niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 92


                                                                    ~~Ahsoka~~

 - Żyjesz! Czułam, że żyjesz. - krzyczała uradowana Ahsoka. Plo Koon żył, Moc w stu procentach z nim była i opiekowała się nim. W sercu znowu napełniła się pusta część jej serca. Koon żył i to się liczyło. To i jeszcze okropna bitwa, w której właśnie uczestniczyła.
- Też się cieszę, że Cię widzę, Mała Ahsoko. - odpowiedział jej. - Ale teraz liczy się ta bitwa, nie zapominaj. Później będzie czas na rozmowy. - przypomniał.
 Jego nauki były dla niej cenne. Tak bardzo jej tego brakowała. Miała nigdy już ich nie usłyszeć, a jednak jest inaczej. Uczucie w jej sercu było przyjemne.
 Myśliwiec Skywalkera zanurkował lecąc za paroma sępami i spróbował wziąć ich na cel. Dla niego nie było to wcale trudne. Po paru chwilach ostatni z sępów został trafiony, a tuż za nim od strzału Jedi kolejny. Reszta co raz szybciej uciekała celując w myśliwce klonów, ale zanim jeden z nich zdążył oddać choć jeden strzał, Anakin zamienił je w istny złom.
 Gdzie indziej wśród licznych wybuchów i strzałów leciała Ahsoka, która miała na ogonie trzy rakiety. Wiedziała co to znaczy. Będą lecieć do puki ją nie zabiją. Jak najszybciej poleciała w stronę, gdzie leciał jeden z drodiów, by przeciąć się z nim drodze. W ostatniej chwili zleciała mu z drogi i nastąpił wybuch przez zderzenie się go wraz z rakietami. Dziewczyna uśmiechnęła się. Pojawienie się Mistrza Plo nadało jej otuchy. Mogła się już naprawdę skupić, choć daleko w niej tkwił problem z Padme oraz Atari i podchodził do jej myśli co raz szybciej, by tylko ponownie ją zdekoncentrować.
 Z głośników wydobywały się liczne dźwięki czyli między innymi; rozkazy, wiwaty, krzyki umarłych. Zewnątrz było słychać tylko wybuchy i ruchy statków.
 Przeklęta wojna, skomentowała w myślach Barriss. Często zastanawiała się jak jej przyjaciele mogli robić sobie z tego różne zawody. Dla niej to była istna rzeź, ale po części rozumiała ich poczynania. Mogli choć trochę się odstresować od ponurej rzeczywistości. Tym razem tego nie robili, bo jedna poszukiwana osoba wróciła, za to trzy pewnie nadal są w tarapatach. Od Obi-Wana nie było już żadnych wieści, co niepokoiło wielu osób, a zwłaszcza Tano i jej Mistrza. Tym bardziej jej Mistrza.
 Pokłócili się o dość ważną rzecz, na której nie ucierpi nikt prócz Ahsoki. To jej przyjaciele mają spór nie kogoś innego. Jakoś Barriss nie sądziła, że tej dwójce będzie zależało na tym kogo ona ma się trzymać, ale dla swojego dobra zamierza iść pod inną opiekę.
 Nie panowała zbytnio nad tym co robi, ale doprowadziła swój szwadron do najbliższego z krążowników Separatystów, by spowodować trzecią, dużą stratę u wroga.

                                                           ~~Atari~~

 - Zdolna kuzyneczka. - zaśmiała się Jedi startując jednym ze statków Zygerrian.
- Dziękuję. Tego akurat sama się nauczyłam. - pochwaliła się Amidala.
- Czyli w większej połowie dobrana para, bo w mniejszej to w niczym do siebie nie pasujecie. - odpowiedziała Padawanka.
 Obiecała sobie, że do puki Anakin jej nie przeprosi, nie zamierza przestać go obrażać. Podejrzewała, że do Ahsoki też się tak wydzierał na początku, ale teraz nie musi. W każdym razie, ona nie jest Ahsoką nawet, jeżeli pod wieloma względami są identyczne.
- Chciałabym być już na miejscu. Wiesz czemu? Byś wreszcie się na nim wyżyła i nie musiałabym tego wszystkiego słuchać. - poinformowała ze znudzeniem Padme.
- Z tym do Separatystów. Oni to wszystko rozpętali. - przypomniała dziewczyna wylatując z hangaru. - Mistrzu Kenobi? - zwróciła się do komunikatora. - Mistrzu Kenobi, słyszysz mnie?
- Tak, Atari? - odparł.
- Jesteśmy wo... - Statkiem zakołysało. - ... ostrzeliwane! - przeraziła się.
- Kradzież statku nie było zbyt dobrym pomysłem. - stwierdziła Senator.
- To pożyczka z pola bitwy. - usprawiedliwiła Orgeen.
- Jakbym słyszał Anakina. - odezwał się Obi-Wan.
- Nie porównuj mnie do niego, do póki mu nie nawrzeszczę w twarz. - odpowiedziała Dathomirianka.
- Nie wnikam. - postanowił Kenobi.
- Uwierz mi, nie chcesz. - zapewniła go Neberrie.

