niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 155


~~Anakin Skywalker~~

[10 dni po narodzinach bliźniąt, Kamino]
    - My, Legion 501, żegnamy w chwale naszego Kapitana, CT-7567 "Rexa". Wyrażamy tęsknotę i dziękujemy za przywilej służby pod twoimi rozkazami, bracie.
    - Ja, CC-1119 "Appo", nowy kapitan Legionu 501, obiecują kontynuować twoje dowództwo, nad naszą grupą, najlepiej, jak potrafię. Byłeś niezastąpiony - przemówił nowy dowódca.
    - Kote! Kandosii sa ka’rta, Vode an! - zaczął śpiewać Fives, a od drugiego wersu dołączyli wszyscy inni żołnierze.
    Anakin stał na baczność przysłuchując i przyglądając się tysiącom klonów żegnających Rexa. Czuł rozpacz. Rex zginął śmiercią idiotyczną - samobójstwem. Dla Anakina najgorsza była przyczyna tego czynu - on sam. Ten pełen honoru żołnierz zginął, bo strzelił w swojego generała. Czemu na tym mężczyźnie wywarło to takie straszne uczucia, skoro nawet nie trafił, a Skywalker mu wybaczył. Nikt go nie obwiniał. Nigdy się nie dowiedzą, czy coś jeszcze skłoniło Rexa do tej decyzji.
    Po uroczystym pogrzebie i pożegnaniu Kapitana Rexa, Anakin udał się na spotkanie z premierem Lama Su. Nie było czasu na jakiekolwiek powitanie, skoro Anakin zaangażował się w przygotowaniu uroczystości, a premier był zajęty... no właśnie - czym? Skywalkera mało to obchodziło. Przybył na planetę w związku z Rexem i śmiercią Ventress.
    - Mistrzu Skywalker, z niecierpliwością czekałem na spotkanie z tobą. Rozmowa z tak cenionym generałem i bohaterem Repuliki to zaszczyt - przywitał się kaminoanim pochylając głowę z szacunkiem, a Jedi powtórzył ten gest.
    - Witaj, Lama Su. Oszczędźmy sobie te grzeczności i przejdźmy do konkretów - zaproponował Anakin. Obawiał się, że za szorstko to powiedział i powinien trochę pochlebić przywódcy.
    - Naturalnie - przyznał. - Na dowód moich słow przygotowaliśmy zapis z kamer. Tak, jak mówiłem w wiadomości, chodzi o Ventress... i jej koniec. Nadal nie potrafimy stwierdzić co tam się działo. Ona... wybuchła. Po prostu. Rozprysła się na milion kawałeczków! Zebraliśmy je, pozwoliliśmy sobie je zbadać. Otrzymasz wyniki, Mistrzu Jedi. Proszę, tu są dowody.
    Z sufitu wysunął się ekran, a po chwili pojawił się na nim zarejestrowany obraz z kamer. Ventress unosiła dłonie nad głową, a potem wzbiła się ponad podłogę.
    Ze zdziwieniem i fascynacją wpatrywał się w widowisko i nie mógł uwierzyć, że ta kobieta jest zdolna do takich rzeczy. Zaczynał dostrzegać ogromny błąd w lekceważeniu jej. Z drugiej strony, nie mógł wiedzieć, że drzemia w niej takie moce i jest zdolna do wielkich czynów. Zapewne ona sama nie była świadoma swoich umiejętności. Może decyzje Rady Jedj miały wpływ na jej ostatecznie działania.
    - Osobiście, nigdy nie sądziłem, że Jedi mogła wybuchnąć - podsumował premier po skończonym "seansie".
    - Ja też nie. Proszę pamiętać, że ona nie jest Jedi. Owszem, kiedyś służyła w szeregach obrońców Republiki, ale zboczyła ze ścieżki. Są dwa rodzaje Mocy, którą my, Jedi, się posługujemy. Są podobne, ale używanie ich musi być zgodne z danym kodeksem i ideałami. Ponadto, kieruje nią przeznaczenie wyznaczone przez rytułały jej rasy - wytłumaczył Skywalker.
    - Naturalnie - zgodził się Lama Su. - Dalszy przebieg dochodzenia w sprawie pozostawiam tobie, Mistrzu Jedi. Ma pan pełnoprawne wejście do wszystkich danych i badań jeśli to konieczne, ale proszę, nie interesuj się wewnętrznymi sprawami planety.
    - Nie jestem z Jedi, jak i z osób, które analizują wszystkie poszlaki. Chodź to błąd, to bądź pewien, że jeśli natknę się na coś złego w kwestii Republiki, Jedi czy choćby jednego żołnierza, nawet nieżywego, zacznę w tej sprawie postępowanie. Tylko wtedy. Reszta mnie nie interesuje. Poza tym, mam w zadaniu dokończenie tego, co wysłannicy Jedi zaczęli z Ventress. Nie sądzę, żebym podczas "pracy" tutaj, miał jakikolwiek czas na bzdety.
    - Myślę, że doszliśmy do porozumienia, Mistrzu Jedi - zakończył rozmowę kaminoanin wstając z fotela.
    - Też tak uważam - zgodził się Anakin
    - Życzę owocnej pracy.
    Ukłonili się.

~~Ahsoka~~

    Rada Jedi zwołała posiedzenie dotyczące sprawy Zygerrian. Byli obecni wszyscy, prócz Anakina. Podsumowano wszystkie fakty począwszy od ataku na Yavin, a skończywszy na porachunkach Bonteriego.
    Ahsoka w połowie trzygodzinnego posiedzenia dostała pozwolenie na posadzenie się na fotelu swojego mentora. Męczyła się niemiłosiernie, a Qui-Gon zachowywał spokój sprawiając, że wyglądała nienaturalnie. Musiała mu przypomnieć o swym zachowaniu.
    - Mistrzyni Secura - odezwał się podsumowująco Yoda. - Na Zygerrię z Kitem Fisto udasz się.
   - Wiemy, że to trudne, ale musimy prosić cię o udawanie niewolnicy. Dostaniecie dokumenty świadczące o wysokiej pozycji społecznej mistrza Fisto wraz z alibi od rodzinnych planet. Wszystko na was czeka. Wymaga jedynie dopracowania. Mistrzyni Secura, czy chcesz się odnieść do tego pomysłu? - zapytał Mace Windu.
    - Tak. Mimo wszystko, wydaje mi się, że dobrze postąpiliście przydzielając mnie do tej misji. Myślę, że mam jakieś, hmm... jakby to powiedzieć... no cóż, predyspozycje. Nie obrażę się i obiecuję, że postaram się wykonać to zadanie najlepiej jak potrafię - oświadczyła mistrzyni.
    - Niech Moc będzie z wami - życzył.
    Posiedzenie trwało jeszcze trochę czasu. Jedi pozwolili sobie podjąć decyzje bez zgody Kanclerza i udali się do jego gabinetu. Nie po zgodę - po zatwierdzenie. Ustalili, że jeżeli jedna strona uważa, że dane posunięcie może przynieść duże korzyści, to wchodzi w życie. Jeśli zawiedzie - trudno. Wszyscy uczą się na błędach. Mimo tak wolnego czasu, przywódca Republiki zyskał duże poparcie i zaufanie ludzi. To bardzo duży postęp.
    - Jak się czujesz? - zainteresowała się Barriss.
    - Bardzo dobrze - przyznała młodsza.
    - A... jak przebiega dochodzenie do siebie?
    - Trudniej niż myślałam. Chyba.
    - Nie miałyśmy czasu, żeby porozmawiać o tym co się stało. Co... co się działo, kiedy nas opuściłaś? Tam... po drugiej stronie... można tak to nazwać?
    - Wszechobecną biel. Nie zauważyłam ile czasu minęło, kiedy wróciłam.
    - Czy...
    - Nie wiem, Barriss. Nie potrafię powiedzieć co to było.
    - Rozumiem. Nie będę cię męczyć. Jeśli zechcesz porozmawiać, to przyjdź.
    - Wiem, dziękuję Ci.
    - Co zamierzasz robić?
    - Postanowiłam odwiedzić Padme. Nie widziałam tych dzieci. Pora to zmienić. W końcu ciocia.
    - Uroczo.
_____________________________
Ostatnio weny nie mam, czasu też nie, humoru bardziej... ALE! Nie poddaje się, walczę o swoje i wyczuwam wenę w pobliżu ^^
Miłego dnia!

NMBZW!

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. UHuhuhuhuhuhuhuhu... Anakin jako polityk, OMG leżę XDD Aż dziw, że mu wszystko wyszło XD Nic nie wybuchło, nie upadło, nie spadło... Hm... Podejrzane... Czyżby dojrzał? NIEMOŻLIWE! :o No szok, niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi...
      Po drugie to spotkanie strasznie... skąpe. Zero kłótni? no nie wierzę.. Ale OK, zwalę to na brak weny... I hm... Fisto i Secura... wiesz oni kiedyś się pocałowali, ja nic nie sugeruję,ale... Jak już Luksokę rozwaliłaś... Plose? *.*
      Znam ból z brakiem weny, sama na nią cierpię, ale who cares? Ech...
      NMBZT!
      Sonia <3

      Usuń
  2. Ych ych, co tam się wyprawia? Same oficjalne spotkania :P A mój komputer znowu się psuje, bo komentarz nie chce się wpisać... Co tu się dzieje....
    Mi tam się podoba :P Ciekawy ten Qui-Gonn ^^
    Więcej nie napisz bo komputer się nie zgadza xd
    NMBZT!

    Dziecinka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. "Oszczędźmy sobie te grzeczności" - nie powinno być "tych"?
    Znowu śmierć Ventress. W książce była chyba nieco bardziej wzruszająca, ale nie spoileruję.
    Zastanawiam się dokąd zmierza ta cała historia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kiwi mam takie pytanie na jakiej stronie robisz te opowiadania ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, wydaje mi się, że skoro czytasz to na blogspocie to robi je tutaj :)

      Usuń