piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 51


                                                             ~~Ahsoka~~

 Bardzo żal jej było Sawa. Nawet go rozumiała, lecz była w innej sytuacji. Bo każdy przyjaciel to członek rodziny, którego sam sobie wybierasz, a ona ma wielu przyjaciół i w dodatku wszyscy Jedi to jedna wielka rodzina, a Ahsoka straciła już ich gdy odeszła z Zakonu. Pozostawiła tam kilkadziesiąt tysięcy Jedi, którzy są jej rodziną według ich ideologi, więc go rozumiała.
 Bitwa skończyła się siedem godzin po śmierci Steeli i dziś - czyli na drugi dzień - odbył się jej pogrzeb, na który przyszedł cały lud Onderon. Król Dendup wygłosił przemowę. Saw stał na najbardziej honorowym miejscu. Był przygaszony, ale togrutanka tak samo jak Mistrz Plo i Anakin czuła, że Gerrera poddał by się emocją i uronił by te kilkadziesiąt łez, lecz pewnie wolał robić to w samotności.
 Kilkanaście minut po pogrzebie Ahsoka przechadzała się po pałacu. Liczyła na to, że spotka po drodze swojego przyjaciela by się z nim pożegnać. Rozmyślała nad tą całą sytuacją i doszła do wniosku, że wszystko jest jej...
-Ahsoka!-z rozmyśleń wyrwał ją znajomy jej głos. I chwilę potem obok niej pojawił się "właściciel" tego głosu, którym był Lux.
-Hej.-powitała go.-Właśnie Cię szukałam.
-Ja Ciebie też.
-W porządku?
-Tak, ale raczej Sawowi będzie się trudno pozbierać.-stwierdził.
-To moja wina.
-Co? Nie! Ahsoka to nie prawda!-powiedział oburzony.
-A właśnie, że tak. Gdybym nie rzuciła się na Grievousa, Steela by jeszcze żyła.-wytłumaczyła spuszczając głowę w dół.
-Nie mów tak! Jedyną osobę, którą możemy winić to właśnie Grievous. Nie ty. Ahsoka nie wolno Ci tak myśleć.- Był trochę na nią zły. Jak mogła tak w ogóle myśleć?
 Togrutanka uśmiechnęła się do niego blado.
-Wracasz na Coruscant?-spytała zmieniając temat. Może ma racje?,pomyślała, ale nie wiedziała co ma począć.
-Za tydzień. Chcę dopilnować z królem Dendupem by Steela została zapamiętana do końca Onderon, nawet za kilka tysięcy lat.-podpowiedział jej z uśmiechem. Niekiedy brakowało mu z kimś otwarcie. Zwłaszcza z Ahsoką. Nie często bywała na Coruscant, ale wiedział, że jego przyjaciółka ma swoje obowiązki względem Republiki jako Jedi. Przyjaciółka...dla Luksa szesntastoletnia padawanka jest kimś więcej(jak Sagę SW kocham, pewna osoba zginie, bo to przez nią jest to zdanie! xD)
 Z komunikatora padawanki wydobył się dźwięk, który informował o tym, że już muszą odlecieć. 
-Na mnie czas.-pożegnała się i pobiegła do kanonierki gdzie czekał na nią już Fives z Coriciem.

                                                     ~~Asajj Ventress~~

 Kroczyła spokojnie po różnych zaułkach. Nie szukała żadnych kłopotów, choć wnerwiali ją inni.
 Rozglądała się tam i ówdzie gdzie szukając jakiegoś jedzenie. Czasem żałowała, że nie ma z nią Ahsoki. Byłoby jej łatwiej, tak jak przez ten miesiąc, kiedy "Małomaskotka Skywalkera" odpuściła Zakon. Sama kazała jej tam wrócić. Uważała, że jej talent nie może się zmarnować, w dodatku dużo razy czuła jak jej towarzyszka myślała o tym, co było kiedyś. Miejsce Ahsoki było zawsze w świątyni. Była Jedi. Ale Ventress też nią była. Czy jej miejsce też nie jest w zakonie? Nie. Nie ma już tam dla niej miejsca. Stanęła po Ciemnej Stronie Mocy. Z niej już nie da się wrócić. Nigdy.
 Nagle poczuła drżenie w Mocy. Znała ten przypływ Mocy. Poczuła, że tą osobę raz spotkała, ale znała ten przypływ Mocy. Szła spokojnie nie oglądając się za siebie będąc gotowa. Niestety nadal nie odzyskała swoich mieczy co bardzo pogarszało tą sytuację.
 Coś metalowego i ostrego uderzyło ją w plecy i odepchnęło do ściany powodując ból. Wiedźma popatrzyła się na oponenta(Wikaaa...). Jego twarz była zakryta kapturem, ale on ją widział. W oczach Dathomirianki pojawił się blask gniewu. Wstała ledwo i powoli. Bolały ją żebra. Chciała się rzucić na niego. Chciała go kopnąć nogą wspomagając się mocą, lecz nieznajomy ją zablokował i ponownie popchną. Tym razem poleciała na jakieś skrzynki, co spowodowało silniejszy ból. Syknęła z bólu. Mroczny przeciwnik-jak go nazwała w myślach-podszedł do niej i chwytając za szyję przygniótł ją do ściany. Ona jedną ręką trzymała jego dłoń na jej krtani chcąc zluźnić chwyt, ale na próżno. Drugą natomiast ściągnęła mu kaptur. Otworzyła szeroko oczy.  Poznałaby wszędzie tą twarz. To spojrzenie. Dokładnie tak jak jego brata. Osobę, która próbuje ją zabić znała bardzo dobrze. Maul Opress.

                                                          ~~Barriss~~

 Przez te dwa dni świetnie się bawiła z Ashlą i Katooni. Zobaczenie ich ponownie i porozmawiać o różnych sprawach; pośmiać się, jakby nigdy nie było wojny. Ale tak samo jak i one żałowała, że nie ma z nimi Ahsoki. Chciała, żeby przynajmniej w jej urodziny się ponownie spotkały, ale także chciała by być z nią także w urodziny Ashli w Świątyni. No i oczywiścia chciałaby się ponownie posprzeczać z Anakinem, jak to mieli oboje w zwyczaju.
 Nie wiedziała co z sobą zrobić. Pomodliła się nad ołtarzykiem, a teraz leży na łóżku pozbawiona jakichkolwiek zajęć. Na szczęście szybko sobie przypomniała, że jej przyjaciółką jest pewna pani senator starsza od niej o siedem lat i pochodzi z Naboo. Wstała i przyciągnęła swój miecz mocą, po czym przypięła go do pasa i ruszyła ku hangarowi. Mijała Adeptów w różnym wieku. Przypomniała sobie jak kiedyś, gdy miała najwyżej cztery lata bawiła się piłeczką w Świątyni i spotkała wtedy Yodę, który uśmiechnął się wtedy do niej po raz pierwszy. Podobny obraz pojawił się przed jej oczyma gdy uzdrawiała pewnego klona.
 Uśmiechnęła się do siebie i szła dalej obserwując dzieci wrażliwe na moc, które radośnie bawią się na korytarzach świątynnych nie zważając na to, że w galaktyce toczą się walki na śmierć i życie.
___________________________________________________________
 Kaboom! Przybyłam. Podziękujcie Idce. Gdyby nie ona, nie myślałabym co wieczór o tym, co zrobić po napisanej już dawno notce. Albo...dobra. Pożyjemy zobaczymy co przyniesie wena.
Dedyki dla:
Mati- masz Luksokę :*
Idki- za tą twoją sadystyczną wenę wrodzoną + czekam z milkami na Ciebie ^^ <3
Wiki- za to, że mi cały czas pomaga mimo, że jej nie słucham, co ją podobno bawi xD :*

Następny rozdział będzie dopiero wtedy, gdy u Idy będzie co najmniej 5 komów pod notką każdy od innej osoby. Ten kom Idki się nie liczy więc muszą jeszcze co najmniej dwie osoby sensownie  skomentować! ;)

NMBZW!  

5 komentarzy:

  1. XD. Nie ma to jak bawić się piłeczką :D
    Super rozdział! Tylko kótki! To ja czekam na nn!

    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie gdyby komentowali, ale nic mi nie da kom" fajnie, pisz dalej NMBZT"Jak nie mam czytelników, to nie mam. Jak coś to zawiecha i już.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo każdy przyjaciel to członek rodziny, którego sam sobie wybierasz... Chodzi mi to teraz po głowie XD. Dobra to lecimy z lekcją japońskiego. Ale mi jest przykro, bo wszyscy maja dedyki tylko nie ja :(
    OOH... Tomodachiijō? Fushigina koto ni sore wa hijō ni aru... Sate, watashi no atama ni Yoda wakare, watashi Miliri o eyou to shite irunode... Sukoshi kurai kurikaeshimasuga, do no yōna jigoku! Tsugi no; ) o matte iru

    OdpowiedzUsuń
  4. Obwinianie samej siebie na śmierć przyjaciół wydaje mi się bardzo w stylu Ahsoki. Podoba mi sie, jak chłopak ją pociesza. I to zdanie, że jednak nie jest tylko przyjaciółką. Słodko, słodko, słodko. Dalej... Środkowy fragment podobał mi się najbardziej. Jest świetny ^^ Ostatnio czytałam kilka komiksów z serii obsesja i ogólnie lubię Ventress. Ten Maul? Ten co myślę? Huhu, czekam, co z tego wyjdzie... mam jakieś dziwne wrażenie, że mimo wszystko nic dobrego. Cudny rozdział, zwłaszcza środek :D Pozdrawiam i czekam na nowość. Niech Moc będzie zTobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest dobrze, jeden błąd ortograficzny się przewinął i kilka gramatycznych, ale to nic wielkiego. ;u; rozdział świetny, drugi fragment faktycznie najlepszy, siema, Maul! Lubię Cię, mimo, że zabiłeś mi Lorna. ;u; Ty zły gdanie! Okej, podoba mi się, czekam na Anakina, Luxsoki nie lubię, ale mówi się trudno. Czekam na następny. Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń