niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 161


~~Barriss Offee i Luminara Unduli~~

[Dwadzieścia dni po narodzinach bliźniąt, Ilum]
    Nie czekały zbyt długo na atak. Parę godzin po ich dotarciu na planetę przybyli Zygerrianie wraz z orszakiem swoich żołnierzy. Choć Luminara była bardzo dobrze przygotowana, jak zwykle swój plan opracowała z najmniejszymi detalami, ale to, co Zygerrianie zaoferowali po przylocie, przyćmiło jej najśmielsze oczekiwania.
    To już nie Separatyści, nie bezduszne robiciki, które umiały strzelać gdzie popadnie. To żywe istoty wyszkolone najlepiej jak tylko się dało. Co mieli począć Jedi po trzech latach zamartwienia się o to, że tracą w swoich szeregach ludzi ze skóry i kości, a teraz trafił im się przeciwnik z armią, w której słychać bicie serca czekającego na stłumienie.
    Amunicja broni też była jakaś dziwna, więc Luminarze, jak i Barriss, trudno było się przestawić na odbijanie innych wiązek. Wydawały się cięższe, trzeba było użyć wiecej siły, aby miecz precyzyjnie odbił dany strzał. Jedyne co mogło rozproszyć ich uwagę, to ohydne, szerokie uśmiechy Zygerrian oszpecone zaniedbanymi kłami.
     Barriss zdecydowanie lepiej się czuła, kiedy to odbity strzał zabił przeciwnika, a nie pozbawienie go głowy jej mieczem. Wzięła za ideologie to, że po prostu się broni, a oni giną... ze swojej winy. Oni strzelili, ich wiązka, a ona się tylko broni. Wyczuwała jakąś niepewność od strony klonów. Byli przygotowani na walkę z istotami żywymi, ale, tak samo, jak Jedi, trudno im było odzwyczaić się po trzech latach. Wykonalne, aczkolwiek trzeba praktyki.
    Tafla śniegu zawaliła się za plecami Jedi i przygniotła pięcioro klonów. Walka z kimś, kto ma stuprocentową świadomość swoich czynów i potrafi przewidzieć konsekwencje swoich decyzji, jest strasznie trudna. Barriss chciała wierzyć, że da sobie radę, ale tempo akcji jest zabójcze. Dosłownie. Zabijało żołnierzy, koncentrację, zwinność i pogodę ducha.
    Usłyszała okropny ryk bólu i bezsilności. Nie był to byle jaki odgłos, tylko głos selonina. Jej padawana. Odwróciła się przerażona. Jej uczeń został obwiązany sidłami. W jego ciała wbito ostre harpuny. Z oczu popłynęły mu łzy. Nogi się pod nim ugięły. Barriss wiedziała doskonale, że to koniec i nie uda jej się go uratować. Liczne rany zadane przez prymitywną, aczkolwiek zabójczą broń zygerrian szybko pozbawiły chłopaka życia.
    - Zonder! - Dziewczyna pognała przed siebie. Chciała go uratować. Wierzyła, że da radę, choć to niemożliwe. Jej umiejętności uzdrowicielskie nie mają takiej mocy, żeby uratować tego chłopaka. Jedna osoba miała niezwykle wielki dar, ale nie była obecna na tej bitwie. Barriss przeklinała decyzje Rady.
    - Barriss, nie! - rozkazała Luminara, ale było już za późno. Jej dawna padawnka pozbawiała życia kolejnych zygerrian, ale to nie przywracało egzystencji jej ucznia. Barriss rozcięła liny, aby zwolnić ucisk. Ze świeczkami w oczach ujęła owłosioną twarz swojego ucznia.
    - Przepraszam, że cię nie przypilnowałam - powiedziała przez łzy. - Wybacz mi.
    Poczuła ból w prawym ramieniu. Została ugodzona wiązką z blastera zygerrian.
    - Stang!

[Dwadzieścia cztery dni po narodzinach bliźniąt, Coruscant, Świątynia Jedi]
    - Poważny wróg, trafił się nam - przyznał mistrz Yoda. - Strata padawana Zondera, bolesna bardzo - zwrócił się do Barriss. Stała skulona w koncie pogłębiając swą żałobę dawnym, czarnym uniformem.*
    Ciało Zondera zostało przygniecione przez lodowe gruzy świątyni. Jedi zostali odcięci od energii potrzebnej do mieczy świetlnych. Bez nich - niewielu padawanów mogło udać się na misje w pełnym przygotowaniu. Co prawda, w świątyni były zapasowe miecze, ale to nie to samo. Mieć swój miecz, który przygotowano samemu... idealnie dobrana i zbudowana rękojeść, połączenie z kryształem... coś... coś niesamowitego. Niezwykłe i niezwykle ważne zjawisko nie będzie dane wielu młodzikom wchodzącym w wyższy stopień rangi. W takim wypadku, ceremonia jest pozbawiona sensu.
    - Mistrzu Yoda, trudno mi o tym myśleć, a tym bardziej wypowiadać. Nie wiem za co bardziej się osądzać: za nieuwagę czy za pozbawienie go pożegnania, na które zasłu... - Kolejny potok łez przekształcił jej słowa w dziwny bełkot. Cierpiała, tęskniła... bała się.
    "Strach prowadzi do cierpienia."
    Obawiała się, że przynosi pecha odkąd została opętana. Oskarżała się, bo nie zauważyła, że każdy jej ruch zwiastuje wielkie tragedie. Twierdziła, że powinna się już przyzwyczaić, a to szło jej z takim trudem...
    - Barriss, nikt cię nie obwinia i ty sama nie powinnaś tego robić - przemówiła Ahsoka próbując jakoś przytulić swoją przyjaciółkę.
    - Jestem świadoma swojej wartości - odpowiedziała mirialanka.
    - Które zdecydowanie zaniżasz - uświadomiła ją Tano.
   - Na każdego czeka śmierć. Szybsza lub wolniejsza. Nie mamy wpływu na to co się stanie. Nie mogłaś tego przewidzieć. Nikt nie mógł tego przewidzieć.
    - Ta wojna właśnie się rozpoczęła. Tu nie chodzi teraz o szerzenie spustoszeń i zabijanie. Tu w grę wchodzi masowe zniewolenie.
    - Nie można na to pozwolić! - oświadczył dobitnie Anakin wchodząc do pomieszczenia.
    - Bez zapędów, Skywalker - ostrzegł Mace Windu.
    - Nie zamierzam patrzeć, jak ta niesprawiedliwość rozprzestrzenia się na więcej planet.
   - To jest nieuniknione, Skywalker. Skąd my ci weźmiemy tak wielką armię, która byłaby dosłownie wszędzie. Żołnierzy kiedyś zabraknie.
    - Spisujesz nas na straty.
    - Sama wiara nam nie wystarczy.
______________________________________
*Nie wiem czy ktoś pamięta, ale Barriss zmieniała strój :)
Weny baaaaaaaardzo dużo, bo chora siedzę. Od wtorku z dziesięć notek napisałam, tego jeszcze  nie było! Skąd się ich dziesięć wzięło? Ano właśnie... ZAPRASZAM DO PRZETYTANIA TEJ NOTKI:

KLIK

NMBZW!

6 komentarzy:

  1. Lol, komentarze się nie dodają -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wybijcie ich c do ostatniego, iech ta cała durna Republika zgnije, a jedyne, słuszne, cudowne Imperium wykorzysta ten kryzys, rozwali Zyggerian i przejmie należną mu władzę w Galaktyce <3
      Taaa, wiem, że to niemożliwe na tym blogu xD Ale przynajmniej na następnym... <3
      Szkoda Zondera (wcale się nie cieszyłam, kiedy umarł, wcale...)
      Rozwal ich Annie!
      Notka już przeczytana i skomentowana! Ktoś musiał przetrzeć szlak na nowym blogu xd

      Niech Moc Będzie z Tobą!

      Usuń
  2. Jak zwykle Windu (czemu autokorekta zmienia na Windows?) jest cudownym i przemądrym pępkiem świata! Och, bo on mówi, że coś jest nieuniknione to oni nic nie zrobią w tym kierunku! Co za ypstty osioł Jedi.
    No, a przechodząc do konkretów: super! Zastanawiam się, czy Bariss popełni samobójstwo jak Rex. To w sumie dość prawdopodobne.
    To ja wracam do mojego Morza Potworów xd
    NMBZT!
    Dziecinka 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za uparty* osioł Jedi. Kocham cię, moja autokorekto 💕

      Usuń
  3. Witaam <3
    Tym razem się nie spóźniłam o tydzień, a to się chwali ^^ O jezu ten rozdział mi się mega podoba. jest taki... Taki prawdziwy. W sensie wojna wymaga poświęceń, a już w ogóle walka uczuć w Barriss... No pp brak mi słów, widać, jak się rozwijasz! ^^ Bardzo ważne jest to, ze to uwzględniłaś, Bo fakt, przez większość czasu walczyli z robotami tu są istorty rozumne z rodziną i przyjaciółmi czkeającymi na nich... Takze ból Barriss wydawał mi się być bardzo realistyczny... <3
    Ja nie mam nic już więcej do powiedzenia. Pamiętasz stawiasz mi herbatę lub MC :P
    NMBZT!
    Sonia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co? Powinnam już spać, a zamiast tego nadrobiłam, ty zła niedobra kobieto. :p Nadrobiłam, oczka mi się kleją, nie będę pisać konstruktywnego komentarza, bo ujęłabym nim jakieś 20 ostatnich rozdziałów, więc... czekam na kolejne!
    MTFBWY
    Lila... znaczy IgusS... znaczy... może kiedyś wyjaśnię

    OdpowiedzUsuń