środa, 2 stycznia 2019

Rozdział 237


~~Ahsoka Tano~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Coruscant]
       Ahsoka leżała na swoim łóżku.
       Co chwile przewracała się szukając wygodnej pozycji, ale nie potrafiła. Czekała na chociaż jakąś wizję, bo była w stu procentach pewna, że Moc podpowiadała jej, aby obawiała się następnego dnia. Jakby nie mogła przegapić dokładnej godziny, z którą ma nadejść. Nigdy wcześniej nie przechodziła takiej męczarni, nawet podczas planowanych zamachów na Padme Amidalę, potrafiła zasnąć i zabić tym czekanie na nadejście kolejnych obrazów.
       Miała wrażenie, jakby to były tortury.
     A może to przez emocje spowodowane poprzednią nocą, kiedy to zaatakowano bliźnięta? Kwestia Ashli i jej nadchodzącego sprawdzianu na padawana? Ahsoka gdyby miała miano rycerza Jedi, to od razu wzięłaby ją pod swoje skrzydła już teraz, ale wybrała inną drogę. A co jeśli inni mają rację? Że dziwnie się uzależniła od swojego mentora? Cały czas wiedziała, iż po prostu sobie wmawia ten fakt, ale to, co czuła było to tak silne, że mantra powoli stawała się błaha i naprawdę wierzyła w konieczność pozostania uczniem Anakina.
       Dlatego teraz czuła się jak na smyczy.
       Co za ironia!
       Miała mistrza, który pozwalał jej na wszystko. Przecież to miano, to tylko kwestia niższości w społeczeństwie Jedi, Anakin traktował ją jak rycerza, osobę wolną, zależną wyłącznie od siebie samej. Nie musiała go pytać o pozwolenie, szła swoją drogą. Może i fakt, przecież tak było zawsze, bo się buntowała, ale teraz tego nie robiła.
       Chciała się uwolnić.
       Ale przecież nie mogła. Obiecała.
       Aż po śmierć jednego z nich.
      Podniosła się i chwyciła w dłoń komunikator. Przez parę minut biła się ze swoimi myślami - odkładała z powrotem komlink na etażerkę, a po chwilowym zastanowieniu, znowu brała go w dłoń i z zamiarem uruchomienia odpowiedniego kanału pozwalającego jej skontaktować się z Luksem. I tak w kółko.
       Aż w końcu zrezygnowała.
       To, że ona nie mogła spać, nie oznaczało, że miała budzić innych. Jej związek rozpoczął się parę tygodni przed wylotem Anakina na Endor. Żyła w tajemnicy, jak niegdyś. Nie dlatego, że chciała się na nim w jakiś sposób zemścić. Po prostu potrzebowała swojego małego, bezpiecznego świata. Z dala od wszystkiego innego co ją otacza. To między innymi odcięcie się od Anakina i jego życia, które przez ostatnie pięć lat zawładnęło jej egzystencją.
       Dokładnie tak.
       Egzystencją.
       Jej istnienie w owym okresie, to nie życie. Nie robiła dla siebie niczego. Fakt, mówiła, że robi to z własnej woli, bo tak była, ale zawsze czuła w tym jakiś obowiązek, spłatę długu i ogółem najwyższy priorytet swojego życia.
       Ale ten czas się skończył.
       Lux dał jej wolność.
       Własną wolę.
       Uczucie, że faktycznie w końcu myśli o sobie i to nie ona musi się kimś opiekować, tylko to ktoś dba o jej bezpieczeństwo. Jeśli nadejdzie czas Anakina, to pewnie znowu jej patrzenie na otaczające ją życie się zmieni. Pewnie znowu uzna za swój kolejny obowiązek pilnowanie dzieci, ale na pewno będą starsze, niezależne, ale wątpiła, że znowu nabierze to tak toksycznego charakteru. Ponownie się uodporniła, a tamten czas... to wybryk jej słabej psychiki, która nie zdołała poradzić sobie z innymi dość przytłaczającymi sprawami. Kto wie, czy sprawa Mortis nie wykończyłaby samego Mace Windu. Korun też miał swoje słabości.
        Każdy nosi maskę.
        Nawet tę, której wcale nie chcemy.
      Ale przecież musimy. Bo gdybyśmy pokazywali innym całego siebie, to stłamsili by nas w bardzo szybkim tempie nie dając szansy na obronę. Najważniejsze jest zaufanie komuś, ale na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Przed najlepszym przyjacielem trzeba znieść WSZYSTKIE maski, niekoniecznie od razu - przecież wszystkich nie znajdziemy już pierwszego dnia. Wraz z dorastaniem przybywają coraz to nowsze, nawet nie potrafimy zarejestrować, które, kiedy i z jakiego powodu. Potrzeba ukrycia atakuje znienacka.
       Dlatego potrzebujemy kogoś u kogo poczujemy się bezpiecznie.
       Trzeba ściągnąć maskę, która blokuje dojście opieki. Trzeba się wyrzec czegoś, żeby zdobyć coś bardziej korzystnego. Anakin może zawsze ją mieć, jako dobrą przyjaciółkę, ale ona musiała trochę poczekać na Luksa. Nie tylko w sprawie dojrzenia do miłości, ale też z przyczyn zawodowych, społecznych czy nawet wojennych. Wojna atakuje każdego dnia, z każdej strony, dzieli rodziny, znajomych, przyjaciół, grupy i zespoły. Dzieli galaktykę.
       Żeby złączyć galaktykę w choć w jakiś sposób spójną całość, trzeba samego siebie pozbierać do kupy. Jak mamy brać się za naprawienie czegoś, skoro sami jesteśmy zepsuci?
       Jak bardzo zepsuta jest Ahsoka Tano?
_____________________________________
I witam was w nowym roku! Ja super go przywitałam, a wy?

NMBZW!

3 komentarze:

  1. Halo czemu nie ma rozdziału!!! A tak na to czekałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wyraźnie napisałam ostatnio, że rozdziały będą pojawiać się w środę... dzięki, że masz na uwadzę informację, które piszę pod kreską!

      Usuń
    2. Ja myślełem że tylko tamten

      Usuń