogli z plecakami krępującymi ich ruchy. Ale na pewno misja się uda. Przecież Skywalker to brat.
       Prawda?
       Obi-Wan przejął dowodzenie nad dwoma oddziałami i wcale nie szło im źle. Wręcz wyśmienicie, pomimo tego, że co chwile "wyrastali spod ziemi" następni zygerrianie Po chwili zaczął się zastanawiać ile ich musi być w tej głównej bazie. Co najgorsze - ubolewał nad faktem, że może zabić niezwykle dużą ilość. Z jednej strony, byli uzbrojeni, kto wie ile posiadają broni, a z drugiej, to żywe istoty przecież.
       Ale inaczej tego nie wygrają.
       Tak już musi być.
       Czy to zostanie zapomniane przez Kenobiego?
       Nie.
       Skoro nawet ten złom Separatystów nie wychodziła mu z głowy po tak długim czasie, to niezłe będzie mieć wizje przeszłości, kiedy to wszystko się skończy.

       Czekali na kolejną turę, ale od paru minut nic nie napływało. Czy to możliwe, że zajęli się Anakinem? Ale nie słyszał żadnych strzałów. W końcu Obi-Wan zebrał się, żeby iść w stronę bazy. W końcu przy przy około trzystu metrach od celu, nastąpił wybuch. Tak potężny, że zawalił wiele drzew i nawet odbił wojsko Republiki.
       Obi-Wan wylądował ze stęknięciem na plecach. Twardy upadek zabolał, ale nie czuł żadnego złamania. Pancerz dobrze go ochraniał.
        Udało się.
     Klony wstały. Żołnierze zaczęli skakać za radości, krzyczeć i ogółem wiwatować. Kto by pomyślał, że tak szybko się uporają?
       Obi-Wan poczuł nagle osłabienie.
       W Mocy czuł zachwianie Mocy, jakby mrok kompletnie wszystko zasłonił. Nie było mowy o jakieś nadziei. Świetle. Jakby harmonia się zachwiała i nie wpuszczała do siebie spokoju, którym kierowali się wszyscy Jedi.
       Anakin zdradził?
       Przeszedł na ciemną stronę, tak?
       Tak bardzo Obi-Wan się pomylił.
__________________________________________
U mnie jest wspaniale!
A u was?!

NMBZW!

1 komentarz: