niedziela, 4 września 2016

Rozdział 142


                                                   ~~Asajj Ventress~~

    Miała serdecznie dosyć. Najchętniej to wściekłaby się, jak prawdziwy Sith, uwolniła swą Moc ze szponów i rozwaliłaby wszystko wokoło. No, ale jak, skoro czuła się nadzwyczajnie słaba i pozbawiona Mocy? I to nie było to samo uczucie co wcześniej, że po całym tym zajściu z amnezją i Kamino wykazywała niezdolność do zdrowego myślenia i postępowania, tylko tym razem ktoś wyssał z niej Moc, jak odkurzacz okruszki z dywanu po niedojedzonym ciastku przez maluśkie dziecko, co mu się konsumpcja słodkości znudziła i potraktował je, jak zabawkę, porzucając na puchowej wykładzinie. Można by rzec: biedny odkurzacz, ale Ventress nie żałowała tego odkurzacza w jej metaforze. Wręcz przeciwnie. Pragnęła, aby smażył się w piekle! Dobra, to bez sensu pragnienie, bo ona, wrażliwa na Moc istota, nie wierzyła w piekło. Zabawne.
    Co spowodowało w niej tak duże rozdrażnienie?
    Pastwienie się nad nią. Od dość długiego czasu.
    O, i nie zapomnijmy wspomnieć równie irytujący fakt, o tym, że ponownie zostanie wywieziona na Kamino. Czemu nie! Niech męczy się dalej i gnije w zrytej psychice. Bo Jedi muszą wyłączyć rozkaz i nie da im się przemówić do rozumu, że NIC NIE PAMIĘTA! No, ale co to ma do rzeczy. Próbować zawsze warto.
    Gówno prawda!
    Założyła się sama ze sobą, że zejdzie tam na wykończenie psychiczne. Tylko jeszcze nie wiedziała o co się założyła. W sumie, to co do ma do rzeczy? Jedi zatuszują jej śmierć albo nikt jej nie będzie żałował. No tak, była separatystka, uczennica Hrabiego Dooku. Zero szacunku! A przecież Republika taka szlachetna! Ale potępią opętanego człowieka. Jak Barriss Offee. A tak na serio, czy ktoś w ogóle zewnątrz wie co z tą Jedi się stało? HoloNet coś o niej mówi? Kto tam wie Jedi! Na pewno nie chcieli się upokorzyć, mimo że ją z powrotem przyjęli do Zakonu i zaakceptowali. Znaczy, tylko Rada Jedi, bo reszta, prawdopodobnie, nie jest zadowolona z decyzji głów ich ogromnej, szczęśliwej rodzinki.
    - Jesteś gotowa? - zapytała Shaak Ti rzucając okiem na torbę z ekwipunkiem, który dostała od Jedi. Mistrzyni przyszła się z nią tak jakby pożegnać, ale z powodów oficjalnych, przybyła, aby sprawdzić czy Asajj wszystko spakowała i odprowadzić ją na lądowisko.
   - A czy to ważne? Nie żartuj sobie, to pytanie to tylko formalność i nic cię nie obchodzi, czy jestem gotowa czy nie. I tak polecę, nie mam wyboru. Trzymacie mnie tu - wypomniała była lady Sith.
    - Sama się poddałaś - przypomniała Togrutanka.
    - Poddałam się Kaminoanom z nadzieją, że przerobią mnie na potrawkę dla swoich podopiecznych - wyznała Ventress.
    - Nie powinnaś tak mówić...
    - Decyzja o przetransportowaniu mnie na Coruscant nie wyszła ode mnie, tylko od waszego Jedi. Nie chciałam tu być i nadal nie chcę. Zrozum to wreszcie!
    - Cóż, stwierdzam, że raczej wyszło Ci to na dobre. Znowu jesteś wredna, niewdzięczna i stajesz po stronie zła. Czy to niedobrze?
    - Nie, jeśli mam siedzieć w tym więzieniu! - syknęła.
    - Ale wracasz do Kamino. Jeśli ci na tym zależy, możesz prosić o przerobienie na żywność, ale nie sądzę, że cię posłuchają i nie sądzę, że Rada ci pozwoli. - Shaak Ti odwróciła się. - Wstawaj. Czas na ciebie.
    - Ty jesteś urażona - zauważyła dathomirianka. - Naprawdę obchodzi cię moje zdanie?
  - Powierzono mi nad tobą opiekę. Choć tego nie wyczuwałaś, ani nie zauważyłaś, bo prawdopodobnie ci się nie chciało, to wkładałam w to wiele cierpliwości i cóż... serca. Po prostu się starałam. Dla ciebie. Serce? Bo miałam nadzieję, że mimo zła, to docenisz. Że uchroniliśmy cię przed śmiercią. To mnie boli. Chciałam żebyś wróciła do siebie, ale pragnęłam, aby beż uświadamiania cię, mogłabyś dostać jakiegoś przebłysku wdzięczności. Myliłam się.
    - Fakt, nie doznałam olśnienia, ale wiedz, że wracam do siebie i nie możesz na mnie wymuszać innego uczucia, niż to, odzwierciedlające smutek drapieżnika uwięzionego w klatce. Nie możesz mi się dziwić, że tak to postrzegam, bo sama widzisz, jak jest. Po prostu boisz się przyznać. Jesteś słaba i sama o tym wiesz. Wyczuwam, że przez ten cały czas martwiłaś się o to, czy nie zginę, bo powierzono ci nade mną opiekę, a każdy twój padawan - ginął. Bałaś się o mnie, prawda? Tu, w bezpiecznym miejscu. W Świątyni Jedi... to miejsce nie jest bezpieczne? - Ventress spojrzała wyzywająco na Mistrzynię Jedi
   Togrutanka otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
    - Czyli jednak - podsumowała była lady Sith.
    Podniosła z łóżka mały plecak i wyszła za swoją opiekunką.

                                            ~~Ahsoka~~

    Wśród jęków i łez znalazło się miejsce na ostrzeżenie w Mocy. Pomińmy fakt, że u niej to zjawisko w ostatnim czasie jest baaaaardzo nietypowe. Ba! Nie tylko u Ahsoki, u innych również, ale skupmy się na tym, że dostała sygnał o tej mistycznej potęgi.
    Zerwała się z łóżka, jak oparzona, otarła słone krople z czerwonych policzków i pobiegła w stronę głównego wyjścia. Przynajmniej próbowała biec, bo wyglądała dziwacznie kuśtykając. O tym, że może zgubić się wśród ścian pałacu, pomyślała dopiero wtedy, kiedy zorientowała się, że nie ma pojęcia, jak się wydostać z budynku w szybkim tempie, a na czasie zależało jej najbardziej. Od tego wiele zależało i dopiero wtedy to sobie uświadomiła.
    Minuty, w ciągu których dotarła do wrót, ciągnęły się, jak wieczność, ale jej mistrz jeszcze był. Był, lecz nagle przestał stać i ruszył przed siebie. Mina Aayli Secury nie wróżyła nic dobrego, ale mimo to, pozwoliła mu odejść. Tak po prostu patrzyła, jak Anakin odwraca się plecami i idzie w przód. Zgodziła się, aby ich zostawił. Ahsoka nie mogła na to pozwolić, nie potrafiła się zgodzić na takie poświęcenie.
    Poczłapała, jak najszybciej, trzymając się za miejsce znajdowania się żeber. Minęła Twi'lekankę i swoją najlepszą przyjaciółkę.
    - Ahsoka - zaczęła Barriss. - Miałaś leżeć. - Ahsoka puściła tę uwagę mimo uszu i szła dalej.
    - Mistrzu! - zawołała. Ten odwrócił się ku niej. - Nie rób tego! Nie idź tam, proszę! - błagała.
    - Ahsoko, muszę. Myślę, że to mój obowiązek - tłumaczył.
    - Nie... nie puszczę cię samego. Idę z tobą!
    - Nie, Ahsoko. Zostań tu. Zrobiłaś wystarczająco dużo i musisz odpocząć, wylizać się ze swojego stanu.
    - Mistrzu, proszę cię, nie idź! On na to czeka!
    - Jestem tego świadom, Ahsoka. Wierz we mnie i wierz w to, że wrócę.
    - Nie idź tam! - Na znak swojej ponownej prośby chwyciła go za nadgarstek.
    - Niech Moc będzie z Tobą, Smarku - życzył jej wyswabadzając się z jej uścisku.
    Następnie widziała, jak za pomocą Mocy wzbija się w powietrze, ląduje na dachu, patrzy na nią i schodzi z drugiej strony po dachówkach.
________________________________________
Czeeeść!
Jak tam nowy rok szkolny?
U mnie zapowiada się nieźle :P
We wtorek poszłam na urodziny koleżanki i przed północą zostałam ciocią! ^^
Rozwiązałam głupie spory
Dostałam zadanie z historii na trzy tygodnie... -.- Nie zmienili mi babki
Ale zmienili mi wychowawcę - na największą kosę w szkole! Cudownie, bo jest lepsza niż poprzednia XD

NMBZW!

5 komentarzy:

  1. Heeeeeej, nie rób im krzywdy. Jak teraz zabijesz Rycerzyka to Ahs się potnie i wszyscy umrą. Cudownie.
    Ale do rzeczy: zdaje mi się, że w Ventress coś przeskoczyło. Ze nieco się poruszyła tym, że Ti się nią zajmuje z serca xD Fajnie, zrób teraz jeszcze ziomka Palpiego po lajtsajdzie i historia zatacza koło. Bum szakalaka.
    Jak szkoła? Cóż, opowiadałam Ci już, ale poza tym to moja wychowawczyni Uczy WFu i filozofii XDD Na razie nie mam pracy domowych (dzięki Bogu) ale zobaczymy. Ilość matmy w tygodniu jest zadowalająca :D
    Ja kończę ten jakże konstruktywny i na temat komentarz.
    PS: Kocham Twojego siostrzeńca ^^ ♡ (wiedziałam że znów będę słodzic xd)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle... Assaj się zmienia w psychologa czy co? O.o Bo jak tak czytam, to odniosłam wrażenie,że byłaby niezłym psychiatrą... szczególnie dla Shaak... Hm... W ogóle dostrzegłam coś niezwykłego w tym rozdziale. Nie mówię tu o literówkach (heheheh) tylko o twoim homeryckim porównaniu o Mocy. Dla osób które nie wiedzą - homeryckie porównanie to taki jego rodzaj, który jest dłuższy niż ta zwykła metafora (tak porównanie i metafora to synonimy). Homeryckie - bo styl Homera właśnie tym się charakteryzował. I bardzo się z tego powodu cieszę Kiwi, bo widać Twoje dorastanie jako autorki.
    Meh, ja już wiem mniej więcej co się stanie z postaciami i liczbę rozdziałów, więc może dlatego aż tak się nie martwię jak Meg... choć to nie zmienia faktu, że mam ochotę cię zabić >.< Wzdech... w każdym razie...
    NMBZT!
    Sonia ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, żeby nie było, też coś tam wiem, ale nie wszystko :P

      Usuń
  3. Hej! :)
    Rozdział jest cudowny!
    Bardzo mi się podobają rozmyślania bohaterów, które są takie naturalne. Jak prawdziwego człowieka, a nie "super" ludzi, powstrzymujących wszelkie negatywne emocje. Tylko odwaga itp. Każdy ma jakąś granicę...
    Jedi wydają mi się tacy bezduszni. Kurczę, naszło mnie na rozmyślania. Za dużo tortu? Chyba tak.
    Mam wrażenie, że Anakin sobie nie poradzi z Palpatinem... Może zgiiinie? Byłoby ciekawie.
    Szkoła... nie, nie, nie, nie, nie. Nie! Ja chcę wakacje. :/
    Czekam nn! :)
    NMBZT! Sue. C;

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, czyli że tutaj skończyłam. Czyli 6 rozdziałów w tył, spoko. Miało być 5, ale 6 też może być w sumie ;)
    "bo ona, wrażliwa na Moc istota, nie wierzyła w piekło. Zabawne." - dlaczego zabawne? I skąd piekło? W SW nie ma jasno określone wiary i nie sądzę żeby ta stritce chrześcijańska była tak popularna, by bohaterowie, szczególnie obdarzeni Mocą, do niej nawiązywali. To nie jest Ziemia.
    "Poczłapała, jak najszybciej, trzymając się za miejsce znajdowania się żeber." - wiesz, że jedynym dobrym komentarzem do tego jest stare dobre "XD"? TO BRZMI ŹLE XD
    Dobra, nadrabiam xD I jest zimno xD I jestem na stacji benzynowej xD

    NMBZT

    OdpowiedzUsuń