                                                                   ~~Apailana~~

 Wraz ze swoją służbą i wojskiem była ukryta w Świętym Miejscu Gungan. Choć było to najbezpieczniejsze miejsce w okolicy - jak i pewnie w na całym Naboo - to Separatyści mogliby je znaleźć i zabić wszystkich, choć Gunganie mają liczną armię. Nie była przygotowana na takie niebezpieczeństwo, choć gdzieś w jakiś umysłach było to przewidziane. Problem w tym, że ona raczej przeczuwała, że sytuacja sprzed trzynastu laty dała  im do zrozumienia, że mają się czym bronić. Nie była pewna jak dużo wrogów jest na orbicie i walczy z Republiką, ale chciałaby, żeby jak najszybciej mogła ich pożegnać z wygraną. Nie da się, choćby miała zginąć.
- Wasza wysokość, może jeszcze Twoja coś zjadła. Ty być blada, Pani. - zwróciła się do niej Gungańska kobieta. Królowa w przebraniu służki nie wypudrowanej twarzy i pomalowanych ust.
- Nie, dziękuję. Nie sądzę, żebym umiała coś przełknąć w tej sytuacji. Żołądek mi skręca z nerwów. - odpowiedziała.
- Rozumieć Twoja, ale Twoja nie może się zagłodzić. Do walki potrzebna energia. A zwłaszcza do walki z samym moja. Za niedługo być po wszystkim. W końcu Jedi z Armią wylądować planecie i wszyscy razem stanąć do walki. - przewidziała kobieta.
- Ale ile jeszcze to potrwa. - przerwała jej. - Zobacz na niebo. Teraz kiedy nadchodzi noc widać trochę więcej co się tam dzieje. Wszyscy walczą ile sił. Wylądują i też zero odpoczynku.
- Senator Amidala pewnie z nimi jest, a ona nie podda się tak szybko. - przypomniał Panaka.
- Żałuję, że to nie ona jest na moim miejscu. Na pewno wiedziałaby co robić. - odpowiedziała królowa.
- I tak dobrze się spisujesz, Wasza Wysokość. Poddani dobrze wiedzieli kogo wybierają.
- Twoja mieć rację, Kapitanie. - przyznała Gunganka. - Twoja zjeść. Pani. Twoja dobrze to zrobić.
 Zostawiając kubek herbaty i talerz z żywnością, odeszła by rozdać innym jedzenie.
 Apailana nie mając innego wyjścia zabrała się do jedzenia. Przeżuwając posiłek przypomniała sobie scenę śmierci matki. Choć wcale nie poprawiało jej to apetytu, cały czas o tym myślała. Czy chociaż dadzą mi ją pochować?, pomyślała z nadzieją. Miała nadzieję, że Separatyści nie zrobią zbiorowego grobu. Każdy powinien posiadać swój własny i być oznaczonym niż być w kupie niewiadomym.
 Zza krzaków wyłonił się jeden z mieszkańców podwodnego świata Naboo. Dziewczyna poznała go. Wyruszył na zwiad z innym gunganem, ale raczej tamten nie dotarł... O nie..., jęknęła w duchu.
- Dlaczego jesteś sam? - spytał Lyonie.
- Nasza się rozdzielić. Jego zestrzelić roboty. - poinformował go.
- Znaleźli nas. - zawyrokowała królowa.
- To się zdarzyć nie daleko. On być trup. Moja zdążyć uciec. - Ostatnie słowo wypowiedział ze smutkiem. Musiał opuścić kompana. To bolało.
______________________________________________
Wiem, wiem. Trochę przykrótkie :/ No, ale się poprawiam! Obiecuję. Teraz będę mieć kolejny cięższy tydzień, ale postaram się pisać tak często, jak tylko mogę :P Więc spokojnie, Kiwi wróci ^^ Za miesiąc wolne, będzie jeszcze lepiej.
Na razie spadam i pozdrawiam wszystkich gorąco.
Dedykacja dla wszystkich :* (Możliwe, że znowu, ale co tam x)) Ja wszystkich kocham :3) 


NMBZW!

2 komentarze:

  1. Plo Koon w akcji! Atari jak zwykle chce obrażać Anakina. Kenobi nieporównuj Atari do Anakina. OMG mam nadzieje że Apailana przeżyje. Rozdział ogulnie super. Co z tego że krutki. Powodzenia w trudnym tygodniu. Dzięki za dedykt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba. Ja kocham wszelkie rodzaje akcji! Ka boom! Każda kradzież statku jest dobra, pod warunkiem, ze to statek Separatystów XD. Hahaha, nie no pożyczenie statku + nie prównuj mnie do Anakina! :P. Jak ja kocham takie teksty!

    Nie mam pojęcia, co mogę jeszcze napisać....Pędzisz jak burza z tymi rozdziałami. Szacun!!

    NMBZT! :D

    OdpowiedzUsuń