piątek, 28 grudnia 2018

Rozdział 235


~~Obi-Wan Kenobi~~

[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Endor]
      Kiedy nastąpił wybuch od razu zareagował, ale wiedział, że szybko nie dotrze tam na miejsce i Zygerrianie na pewno znają jego położenie ze względu na rozróbę. Jeżeli nie mogli skontaktować z danym obozem, to już wywnioskowali ofensywę. Obi-Wanowi jedynie zostało pochwalić siebie i swój oddział za tę akcję. W każdym razie, martwił się, czy Skywalker nie jest w pobliżu, lecz nie zamierzał się z nim kontaktować.
    - Generale, wybuch nastąpił niecałą godzinę drogi stąd. Szybkim marszem, oczywiście - poinformował Cody.
      - Najważniejsze, że w ogóle tam dotrzemy. Jeśli Anakin tam jest, to na pewno przyda im się pomoc - odpowiedział Kenobi. - W drogę.
       Żołnierze pomaszerowali szybkim tempem za nim.
       Umówił się ze swoim dawnym uczniem, że spotkają się dopiero po paru potyczkach, ale skoro sprawy przyniosły taki obrót, to ich połączenie sił nastąpi wcześniej. Poza tym, kto by się spodziewał, że tak szybko nawiążą kontakt z tymi małymi Ewokami. Co prawda, kosztem udawania bóstwa przez C-3PO, ale jednak. Obi-Wan zaczął się zastanawiać czy oprogramowanie droida w ogóle mu na to pozwala, lecz stwierdził, że nie będzie się nad tym rozdrabniać i tak dowie się tego na miejscu.
       Przedzierając się przez roślinność utrudniającą chód, nagle przypomniał sobie inwazję na Naboo. Zawsze na nowych światach porównywał swoje dawne misje, aby choć spontanicznie przypomnieć sobie jak wybrnąć z danej sytuacji. Wśród roślinności nawiązał do lasów rodzinnej planety Amidali. Choć na Endor nie było tak wilgotno, jak przy bagnach, to nie stanowiło to problemu w nawiązaniu do przeszłości.
      Ale za to stanowiło problem emocjonalny, co na chwile wyłączyło wiecznie czujny umysł Mistrza Jedi.
      Cofając się trzynaście lat wstecz, skazał się na wspomnienie swojego dawnego mistrza Qui-Gona. Obi-Wan przypominał wtedy osobę dość narwaną. Następnie, kiedy przyszło mu się zmierzyć z Anakinem, zupełnie się zmienił. Choć w duchu często zdarzało mu się narzekać na metody mentora, to później stał się... wręcz gorszy. Aczkolwiek zostały mu pewne nawyki podłapane od Jinna, między innymi wiecznie powtarzający się tekst "Miecz świetlny, to twoje życie".
      Zastanawiał się, czy słysząc wypowiadającego tę mantrę Anakina czuł bardziej dumę, czy dziwne zażenowanie. A może rozbawienie? To tak zaskakujące jak młodzi ludzie, stając się dorosłymi, zmieniają się w nich. W rodziców, czy mentorów, jak w przypadku Jedi.
       - Też tak sądzę - odezwał się dość znajomy głos. Obi-Wan nie słyszał go dobre pięć lat, od momentu wygranej bitwy na Naboo.
       Czy mnie słyszysz? Czy ktoś, prócz mnie, cię słyszy? - zapytał w myślach.
       - Tak i nie - odpowiedział Qui-Gon.
       Co ty tu robisz? - zaciekawił się młodszy Jedi.
       - Nie opuszczaj Anakina, Obi-Wanie. Nawet na krok. Dołącz teraz do niego i nie pozwalaj mu się oddalić. Nigdy - ostrzegł Jinn.
       Co się ma stać, mistrzu?
       Obi-Wan czekał na odpowiedź, na zwięzłą informację.
       Nie doczekał się.
       Qui-Gon Jinn nie zamierzał się już więcej odezwać.
       Czy Yoda wiedział, co się szykuje?
       Czy Qui-Gon go ostrzegł tak samo, jak ostrzegł teraz swojego najbardziej zaufanego padawana?
       Czy to miało coś wspólnego z dziwnymi przeczuciami?
       Obi-Wan zaczął być zazdrosny.
      Qui-Gon od momentu spotkania Anakina, tylko nim się opiekował, swojego obecnego ucznia prawie nie zauważał. Choć Kenobi był mu wdzięczny za uznanie gotowości do próby, to miał żal. Tak wiele musiał przejść, tak bardzo musiał się starać, aby Jinn go zauważył, aby zapewnił mu trening, żeby Obi-Wan nie musiał trafić do korpusów rolniczych, a nagle pojawia się dziesięciolatek i staje się jego całym światem. Może i fakt, Wybraniec Mocy, co jednak stało się prawdą, lecz to Obi-Wan musiał poświęcić pół życia oraz niezliczone razy nadszarpanych nerwów, żeby coś z tego chłopca wyrosło.
     Wszystko to dla Qui-Gona, dla ślepego oddania, bo ostatecznie zgodził się uratować trzynastolatka od reszty życia spędzonych na zajmowanie się roślinnością i urażonym ego, bo nie zdołał zostać prawowitym Jedi.
       Teraz Jinn wystawiał go na kolejną próbę.
       Zagadką.
       Obi-Wan zaczął się zastanawiać, czy jest sens odnalezienia się z Anakinem, czy nie pozwolić mu podążyć własną ścieżką, aby zobaczyć reakcję dawnego mentora.
       A przecież Qui-Gon widzi.
       Qui-Gon działał w zgodzie z Mocą, w harmonii z nią, w skupieniu z nią. I miał świadomość o co prosi Obi-Wana i wiedział, że pierwsze spotkanie jego ucznia z Anakinem, to początek czegoś wyjątkowego.
       Tak.
       Oddanej przyjaźni.
       Właśnie dlatego, mimo wszystko, Obi-Wan dalej szedł ku celu, aby znaleźć Anakina i jak zwykle stanąć z nim ramię w ramię. Żeby walczyć.
       O przyjaźń.
       Walczyć z bratem.
____________________________________
PAMIĘTAJCIE! JUTRO NIE MA ROZDZIAŁU, ALE W NIEDZIELĘ POJAWI SIĘ NORMALNIE! 

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz