niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 114


                                         ~~Padme~~

   Kiedy żołądki wszystkich były już wystarczająco nasycone, ruszyli w dalszą drogę. Przebywając w wielkim pomieszczeniu padawanki policzyły osoby z pierwszej "grupy" i wynik wynosił aż siedemdziesiąt osób, co nie oznaczało, że inne "ekipy" również tyle samo będą liczyć - zawsze mogą się trafić jeszcze jakieś osoby, albo znajdzie się ich mniej.
   Ludność miała trafić na główny plac, o którym pani senator nie miała informacji, ale wymyśliła plan, na którym nikt nie powinien ucierpieć ani fizycznie, ani psychicznie.
   Przeszli jakieś czterdzieści pięć minut do pewnego włazu.
  - Ekria. - przywołała padawankę. - Tam jest drugi właz, prowadzi on do tarasu jednego z budynków. Wyjdziesz tam. Trzy ulice dalej będzie główny plac. Jeśli będzie wolny, cofniesz się o jeden zakręt i otworzysz "wyjście". Oni tam wyjdą i przejdą. Czas na to: dwadzieścia minut. Wysy zostanie z nami.
   - Dobra. - zgodziła się dziewczyna i pobiegła dwadzieścia metrów dalej by wejść na drugą drabinkę i po czym wydostała się na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
   Padme wraz z różowowłosą padawanką bez pośpiechu ruszyły do wskazanego miejsca, gdzie albo mieli zaczekać na Ekrię, albo na odwrót. Wysy nie wyczuwała w Mocy zagrożenia, ale nie mogła zbytnio polegać na Mocy. Chodziło o to, aby nikt nie wyczuł Senator Amidali.
   Najbardziej wędrówką nudziły się dzieci, ale nie można im obiecać, że na głównym placu coś się zmieni. Jeszcze długo będą musiały poczekać, aż wrócą do swoich zabawek, codziennego życia oraz spokoju w rodzinnym gronie.Najgorsze było ich marudzenie podczas tejże przeprawy. "Nogi mnie bolą!", "Długo jeszcze?", "Daleko jeszcze?". Padme zaczęła zastanawiać się czy aby macierzyństwo to dobry pomysł, lecz jej dziecko przecież nie będzie uczestniczyć w tak młodym wieku w takich bitwach. Miała nadzieję, że ich to nie spotka, że mogą dostać szansę życia w pokoju, w wolnej od wojen galaktyce.
   W odpowiednim czasie doszli do włazu. Musieli trochę poczekać zanim zjawiła się Ekria.
   - Plac jest nasz i wychodzi na to, że od dobrych paru godzin. - oznajmiła. - Jest czysto.
   - Nie mówcie kto was przyprowadził, którędy szliście. Nie możecie się jeszcze wygadać, to jest tajne. Chcę, aby wszyscy dotarli bezpiecznie do pałacu, gdzie będzie wasze schronienie. Zachowajcie to, dopóki nie trafi ostatnia grupa. Proszę. - powiedziała Padme.
   - Masz nasze słowo. - obiecała jedna mieszkanka. Amidala nie była tego pewna. Zawsze mógł trafić się zdrajca.

