czwartek, 27 grudnia 2018

Rozdział 234


~~Ahsoka Tano~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Coruscant]
       Czasem miała wrażenie, że zatrzymała się w momencie misji na Teth, kiedy to dostali za zadanie uratowanie syna Jabby. Urządziła sobie wtedy pierwsze zawody z Anakinem polegające na tym, kto pierwszy szybciej wejdzie po klifie na samą górę, skąd strzelały droidy Konfederacji Niezależnych Systemów. Zdecydowanie ta sytuacja stała się symbolem jej dalszego życia. Nie tylko dlatego, że musiała odpierać atak robotów. Bycie padawanem nie jest łatwe, a na pewno nie jako uczeń Skywalkera. Czuła, jakby ten klif nigdy nie zamierzał się kończyć.
       - W porządku? - zapytała Ashla. Dziewczynka liczyła sobie jedenaście lat. Ahsoka nie mogła uwierzyć, jak szybko czas mijał. Złościła się na samą siebie, kiedy to wycofała się życia wielu osób na rzecz odnalezienia drogi do pewnej harmonii. Straciła kontakt z Ashlą, ale obiecywała sobie, że kiedyś znowu będą sobie bliskie, choć nastąpiło to dopiero pół roku temu.
       - Mam trochę na głowie - zauważyła Tano.
       - Masz dwadzieścia dwa lata, co się dziwić. Choć, wybacz, jeśli cię urażę, ale jako Rycerz Jedi miałabyś trochę więcej obowiązków. Rozumiem, że opieka nad dziećmi nie jest łatwa -odpowiedziała dziewczyna.
     - Nie, jeśli są to dzieci Skywalkera - zaśmiała się starsza Togrutanka. - Wybrałaś już może mistrza? - zapytała. - Warto mieć jakieś zabezpieczenie.
       - Nie myślałam o tym. Nie chcę mieć kobiety, to na pewno. Wydaje mi się, że lepiej dogadam się z mistrzem niż z mistrzynią. Mistrzynie mają bardzo żelazne zasady, są bardzo poukładane i zwracające uwagę na wiele szczegółów. Mistrzowie są zdecydowani, wiedzą co mówią, co robią. Od razu radzą, nie mówią zagadkowym tonem - podzieliła się przemyśleniami Ashla.
       - Pomogę ci, jeśli będzie trzeba. Może nawet Obi-Wan zechce zrobić dla nas wywiad - zapewniła Ahsoka.
       - Będę wdzięczna - podziękowała adeptka.
     Siedziały na schodach, w jednym z większych rozwidleń świątyni Jedi, gdzie zamiast zwykłej podłogi była wykładzina. Wielu Jedi mijało i witali je skinieniem głowy. Wszystkie osoby zdecydowanie zasługiwały na miano przyjaznych, aż do momentu, kiedy nie przybył wyjątek - Deturi Killara.
       - Ty nadal tu? - warknęła z uśmiechem blondynka.
       Ahsoka spojrzała na nią z podniesionymi brwiami i zgorszoną miną, co nie stanowiło żadnej trudności, niezbyt dobrze się wysypiała i jej twarz naprawdę ogarniało zmęczenie.
       - Deturi, odejdź. Nie mam czasu ani siły na ciebie. Mamy dwadzieścia dwa lata, a ty nadal nie przerwałaś swoich idiotycznych poglądów na innych?
       - Nie - odparła dumnie.
       - Wiesz co, twój rasizm mnie nie rusza - stwierdziła togrutańska rówieśniczka.
       - Och, naprawdę? - zdziwiła się mandalorianka.
       - Tak, bo Zygerrianie są w tym lepsi. Wybacz, ale spadłaś na niższe miejsce. Trudno będzie ci ich dogonić - uświadomiła dziewczynę Ahsoka. Jej ton wyrażał lekceważenie.
       Deturi natychmiast zrzedła mina, ale zaraz uśmiechnęła się chytrze.
       - Przekaż mistrzowi, że jestem mu wdzięczna. Dzięki niemu zniesiono zakaz związków i mogę być wreszcie z Chazem. Przesyła pozdrowienia. - Po tych słowach odeszła dumnie.
       Ahsokę zatkało.
       To nieprawda! - wykrzyczała w myślach.
       Nie zamierzała się wtrącać w życie Chazera, to jego wybór, ale zdecydowanie nie pochwalała jego decyzji nawet jeśli podpierał ją silnym uczuciem. Problem w tym, że Chazer i Wido to jedyne osobe, do której Deturi faktycznie miała szacunek i przyjaźniła się z nimi. Mimo wszystko, wydawało jej się, że jej przyjaciel niszczy sobie w jakimś stopniu życie. Ahsoka nie ukrywała przed samą sobą, że twierdziła tak, bo żal do dziewczyny był większy niż wszystkie zalety mandalorianki razem wzięte. Chodziło o to, iż Chaz to cudowny człowiek, empatyczny, pomocny i mądry. Dokładnie widział co się działo, bronił togrutanki. Wiedział, jaka Det jest, a mimo to ją pokochał ze względu na jej uczucie do niego.
       A przecież o wartości człowiek świadczy ogólne zachowanie i stosunek do otaczających rzeczy i osób.
     Dlaczego więc Chazer tak kocha dziewczynę, która od zawsze gnębiła inne rasy i przede wszystkim - jego przyjaciół? Argumenty Ahsoki wydawały się naprawdę sensowne.
       Deturi na pewno kłamała.
      Po tym stwierdzeniu Ahsoka naprawdę zdała sobie sprawę z tego, że Killara najprawdopodobniej wystawiła togrutankę na próbę. W końcu tak szybko ogarnęła ją złość na rówieśniczkę, że zaczynało się w niej gotować, a co za tym idzie - musiała zebrać się w sobie, żeby naprawdę nie wpaść w furię. 
       I udało jej się.
       Musiała się opanować, jak najszybciej, odnaleźć względny spokój, który tym samym odwiódłby ją od złych decyzji, które na zawsze mogłyby zaważyć o jej losie. Kiedy zorientowała się, jak wielką głupotę mogłaby zrobić.
       Takie próby, to nauka cierpliwości.
       Niezwykła cierpliwość jeszcze się jej przyda.
_________________________________________
I jak tam? Ja dziś mykam na imprezę, odreagować! Mam nadzieję, że się podoba!

NMBZW!

1 komentarz: