Dziękuję Wice za grafikę ♥
~~Anakin Skywalker~~
Wszedł dzielnym krokiem na dziedziniec. Na twarzach ludzi i innych kreatur widniał uśmiech oznaczający radość z zakończenia bitwy, co do tego - Anakin nie miał wątpliwości. Mimo radosnych rozmów, wielu zwróciło na niego uwagę i bacznie obserwowało młodego Jedi, który szedł w ich stronę. Jednymi z obserwatorów była rodzina Naberrie. W sumie, to nie miał czasu się nimi przejmować. Mimo że w żaden sposób nie oberwał ani w nogę ani w żebra, to czuł się, jakby w tamtym miejscu został pokiereszowany, a w oczach mieszkańców kuśtykał.
Zatrzymał się w połowie drogi do schodów. Nie z powodu jakiegoś bólu, zatkania się czy zmęczenia. Szła do niego. Zmęczona, a zarazem pełna energii. Radosna na jego widok i jednocześnie pogrążona w smutku. Zmartwiona, równocześnie pełna optymizmu. Jak lekki motyl wpadła w jego ramiona i ścisnęła go mocno, jakby chciała być pewna, że to naprawdę on. Czuł na sobie wzrok cywilów, ale miał to głęboko. Miał gdzieś czy cała galaktyka się dowie. Teraz było mu już wszystko jedno.
- Kocham cię, Annie - szepnęła z ulgą.
- Też cię kocham - odparł. Opuścił ją na podłogę i nie wypuszczając jej twarzy z dłoni zapytał - Gdzie Ahsoka?
- Ona... - zaczęła kobieta, ale nie umiała się wysłowić. Niemoc i blokada psychiczna malowała się na jej twarzy.
- Nie żyje - powiedział Obi-Wan.
Anakin zacisnął powieki. Miał cichą nadzieję, że Ojciec bagatelizował sprawę albo Córka postanowiła wrócić, albo Moc jeszcze się nie zregenerowała i nie zdążyła usunąć tej iluzji pustki w jego sercu.
- Zabiłem ją - przyznał się.
- Co ty mówisz? - zdziwiła się Padme, a Obi-Wan zmarszczył brwi popierając jej pytanie.
- Córka - odpowiedział.
Obi-Wan otworzył usta z zaskoczenia.
- O co chodzi? - zapytała Aayla. - Jaka córka?
- Nie zrozumiesz - stwierdził Jedi i wyminął Padme.
- Idź do Ahsoki - polecił mu Obi-Wan dotykając jego ramienia jak za dawnych czasów. - Potem do ciebie przyjdę i porozmawiamy o tym. - Skywalker popatrzył mu w oczy i poczuł, że jest jak dawniej. Ruszył w stronę drzwi pałacu, nie oglądając się za siebie, mimo wymiany zdań o nim:
- Ciekawe czy Yodzie też tak odpowie - zastanowiła się Aayla.
- Nie odpowie, bo nie będzie z nim rozmawiać. Ma rację, nie zrozumiesz. Nikt oprócz mnie nie zrozumie. Ta rozmowa zostanie między nami i nikt nie ma prawa o niej wiedzieć. Przykro mi, Padme - zwrócił się do pani senator.
~~Padme Amidala~~
- Nie chcesz się dowiedzieć o co chodzi? - zapytała rozdrażniona Barriss. Zdecydowanie chciała się dowiedzieć co się stało. - Nie chcesz wiedzieć, czy Anakin przypadkiem nie zwariował? Jak przy zdrowych zmysłach można stwierdzić, że się kogoś zabiło...
- Obi-Wan powiedział, że ta rozmowa zostanie między nimi, więc naszym obowiązkiem jest to uszanować - odpowiedziała spokojnie Padme.
- To twój mąż!
- Co ty nie powiesz - zażartowała Amidala.
- Padme...
- Barriss, nie bądź niemądra. Od trzech godzin narzekasz, że powinni chociaż mi powiedzieć. Nie powiedzą. Skoro wy nie zrozumiecie, to ja tym bardziej. Może mam styczność z Mocą, bo jestem blisko z Jedi, ale nie mam przez to jakichś niezwykłych umiejętności. Usiądź wreszcie i daj sobie spokój. Ważne co z Ahsoką.
Padme zdawała się być zmartwiona jeszcze jedną poważną sprawą. Nie potrafiła tego ukryć.
- Co się dzieje?
- W sensie?
- Martwi cię jeszcze jedna rzecz. Bardzo poważna, ale jesteś nadzwyczaj opanowana. Zdaje się, że aż za bardzo. - Moc wróciła do Barriss. Dziewczyna czuła się silniejsza.
- Moje... dziecko... Wysy powiedziała, że nie żyje. Nie rusza się. Rozumiesz? Jestem tu z martwym płodem. Nie chcę być narzekała, bo opóźnisz ratunek dla mnie. To dla mnie niebezpieczne. Lecę na Polis Massę wraz z klonami. Wysy podtrzymuje mój stan, ale nie na długo. Nie wiem czemu jestem spokojna. Powinnam płakać, jak każda matka, ale jestem bezsilna na płacz. Za dużo się zdarzyło.
~~Obi-Wan Kenobi~~
-... a przy ostatnim uderzeniu nastąpił wielki huk, głośniejszy niż burza. Zmieniła się barwa nieba. To dodało mi siły. Przebiłem Palpatine'a mieczem. Uniosłem się w górę. Czułem taki błogi stan. Spokój. Nagle obok mnie pojawiły się duchy Plo, Yaddle, Qui-Gon... Ahsoka... nie miałem pojęcia co tam robiła, może to było związane z przygodą na Mortis. Ostatnia pojawiła się mama. Zapytałem czy to koniec, bo ostatni wers w przepowiedni brzmiał "Uleci dla niego cenne życie." Ostatecznie pojawili się Ojciec, Syn... i Córka. - Łzy spływające Anakinowi po policzkach ewidentnie go dławiły. Podczas całego monologu, ani razu nie puścił dłoni swojej martwej padawanki. Wręcz przeciwnie, ściskał ją jeszcze mocniej. - Wszystko ułożyło się w całość. Ahsoka nie żyła, bo skąd by się wzięła córka? Kiedy to się skończyło, ona sama potwierdziła, że opuściła jej ciało i oświadczyła, że nie zamierza tam wrócić, bo ten świat ją przeraża. Zapadła się pod ziemię, dosłownie. Nie słuchała moich próśb. Myślałem, że nie mówiła prawdy, Moc mi nic nie podpowiedziała. Kiedy tu wróciłem... ona nie kłamała. Moc wróciła i czuję stratę Ahsoki bardzo wyraźnie. "Uleci dla niego cenne życie.". Życie bliższych jest dla mnie najcenniejsze. To o niej mowa w przepowiedni. To niesprawiedliwe!
Anakin opuścił głowę na łóżko dziewczyny i ponownie zaczął płakać. Nie wstydził się swoich łez, jest tak samo istotą ludzką, jak każdy. Skąd ten idiotyczny stereotyp, że tylko kobiety mogą płakać?
Obi-Wan przybliżył się do swojego byłego padawana i przytulił go jak syna. On również uronił łzę.
- Stwarzam niebezpieczeństwo. Tobie też groziło coś złego. Przepraszam za to, że cię okłamałem i zataiłem przed tobą moje małżeństwo. Przepraszam, że cię wiele razy zawiodłem, przepraszam, że nie byłem dobrym mentorem dla Ahsoki...
- Przepraszam za wszelkie niezgodności, za to, że powstrzymałem cię przed wyprawą na Tatooine. Miałeś rację, nie powinienem cię zatrzymywać, twoja mama by żyła. Przepraszam, że zachowałem się tak dziecinnie, po dowiedzeniu się o małżeństwie, ale brak zaufania mnie zranił oraz zranił mnie fakt, że chcesz mnie opuścić odchodząc z Zakonu. Nie powinienem się denerwować, też zataiłem przed tobą parę związków, o których z czasem się dowiedziałeś, a ja nie chciałem ci tego wytłumaczyć.
Skywalker podniósł się a razem z nim Obi-Wan.
- Myślisz, że powinienem odejść? Odejść od Padme? Dla jej bezpieczeństwa? Zacząłem nad tym myśleć. Myślę, że to jedyne słuszne rozwiązanie w tej sprawie. Dla niej i dziecka.
~~Padme Amidala~~
Kiedy transportowiec medyczny wylądował na wielkim placu, ta zaczęła do niego zmierzać. Wraz z nią poszła Stass Allie i Barriss. Wysy i Ekria zostały, aby posprzątać po droidach. Wszystkie zostały wyłączone, a to była zagadka niewyjaśniona. Nadal nie wiedzieli co do tego doprowadziło, więc śledztwo dopiero się zaczynało.
Anakin wyszedł jej na spotkanie. Miała się z nim pożegnać mówiąc wszystko o dziecku. Gdzie się potem spotkają? Nie miała pojęcia. Spojrzała w lewo i zobaczyła parę metrów od siebie rodzinę. To niewiarygodne, że rodzice patrzyli na nią - a ona na nich - z taką obojętnością.
- Gdzie się wybierasz? - zdziwił się. W jego oczach dojrzała czerwone zabarwienia. Płakał.
- Na Polis Massę - odparła. Poczuła w gardle gulę. Teraz zbierało się jej na płacz. To był trudny moment i zdała sobie sprawę, że dopiero teraz sobie uświadomiła, że jej dziecko nie żyje. Naprawdę jest martwe.
- Po co? - zapytał.
Pierwszym odruchem były jej łzy.
- Nasze dziecko nie żyje - jęknęła między łzami. Nogi się pod nią ugięły, ale Anakin w porę ją złapał.
Nie wierząc w to, co słyszy, opadł na kolana wraz z małżonką.
- Mieliście dobrą opiekę, to nie jest możliwe! - zaprzeczył.
- W jednej chwili przestało żyć. Przecież dbałam o nie... jak tylko mogłam. Mówili, że z Wysy nic mi się nie stanie... - Kobieta puściła męża i chwyciła się za ogromny brzuch po czym jęknęła z bólu.
- Padme, co się dzieje? - zmartwił się.
W kroku, na tkaninie jej spodni, zaczęła tworzyć się mokra plama.
- Odeszły jej wody płodowe! - zauważyła Stass Allie.
~~Polis Massa~~
- Anakin - zwróciła się do Skywalkera Barriss. Jedi popatrzył na mirialankę, a ona w odpowiedzi kiwnęła głową w, co oznaczało "Tak". Mężczyzna popatrzył na Obi-Wana, po czym ruszył przed siebie do sali, którą obserwował, gdyż tam leżała jego żona.
Wszedł do środka. Stass Allie była obrócona plecami do niego. Anakin obszedł pryczę na której leżała Padme i chwycił ją za rękę, a kobieta popatrzyła na niego.
- Annie - odezwała się Amidala.
- Jestem przy tobie, najdroższa - odpowiedział młody Jedi.
Mistrzyni Allie szeptała coś z jednym z androidów chirurgicznych. Anakin usłyszał parę słów, ale nadal patrzył głęboko w piękne, czekoladowe i zmęczone oczy swojej żony.
Do sali weszła Barriss.
- Stass - zwróciła się do tholthianki. Nie wiadomo czy była szczęśliwa czy zaniepokojona. Mirialanka podała Allie wyniki. Twarz starszej Jedi przybrał minę zdziwienia, gdy popatrzyła na datapad. Wymówiła nazwisko Anakina, gdyż każdy się tak do niego zwracał.
- Padme nosi bliźnięta - oznajmiła mu z uśmiechem. Wybraniec popatrzył się na Naberrie szczęśliwym wzrokiem.
Dwa droidy chirurgiczne wraz ze Stass Allie podeszły bliżej. Padme ścisnęła mocniej dłoń Skywalkera, który zaczął ją głaskać po czole.
Amidala nie wiedziała ile minęło czasu, ale miała dość. Bolało ją bardzo, ale znosiła to.
Nagle usłyszała płacz dziecka. Anakin oznajmił, że to chłopiec i puścił jej rękę by wziąć od uzdrowicielki swojego synka i przybliżył się z nim do pryczy.
- Luke - wypowiedziała imię swojego nowo narodzonego syna. Anakin nawet nie zastanawiał się nad imieniem dla dziecka, ale bardzo podobał mu się pomysł żony.
Mimo tego, że chłopiec właśnie się urodził, już było widać, że jest bardzo podobny do Anakina
Senator pogłaskała dzieciątko po policzku, po czym znowu poczuła ten straszy ból.
Anakin podał Barriss synka, by się nim zajęła.
Krzyki Amidali ucichły, ale zaraz potem pojawił się kolejny płacz malutkiego dziecka.
- Dziewczynka - powiedziała tholthiańska mistrzyni.
- Leia - postanowiła senator. Skywalker podszedł do o kilkanaście lat od siebie starszej mistrzyni, by zabrać swoją córeczkę. Popatrzył się na jej malutką twarzyczkę i go zamurowało. Jego oczy stały się szkliste. To, co ujrzał było nieprawdopodobne.
Kiedy spotkał Padme, miał przeczucie, że kiedyś się z nią ożeni i to się spełniło. Wiele razy obiecywał jej, że jak wojna dobiegnie końca, to odejdzie z zakonu i spędzi resztę życia wraz z nią i ich potomstwem, lecz nie spodziewał się tego, co ujrzał. Jego córeczka była piękna, ale nie bez przyczyny. Wyglądała, jak Padme... nie! Jak Anakin! Albo... niee... wyglądała dokładnie jak Shmi, którą zostawił, a dziesięć lat później umarła w jego ramionach. Tak, jakby zrobiono to specjalnie - jakby Shmi umarła, by trzy lata później powrócić w ciele jego małej córeczki.
- Jest śliczna - powiedziała Amidala.
~~Mistrz Yoda~~
Po skończonej bitwie, usiadł na swoim foteliku, na którym zasiadał podczas posiedzenia Rady Jedi. Zamknął oczy i pogrążył się w medytacji. Teraz, kiedy droidy zostały zwyczajnie w świecie wyłączone, mógł odpocząć i rozmyślać. Ponadto, Moc była sprawniejsza. Lepiej mu się z nią porozumiewało, zdawała się być... posprzątana. Czuł się wolny...
Spróbował nawiązać kontakt z tamtą stroną. Zawsze sprowadzał się do tego, co się dzieje po śmierci, a skoro coś kogoś interesuje, to zwyczajnie się tym zajmuje. Wierzył, że skoro Moc została oczyszczona i nikt, ani nic jej nie ograniczało, to będzie mu po prostu łatwiej w zdobywaniu kolejnej wiedzy.
Nie mylił się.
W pewnym momencie osiągnął szczyt. Nie wiedział czy faktycznie spuszczenie Mocy ze smyczy miało na to wpływ, czy dobrze się przeszkolił, ale znalazł się w stanie błogosławienia.
- Mistrzu Yoda, ja jeszcze wrócę.
~~~~
W ciemnym pokoju, tuż pod ścianą, została postawiona prycza. Kawałki jasnego materiału zwisające z mebla poruszyły się pod wpływem wiatru wywołanego otwarciem drzwi. Okrycie uformowało się w kształcie osoby rasy togruta. Znak Zakonu Jedi idealnie dopasował się do wzrostu oraz idealnie odznaczył ciało, chude nogi, piersi, splecione dłonie na brzuchu. Niewątpliwie, coś nie pasowało.
W życiu każdego coś jest nie tak. Jest masa luk, których nie dostrzega nikt - nawet my sami. Kwestia tego, że brakuje nam umiaru. Nie umiemy zatrzymać się i przewertować przynajmniej ostatnich dni. Nie potrafimy dobrze analizować. Czy po śmierci zaczniemy wreszcie prawidłowo funkcjonować? Czy wreszcie się opamiętamy i zaczniemy dostrzegać błędy? Czy będzie wtedy za późno? Czy zlekceważymy nawet własną śmierć?
Tkanina zsunęła się z połowy ciała gwałtownie podnoszącej się Togrutanki. Jej niebieskie oczy były szeroko otwarte. Ciężko dysząc wpatrywała się w korytarz.
____________________________________CZYTAĆ, BO WAŻNE!
W ostatniej chwili zdecydowałam, że opublikuję sezon drugi, który już dawno jest zaczęty. Opublikuję ZA TYDZIEŃ W NIEDZIELĘ.
A teraz coś ode mnie...
Nie wiem, czy ktokolwiek z was ma pojęcie, jak trudno mi się pisało ten rozdział, jak trudno mi się piszę słowo za słowem i jak trudno jest mi publikować tego posta. Nie kończę z blogiem - to fakt, ale kończę historię, dla której ten blog powstał. To, co będzie się działo w drugim sezonie wymyśliłam na przełomie lutego i marca, ale dopiero teraz zdecydowałam, że go napiszę i w tej chwili decyduję, że nie kończę z blogiem.
Mówiłam, że ten rok będzie obfitował w zmiany. Jedną ze zmian jest wkroczenie w zupełnie nowy styl pisania, nową historię. Ale te zmiany niczym nie dorównają rokowi 2013.
Wraz z założeniem bloga, zmieniło się wiele rzeczy i cofać się nie chcę. Z tego powodu, czuję jakby mi ktoś wyrywał cząstkę serca, choć wszystkie zmiany nie wymażą się z mojego życia, historii świata, którą tworzy KAŻDY. Z rokiem 2013 są powiązane 3 osoby, którym zamierzam podziękować:
Ida/Jawa - jeżeli ktoś mi powie, że przyjaźń z neta nie istnieje, to mu zleję dupę, jak nikt inny. Kochana siostro, kocham cię i dziękuję za to, że przy mnie byłaś, jesteś i jestem w stu procentach pewna, że BĘDZIESZ. Dziękuję za to, że mnie wspierasz, pomagasz, poprawiasz, śmiejemy się ze swoich błędów ortograficznych, literówek (przepłynołem, żuć, por). Ogólnie - ZA WSZYSTKO ♥
Sonia/Oswin - Patelnio, siostro, twój Poniatosky cię kocha. O moja siostro, o mą miłość do ciebie sama Caryca jest zazdrosna! XD Dziękuję za poprawy, za pokazanie mi dwa lata temu Słodkich Kłamstewek, szalone shipy, one-shoty, komentarze, za pomoc, za rozmowy wideło ♥
Wika/Annie - znamy się? XD Moja kochana cioto, dziękuję ci za wszelaką pomoc, za wpuszczenie mnie i Idy do tego grona, za akceptację, wszelką naukę i cierpliwość. Dziękuję również za cudowne szablony i grafiki, za wspólną, dwuletnią współpracę, w której często mamy odmienne zdania. Dziękuję ♥
Dziękuję każdemu, kto choć NA CHWILĘ się tu zatrzymał. Każdemu kto czyta te wypociny, każdemu odważnemu herosowi, co przebrnął przez początek XDD Dziękuję za komentarze, rady, pochwały i hejty dotyczące dedykacji (których, de facto, już nie będzie).
NIECH MOC ZAWSZE BĘDZIE Z WAMI!