niedziela, 29 kwietnia 2018

Rozdział 200


       Aayla wstała i udała się za tłumem. Kiedy statek wylądował, zarządzono wyjście według określonych zasad. Anakin poszedł za nią i ustawił się w kolejce. Zastanowił się, co będzie dalej. Wyjdą na lądowisko i co? Czy ktoś ich rozpozna? Zdał sobie sprawę, jak oboje wyglądali - całe ciała i twarze posiniaczone, wszędzie zadrapania, blizny czy głębsze rany. Ubiór Secury odsłaniał jej ramiona, a Anakin został odziany w zwyczajne męskie spodnie i tunikę. Jego twarz nie odzwierciedlała już danych mu dwudziestu sześciu lat. Duży zarost znacznie go postarzał, przez co nikt nie był wstanie go poznać. A włosy? W ciągu trzech lat tylko raz je ścięto na krótko i znowu sięgały mocno za ramiona, jak Qui-Gonowi.
       Jedna z rzeczy, które zdziwiły obu Jedi, to fakt, że nie czuli nic szczególnego. W każdym dniu ich życia na Coruscant, wyczuwali każdego Jedi z osobna, który znajdował się na Coruscant, a zwłaszcza Świątyni. Teraz istniało minimalne wibrowanie, tak jakby ktoś był niedaleko. Czy wraz z powrotem do domu, znowu zostali pozbawieni pełnego korzystania z Mocy? A może po prostu nikogo z ich bliskich nie ma na planecie. Skywalker zadał sobie pytanie: "Padme uciekła?" Jeżeli tak, to jedyne miejsce, gdzie mogła się wynieść, to Naboo, do Krainy Jezior. Tylko że istniały komplikacje - jak ich ochroni? Sprowadzić ich do stolicy? Zostać tam z nimi? A może tylko odwiedzać? Dlaczego nigdy, choć raz, nie może przez chwile być dobrze? Czemu zawsze muszą pojawiać się wątpliwości?
       Gdy wrota ku wyjściu się otworzyły, poraziło ich światło słońca.
       - Trochę mi zajmie przyzwyczajenie się do wolnej przestrzeni - stwierdził Anakin i zrobił krok w przód.
      - Czekaj! - poleciła i chwyciła go za przegub, po czym odciągnęła w tył za skrzynki. - Poczekaj. Wyjdźmy jako ostatni.
       - Co? Niby Czemu? - zdziwił się. Nie odpowiedziała. Nakierowała jego głowę tak, aby ujrzał tych, co mieli ich powitać. - Padme.
       - Ahsoka, Mistrz Yoda - dokończyła zgryźliwie, ale wiedziała, że dla niego najważniejszy jest widok swojej żony. Na pewno Ahsoka nie będzie mieć żalu.
       - Dziękujemy wszystkim za zaufanie i przybycie - przemówił Kanclerz.
       - Jeszcze my! - krzyknęła Twi'lekanka schodząc po rampie z Anakinem. On przyśpieszył kroku, a z przeciwka wybiegła mu na powitanie Amidala. Złapał ją i utulił czule pozwalając, aby jego ubranie przesiąkło jej łzami.
       - Teraz jest już wszystko dobrze, słyszysz? - szepnął. - Jestem z tobą. Kocham Cię.

       Od razu zabrano ich do Świątyni Jedi. Powiedział Padme, że przyjdzie do domu tak szybko, jak to będzie możliwe. Po przybyciu skierowano ich pod prysznic, potem na dwie godziny do zbiornika z Bactą. Ahsoka kazała Wysy zabrać jego dzieci do domu. Ekria została w Świątyni, przy Mistrzyni. Obi-Wan zjawił się od razu, jak tylko dostał informacje o Anakinie. Stety niestety, było to wtedy, kiedy Skywaler został uśpiony i poddany leczeniu bactą. Na widok dryfującego w leku ciała, Kenobi podszedł do przezroczystej komory, przyłożył dłoń i powiedział, że przeprasza.
       - Mistrzu Kenobi, powiesz mu to prosto w twarz, jak tylko wyjdzie - zauważyła Ekria.
       - To jest silniejsze - odpowiedziała Ahsoka.
       - Gdzie Mistrz Fisto? - zwrócił się Obi-Wan do Mistrza Yody.
     - O niedosłyszeniu informacji wątpię. Kiedy będzie gotowy, przyjdzie. Raport przed Radą przyjdzie im złożyć. Okrucieństwo - wymruczał Yoda. - Okrucieństwo - powtórzył.
       - Co masz na myśli? - zdziwiła się najmłodsza.
     - Wiedzieć nie musisz. Ciekawość przesadna swobodę zabiera. Nie kwestia rangi to jest, a Mistrzyni twojej osobiste sprawy. Zachować cierpliwość powinnaś, a ufać z czasem zacznie ci coraz bardziej. Otrząsnąć się po rozłące musicie. Wszyscy przemyślmy to.

       Rada Jedi odesłała Ahsokę do siebie. Jako posłanki, została tylko ona. Aayla była uwięziona, a na miejsce Plo Koona osadzono Luminarę Unduli. Skywalker stwierdził, że dużo ich ominęło.
       - Jesteście pewni, że chcecie teraz mówić? Możemy to przełożyć - odezwał się Windu.
       Anakin popatrzył na Securę, która tuż przed spotkaniem stwierdziła, że nie da rady o tym mówić. Nie przy Kicie Fisto. Czy Rada wiedziała? Nie. Obi-Wan jedynie wywnioskował co się kroiło, ale zachował to dla siebie. Za to podczas tych trzech lat, Aayla trochę poopowiadała o sobie Anakinowi. Nie miała komu ufać, a Skywalker był jedyną osobą, do której mogła się po prostu odezwać, porozmawiać.
      - Ja będę mówić. Oszczędźcie jej tego - odpowiedział Wybraniec i uchwycił zainteresowanie Yody.
        - Zacznij - polecił Yoda.
      - Kazałem Appo aby uciekał z żołnierzami. Przejęliśmy z Aaylą statek, z którego wcześniej wyrzucono dziewczynkę. Na pewną śmierć. Uderzyła o ziemię, zgon natychmiastowy.  Chcieliśmy po prostu udaremnić ich plan. Nagle pojawił się Zygerrianin z jakimś małym detonatorem w dłoni. To nie detonator. Wywoływał wiązki elektryczne u niewolników i tych, którzy nimi byli, poprzez trwałe ślady po nadajnikach we krwi. Potem okazało się, że nie zostaliśmy pojmani tylko jako Jedi, tylko ten facet miał dziwny fetysz, że chciał wyłapać byłych niewolników. Z zemsty. Bo rodzinę powybijał jeden. A że byliśmy Jedi, to dostaliśmy cierpienia jeszcze większe niż potencjalni byli niewolnicy. Próbowano coś z nas wydobyć. Jak działa Zakon, rozmieszczenie wojsk, holocrony, żeby pojmać dzieci... biblioteki. Wszystko żeby nas zniszczyć.
       - Tortury?
       - Wrzątek, baty, wiązki elektryczne, pociski symulujące ból - wymienił.
       - Coś jeszcze? - dopytywał Windu.
       Anakin po raz kolejny popatrzył na Twi'lekankę, a inni powtórzyli jego czyn.
       - Gwałt.
       Luminara jęknęła przeraża.
       - Codziennie - dopowiedział.
       - Oh, Aayla - przemówiła Unduli.
       - Radzę sobie - uprzedziła kobieta.
     Twi'lekanka nie ośmieliła się spojrzeć na swojego byłego kochanka. Czuła obrzydzenie do swojego ciała tylko dlatego, że nie wykorzystała swoich sił. Zawsze mogła spróbować się bronić, kopać, użyć Mocy. Przecież to robiła. Problem w tym, że nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że to nic nie dało - że z taką łatwością zrobili z niej zwyczajną kobietę do obrzydliwych zabaw. Przecież była Jedi, znacznie silniejsza od innych. Ale jej przeszłość, to marne życie niewolnika, które teraz odcisnęło piętno na jej egzystencji, bo kogoś dawny niewolnik skrzywdził. Bo jej dawni pobratymcy walczyli przeciw Imperium, które się odrodziło. Znała skutki gwałtu, wiedziała, jak to się przeważnie kończyło. Ona stwierdziła, iż się nie załamie i nie podda wspomnieniom. Nie pójdzie drogą zemsty, ponieważ tak Jedi nie postępują. Zrobi swoje. Obiecała to sobie. Obieca to Fisto.

       Przeprosił Ahsokę i obiecał, że następny dzień spędzą razem. Tamtego chciał wrócić do domu. Do dzieci. Do żony. Spędzić z nimi czas, który im zabrano. Trzy lata. Z dnia na dzień się dłużyło, coraz bardziej ciążyło. Ale wytrwali. Oboje. Należała im się chwila osobistego szczęścia. Fakt, nie nadrobią tego, ale na pewno będzie musiał jakoś wychowanie swoich dzieci. Ogromna dziura, którą zapamiętają co najwyżej jako przebłyski. Był tego pewien, zwłaszcza po końcowej rozmowie z Yodą. Jego zadaniem, to podjęcie decyzji względem tej dwójki, kiedy trafią do zakonu. Już zdecydował. Chciał zawrzeć umowę o parę miesięcy zostawienia go na Coruscant. Kiedy wróci na pole bitwy, dzieci zostaną włączone do szeregów Jedi.
       Na Coruscant słońce coraz szybciej schodziło ku horyzontowi. Anakina uszczęśliwiało wszystko - dosłownie wszystko. Nie siedział w ciemnej, ciasnej klitce. Wszędzie mógł poczuć świeży tlen i przede wszystkim wolność, do której zdążył się przyzwyczaić i szanować jak nic innego. Nie licząc ludzi poświęcających mu czas. Między innymi - Obi-Wana. Po skończonym spotkaniu z Radą, jego przyjaciel uściskał go i przeprosił za to, że jego poszukiwania się nie udało. Anakinowi zaszkliły się wtedy oczy. Mało go obchodziło w jaki sposób wrócił do domu. Najważniejsze dla niego było, że Kenobi go teoretycznie nie zostawił. Nie odpuścił sobie. Chciał go szukać, znaleźć na gdzieś na krańcu galaktyki, w jakimś lochu, choćby miał umrzeć.
       Wylądował na prywatnym lądowisku senator Amidali i prosił R2 o odprowadzenie myśliwca do świątynnego hangaru. Kiedy wsiadł za jego stery, czuł się wolny jeszcze bardziej. Nigdy w życiu pilotażowanie nie wyjdzie z mu z krwi. Jakby się urodził w kokpicie.
       Podążył do salonu. Nic się nie zmieniło. Nic a nic. Kolory na ścianach te same, praktycznie jak nowe, ale... dało się odczuć więcej radości niż zwykle. Zdecydowanie. Pytanie: to przez dzieci? A może jego powrót zaowocował taką poprawą stanu? Obie sytuacje? Raczej tak.
       Usłyszał cichutkie łagodne, dziewczęce "Mamo, piciu"
      Kobieta podała kubek z dzióbkiem małej i spojrzała w stronę męża. Leia również spojrzała w tam, gdzie jej rodzicielka. Otworzyła szeroko swoje brązowe oczka i podreptała w stronę mężczyzny cały czas pijąc napój. Anakin klęknął i czekał. Nie wiedział na co, ale czekał - aż w końcu dziewczynka stanęła z nim twarzą w twarz. Czubki jej bucików stykały się z jego kolanami. Z gracją odstawiła na ziemię kubeczek, po czym znowu stanęła prosto. Odwróciła się  do Padme, a potem znowu popatrzyła na znajomego jej mężczyznę. Przechyliła główkę w prawo, by zmienić perspektywę, a potem na lewo. Jeszcze dwa razy powtórzyła to samo i ponownie odwróciła się do mamy z niepewnym uśmiechem, zobaczyła jej minę i stwierdziła, że woli wlepiać swój wzrok w Anakina.
       Skywalker po chwili zaczął czuć emanowanie Mocy od jej chudego ciałka. Oznaczało to tylko jedno - skupiła się. Czegoś ją nauczyli w Świątyni i potrafiła to wykorzystać. Był taki dumny! Wiedział, że próbowała go wybadać. Wszystkie informacje o nim, jakie posiadała, starała porównać do mężczyzny, który przed nią stał. Niekoniecznie podobny. Jego twarz okalała szczecina, którą i tak dość porządnie skrócił zaraz przy pierwszej wizycie w odświeżaczu. Nic dziwnego - z brodą wyglądał jak dzikus. Nie pasowała mu.
       Dziewczynka uśmiechnęła się do niego promiennie, ukazując swoje zadbane ząbki.
       - Tata? - spytała. Po chwili okazało się, że to nie pytanie. Objęła swoimi chudymi ramionami jego szyję, jak gdyby nigdy nie zniknął z jej życia. Jakby zawsze ją przytulał, pocieszał, bawił się z nią. Po prostu przy niej BYŁ.
       Otworzył oczy - które odruchowo zamknął ze szczęścia, żeby napawać się tą piękną chwilą - i ujrzał chłopca, na którego ramionach Padme trzymała swoje dłonie. Zaraz potem Luke zaczął kroczyć w stronę swojej siostry oraz Anakina. Bez wahania powtórzył gest bliźniaczki, a ona przesunęła się lekko, aby oboje mogli przytulać swojego ojca.
       Po policzkach pani Senator spłynęły łzy.
       - Tata - przemówił syn Anakina. Jedi doszedł do jednego wniosku - oboje użyli Mocy. Mocy, która w tym wypadku zrobiła wszystko, by zjednoczyć jego RODZINĘ.

       Bardzo chciałby zostać jeszcze w domu, ale już wieczorem podjął decyzję - nazajutrz wróci do Świątyni do Ahsoką. Zaraz po przebudzeniu stwierdził, że to bardzo dobra decyzja. Musiał z nią porozmawiać. Poświęcić jej uwagę, pozwierzają się oboje z tego, co spotkało ich podczas tych trzech lat.
       Zanim dzieci się obudziły, wyszedł na taras, gdzie czekał na niego wcześniej wezwany R2, po czym udał się do Świątyni. Udał się prosto do kwatery, jego padawanki i wszedł tam, jak do siebie i zastał ją siedzącą z podkurczonymi nogami.
       - Wszystko w porządku? - zapytał.
     - Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, mistrzu. Że żyjesz i mogę z tobą porozmawiać - wytłumaczyła.
      - Liczyłem na bardziej radosne powitanie - przyznał żartobliwie i usiadł obok niej, krzyżując nogi.
       - Jak pierwszy dzień z dziećmi? - zaciekawiła się. Musiała w końcu od czegoś zacząć.
       - Są cudowne - przyznał Anakin. - Od razu wyczuły kim jestem. Mówiły do mnie "Tato". Dawno nie czułem się tak szczęśliwy, Ahsoko. Po trzech latach, mam znowu was wszystkich przy sobie.
       - Jak tam było?
       - Koszmarnie - odparł i zaczął opowiadać. - Miałaś lepiej. Mogłaś się czymś zająć. Dni ci mijały. Tak po prostu. Ja musiałem siedzieć bezczynnie, kiedy mnie nie torturowano, kiedy zabierali Aaylę lub gdy zabierano. Codziennie to samo, monotonne jedzenie, rozmowy, pytania. Miałem tylko wspomnienia i nic poza tym. Nawet kontaktu z Mocą. Codziennie zamartwianie się, wyobrażenia. W każdych takich chwilach wolałem przeżywać kolejny ból spowodowany torturami. Byleby nie skupiać się na tym, za czym najbardziej mi tęskno. Nie patrzeć na zniszczoną Securę. Trzy lata. Trzy lata minęły, zanim zacząłem wyczuwać, korzystać z pomocy. Miałem wrażenie, że to nigdy się nie skończy, a gdy na to spoglądam teraz, po prostu minęły, jak wojny klonów. Po pierwszym tygodniu nie było jak szukać nowych wspomnień. Wszystko to, co pamiętałem, na siłę próbowałem przywołać coś z czeluści pamięci. Choćby słowa, małe gesty. Wystarczył mi tydzień bezczynności. A potem przez trzy lata dzień w dzień to samo. Liczyłem żołnierzy pod moim dowództwem, ile straciłem. Z jednej strony - plus. Robiłaś sobie rachunek sumienia. Z drugiej... podałem ci już wszystkie minusy.
       - Musiałam siedzieć tutaj. Nie wysyłano mnie praktycznie na żadne misje. Było ich tylko pięć. Jedna z nich pod opieką Obi-Wana. Był zbyt zajęty szukaniem ciebie. Obwiniał się. Ja się na niego wściekłam, że cię zostawił, ale rozumiałam go. Moje dni opierały się na porannych treningach, a po nich pomagałam Padme. Rzadko kiedy spałam. Nie miałam nikogo prócz nich. Czasem chodziłam do klonów, do Fivesa, do Appo. Opowiadał, jak cię pojmali. 501 Legion nie jest już taki sam. Stracili swojego dowódcę. Ponadto, krążą plotki, że komandosi dezerterowali. Legion 501 szuka z nimi kontaktu. Ponoć osiedlili się i robią za normalnych cywili. Też tak chcą. Bez bitwy nie czuli się potrzebni. Wysyłałam ich gdziekolwiek. Przydzielałam tam, gdzie było miejsce. Prosili mnie, żebym z nimi leciała. A ja nie mogłam. Bo się bałam. Bo na Zygerrii wszczepili mi nadajnik Mistrzu. Te parę dni w klatce... sprawiły, że nie chciałam się pakować w bitwę z Zygerrianami. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak. I miałam rację.
       - Podjęłaś właściwą decyzję. Cieszę się, że się uczysz, że tak dobrze wypełniałaś polecenia Obi-Wana. Uspokoiłaś się. Jestem dumny.
       - Brakowało mi ciebie, Mistrzu - przyznała i przytuliła się do Anakina.

       Bardzo dużo rozmawiał z Ahsoką. Odpuścił jej trening chociaż bardzo prosiła. Stwierdził, że dość się napracowali, ale jeszcze zdążą wrócić do dawnych czasów. Na drugi dzień, kiedy to dzieci miały spędzić w Świątyni, Anakin postanowił wraz z Obi-Wanem obserwować ich postępy. Nie wyobrażał sobie by kto inny z doświadczonych Mistrzów mógł mu wtedy towarzyszyć. Postanowił, że ukradkiem będzie z nim rozmawiać. Mieli sobie wiele do powiedzenia.
       - Są niezwykle zdolne. Jak ty, Anakinie - przerwał szeptem ciszę Obi-Wan. Anakin spoglądał na swoje pociechy stojąc obok popiersia jednego z mistrzów. Bliźnięta dostały na zadanie przeszukać bazę danych, aby zdobyć potrzebne informacje dotyczące poszczególnych ras i ich tradycjach, kulturze, aby podczas misji nikogo nie urazić i wykonać zadanie jak najlepiej. Dzieci Jedi, a zwłaszcza Skywalkerowie, pod względem nauk były niczym żołnierze-klony - chłonęły wiedze, jakby miały przyśpieszone dorastanie. Przede wszystkim - umiały czytać.
     - Niestety, tylko pod względem genów to moja zasługa. Reszta zasług należy się przede wszystkim tobie. Względem Ahsoki również. Zaopiekowałeś się całą trójką - odpowiedział Anakin.
       - Tylko tak mogłem spłacić dług. Zostawiłem tam was. Rozkazałem odwrót, a tobie nie udało się wrócić. Nie zaczekałem. Myślałem...
      - Ja sam wierzyłem, że się nie dam - przerwał mu były padawan. - Z tak wielu bitew uchodziłem z życiem, że sam się zdziwiłem iż komuś udało mu się złapać. Według mnie, okazałeś mi zaufanie. Wierzyłeś, że się wydostanę, że wrócę.
       - I w cokolwiek byś nie wpadł, uda ci się wydostać cało - podkreślił Kenobi.
      - Próbowałeś mnie szukać przez te trzy lata. Okazałeś mi miłość ojca, o jakiej jedynie można byłoby pomarzyć. Od zawsze mnie wspierałeś, choć nie zawsze udawało mi się akceptować twój sposób okazania troski. Dziękuję. Dziękuję za to, że nie zwątpiłeś we mnie.
       - Nigdy.
_______________________________________
5 KOMENTARZY OD RÓŻNYCH OSÓB SIĘ NALEŻY XD
I jest! Nie ma jakoś wysokiego poziomu, starałam się jak mogłam i był to drugi rozdział po mojej przerwie, więc... ale jest lepiej! Duużo lepiej :) Zdałam Podstawy przedsiębiorczości na 4, yaaaaaaa!

NMBZW!

4 komentarze:

  1. Jestem pierwszaaaa!!!
    Rozdział cu-do-wny. No poprostu, aż płakać się chciało, Anniś wraca do domku! O Jea! Kocham tooooo, na prawdę świetne. I jeszcze te dzieci! O matko jakie to wzruszające :)
    Kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kochma kocham kochan kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dziękuję za tyle dialogów. Kkkkkkkkkkkkkkkkkkkooooooooooooooooooooooooooooooccccccccccccccccccccccccccchhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm cię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przed chwilką czytałam resztę tewoich blogów. Ten jest naj!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
  2. Fajno, dużo Anakina:D
    Śliczny rozdział^^

    OdpowiedzUsuń