środa, 16 stycznia 2019

Rozdział 239

 

~~Padme Amidala~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Endor]
       Nastał wieczór, w chatkach paliły się ogniska roznoszące ciepło po całej konstrukcji. Padme siedziała z podkurczonymi nogami przy ogniu. Appo dołączył do swoich braci, a Obi-Wan wraz z Aankinem poszli się przejść. Nie oddalali się za daleko, bo na wypadek gdyby ich zaatakowano, żołnierze szybko przybędą z pomocą.
       Amidala nie czuła się, jakby miała trzydzieści dwa lata, a dziewięć. Praktycznie była bezbronna i bezradna na to co się dzieje i tutaj wręcz niepotrzebna. Wrażenie, że zawadzała w tej misji, nie opuszczało jej na krok, aczkolwiek mogło to mieć coś wspólnego z faktem, iż próbowano zaatakować bliźnięta. Wspomnienie przesłanej wiadomości ze Świątyni cały czas rozbrzmiewało jej w głowie. Bliźnięta na pewno wiedziały co się stało. Jak bardzo musiały się przerazić? Bycie Jedi nie wykluczało wszystkich emocji, tak się po prostu nie da. Należało je tłumić, ale, żeby to zrobić, najpierw musiały się pojawić w danym momencie.
       Padme zastanawiała się co takiego złego zrobiła, że ją tak życie pokarało? Najpierw rodzina się odwróciła, potem zabrano jej męża, a teraz chcieli zabić dzieci, bo ich ojciec uciekł im z niewoli. Jakim kretynem trzeba być, żeby mścić się wolnoć? Jakim chorym fanatykiem niewolnictwa trzeba zostać, żeby tak terroryzować innych? Jak można wskrzesić to zjawisko na tak wielką skalę i z takimi represjami?
       Wyszła z chatki na most łączący inne mieszkalne budowy. Popatrzyła w dół i zauważyła Obi-Wana i Anakina. Wydawało jej się, że potrzebne są im te rozmowy, a konwersowali z sobą sam na sam tak często, jak tylko na to warunki pozwalały. Kenobiego zawsze lubiła bardziej od Qui-Gona. Zachowanie i decyzje starszego Mistrza wydawały jej się samobójcze, nieodpowiedzialne i zbyt spontaniczne. Cechowała go też zbyt duża pewność siebie, a to przecież  zawsze zawodzi. Może to jakiś atut u Jedi, ale zastanawiała się, jaki miałoby to wpływ na Anakina. Miała wrażenie, jakby dystans Obi-Wana pozwalała Skywalkerowi myśleń samodzielnie, podejmować własne decyzje i buntować się broniąc swojego zdania oraz widzenie świata. Przecież liczył sobie dziewięć lat, został zabrany od matki, którą tak strasznie kochał. Nie dało się go zmienić.
       Dlatego Padme go tak kochała.
       Nie podejrzewała przez te dziesięć lat rozłąki, że coś między nimi zaiskrzy i to jeszcze zaledwie parę dni, ale nie mogło to lepiej się skończyć. Ktoś powie, że można się tak wykończyć, jak udało się to zachować w sekrecie, jak udało się być wierną podczas tak długich rozłąk. Ale warto było czekać. Zawsze, nawet przez te trzy niewiadome lata.
       Nie mogła podjąć lepszych decyzji.
     Nawet kosztem rodziny. Jeżeli nie rozumieją, to po prostu z nimi jest coś nie tak. Gdyby faktycznie rozumieliby ją, jak zawsze twierdzili, to zaakceptowali by jej sytuację. Jedynie Sole próbowała jakoś to zmienić, wkuć im do głowy prawdę i racjonalne myślenie, martwiła się, kiedy Anakina zniewolono. A innych to nie obchodziło.
       Padme miała gdzie wrócić.
       Padme miała dla kogo wrócić.
       Więc wróci.
       Musi wrócić.
      Anakin wraz z Obi-Wanem po drabinach przymocowanych do grubych konarów drzew. Kenobi poszedł dalej, prawdopodobnie do aby dołączyć do swojego batalionu.
       - O czym myślisz? - zaciekawił się Skywalker podchodzą do niej. Podobnie jak ona, skrzyżował ręce równocześnie pozwalając im spocząć bezwiednie na prowizorycznych balustradach drewnianych mostów służących jako ścieżki.
       - O czym rozmawiacie - skłamała po części. Nie wypytywała Anakina o tematy jego prywatnych rozmów, to nie jest jej interes, nawet jako żony. Każdy z nich potrzebował swoich własnych spraw. Małżeństwo nie oznacza dzielenia się ze wszystkim z drugą połówką. Małżeństwo oznacza miłość, trwałość w niej, a nie wzajemne niewolnictwo. Fakt, że nie wiedziało się o wszystkim, nie jest wynikiem braku zaufania, czy kłamaniem, żeby kogoś martwić. Są sprawy, w których chcemy tkwić SAMI.
       - O tym, że jest ze mnie dumny i ustalaliśmy jutrzejszy plan. Jutro pójdę sam na zwiady. Wy będziecie zaraz za mną - odpowiedział.
       - Na pewno nie będziesz potrzebował pomocy? - Upewniła się.
       - A co? Chcesz iść? - Uśmiechnął się.
       - Niekoniecznie. Mógłbyś wziąć przynajmniej Appo - zaproponowała.
       Zastanowił się przez chwilę.
       - Może masz rację. Wolałbym ciebie. Pójdźmy oboje. Będę się czuć pewniej - poprosił.
      Padme to schlebiało. Nie powierzchownie, jak jakiś zwykły komplement, ale cieszyła się, że jest dla niego wsparciem i że cieszył się z jej obecności. Nie pochwalała wyboru jej osoby zamiast kogoś bardziej doświadczonego, jak żołnierza. Przez chwilę musiała to przemyśleć, czy faktycznie się zgodzić. A co jeśli coś zawali? Jej decyzja mogła naprawdę źle się skończyć, ale przecież wraz z Anakinem sobie ufali, znali się, uzupełniali.
       - Jeśli chcesz, mogę iść - zgodziła się.
       - Oczywiście, że chcę. - Pocałował ją w czoło.
       Podjęła decyzję.
       Nie było odwrotu.
       Więc tak się stanie.
__________________________________________ Proszę, przeczytajcie!
Od grudnia miałam przerwę w pisaniu, ale powoli wracam do pracy. Ponadto, zaczęłam jazdy, w piątek będę mieć trzecie, a weekend pełen osiemnastek. Zaczęłam ferie, dość leniwie, ale to się zmieni :)
Co do sytuacji w Polsce i tym co stało się w społeczeństwie... pewnie pomyślicie, że jestem strasznie załamana. O dziwo, moje problemy są na piedestale w moim życiu, więc nie za bardzo przejmuję się tym, co się stało, co nie znaczy, że nie jestem w pewnym sensie przerażona. Ten świat jest pełen zła i tak niestety zostanie :/ Mimo wszystko, nie potrafię przejść obojętnie w kwestii WOŚP-u i tego, jakie zmiany mają przyjść w organie zarządzającym całą organizacją. Łącze się również w bólu w sprawie śmierci prezydenta Gdańska.
Panie Adamowicz, niech Moc będzie z Panem!
Panie Jurku! Moc jest w Panu silna, więc niech Pan się nie poddaje! Zwalczył Pan tyle zła, więc na pewno uda się Panu zwalczyć i to!
NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz