~~Anakin Skywalker~~
[Piąty rok odwetu zygerriańskiego, Endor]
Ewoki to prymitywne stworzenia... źle.
Ewoki to dość prymitywna rasa, która nie ma żadnej wiedzy o innych kulturach, elektronice, mechanice. Żyją z tego, co mają w okół siebie, robią broń z naturalnie wytworzonych rzeczy. Anakin widział już wiele zacofanych planet. Właśnie, zacofanych. Między innymi na takiej też żył, ale Tatooine to planeta, którą można traktować, jako chwilowy przystanek - przeróżne kreatury przylatują i odlatują, naprawdę mały odsetek zostawał na zawsze. Ale piaszczysty świat obfitował we wszelaką kulturę ze względu na zróżnicowanie pod względem osób. Co za tym szło, każdy kto tam przybył, zostawiał jakąś wiedzę po sobie. Tatooine to planeta bardzo często zapominana.
Ale nie tak, jak Endor.
Skywalker sądził, że Wookiee są na najwyższym poziomie pod względem wyjątkowości swojej rasy. Futrzane, ponad dwumetrowe istoty, zawsze posługujące się swoim językiem - bardzo trudnym do zrozumienia przez resztę ras - ale tak wyposażeni w wiedzę w dziedzinie elektroniki, że budziło podziw. Poza tym, kultura, wierzenia, zasady jakie panowały w populacji Wookieech wręcz nakłaniały innych do respektu. Pomimo tego, że Anakin dostał pełen raport, Padme mu mówiła o tym, czego ma się tam spodziewać, cały czas miał nadzieję, że spotka pomniejszoną wersję Wookiee.
Pomylił się. Lecz nie do końca.
To, że Ewoki nie były wyposażone w wiedzę i umiejętności "na czasie", to żyły w swoim środowisku. Tak samo, jak inni. Problem tkwił w różnicy. Dla Anakina normalnością stanowiły statki, elektronika, wojna, wierzenia w Moc, polityka. A dla tych małych istot istniała harmonia z naturą, życie w warunkach jakie życie im przyniosło i wykorzystywanie tego. Tak samo, jak Anakin korzystał z technologii, tak dla nich naturalne było polowanie na zwierzynę.
I dlatego Republika w sojuszu z nimi miała przewagę.
Zygerrianie żyją na swojej ojczystej planecie, przez dłuższy czas neutralną, poza Imperium Rakatan i występkiem z Konfederacją Niezależnych Systemów. Nie są wcale zacofani. To, że żyją dawnymi czasami, bo nadal prowadzą interesy na tle niewolnictwa, nie oznacza, że nie mają dostępu do technologii. Może i ich żołnierze są bardzo dobrze wyszkoleni, może i ćwiczyli w lasach, kto wie. Republika, poza dobrze przygotowanymi zwiadowcami poprzez symulacje podczas dziesięciu lat treningu, zawarła sojusz z Ewokami - mieszkańcami planety. A swoją planetę zna się najlepiej.
Te myśli ledwo pozwalała mu zasnąć, a kiedy mu się udało, obudziły go podczas wschodu słońca. Nie mógł powiedzieć, że to kwestia niewygodnego łoża, co było zresztą prawdą, aczkolwiek tyle razy trafiał na niedogodne warunki, że cieszył się z jakiegokolwiek posłania i okrycia. Nie ukrywał przed samym sobą, że trochę czuł się głupio. Jego żołnierze zostali podzieleni na dwie grupki, jedna grupa dostała chatkę i druga dostała osobną chatkę. Appo przydzielono do trzeciej, wraz z Anakinem i Padme. Kapitan stwierdził, że małżeństwo ma się nie krępować, aczkolwiek - przykre - nie przytulił tamtej nocy Amidali. Fakt, że mieli wspólne... łóżko już wystarczająca nagięło zasadę "Najpierw służba".
Padme poruszyła się niespokojnie. Prawdopodobnie pewna dynamiczna chwila we śnie, wątpił, że mogła czepiać się o wygody. Rola królowej nie zrobiła z niej snoba, osoby wygodnickiej. Znała swoje powinności, przystosowywała się do warunków. Od samego początku podziwiał, jak tylko dowiedział się, że jest władczynią Naboo. Nie żył z matką w luksusach, w końcu został skazany na niewolnictwo. Dlatego miał do niej tak wielki szacunek, nie tylko dlatego, że się zakochał. Tu nie grała kwestia miłości, ale musiał przyznać, że w jakimś stopniu oczarowała go jeszcze bardziej.
- Nie śpisz - szepnęła bardzo cicho, żeby tylko on mógł ją usłyszeć. Ona też była rozbudzona spała, obróciła się powoli w jego stronę.
- A ty? - zapytał.
- Nie śniło mi się nic, aż w pewnym momencie miałam obraz Luke'a i Lei - odparła. Wodziła wzrokiem w prawo i lewo, jakby doszukując się sensu. Wszystko widział, na zewnątrz robiło się coraz jaśniej, niebo, czyste przez brak chmur, spowijał jasny błękit.
- Coś niepokojącego? - zmartwił się. Wolał nie wyobrażać sobie co mogła zobaczyć, jaki obraz mógł wywołać jej własny umysł.
- Nie. Po prostu, ich twarze, roześmiane, łagodne. Bez cienia złych emocji, jakichkolwiek. Nawet tych spowodowanych przez błahe problemy, jak jakiś błąd na treningu, czy niemożność chwilowego skupienia. Tylko czysta radość - zrelacjonowała. Jej wzrok zatrzymał się na jego twarzy.
- To raczej dobrze - wywnioskował Skywalker.
- Nie jestem pewna. Cały czas mówiliście z Obi-Wanem, że macie złe przeczucia...
- Właśnie, mieliśmy. Równie dobrze mogło się to tyczyć nieudanego zamachu. Nic im nie jest, Ahsoka się nimi opiekuje, pilnuje ich jak oka w głowie - zapewnił.
Cokolwiek chcieliby powiedzieć, nie dano im tej szansy. Na niebie rozbłysło miliony iskier, jakby dziwne wybuchy połączone z fajerwerkami. Oboje zerwali się z posłania w tym samym czasie co Appo. Żołnierz wybiegł na zewnątrz.
- To niedaleko stąd - oświadczył przekonany.
- Bierzcie broń, gotowość w natychmiastowa. Wyruszamy - polecił.
- Rozkaz, generale! - Kapitan zasalutował i ruszył w stronę drabinek, przez które zszedł na dół. Tuż za nim pobiegli inni i poczynili to samo. Na końcu pojawił się Anakin, który zeskoczył z pomocą Mocy. Wiedział, że Amidala nie odpuści sobie wyprawy na pole bitwy, więc objął ją w talii bez zbędnych dyskusji i razem pojawili się na ziemi.
- Naprzód! - krzyknął Anakin zaraz po tym, jak Padme otrzymała blaster od jednego z klonów i pobiegł na czele grupy.
_____________________________________WAŻNE!
Pamiętajcie, że do końca roku rozdziały pojawiają się CODZIENNIE PRÓCZ SOBOTY! W NIEDZIELĘ NORMALNIE SIĘ POJAWIA!
NMBZW!
Ewoki to dość prymitywna rasa, która nie ma żadnej wiedzy o innych kulturach, elektronice, mechanice. Żyją z tego, co mają w okół siebie, robią broń z naturalnie wytworzonych rzeczy. Anakin widział już wiele zacofanych planet. Właśnie, zacofanych. Między innymi na takiej też żył, ale Tatooine to planeta, którą można traktować, jako chwilowy przystanek - przeróżne kreatury przylatują i odlatują, naprawdę mały odsetek zostawał na zawsze. Ale piaszczysty świat obfitował we wszelaką kulturę ze względu na zróżnicowanie pod względem osób. Co za tym szło, każdy kto tam przybył, zostawiał jakąś wiedzę po sobie. Tatooine to planeta bardzo często zapominana.
Ale nie tak, jak Endor.
Skywalker sądził, że Wookiee są na najwyższym poziomie pod względem wyjątkowości swojej rasy. Futrzane, ponad dwumetrowe istoty, zawsze posługujące się swoim językiem - bardzo trudnym do zrozumienia przez resztę ras - ale tak wyposażeni w wiedzę w dziedzinie elektroniki, że budziło podziw. Poza tym, kultura, wierzenia, zasady jakie panowały w populacji Wookieech wręcz nakłaniały innych do respektu. Pomimo tego, że Anakin dostał pełen raport, Padme mu mówiła o tym, czego ma się tam spodziewać, cały czas miał nadzieję, że spotka pomniejszoną wersję Wookiee.
Pomylił się. Lecz nie do końca.
To, że Ewoki nie były wyposażone w wiedzę i umiejętności "na czasie", to żyły w swoim środowisku. Tak samo, jak inni. Problem tkwił w różnicy. Dla Anakina normalnością stanowiły statki, elektronika, wojna, wierzenia w Moc, polityka. A dla tych małych istot istniała harmonia z naturą, życie w warunkach jakie życie im przyniosło i wykorzystywanie tego. Tak samo, jak Anakin korzystał z technologii, tak dla nich naturalne było polowanie na zwierzynę.
I dlatego Republika w sojuszu z nimi miała przewagę.
Zygerrianie żyją na swojej ojczystej planecie, przez dłuższy czas neutralną, poza Imperium Rakatan i występkiem z Konfederacją Niezależnych Systemów. Nie są wcale zacofani. To, że żyją dawnymi czasami, bo nadal prowadzą interesy na tle niewolnictwa, nie oznacza, że nie mają dostępu do technologii. Może i ich żołnierze są bardzo dobrze wyszkoleni, może i ćwiczyli w lasach, kto wie. Republika, poza dobrze przygotowanymi zwiadowcami poprzez symulacje podczas dziesięciu lat treningu, zawarła sojusz z Ewokami - mieszkańcami planety. A swoją planetę zna się najlepiej.
Te myśli ledwo pozwalała mu zasnąć, a kiedy mu się udało, obudziły go podczas wschodu słońca. Nie mógł powiedzieć, że to kwestia niewygodnego łoża, co było zresztą prawdą, aczkolwiek tyle razy trafiał na niedogodne warunki, że cieszył się z jakiegokolwiek posłania i okrycia. Nie ukrywał przed samym sobą, że trochę czuł się głupio. Jego żołnierze zostali podzieleni na dwie grupki, jedna grupa dostała chatkę i druga dostała osobną chatkę. Appo przydzielono do trzeciej, wraz z Anakinem i Padme. Kapitan stwierdził, że małżeństwo ma się nie krępować, aczkolwiek - przykre - nie przytulił tamtej nocy Amidali. Fakt, że mieli wspólne... łóżko już wystarczająca nagięło zasadę "Najpierw służba".
Padme poruszyła się niespokojnie. Prawdopodobnie pewna dynamiczna chwila we śnie, wątpił, że mogła czepiać się o wygody. Rola królowej nie zrobiła z niej snoba, osoby wygodnickiej. Znała swoje powinności, przystosowywała się do warunków. Od samego początku podziwiał, jak tylko dowiedział się, że jest władczynią Naboo. Nie żył z matką w luksusach, w końcu został skazany na niewolnictwo. Dlatego miał do niej tak wielki szacunek, nie tylko dlatego, że się zakochał. Tu nie grała kwestia miłości, ale musiał przyznać, że w jakimś stopniu oczarowała go jeszcze bardziej.
- Nie śpisz - szepnęła bardzo cicho, żeby tylko on mógł ją usłyszeć. Ona też była rozbudzona spała, obróciła się powoli w jego stronę.
- A ty? - zapytał.
- Nie śniło mi się nic, aż w pewnym momencie miałam obraz Luke'a i Lei - odparła. Wodziła wzrokiem w prawo i lewo, jakby doszukując się sensu. Wszystko widział, na zewnątrz robiło się coraz jaśniej, niebo, czyste przez brak chmur, spowijał jasny błękit.
- Coś niepokojącego? - zmartwił się. Wolał nie wyobrażać sobie co mogła zobaczyć, jaki obraz mógł wywołać jej własny umysł.
- Nie. Po prostu, ich twarze, roześmiane, łagodne. Bez cienia złych emocji, jakichkolwiek. Nawet tych spowodowanych przez błahe problemy, jak jakiś błąd na treningu, czy niemożność chwilowego skupienia. Tylko czysta radość - zrelacjonowała. Jej wzrok zatrzymał się na jego twarzy.
- To raczej dobrze - wywnioskował Skywalker.
- Nie jestem pewna. Cały czas mówiliście z Obi-Wanem, że macie złe przeczucia...
- Właśnie, mieliśmy. Równie dobrze mogło się to tyczyć nieudanego zamachu. Nic im nie jest, Ahsoka się nimi opiekuje, pilnuje ich jak oka w głowie - zapewnił.
Cokolwiek chcieliby powiedzieć, nie dano im tej szansy. Na niebie rozbłysło miliony iskier, jakby dziwne wybuchy połączone z fajerwerkami. Oboje zerwali się z posłania w tym samym czasie co Appo. Żołnierz wybiegł na zewnątrz.
- To niedaleko stąd - oświadczył przekonany.
- Bierzcie broń, gotowość w natychmiastowa. Wyruszamy - polecił.
- Rozkaz, generale! - Kapitan zasalutował i ruszył w stronę drabinek, przez które zszedł na dół. Tuż za nim pobiegli inni i poczynili to samo. Na końcu pojawił się Anakin, który zeskoczył z pomocą Mocy. Wiedział, że Amidala nie odpuści sobie wyprawy na pole bitwy, więc objął ją w talii bez zbędnych dyskusji i razem pojawili się na ziemi.
- Naprzód! - krzyknął Anakin zaraz po tym, jak Padme otrzymała blaster od jednego z klonów i pobiegł na czele grupy.
_____________________________________WAŻNE!
Pamiętajcie, że do końca roku rozdziały pojawiają się CODZIENNIE PRÓCZ SOBOTY! W NIEDZIELĘ NORMALNIE SIĘ POJAWIA!
NMBZW!
Mega rozdział! 😍
OdpowiedzUsuń