niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 60


                                                                     ~~Barriss~~

 Ahsoka poszła porozmawiać z Padme, a mirialnka kolejny raz spędzała czas ze swoją drugą przyjaciółką. Każdy jej dawny przyjaciel się od niej odwrócił, a nowi przybywali. Wolno i mało, ale przybywali, co podnosiło ją na duchu. Każdy nieznany Jedi, który jest po jej stronie, jest dla niej jej kawałkiem nadziei, która się właśnie tworzy. Lecz wszyscy nowi przyjaciele niestety nie staną na najwyższym podeście tak, jak Ahsoka z Atari. Mimo, że siedemnastoletnia togrutanka była najlepszą przyjaciółką Offee, to ta wiedziała, że nie zastąpi Ati. Dathomirianka była bardziej bliska Tano. Tak blisko, że mirialance było bardzo daleko według samej siebie.
-Barriss. O co chodzi? -spytała przyjaciółkę Orgeen. Siedziały w jej pokoju. Był inny niż tamte. W pokoju unosiła się dziwna aura, której nie dało się ani logicznie, ani normalnie wytłumaczyć.
-Nic. Myślę.-odpowiedziała beznamiętnie mirialanka.
-O czym?
-Nie ważne. To o czym myślę nie jest przyjemne do usłyszenia i dla mnie lekko.
-Hej. Jesteśmy przyjaciółkami, możesz mi przecież powiedzieć.-przypomniała jej dathomirianka dźgając ją łokciem.
-Właśnie mniej więcej o to chodzi.
-To oznaczy? Ej. Nawet jeżeli to jest wstydliwe to na pewno nic się nie stanie. Znajdziemy rozwiązanie.
-Chodzi o to...-zaczęła po chwili zastanowienia Barriss-...że mimo tego, że jestem dla Ahsoki jak siostra nie z powodu ideologi Jedi, tylko jako przyjaciółka, to Tobie miejscem nie dorównam. Znasz ją prawie czternaście lat, a ja tylko dwa i pół. Nigdy nie stanę na takim wysokim podeście jak ty, jeżeli chodzi o przyjaźń z Ahsoką. Zawsze będę na niższym.
-Czyś ty oszalała dziewczyno?-spytała z niedowierzaniem Atari.-Co ty wygadujesz? Chyba się od Chazera zaraziłaś. Nie jesteś na niższym poziomie. Jesteśmy na tym samym. Wiesz, że w przyjaźni nie chodzi o długość lat, ale o wiedze i zaufanie...
-Tobie bardziej ufa.-przerwała jej przyjaciółka.
-Nie prawda. Ufa nam tak samo. Jeżeli jesteśmy w temacie znania się, to ja nie widziałam jej cztery lata. Kiedy mnie nie było ty z nią byłaś. Nawet jeżeli chodzi o zdradę to nie zdradziłaś nas. Jeżeli znajdziemy tego, kto Cię opętał to go zatłukę. Nawet bezbronnego. I to samo zrobi Ahsoka i pewnie Anakin. Rozumiem, że masz niekiedy wątpliwości do niektórych spraw, jak każda osoba, ale nigdy nie zapominaj o tym. A jak już masz zapominać to przynajmniej przypomnij sobie najbliższych przyjaciół. Cokolwiek się dzieje, zawsze ja i Ahsoka jesteśmy z Tobą. A jak zrobisz jeszcze raz zamach, to wiemy, że to nie ty. Ty byś tak nigdy nie zrobiła.-Atari przytuliła Barriss po przyjacielsku, a ta odwzajemniła gest.

                                                             ~~Anakin~~

 Pierwszy strzał... drugi strzał... tysiące strzałów! Wszystkie leciały w stronę Republikanów. Oczywiście Ci nie byli im dłużni. Co chwila, jakiś separański automat nadawał się tylko na złom. Ale nie polegały tylko droidy. Klony także umierały.
 Wszędzie był kurz. Słychać było tylko wybuchy, strzały, rozkazy, krzyki umierających klonów. Dla Separatystów droidy były lepsze. Nie zależałoby im na klonach i w ogóle nie mieli by ich śmierć na sumieniu, w przeciwieństwie do Republiki. Według Dooku jest to nawet przydatne, bo wielu Jedi - w tym Anakin Skywalker - zrobiliby wszystko, jeżeli jakiś Klon byłby uwieziony, a tym bardziej oddany dowódca.
 Wybraniec odbijał strzała, a obok niego przelatywały pociski z broni Klonów. Walczyli mężnie o Republikę i nikt nie zamierzał się od tak poddać. Walczyli, ginęli, żyli.
 Dowódca szwadronu, który atakowała wojsko Konfederacji, był Odball. Pilot wiedział; jak, gdzie i kiedy strzelić w coś lub to po prostu wysadzić w powietrze. Podobne rzeczy robił właśnie teraz na tej bitwie.
 Strzelał w każdą separańską maszynę, która była na jego drodze, dając małymi kroczkami przewagę Republice. Co chwila ich strzały powodowały wybuchy i wielkie zniszczenia w maszynach Separatystów. Niektóre droidy, zostawały wysadzone przypadkiem, lecz to nie było ważne. Było ważne to, że było to małym zwycięstwem. Małem ale jakże wielkie dla Republikanów.
 Na wielu identycznych twarzach klonów, witały lekkie uśmiechy i przebłyski nadziei, która w tych czasach każda osoba ich galaktyki gości w sobie. Nikt nie chciał wojny i nadal nie chcą, ale ich planety podbojami Separatystów, są zmuszone w niej uczestniczyć. A co najgorsze; każda żywa istota, zwierzę, roślina są zmuszeni nawet, jeżeli żyją spokojnie nie przeszkadzając nikomu.
 Skywalker zakrztusił się tumanem kurzu kolejnego wybuchu.Chwile potem, dosłownie z nieba spadł obok niego Obi-Wan i zaczęli walczyć ramię w ramię, jak zawsze. Wiele wojen i przygód przeżyli razem, będąc zarówno Mistrzem i Padawanem. Każda kłótnia, która występowała pomiędzy nimi, wręcz umacniała ich przyjaźń, choć nie byli ze sobą do końca szczerzy.
 Odbili kolejne strzały równocześnie. Byli pomiędzy Rexem, a Cody'm, którzy strzelali w droidy. W swoich kubłach słyszeli, jak ich bracia giną i nic nie mogli niestety poradzić. Widzieli, że w każdej chwili mogą również zginąć, jak ich pobratymcy. Mają nadzieje, że zginą honorowo, a zarazem odważnie. Walczyli w tej wojnie bardzo długo. Wręcz od prawie samego początku i walczą teraz. Strzelając do droidów i niszcząc je. Nawet jeden zniszczony przez nich droid, jest już dla nich oraz dla wszystkich Republikanów małym zwycięstwem.

                                                           ~~Asajj Ventress~~

 W głowie wiecznie jej szumiało. Z sekundy na sekundę, miała tego dość. Nie wiedziała, że dla niej sekunda, tak na prawdę trwa dwie godziny.
 Wszystko bolało ją niemiłosiernie. Miała ochotę uciąć sobie każdą część ciała, która ją boli. Czyli prawie wszystkie. Wolałaby zginąć, niż czuć ogromny ból, który tak znienawidziła. Nigdy nie czuła się gorzej, niż teraz. Ten kto to zrobił maksymalnie przegiął. Jeżeli go znajdę, to zabiję!, pomyślała.
 Przekręciła się na na bok i jęknęła z bólu. Kłuły ją żebra w każdej ich części. Zacisnęła mocno zęby, mimo że wiedziała, że ból nie ustąpi. Czuła, jakby była w takiej sytuacji całą wieczność.
 Obróciła się po raz kolejny i nie tylko żebra - które wywołały teraz największe cierpienie - ją zabolały. Bolało ją pół ciała, a jak przełożyła nogi, czuła, jakby ją rozrywano, przez ci bardzo głośno krzyknęła. Niestety wywołało to jeszcze większy ból. Nie chciała. Nie chciała cierpieć. Błagała Moc, by ją ktoś jak najszybciej zabił. Nie wytrzymywała. Dała upust emocjom, a po chwili z jej niebieskich oczu, zaczęły spływać łzy agonii.
 Próbowała pozbierać przynajmniej najmniejsze siły, by ponowić próbę. Nie wiedziała co zrobiła źle, że ją aż tak ukarano. Owszem. Popełniła parę błędów, co do jakiś osób z niższych poziomów, ale byli to słabiacy, więc kto ją tak załatwił.
 Gdy miała już minimalne siły w sobie, wydarła się po raz kolejny najgłośniej, jak tylko zdołała. Gdy dźwięk z jej ust ucichł, usłyszała kroki. Stąpały po podłodze mocno i miarowo. Serce byłej Lady Sith zaczęło bić mocniej. Nie było w tej osobie ani okruszka słabości. Czuła nienawiść, gorycz, chęć zabijania...Ciemną Stronę Mocy. Kiedy otworzyły się drzwi, poczuła to jeszcze mocniej. Z ust osoby wyłonił się cichy syk, a następnie czuła jak do niej podchodzi.
_________________________________________
Ufff... myślałam, że nie zdążę :c Na prawdę nie miałam kiedy tego napisać, ale jest!
Moja wena ♥ <klik>
DEDYKACJA DLA WSZYSTKICH BLOGGERÓW SW! ♥

NMBZW! 

2 komentarze:

  1. Wiesz. Czytałam tę notkę dawno temu, bo chyba aż trzy dni i niewiele pamiętam. Tylko scenka z Ventress utkwiła mi w pamięci, bo była cudowna <3 Ogólnie nie przypominam sobie błędów, a nie chce mi się ich szukać, bo zapewne i tak bym nie znalazła :) A! I jeszcze to, że Atari i Barriss gadają o tym, że Barriss uważa, że Ahsoka jej mało ufa i że nigdy nie prześcignie Ati, a Atka ją pociesza mówiąc, że liczba lat znajomości nie ma różnicy i że są na równi w przyjaźni z Ahsoką. Cudowne <3 ALe to czytałam już przed publikacją i mówiłam ci, ze jest fajne xD Oceniłam pozytywnie <3 Ale tak mi się skojarzyło dziwnie, zę Barriss się potnie :D
    Jak ci smutno,
    Jak ci źle,
    Weź żyletki,
    Potnij się!
    Loff forever!
    I jeszcze coś tam, że Anakin walczy i pieprzy, że każdy zniszczony droid to mały krok dla istoty, ale wielki skok dla Republiki. I tak wolę już od Republiki Sojusz Galaktyczny HAHAHAH xD
    A ten fragment mi się nudzi. Przeskakiwałam czasami po zdaniu, bo ogólnie ja czekam, aż Anakin będzie Vaderem. A tutaj tylko mendzi i mendzi oraz mendzić nie przestaje.




    Wspominałam już, że czasem z niego straszna menda? Nie? A więc mówię: MENDZI MENDA MENDOWA!
    Wybacz Kiwi, jeżeli cię tym obrażam. Naprawdę nie chciałam ;(
    Ale rozdział cudowny :) Były lepsze, ale ten początek i koniec należą do twoich najlepszych fragmentów <3
    Czekam na następny i dziękuję za dedyk xD
    NMBZT

    Idka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest okej, ale błędy ortograficzne. nie- z rzeczownikami piszemy razem. Lecę czytać kolejny.

    OdpowiedzUsuń