niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 53


                                                                    ~~Barriss~~

 Szła korytarzami domu wszystkich wrażliwych na Moc istot w galaktyce. Była tu taka cisza. Jedynie niekiedy było słychać pół głośny pisk adeptów bawiących się w berka, lub w inne gry i zabawy. Mimo, że ich przeznaczeniem jest być Jedi przez, których ma przepływać moc, są na razie dziećmi. Być dzieckiem oznacza wiele zabawy. Nawet mały Jedi ma swobodę bawić się tu, aż do momentu, kiedy z tego wyrośnie, lecz musi zachowywać wewnętrzny spokój.
-Opętaniec!-krzyknął ktoś wyrywając młodą Jedi z zamyśleń. Nie byle jak na nią krzyknął. Tym przezwiskiem, którym wszyscy ją nazywają przez zamach. To nie była jej wina, ale większa połowa Mistrzów i Rycerzy Jedi nie zwracała na to uwagi. A Padawani...wszyscy o niej tak myśleli. Mała garstka tak ją jedynie nie traktowała. Przyjaciele oraz przyjaciele Ahsoki. No i jeszcze Rada. Robią wszystko by można było zapomnieć o tym wszystkim, ale wiedzieli, że nigdy nie zdołają. Barriss wiedziała, że sama sobie jest tego winna. Uważała siebie za słabą bo według niej, gdyby była silna nie dała by się opętać.-Opętaniec! Opętaniec!...-zaczęli krzyczeć melodyjnie dwoje padawanów. Mieli krótkie, ciemnoblond włosy. Jeden miał zielone oczy, drugi brązowe.  Mieli może z piętnaście lat, a zachowali się gorzej niż adepci.
-Gan! Term! Przestańcie!-krzyknęła jakaś dziewczyna. Miała bardzo długie, różowe włosy spięte w kucyk po lewej stronie, który kończył dobieranego warkocza z tyłu głowy. Miała fioletowe pasemka.
-Wysy co Ci?-spytał uśmiechnięty Gan.-Przyłącz się.
-Tego opętańca to powinni dawno ze świątyni wyrzucić!-zauważył Term
-Nazwijcie ją tak jeszcze raz, a nigdy mnie więcej nie zobaczycie. Nie będę się z wami przyjaźnić. To co robicie to chamskie świństwo! Postawcie się na jej miejscu! Zobaczymy czy byście byli tacy cwani jak teraz! Jak wam się nudzi to idźcie podręczniki czytać do Biblioteki, ale nie przezywajcie jej teraz, bo zrobię to co obiecałam!-po głosie Wysy było wiadomo, że nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu. Odeszła od chłopaków bez słowa i pociągnęła za nadgarstek Mirialankę. Szły bardzo szybko. Skręciły w lewą stronę gdzie było pusto. Dopiero wtedy stanęły.
-Jestem Wysy.-przedstawiła się.
-Dlaczego mnie obroniłaś.-spytała zdziwiona, a zarazem wdzięczna Offee.
-Jestem przyjaciółką Ahsoki. Kilka tygodni temu walczyłam z nią Colla IV. Na początku nie pajała do mnie sympatią przez właśnie takie sytuacje, ale później jakoś wyszło, że zaczęłyśmy gadać otwarcie ze sobą. Opowiedziała mi o wszystkim. Nigdy nie myślałam o was tak jak oni, a teraz, gdy znam całą prawdę jaka była, obronię ją i Ciebie. Bo to się robi dla przyjaciółki, a skoro jesteś najlepszą przyjaciółką Ahsoki to Ciebie też muszę obronić.-wytłumaczyła piętnastolatka.
-Dziękuję Wysy.-uśmiechnęła się.
-Zaprzyjaźnimy się?-spytała optymistycznie różowo-włosa.
-No nie wiem. Mogę Ci zniszczyć reputację.-odpowiedziała niepewnie.
-Oj tam. Chodź.-Poszły w niewiadomym kierunku. Chciały o czymś porozmawiać, lecz nie o tym co się stało.-Nie myślałaś kiedyś, o metamorfozie wyglądu?-spytała znienacka Wysy.
-Nie. Po co niby?-spytała zaskoczona dzięwiętnastolatka.
-Od tak. Kiedy masz urodziny i które?
-Za miesiąc dwudzieste.
-To może na dwudzieste urodziny zmienisz trochę wygląd?-zaproponowała pytaniem padawanka.
-Jesteś bardzo szalona. To wyrażają nawet twoje włosy.-stwierdziła Mirialanka.
-Nigdy nie farbowałam włosów. Jedynie pasemka sobie robię, ale tak to nigdy całych. Wiem dziwne, ale na serio nigdy tego nie robiłam. Jak dziesięć lat, pewnego ranka obudziłam się i jak podeszłam do lustra, miałam różowe odrosty. Cztery centymetry. Byłam zdziwiona, ale zostawiłam to. Nawet ładnie wyglądało to z blondem. Na drugi dzień miałam kolejne cztery centymetry różowych włosów Aż po kilku dniach miałam je całe różowe. Zaczęłam sobie robić pasemka jakie mi się podobały lub pasują do sytuacji.-opowiedziała.-To co? Zmieniasz wygląd? Mogę Ci pomóc.-zaoferowała się.

                                                                    ~~Ahsoka~~

 Wiedziała, że nie powinna tak się zachować, ale musiała. Zalazł jej za skórę bardzo dawno, ale ona musiała to zrobić mimo, że przewidziała reprymendę od Anakina. Reprymendy, która nie nastąpiła. Nic. Jej mistrz w ogóle nie pojawił się w jej kajucie ze złym wzrokiem, albo nawet spokojnym by wytłumaczyć je, ale się nie pojawił w ogóle. Postanowiła iść na mostek. Wiedziała, że tam go spotka, a spotkanie z nim oznacza reprymendę, której nie dostała. Czy naprawdę tego chce?
-To co zrobiłaś w hangarze było niezłe!-pochwalił ją Fives.
-Miejmy nadzieję, że kara też będzie zabawna.-powiedziała chichocząc.
-Jaką karę?-spytał zdziwiony.
-Od Anakina za to co zrobiłam.-oświeciła go.
-Chyba żartujesz. Rex mu opowiedział, to się z tego śmiał.-na wspomnienie uśmiechnął się. Wyczuła, że mówi prawdę i jest z nią szczery, ale nigdy nie pomyślałaby, że jej Mistrz śmiałby się z takiej rzeczy. Nie wolno tego padawanom. Młoda padawanka wie, że łamie zasady, ale jest świadoma tych największych. Podobnie jest z błędami. Może w wieku czternastu lat i była bardzo dojrzała jak na swój wiek, ale popełniła błędy i dość duże jak na przykład na Felucii, gdy wpadła w zasadzkę droidów i nie posłuchała swojego mentora. Za to dostałą reprymendę, ale według niej odezwanie się takim tonem do Pellaeona(W skrócie "Pele" xD Pamiętasz Jaina? xD)było równie podobne, a zamiast tego Wybraniec się z tego wszystkiego śmiał.
 Gdy oboje weszli na mostek, Kapitan Pellaeon obrzucił padawankę ni złym, ni obojętnym spojrzeniem. Tano popatrzyła się na swojego "brata" i zobaczyła na jego twarzy uśmiech. Odwzajemniłaby ten gest, lecz wie, że Kapitan nie wie co zrobił Rycerz Jedi po tym jak się dowiedział. Gdyby teraz togrutanka to pokazała, Anakin wyszedł by na nienormalnego Jedi, a tego by nie chciała. Możliwe, że przez jakąś szesnastolatkę, Anakin Skywalker byłby źle spostrzegany w oczach całej Galaktyki. Gilad był znany i można było się po nim spodziewać wszystkiego, więc w takich sprawach lepiej trzymać się na baczności, jak stwierdziła Ahsoka.

                                                                 ~~Atari Orgeen~~

 Ponowny powrót do Świątyni sprawił, że z jej twarzy nie schodził uśmiech. Nie kontaktowała się ze swoją najlepszą przyjaciółką, ale nie była też przekonana, że na pewno ją spotka w "domu", lecz sam fakt, że wraca na Coruscant cała i zdrowa, sprawiało, że jest rozpromieniona. Wiedziała, że czeka ją składanie raportu, treningi, nauka w bibliotece, ale nie obchodziło ją to zbyt bardzo. Mistrzyni Bultar powiedziała, że treningi są na polu bitwy, więc w Świątyni jest to może i zbędne według Adeptów, ale pole bitwy to nie jest duża sala treningowa  w Świątyni Jedi, w którą przeszywa spokój, harmonia, Moc...pole bitwy może oznaczać śmierć, a w sali ćwiczy się z mieczem świetlnym z Mentorem. Na wojnie wielu Jedi ginie i dużo padawanów. Większość Rycerzy i Mistrzów Jedi uważają, że dla uczniów to trening, ale to po połowie może i prawda. Jakiś padawan walczy, ale zaraz ginie. Ten "trening" wygląda jakby specjalnie chcieli by ich zmęczyć tak, by przygotować ich do śmierci. Więc co to za nauka?
 Młoda Dathomirianka siedziała w swojej  kajucie medytując i zanurzając się w Mocy. Odprężenie, które mogła zapewnić sobie tylko osoba, o odpowiednim stężeniu midichlorianów. Dość długi nie wychodziła z kajuty. Jedi będąc zanurzonym w medytacji traci rachubę czasu. Nie istnieje dla niego galaktyka; świat, na którym jest; życie wszystkich istot. Jest tylko Moc i on. Dlatego młoda Orgeen nie zauważyła Komandora Anshina.(Odpowiedź na dręczące was pytanie, o te, jakże zacne imię znajdziecie u Idki >.>)
-Komandorze Orgeen?-spytał nie pewnie wyrywając padawankę ze spokojnego transu.
-Tak?-spytała będąc już w rzeczywistości.
-Generał Swan każe wstawić się Pani na mostek.-przekazał. Pani...-pomyślała Atar. Miała szesnaście lat... była o cztery lata starsza od klonów, ale miała tylko szesnaście lat, więc nie mogła się przyzwyczaić do tego przydomku. Krzywiła się bardzo lekko tak, że prawie nie było widać, gdy słyszała to słowo skierowane do niej. Nikt nie zwracał się tak do niej w Świątyni czy na misji tak jak klony niekiedy. Zawsze było "Padawanie". Nie inaczej. Muszę się zacząć przyzwyczajać.-stwierdziła. Zastanawiała się czy do jej 
togrutańskiej przyjaciółki także się tak zwracają i jak to znosiła jeżeli tak było.
-Już idę.-powiedziała wstając. Położyła przelotnie dłoń na ramieniu żołnierza, co oznaczało, żeby podążał za nią, po czym poszła w stronę mostka, gdzie czekała jej Mistrzyni.
_____________________________________________________
Już się tłumaczę. Na one-shota potrzebuję o wiele więcej czasu niż tydzień. W szkole jest masakra totalna i piszę w wolnych chwilach ile dam radę. Może nawet za 2 tygodnie się pojawić. Tam musi się dziać wiele i nie mogę tego zrobić w tak mało czasu. Akurat mnie wczoraj wzięła wena na nn co mi uratowało życie.
DEDYK DLA WSZYSTKICH! I proszę wybaczcie mi :c

NMBZW!

5 komentarzy:

  1. Spoko Rozdział .! Widzę ,że twoja wena się powiodła ;3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! To ja! i komentuje arcydzieła! Bo to jest fajne... i... MASŁOOOOOOOO!!!!!!!!!!!! Oho, to ja sie spieszę bo ADHD dochodzi do głosuuuu!!!!!!!!!!!!!! Opo super! Wysy taka miła!!! I taka dziwna... hm... nutka... CZEKOLAAAAAADA!!!! Ups... Nie, nie czekolada... Ten,no... Nutka oczekiwania na coś. MIĘĘĘĘĘĘTA!!! Ja lecę opisywać Cortex... Znaczy... NIc nie słyszałaś ciiiii.... Dobra lecę. NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anshin... :D Wikipedia czasami pomaga nawet w takich sprawach :D Miałam dać inne, ale akurat wyraz "spokojny" mi się spodobało.
    Rozdział cudowny! A Wysy taka miła. To dobrze. Jak można człowieka opętaniec przezywać. Ja uważam, że to nie fair. Dobrze, że wena była :) One-shot na pewno ci wyjdzie :) Zastanawia mnie tylko jak go rozwiniesz i czy potoczy się jakaś akcja. Zmieniać wszystko wolno, chociaż wiesz jakie ja mam podejście do TAKICH spraw. A wracając do rozdziału to cuuudo! Pisz, pisz, pisz! Po prostu kocham! Weny, weny, weny!
    NMBZTINWCNO!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :D Chociaż spodziewałam się one-shota, na którego mam już niesamowitą ochotę... Ale trudno, rozdział też mnie zadawala, a jeszcze tak przyjemnie się czytało. Po pierwsza, Barris zmienia wygląd? O,o mam trochę ograniczoną wyobraźnie i kurna nie mogę jej sobie wyobrazić w innej fryzurze, a kolorze to już w ogóle ;p Ciekawa jestem, co wymyślą razem z Wysą... Wysy? Nie wiem, czy to się w ogóle odmienia O,o Nieważne. Ale jeśli chodzi o Wysy to bardzo mile mnie zaskoczyła w stosunku do Barris, taka ciepła i przyjazna, miło, że Barris znalazła jakieś wsparcie w światyni, skoro tak wielu jej dokucza i gnębi. Opętaniec. Brrr. Haha, szczególnie podobały mi się fragmenty o reakcji Anakina na sytuację z Pele (no jakbym mogła zapomnieć? xp) Wiadomo, że Rycerzyk zawsze po stronie swojej smarkatej uczennicy, inaczej być nie może. I ogólnie rozdział bardzo, bardzo mi się podobał ;) Czekam na kolejny albo na one-shota, na co wena dopisze i czas pozwoli.

    OdpowiedzUsuń
  5. W przeciagu 4 dni przeczytałem od pierwszego do ostatniego rozdziału xD super jest . Każdy rozdział czyta się jak dobrą książkę ; D czekam na nastepne xD
    i przy okazji zobacz jesli mozesz tez mojego bloga: dalszelosyahsoki.blogspot.com ;) na razie jeden rozdzial i dosyc bardziej mroczny niż wiekszosc tych opowiadan xD

    OdpowiedzUsuń