                                   ~~Ahsoka~~

   W czasie całego starcia tylko dwoje klonów straciło życie. Niestety nie każdą śmierć w takich okolicznościach można powstrzymać, a tym bardziej śmierci naturalnej, do której żołnierze Republiki mieli coraz to bliżej niż normalny człowiek.
   - Fives, chyba wiesz co zamierzam zrobić. - powiedziała do Komandosa padawanka Skywalkera.
   - Tak. - potwierdził żołnierz.
   - Atari... musisz się nimi zająć. Jedynym wyjściem jest teraz zawołanie Anakina, ale jeśli się dowie gdzie poszłam, to mnie zabije szybciej niż prawdopodobnie Tarkin. - przewidziała togrutanka.
   - Przynajmniej przeżyjesz. - zakpiła Orgeen.
   - Dzięki za wiarę. - odparła z uśmiechem Tano.
   - Możemy sami się tym zająć. - zaproponował Fives.
   - Nie zostawimy was tu. Atari... proszę.
   - Ahsoka, idziesz na psychicznego człowieka, który wsadził cię za kratki i jeszcze o mało nie zabił. Nie, że w ciebie nie wierzę, ale obawiam się. Nie chcę cię zostawiać samej, ale widocznie muszę. Jest jeden problem, nie wiem czy sobie poradzę. Niby dużo się nauczyłam...
   - Zajmij się nimi. - odpowiedziała tylko Ahsoka i poszła w swoją stronę, ku Tarkinowi, który czekał niedaleko. Wyczuwała jego fałszywy smród, bo nie da się go porównać z niczym innym. Tylko on posiadał tak specyficzny tytuł największego idioty galaktyki niepotrzebnego nikomu do życia, aczkolwiek gość był cwany. Togrutanka nie zamierzała mu tego popuścić, ale nie chciała kierować się rządzą zemsty. Anakin prosił ją, aby nie poszła w jego ślady oraz "aby nie kierowała się rządzą zemsty". Podejrzewała, że te dwie rzeczy na pewno miały ze sobą coś wspólnego.
   W pewnym momencie zaczęła biec. W tamtej chwili nic jej nie wspomagało prócz skoku adrenaliny w żyłach.

                               ~~Świątynia Jedi/Coruscant~~ 

   Można by powiedzieć, że od początku wojny w domu Jedi nie było aż tak spokojnie. Oczywiście, każdy się martwił sytuacjami na wielu światach, w senacie w ogólnej Republice. Między nią Separatystami konflikt jeszcze bardziej się zaostrzył głównie z inicjatywy Palpatina, który wystarczająco namieszał, ale nadal realizował swoje niecne plany.
   Przez wiele lat w Republice nazbierało się od groma długów, których pewną część udało się spłacić w parę dni. Przede wszystkim zakończono umowę z Kaminoanami i wstrzymano produkcję klonów, odpuszczając ostatnie produkowane klony. Zapłacą jedynie wprzód za szkolenie ich. Również ustanowiono, że żołnierze, jeśli będą chcieli, mogą zakładać rodziny. Zazwyczaj po wojnie musiała sprzątać Republika, wszystko co związane było z droidami postanowiono przetopić i zyskać na tym jakieś pieniądze, które nadal mogłyby się przydać. Zazwyczaj każdemu się to wydawało bardzo trudne. Republika była ogromem dlatego zawsze się obawiano. Natomiast, gdy dana rzecz została wykonana, wielu mówiło lub myślało "To wcale nie był trudne i nie zajmowało wiele czasu. Po co się tak stresowałem/stresowałam?"
   W świątyni wyglądało jak wszystko przed wojną. Większość miała rację, Zakon się zmienił, wręcz podupadał dlatego Mace zamierzał wszystko podnieść i wrócić do najlepszej świetności. Niestety Rada nadal nie wiedziała jak poradzić sobie z przypadkiem, który spotkał ich przez Skywalkera. Kiedy każdy Jedi się dowie, że ma on pozwolenie na małżeństwo, w miarę normalne życie i potomka, to od razu zaczną robić podobne rzeczy. Windu cały czas nie popierał takiego przywiązania, wyczuł, że Anakin z tego powodu zrobił wiele nieodpowiednich rzeczy.
  Na Coruscant wszystko tętniło życiem, ale głowy mieszkańców i przybyszów, w tym okresie, zaprzątały reformy ich rządu. Oczywiście, nie odbyło się bez zbędnych plotek, które niepotrzebnie dolewały oliwy do ognia w najgorszych sprawach. Każda kobieta z wyższych sfer musiała wcisnąć nos gdzie popadnie i wypowiedzieć się na dany temat, bo jakby nie inaczej.
   Ale byli również Ci, którzy zachowali czyste umysły i myśleli racjonalnie. Nie cieszyli się z reform na start, nie oceniali je źle, lecz przede wszystkim posiadali zdrowy rozsądek i dostrzegali wiele spraw, na przykład Palpatina. Skoro okazał się zły, to dana osoba wiedziała, że coś się szykuje. Ich jedyną nadzieją ponownie byli Jedi, którzy przechodzili reformy z Republiką. Istnieli jeszcze w galaktyce tacy, co dostrzegają zmiany i głęboko ukryte dobre cechy i skutki.
______________________________________
Niedziela, jak niedziela, a mi się strasznie trudno pisze. W ogóle od czwartku siedziałam w domu, bo ogólnie od miesiąca coś mi jest :/ Módlcie się, żebym na premierę SW nie była chora, bo się zabiję ;___;
A no właśnie? Macie kupione już bilety? :D Pochwalcie się godzinami, na które idziecie (Miejscowościami nie. Lepiej takich danych nie mówić :) ) Jakieś konkretne kino? Cinema City/Multikino? :D Pochwalę się: 22:00, 3D, Cinema City... żałuję, że tylko na 00:01 jest 2D :// Naprawdę, te okulary i 3D jak dla mnie są bez sensu ://
Ogólnie zbytnio wena mnie nie rozpieszcza, od wczoraj siedzę przed kompem i tworze rewolucje, bo wzięłam na siebie jarzmo innego obowiązku... powinni mi płacić XD
ŻARTOWAŁAM. :P

Dedykacja:
Sonia <3

NMBZW!   

3 komentarze:

  1. Ja to drugi sezon rozpoczynam i mam już zarys (taakk) opłacało się siąść i pomyśleć. Wracając do rozdziału to jest ciekawie. Ahsoka wyruszyła na akcje. Sytuacja w Republice też dobra. Ja na premierę chyba nie pójdę:( bo....są pewne powody. Jestem z małej miejscowości. A poza tym to nie wiem jak jest w ****** z biletami. Nie mam weny na komentarz a więc
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. "W czasie całego starcia tylko dwoje klonów straciło życie. " - nie o, ja pieprzę!! To jest wojna, nie zabawa! Żołnierze umierają nawet w najmniejszych starciach, a to jest poważna bitwa... I co? Bilans strat No, po stronie Republiki umarło 5 osób, a u nas zniszczono kilka tysięcy robotów. -.- To jest wkurwiające - nie ma innego słowa na to. Po prostu... Kurwa, nawet przy najzwyklejszej potyczce może zginąć kilkadziesiąt osób!
    Patrząc na statystyki z IIWŚ. Zginęło ok, 6 mln Polaków i 7,2 mln Niemców. Po obu stronach straty są niewyobrażalnie wielkie, to są blastery, bomby, broń ciężka, czołgi, granaty, działka... To po prostu niemożliwe, żeby mieli tak niewielkie straty. Gdyby tak było, produkcja kolejnych klonów nie byłaby potrzebna, bo oni po prostu byliby w prawie takim samym składzie, jak na początku wojny.
    Ogólnie rozdział fajny, ale przez te "ogromne" straty od razu straciłam humor...

    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  3. Not so bad powiem Ci ^^
    Podoba mi się, że Padme zachowuje zimną krew i jest całkiem spokojna jak na kobietę w ciąży. Bo takie to zwykle mają taki huśtawki nastrojów, że ho ho XDDD Klękajcie narody XD Za to Ahdoka kurde na bogato XD Wazaaa na Tarkina, największego idioty na świecie, który u mnie już nie żyje XDDDD A u Ciebie widzę, że ostatnio króluje polityka XD I bardzo dobrze, widzę, że przygotowujesz się na WOS XDD
    Oglnie nn całkiem spk, tylko coś mi się w tej składni zdań nie podoba... Ale spk ja jestem dziwna XD
    NMBZT!
    I DZIĘKUJĘ ZA DEDYK <3
    Sonia

    OdpowiedzUsuń