piątek, 21 grudnia 2018

Opowieść Wigilijna #5

       Obi-Wan niecierpliwie czekał aż tarcza zostanie wyłączona i zdoła dotrzeć do Qui-Gona, aby mu pomóc. Mentor zacięcie walczył z Sithem, niekoniecznie żeby go zabić, ale ujarzmić i wygrać życie swoje, swojego padawana oraz pomóc w uwolnieniu Naboo z rąk Federacji Handlowej. Na sto procent to spisek, gdybanie Jinna zostało potwierdzone, gdy na ich drodze stanął owy przeciwnik. Yoda zawsze uczył - odpowiedników ciemnej strony Mocy jest zawsze dwóch: Mistrz i jego uczeń. Najważniejsze pytanie brzmiało: "Z kim obecnie stacza pojedynek Qui-Gon?".
       Pole siłowe zniknęło. Obi-Wan włączył ponownie swój miecz świetlny i dołączył do swojego mistrza. Darth cały czas zdawał się mieć przewagę, do momentu, kiedy nie wkroczył padawan. Sith przez cały czas chciał zrzucić do szybu młodego Jedi i udało mu się. Kenobi uwiesił się na jednym z gzymsów, jego broń potoczyła się w stronę ściany. Przeciwnik atakował starszego Jedi, odpierał ataki i starał się doprowadzić do śmierci Obi-Wana w tym samym czasie. Ten, znalazłszy w sobie ponowną siłę po krótkiej medytacji, przyciągnął Mocą do siebie swój miecz jednocześnie wybijając się w górę. Akurat Jinn został odepchnięty, wtem uczeń rozpołowił na pół wroga, który, zaraz potem, w częściach, zleciał w dół szybu.
       Obrońcy pokoju, ciężko dysząc po wygranej walce, wyłączyli swoje miecze świetlne.
       - Dobra robota - pochwalił w końcu Qui-Gon. - Zdecydowanie przeszedłeś próbę. Jesteś gotowy. Rada musi to uznać - zawyrokował.
       - A ty weźmiesz Anakina pod swoje skrzydła - dopowiedział padawan.
     Nie ukrywał przed samym sobą żalu, Jinn wyrażał się tak, jakby chciał się go jak najszybciej pozbyć. Ich początki nie były łatwe, a Anakin zdawał się zostać wybawieniem Qui-Gona od jego obecnego padawana. Obi-Wan zawsze czuł się niechciany, ale tłumaczył się tym, iż jego mentor to trudny człowiek. Bał się przyznać, że nie zdołał zagoić ran i wznowić dumy po upadki Xanatosa, czuł, że nie dorasta mu do pięt, jakby został chwilowym zastępstwem, do póki nie pojawi się ktoś nowy, równie obiecujący co upadły Jedi. Na przykład Anakin.
       - Wracajmy pomóc. Po skończonej bitwie, omówimy to z Radą.
*****
       Jedi wrócili do Świątyni Jedi po skończonej walce. Wzięli ze sobą Anakina, to ostatnia szansa, żeby zmienić decyzję Rady w związku z chłopcem. Qui-Gon stał przed Yodą w nadziei na zgodę, a Obi-Wan pragnął uznania jego gotowości do roli Rycerza Jedi. Z drugiej strony, jego dusza była zraniona, nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Zdobycie wyższej rangi kosztem zastępstwa to bolesne doświadczenie.
       - Rada Jedi potwierdza przejście próby - oświadczył Mace Windu. - Podejdź i klęknij - nakazał padawanowi.
       Yoda wyszedł mu na spotkanie, włączył swoje shoto o zielonej klindze i przemówił:
       - Obi-Wanie Kenobi, z upoważnienia naszej Rady i z woli Mocy, czynię cię Rycerzem Jedi. - Po czym odciął mieczem świetlnym warkoczyk chłopaka.
       - Dziękuję.
       - A co do Anakina... - zaczął Korun.
       - Wyszkolę go nawet bez waszej zgody - upierał się Qui-Gon.
       - Nie możesz. Upieranie się nie przyniesie nic dobrego - tłumaczył Plo Koon.
       - Padawanem twym zostanie - postanowił Yoda.
       - Mistrzu... - zdziwił się Windu.
   - Decyzję podjąłem. Do wolnych kwater chłopca zaprowadź, Obi-Wan. Z Qui-Gonem porozmawiać musimy - poprosił wiekowy mistrz.
*****
       Anakin czuł się zagubiony, jakby nie do końca spełniony, ale miał osobę, która dała mu choć namiastkę ojcostwa. Sam nie wiedział, gdzie jego prawdziwy tata, nigdy zbytnio o to nie pytał, nigdy mama sama nie wspominała, ale nie przeszkadzało mu to do momentu skrzyżowanie się jego i Qui-Gona dróg. Dopiero Jinn obudził w nim ważność dla obojgu rodziców. Właśnie przez to miał wrażenie, że Obi-Wan Kenobi, którego poznał, ma do młodzika żal.
         Skywalker pomimo docenienia zaszczytu, cały czas się obwiniał. Na sumieniu miał aktualny stan Kenobiego. Choć wielu próbowało, to Anakin nie dał się oszukać - wiedział, że zostanie Rycerzem Jedi dla Obi-Wana stało się w dość przykry sposób, bo poszedł w odstawkę. Od tamtej pory, młody Jedi znacznie odsunął się od Qui-Gona. Można by to uznać za normalne, ale przez pierwszy miesiąc padawan zdał sobie sprawę, jak silna jest jego więź z jego mistrzem. Nikt mu nie nazmyśla, że między tą dwójką było zupełnie inaczej.
       Nie skupiali się na przeszłości.
       Anakin przez dziesięć lat wpadał w kłopoty i został ratowany przez mentora, ale mimo wszystko bardzo dobrze się dogadywali - jakby jedyny rozumiał chłopca. Jinn miał pewne wątpliwości co do przyjaźni Palpatine'a i padawana, ale ostatecznie odpuścił. Przez większość czasu, który Anakin przebywał w Zakonie, Obi-Wan nie pojawił się na jego drodze więcej niż dziesięć razy. Dwa razy nawet brali udział razem w misjach. Ostatnia, to ta na Ansion, po której nadeszła ochrona Padme Amidala. Wysłano całą trójkę, a radość Anakina dawno tak bardzo nie urosła. Mimo wszystko, gdzieś z tyłu cały czas miał koszmary o matce, ale wierzył, że Qui-Gon dotrzyma obietnicy i już wkrótce wyruszą na jej ratunek.
*****
       Anakin został mianowany na Rycerza Jedi. Od tamtej pory, na każdą jedną bitwę wyruszał sam, bez Qui-Gona, który podjął decyzję zostania w Świątyni. Nie chciał brać udziału w wojnie, nie lubił wojen, nie znosił konfliktów zbrojnych, więc w momencie pasowania Skywalkera oświadczył Radzie swoją decyzję. Zanim młody Jedi wbił się na wyższy szczebel, Jinn dowiedział się o dołączeniu Obi-Wana do Rady. Anakin widział dumę w oczach swojego patrona, a potem na osobności powiedział swojemu obecnemu padawanowi, że kiedyś też go zaproszą do swoich szeregów. Skywalker poczuł się dziwnie, jakby mistrz na siłę go faworyzował i widział pewne niesprawiedliwości, podczas gdy sam chłopak cieszył się z wyróżnienia Obi-Wan. Słyszał o jego osiągnięciach, sukcesach na wojnie, zdecydowanie zasłużył.
       W pewnym momencie Anakin został posłany na Christophsis, gdzie walczył z Kenobim ramię w ramię i niezwykle dobrze czuli się jako kompanii,  ale kompletnie nie potrafili złapać kontaktu. Któregoś dnia mieli przysłać wsparcie.
       - Może przysłali mojego nowego padawana - pochwalił się Obi-Wan.
       - Mogę spytać ilu padawanów miałeś? Nie słyszałem, żebyś kogoś uczył - przyznał młodszy.
      - Trzech na ostatnie dwa lata. Ich mistrzowi odeszli, miałem ich poprowadzić do prób. Za każdym razem Rada zgadzała się z moją opinią, że są gotowi. Ale chciałbym stałego - wyznał Kenobi. - Tobie też by się przydał.
       - Nie jestem jeszcze gotowy.
       - Słyszałem... o twojej matce. Przykro mi. Ale Qui-Gon chciał dotrzymać obietnicy...
     - Gdyby nie ochrona Padme Amidali, zdążylibyśmy. Pokrzyżowało się, ale tak musiało być - stwierdził Anakin. Jedyne dwie osoby, które mają o pojęcie o jego rzezi na wiosce Tuskenów, to właśnie Padme i Qui-Gon, ale o ślubie z senator, już nikt. - Qui-Gon i tak ma za dużo na głowie. Zdrada Dooku... to musiał być cios.
       - ZABIERZ MNIE STĄD!

       - Co się stało? - zdziwiła się zjawa.
      - Prócz sprostowania paru spraw... nie mogę na to patrzeć. Anakin... to nie jest Anakin jakiego znam. Jest za cichy, zbyt rozpieszczony w duszy. Zbyt faworyzowany... - wytłumaczył zdziwiony Obi-Wan.
       - W życiu każdy przechodzi swoje własne koszmary i ustala ich poziom. Ale mimo wszystko, tak Moc chciała i tak jest. W pewnych aspektach to nawet i dobrze. Alternatyw twojego życia jest wiele, to jedna z nich. Chciałem ci pokazać, że jedna osoba mogła zmienić tak wiele i niekoniecznie na lepsze - ostrzegł duch.
_________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba!

NMBZW!

2 komentarze: